SlideShare ist ein Scribd-Unternehmen logo
1 von 36
Downloaden Sie, um offline zu lesen
JAN PAWEŁ II – MISJONARZ
    Z radością przygotowujemy się do ceremonii wyniesienia na ołta-
rze Sługi Bożego papieża Jana Pawła II. W całym bogactwie jego
osoby rozpoznajemy także wielkiego misjonarza. Niektórzy nazywają
go „misjonarzem świata”. Idea misyjna była mu bardzo droga. Poka-
zał to poprzez podróże apostolskie, wyniesienie na ołtarze osób po-
chodzących z krajów misyjnych i misjonarzy oraz poprzez liczne wy-
powiedzi dotyczące dzieła misyjnego. Wymownym jest sam fakt, iż
inauguracja jego pontyfikatu miała miejsce w Niedzielę Misyjną
(22 października 1978 r.). Tego dnia, podczas Mszy św. inaugurującej
pontyfikat, papież powiedział: Pozwólcie więc, proszę was, błagam was
z pokorą i zaufaniem! Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka!
On jeden ma słowa życia, tak, życia wiecznego. Właśnie dzisiaj cały
Kościół obchodzi dzień misyjny, modli się, rozmyśla, działa, ponieważ
Chrystusowe słowa docierają do wszystkich ludzi i są przez nich przyj-
mowane jako posłanie nadziei, ocalenia, całkowitego wyzwolenia.
    Podczas pierwszego konsystorza, któremu przewodniczył, jako
nowy papież, powiedział: Największą troską mego serca są misje.
Kilkanaście lat później, pisząc najnowszą encyklikę misyjną „Re-
demptoris Missio” wyznał: Od samego początku mojego pontyfikatu
zdecydowałem się podróżować aż po krańce ziemi, by dać wyraz tej
trosce misyjnej, i właśnie bezpośredni kontakt z ludami, które nie zna-
ją Chrystusa, przekonał mnie bardziej, jak pilna jest ta działalność.

   Podróże misyjne
    Jego troska o misje znalazła swoje odzwierciedlenie w podróżach
apostolskich, które śmiało możemy nazwać „podróżami misyjnymi”.
Podczas swojego pontyfikatu papież odwiedził ponad 100 krajów na
wszystkich kontynentach. Przebył ponad milion kilometrów. Wszę-
dzie niósł Chrystusa i ukazywał Go, jako Zbawiciela świata. Wśród
krajów odwiedzanych były kraje i tereny nazywane misyjnymi. Czyli
tereny, gdzie Dobra Nowina jest głoszona tym, którzy jej jeszcze nie
znają, gdzie wiara nie jest jeszcze zakorzeniona na tyle, by Kościoły
lokalne mogły samodzielnie dalej prowadzić dzieło ewangelizacji.

                                  1
Kraje, które odwiedził Jan Paweł II
                  (zaznaczone kolorem ciemniejszym)

    W tych krajach papież głosił Dobrą Nowinę i wartości Królestwa
Bożego. Zwracał uwagę na pozytywne wartości kultury każdego narodu
i zachęcał do wydobycia z niej ziaren prawdy, wyrażania poprzez nie
wiary i ubogacanie nimi całego Kościoła. Całując ziemię po przybyciu
do tych krajów, oddawał cześć śladom Boga na danej ziemi. Wiele z tych
krajów odwiedził dwa i więcej razy. Podczas każdej podróży do krajów
misyjnych papież znajdował czas, aby spotkać się z misjonarzami, doce-
niając w ten sposób ich trud. W jego niezwykle zajętym programie miał
czas, aby poświęcić choć chwilę misjonarzom polskim. Doświadczyłem
tego podczas drugiej podróży papieża do Zairu (dziś Demokratyczna
Republika Konga) w 1985 roku, kiedy to po Mszy Świętej sprawowanej
15 sierpnia w Kinszasie, papież przyjął Polaków na audiencji.
    Podczas podróży misyjnych spotykał się z ludźmi reprezentujący-
mi wszystkie środowiska: przywódcami państw, parlamentarzystami,
duchownymi, osobami konsekrowanymi, wyznawcami innych religii,
chorymi i cierpiącymi, młodzieżą i dziećmi, bogatymi i ubogimi, inte-
lektualistami i robotnikami. Zdarzało się, że kazał kierowcy zmienić
trasę przejazdu, czy zatrzymać się w nieprzewidzianym przez protokół
miejscu, aby osobiście zobaczyć i spotkać się z mieszkańcami slum-
sów. Spotykając się z najuboższymi mówił im, iż przybył do nich nie
z ciekawości, ale dlatego że ich kocha. Przemierzał tysiące kilome-

                                  2
trów, by dotrzeć do krajów, gdzie chrześcijanie stanowią większość,
jak i do tych gdzie stanowią oni niewielki procent. Był w najwięk-
szym katolickim kraju, jakim jest Brazylia, a także w Islandii, gdzie
katolików jest zaledwie dwa tysiące. Wielkim wydarzeniem było spo-
tkanie z młodzieżą w Maroku, na które przybyło 50 tys. młodzieży
muzułmańskiej. Witały go tłumy, jak w Meksyku, gdzie na trasie
przejazdu pomiędzy stolicą a Puebla zebrało się ok. 10 mln ludzi.
Podczas X Światowego Dnia Młodzieży w Manili na Filipinach uczest-
niczyło we Mszy Świętej 4 mln wiernych. Podróże wymagały niezwy-
kłego wysiłku. Podczas jednej z podróży do Oceanii papież przemierzył
ok. 50 tys. kilometrów. W czasie każdej pielgrzymki starał się przema-
wiać w języku ludzi, którzy go słuchali. Wygłosił około 2.500 homilii
i przemówień. Nie ze swej winy, nie mógł odwiedzić, choć tego bardzo
pragnął: Rosji, Chin i Wietnamu. On sam tak powiedział o swoich po-
dróżach: Odbywam sam wiele podróży po świecie, aby głosić Ewange-
lię, utwierdzać braci w wierze, umacniać Kościół i spotykać człowieka.
Są to pielgrzymki wiary. Są to równocześnie okazje do wędrownej kate-
chezy, do ewangelicznego przepowiadania, jako przedłużenie na
wszystkie szerokości geograficzne Ewangelii i nauczania apostolskie-
go, rozszerzonego na dzisiejszy zasięg planetarny.

   Beatyfikacje i kanonizacje
    Jan Paweł II beatyfikował i kanonizo-
wał prawie 2.000 osób. W tej dużej licz-
bie osób wyniesionych na ołtarze jest wie-
le osób pochodzących z krajów misyj-
nych, którzy są pierwszymi błogosławio-
nymi tych krajów. Kiedyś w krajach
Afryki bardzo znana była piosenka, czy
raczej śpiewana przez artystów modlitwa,
w której autor piosenki pytał Pana Boga:
Panie, dlaczego święci są biali?. Wynie-
sienie na ołtarze Anuarity Nengapeta
i Izydora Bakanja z Kongo, Józefiny Ba-    Bł. Anuarite Nengapeta,
khita z Sudanu, Victorii Rasoamanarivo beatyfikowana 15.08.1985 r.


                                  3
z Madagaskaru, Cypriana Michaela Tansi z Nigerii, Kateri Tekakwi-
tha – Indianki z Kanady, Andrzeja Kim z Korei, Andrzeja Trần An
                          Dũng z Wietnamu, Laury del Carmen
                          Vicuña Pino z Chile, M   ęcze       nników
                          z Tlaxcala i Juana Diego z Meksyku, Au-
                          gustyna Zhao Rong z Chin, by wymienić
                          choć kilkoro z długiej listy, położyło osta-
                          tecznie kres przekonaniu chrześcijan
                          z krajów misyjnych, że świętość jest zare-
                          zerwowana dla białych. Przyczyniło się to
                          też do ożywienia życia religijnego w kra-
                          jach i na kontynentach, z których pochodzi-
                          li nowi błogosławieni i święci.
                              W dniu beatyfikacji Anuarity Nenga-
                          peta, pierwszej błogosławionej ziemi
                          kongijskiej, papież powiedział do zgro-
                          madzonych wiernych: Dzisiaj nad piękną
                          i bogatą ziemią zairską otwiera się niebo.
      Bł. Juan Diego,     Ponadto Jan Paweł II kanonizował i beaty-
  beatyfikowany w 1990 r. fikował wielu misjonarzy. Wśród nich
  kanonizowany w 2002 r.  dwóch misjonarzy św. Wincentego a Paulo:
Jana Gabriela Perboyre’a i Franciszka Re-
gis Cleta – obaj męczennicy Chin. Jest
wśród nich także polski misjonarz trędo-
watych na Madagaskarze O. Jan Beyzym.
W konstytucji apostolskiej „Divinus per-
fectionis magister” papież napisał na te-
mat roli beatyfikacji i kanonizacji: Gdy
bowiem przyglądamy się życiu tych, którzy
wiernie naśladowali Chrystusa, otrzymu-
jemy nową motywację i pobudkę do szuka-
nia przyszłego Miasta i poznajemy naj-
pełniej drogę, po której wśród zmienności
świata, stosownie do stanu i warunków
każdemu z nas właściwych, możemy dojść      Bł. Victoria Rasoamanarivo
                                            beatyfikowana 30.04.1989 r.

                                  4
do doskonałego zjednoczenia z Chrystusem, czyli do świętości. Bez
wątpienia, mając tak wielu świadków, przez których Bóg ukazuje swo-
ją obecność i do nas przemawia, jesteśmy pociągani z wielką mocą do
osiągnięcia Jego Królestwa.

   Nauczanie
    Jan Paweł II często wypowiadał się
o misjach, przypominając i rozwijając na-
uczanie Kościoła na temat dzieła misyjnego.
Każdego roku, wzorem swoich poprzedni-
ków, z okazji Światowego Dnia Misyjnego,
kierował do wszystkich wiernych orędzie
misyjne. Idee misyjne znajdziemy w ency-
klikach „Redemptor hominis” i „Dives in
misericordia”. Adhortacje apostolskie „Ecc-
lesia in Africa”, „Ecclesia in Oceania”,
„Ecclesia in Asia”, „Ecclesia in America”
i „Ecclesia in Europa”, poruszają tematy
misyjne specyficzne dla danego kontynentu.
Wreszcie, Jan Paweł II jest autorem naj-
nowszej encykliki o stałej aktualności po-
słania misyjnego „Redemptoris Missio”,
która ukazała się w 1990 roku i jest nazywana „Magna Charta” misji.
W tym dokumencie papież zawarł całą swoją myśl dotyczącą dzieła
misyjnego. Nawiązując do wcześniejszych dokumentów Urzędu Na-
uczycielskiego Kościoła, Jan Paweł II poszerza określenie misji, które
oprócz głoszenia Chrystusa i Jego Ewangelii oraz budowania Kościoła
lokalnego jest także szerzeniem wartości Królestwa Bożego. Mówiąc
o fundamentach działalności misyjnej na pierwszym miejscu wymie-
nia on fundament chrystologiczny: Chrystus jest jedynym Zbawicielem
wszystkich ludzi, tylko On jest w stanie objawić Boga oraz doprowa-
dzić ludzi do Niego. Kolejnym jest fundament antropologiczny: Chry-
stus daje człowiekowi „radykalną nowość życia”, do której każdy ma
prawo, stąd nie można nie głosić Chrystusa, nie można pozbawiać
tego daru ludzi, którzy Go jeszcze nie znają. Kolejnym fundamentem


                                  5
jest prawda o Kościele: Pan Bóg nie jest wprawdzie ograniczony do
struktur Kościoła i można prowadzić ludzi do zbawienia bez odniesie-
nia do widzialnego Kościoła, jednakże to sam Chrystus ustanowił Ko-
ściół jako widzialną wspólnotę i jako „sakrament” swej obecności. Ko-
ściół jest znakiem i narzędziem zbawienia. Do jego istoty należy głosze-
nie Dobrej Nowiny o zbawieniu wszystkim narodom. Fundamentem jest
także prawda, iż zbawienie ofiarowane jest wszystkim ludziom.
    Działalność misyjna według Jana Pawła II jest dopiero u począt-
ków. Papież przypomina, że liczba tych, którzy nie znają Chrystusa
i nie należą do Kościoła ciągle wzrasta, a od zakończenia Soboru nie-
mal się podwoiła. Do tradycyjnych sposobów prowadzenia misji, ta-
kich jak świadectwo życia, przepowiadanie Ewangelii, wzywanie do
nawrócenia, sprawowanie sakramentów i formowanie Kościołów lo-
kalnych, papież dodał cztery, które dziś nabierają coraz większego
znaczenia: tworzenie aktywnych wspólnot podstawowych, inkultura-
cja Ewangelii, dialog międzyreligijny oraz praca nad rozwojem ludz-
kim. Wreszcie papież przypomina powszechną odpowiedzialność za
dzieło misyjne, wzywając wszystkie stany do aktywnego uczestnictwa
i współpracy w tym dziele. Pisze: Nie możemy być spokojni, gdy po-
myślimy o milionach naszych braci i sióstr, tak jak my odkupionych
krwią Chrystusa, którzy żyją nieświadomi Bożej miłości. Dla każdego
wierzącego, tak jak i dla całego Kościoła, sprawa misji winna być na
pierwszym miejscu, ponieważ dotyczy wiecznego przeznaczenia ludzi
i odpowiada tajemniczemu i miłosiernemu planowi Bożemu.

                                              Ks. Stanisław Deszcz CM




                                   6
List z Papui Nowej Gwinei


                                      Fatima Catholic Mission Station
                                                 (Goilala Mountains)
                                                    9 stycznia 2011 r.



                „KIERUJĘ TEN LIST,
                JAKO WYZWANIE…”
    Drodzy Przyjaciele. Pozwólcie, że zacznę od życzeń – może nieco
spóźnionych, ale tym bardziej szczerych i serdecznych. Od żłóbka Pana
Jezusa w Fatimie życzę Wam obfitego Bożego błogosławieństwa w No-
wym 2011 Roku.
    Przepraszam za niepisanie..., ale... no..., nie dało się. Z ręką na
sercu. Wiernych Czytelników zapewniam, że też cierpiałem, bo lubię
pisać, ale trzeba było zostawić pióro i wziąć się za cięższe „narzę-
dzia”. Byliśmy cały czas w 2010 roku tak zajęci... zresztą sami zoba-
czycie. Tak czy inaczej, postaram się Wam to opóźnienie i zaniedba-
nie jakoś wynagrodzić w tym liście, w następnych i w „płytkach”.
    Zanim zaczniemy opowieść o tym, co się działo w Fatimie i okolicy
od ostatniej Wielkanocy, kilka historii „na świeżo”, sprzed kilku dni.
„Christmas 2010 in Fatima” było raz jeszcze wydarzeniem w Górach
Goilala. Żywą szopkę tego roku mieliśmy ładniejszą niż w zeszłym
roku. Do starych mieszkańców, dołączyła jedna z naszych świnek oraz
parę karpi z naszego stawu. Niektóre z nich urodzone już u nas, rosną
zdrowo, po 10 miesiącach są wielkości dłoni. Były prawdziwą ozdobą
w mini oczku wodnym w zagrodzie Świętej Rodziny. Prąd mieliśmy
już z hydro, bez czasowych limitów, więc parafianie mogli się cieszyć
bożonarodzeniową muzyką niemal cały dzień. Nowa dekoracja kościoła
i obfite oświetlenie sprawiły, że klimat Betlejem w tym roku naprawdę
przeniknął naszą stację i okolicę bardzo głęboko.



                                  7
Nieco wcześniej, dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, raz
jeszcze w krótkiej „najnowszej historii Fatimy” doświadczyliśmy nie-
zwykłej opieki Matki Bożej – Pani Fatimskiej. Wcześniej już kilka
razy byliśmy świadkami pomyślnych dla Fatimy wydarzeń w święta
maryjne. Jak na przykład, pierwszy ładunek cementu z Tolokumy,
którego bardzo potrzebowaliśmy, wylądował w Fatimie w święto Na-
rodzenia NMP 2009. Dla pewności – ani piloci, ani logistycy, ani nikt
inny „od cementu” w Maryję „nie wierzą”... Kolejne otwarcie nowego
konta w banku. Wypełniam papiery „Our Lady of Fatima Catholic
Parish in Woitape”, ledwo się mieści w okienku. Pani z banku (prote-
stantka): Księże, trochę za długa ta nazwa; możemy obciąć nieistotny
początek i zostawić tylko końcówkę? Na to ja: Zostawmy wszystko, bo
taka ładna nazwa. Pani generuje numer z systemu. Numer konta:
1305. Szooooooooooook! Protestantka w protestanckim banku ;) No
i ostatni „wyczyn”, który bije wszystkie inne. Uroczystość Niepokala-
nego Poczęcia NMP, 8 grudnia 2010. Szykujemy się do porannej
Mszy św. Nagle znajomy dźwięk – rosyjski Mi-8. Nadlatuje z ładun-

                                 8
kiem, zatacza koło nad Fatimą i ląduje w Woitape. Biegniemy na lą-
dowisko, logistycy już rozpakowują sieć. Księże, przynieśliśmy księ-
dzu tarcicę na szkołę. Patrzę – 4 tony legarów i desek. Wspaniale.
Nikt się nie spodziewał. Mieliśmy dostać tylko tartak, żeby samemu
ciąć. A tu gotowy produkt. Dzięki – mówię pilotom i logistykom,
a oni, że jeszcze cztery ładunki jak ten, w tym jeden z blachą na dach.
What?! Great!!! [Co? Wspaniale!]. Cały dzień śmigłowiec przynosił
z wybrzeża te materiały. Na koniec przyniósł i 6-metrowy tartak spa-
linowy. Po kilku dniach dociera wiadomość, że owszem tartak nasz,
ale drewno nie nasze. Ktoś gdzieś popełnił błąd w papierach i wszyst-
kie te materiały zostały wysłane do Fatimy przez pomyłkę. Ale skoro
już tam są, to niech zostaną, i możemy z nich budować, co chcemy.
I jak tu nie wierzyć... logistycy protestanci, piloci prawosławni, ten od
„błędu w papierach” to antykatolik, a w Niepokalane Poczęcie 20 ton
tarcicy i blachy przez pomyłkę ląduje w Fatimie.
    Historię naszej szkoły już trochę znacie. Gdy pisałem o niej ostat-
nim razem w marcu 2010 roku, myślałem, że najgorsze mam za sobą.
A to był tylko początek, najciekawsze było przed nami. Były dyrektor,
który szkołę okradł i zostawił w opłakanym stanie, jak się tylko do-
wiedział, że zaczyna się podnosić na nogi, zjawił się z jakimiś zbira-
mi, żeby coś z niej jeszcze ukraść. Tego było za dużo! Nawet dla ta-
kiego cierpliwego stworzenia jak ja. Chyba nikt mnie w życiu nie wi-
dział takiego „wpienionego”. Było „głośno, ostro, dobitnie”. Podziałało.
Bandziory zwiały. Złodziej się wyniósł na dobre. Można było zacząć
„budować” szkołę od podstaw. Wpierw – nowy dyrektor i nowi na-
uczyciele. „Miłość i dyscyplina”. Co poniedziałek dobre śniadanie ra-
zem na plebanii. Ale jak w szkole nie na czas po przerwie między se-
mestrami, natychmiastowe zwolnienie z wilczym biletem. W między-
czasie nowa Rada Nadzorcza z przedstawicieli miejscowych społeczno-
ści, zgodnie z prawem Papui Nowej Gwinei. Zgodnie z nową Kartą
Edukacyjną diecezji, proboszcz – Prezesem Rady i faktycznym me-
nadżerem szkoły tak, by wszystko było pod kontrolą, bo Kościół kato-
licki jest formalnie odpowiedzialny za edukację w tej części PNG. No
i najcięższa sprawa – pieniądze. Skorumpowani urzędnicy w stolicy
razem ze skorumpowanymi nauczycielami „trzymali na niej ręce” przez
wiele lat. A szkolne subwencje zamiast trafiać do dzieci w postaci ze-

                                   9
szytów i długopisów, były przepuszczane przez wspomnianych deli-
kwentów w barach i nocnych klubach w Port Moresby. W tej dziedzinie
rozpoczęliśmy nową erę w skali diecezji. Czeki z subwencjami trafiają
prosto z rządu do mnie. Lądują na koncie, do którego dostęp ma tylko
biskup i ja. Książeczka czekowa jest na moim biurku. Wszystko, co
dzieci dostają z krajowego i regionalnego budżetu trafia do nich. Co do
grosza. Pierwsza taka szkoła w diecezji, w promieniu kilkuset kilome-
trów. W tym względzie Fatima jest modelem. A to i tak początek dro-
gi. Kiedy po pięciu dniach spędzonych w banku, bo w banku też „to-
warzycho pasożytów” ma swoich agentów, w końcu udało się konto
w takim standardzie otworzyć, przekornie poinformowałem bankiera,
że: Fifteen times something like that [będzie jeszcze z piętnaście razy
coś takiego], bo mam jeszcze 15 szkół do „wyprostowania”. Obecnie
pracuję nad szkołą w Kosipe. Czek z subwencjami przechwyciłem
w ostatnim momencie w departamencie edukacji w Port Moresby.




                                  10
Pani dyrektor, która przez cały rok nie zjawiła się w szkole w Ko-
sipe, oczywiście kasując sporą wypłatę co dwa tygodnie, czaiła się
dosłownie „za rogiem” tego samego dnia. Ależ było jej zaskoczenie,
gdy mnie zobaczyła. Zobaczyła... i zwiała. Jej pasożytnicza „kariera”
tego dnia się skończyła. Musi sobie szukać innego zajęcia. Nasze wy-
siłki, by dzieciakom zapewnić edukację spotkały się z dużym uzna-
niem ze strony biskupa i ze strony władz rządowych. Jesteśmy wska-
zywani, jako przykład organizacji i dyscypliny, mimo iż nasza infra-
struktura należy do najuboższych. Kończąc wątek szkoły, w tym roku
otwieramy po latach „siódmą” klasę. A za rok, jak Bóg da, „ósmą”...
i będziemy pchać dzieciaki dalej, do jakiejś szkoły średniej.
    Dwa największe duszpasterskie przedsięwzięcia 2010 roku to Jubi-
leuszowa Pielgrzymka na Yule Island w czerwcu i lipcu oraz Piel-
grzymka do krzyża księdza Dubuy (pierwszego misjonarza w tej części
PNG) na Mount Albert Edward (3.980 m n.p.m.). O tym jednak będzie
osobny list i DVD, bo to historyczne wydarzenia, które naszą niewielką
parafię i stację misyjną wstawiły na mapę diecezji, prowincji i całej
Papui Nowej Gwinei. Szczególnie nasza wyprawa na najwyższą górę
Owen Stanley Range – masywu oddzielającego Papuę od Nowej Gwi-
nei – stała się hitem w krajowej telewizji „Kundu2”. Gdzie się nie ruszę
teraz w Port Moresby, w sklepach czy urzędach, ludzie zaczepiają, że
widzieli mnie wczoraj w telewizji. Dwie godzinne części relacji
z pielgrzymki są wyświetlane niemal co tydzień przez ostatnie miesią-
ce. W tym czasie biskup Rochus był w naszej parafii aż dwa razy, co się
nie zdarza często, biorąc pod uwagę, że jesteśmy dostępni tylko
z powietrza. Spędził łącznie kilka tygodni... i chce więcej w 2011.
    Dzień 16 grudnia 2010 roku pozostanie wyjątkową datą w historii
Fatimy i w moim życiorysie. Tego dnia, przed południem, ruszyła
„Fatima Hydro-Power Station” – nasza malutka elektrownia wodna.
Prawie półtora roku zabiegania, ogrom pracy, a dla mnie przede
wszystkim coś kompletnie nowego. Zbudowałem tą naszą minielek-
trownię wodną od podstaw własnymi rękoma. Znam każdy szczegół,
każdy milimetr betonu i stali, każdą śrubkę i kabelek. Kiedy dotykam
bloków z łożyskami, czuję czy wszystko O.K. czy coś się poluzowało,
czy trzeba coś doregulować. Miesiące ciężkiej pracy w błocie, dużo
nerwów i ciągły stres, czy wszystko dobrze zazbroiłem i zaszalowa-

                                  11
łem. Kilka razy nie spałem w nocy, myśląc czy poprawnie wszystko
poskładałem i połączyłem. Wszystko się teraz przydało. Cztery lata
w klasie matematyczno-fizycznej. Gdyby nie tamte eksperymenty
z prądem, to nie tylko bym nie wiedział, że są różne „prądy”, ale już
nie raz bym się przez prąd z tym światem pożegnał. No i fachowe
dyskusje brata-elektryka ze szwagrem-hydraulikiem, którym się nie-
raz przysłuchiwałem, też się przydały. A nade wszystko, soboty i wa-
kacje spędzone z tatą na budowie przy betoniarce, szalując, zbrojąc
i budując systemem gospodarczym. Takim systemem nasza elektrow-
nia narodziła się z zardzewiałego i zbutwiałego koła wodnego pogrze-
banego w bagnie. Po roku intensywnych prac, już w październiku
2010 testowałem całość mechanicznie dwadzieścia cztery godziny na
dobę. Stare brązowe pierścienie na osi koła wodnego (prawie stuletni
zabytek, nie ma łożysk) zaczęły się grzać, bo koło ku mojemu miłemu
zaskoczeniu zaczęło się kręcić nawet do 120 obr./min., zamiast spo-
dziewanych 30. Trochę mnie ten nadmiar mocy spanikował, bo kto by
tam stał ze smarownicą i pompował smar co 20 minut...




                                 12
Po kilku dniach pierścienie się dotarły i wypolerowały i teraz co drugi
dzień spędzam przy nich nie więcej niż 5 minut. Kilka technicznych
szczegółów w skrócie, bo resztę jest na DVD. Kanałem też prawie 100-
letnim doprowadzamy wodę z górskiego potoku do miejsca powyżej
naszej stacji. Tam mamy ujęcie wody pitnej i górny zbiornik. Z niego
150 mm rurą woda leci 14 metrów w dół napędzając „staroświeckie”
koło wodne, które znalazłem tutaj w Fatimie pod zrujnowanym warszta-
tem, w połowie pogrzebane w bagnie. Z koła wodnego pasem transmi-
syjnym napędzamy „second shaft” [drugi wał], który podnosi nam obroty
z 60 do 240 obr./min. i w końcu do nawet 2.000 obr./min. Elementem
produkującym prąd jest duży alternator 24V. Ładuje on dwie duże bate-
rie, a potężny inwertor zamienia prąd stały 24 V z baterii na prąd zmien-
ny 240 V w naszej sieci. Proste rozwiązanie, które się doskonale spraw-
dza w naszych warunkach, gdzie nie sposób zapewnić stałego poziomu
wody. Czasami strumień ma 60 litrów na sekundę, a czasami 6.000. Na
razie mamy jeden alternator o mocy 1 kW, nawet jeśli inwertor może
„dać” 3 kW w trybie ciągłym, a 4kW przez pół godziny. Szacujemy, że
przy optymalnych warunkach możemy z naszego koła wodnego „wydu-
sić” nawet do 7-10 kW. Mamy przewidziane w konstrukcji miejsce na
4 alternatory. Zamówiliśmy już drugi większy – 2.500 W – tak, żeby
wykorzystać potencjał inwertora. Już teraz „cieszymy się życiem”
w Fatimie, jako jedyna stacja misyjna w całej diecezji i w całej prowincji
z prądem dwadzieścia cztery godziny na dobę.
     Jest w tym niezwykły paradoks, bo jesteśmy jedną z najbardziej
odizolowanych stacji. Nawet parafie na wybrzeżu, z dostępem do dróg
i miasta, mają prąd z generatora od 18.00 do 21.00. A Fatima całą
dobę! Warto było! Fatima nocą wygląda przepięknie, oświecona jak
metropolia. A wszystko w środku górskiej dżungli, 8 dni od cywilizacji.
Właściwie, cywilizacja jest teraz tutaj. Jak kamerzysta krajowej telewi-
zji „Kundu2” stwierdził tutaj podczas Bożego Narodzenia, mamy „lep-
szy prąd” niż w stolicy – żadnych skoków napięcia, doskonała fre-
kwencja. Fachowiec tak mówi, to musi być prawda. Prądu używamy do
wszystkiego... od oświecenia kościoła na wieczorną Mszę, do zasilania
„satelity” i telewizora (z Waszych datków) na wiadomości ze świata.
Gotujemy na prądzie! Co jest rzeczą niebywałą w tutejszych warun-
kach. 16 grudnia moją poranną kawę wypiłem z ekspresu. Elektrow-

                                    13
nia wodna jest częścią większego projektu, który obejmował też ujęcie
wody pitnej i nową instalację wodną oraz kanalizacyjną, z nowymi
toaletami i prysznicami. Na ten projekt otrzymaliśmy dofinansowanie
z Biura Solidarności Wincentyńskiej (Vincentian Solidarity Office)
w wysokości 10.000 USD. Jesteśmy z głębi serca wdzięczni Konfra-
trom z całego świata, którzy na ten wincentyński fundusz pomocy się
składają. Polskim wkładem do projektu było blisko 20.000 zł, które
pochodziły z osobistych donacji głównie od moich Krewnych i Zna-
jomych. Bardzo serdecznie Wam dziękuję! Dodam tylko, że elek-
trownia była doskonałą inwestycją, bo spłaci się w rok. Tak drogi jest
tutaj prąd, jeśli produkowany jest przez spalinowe generatory.
    Z początkiem stycznia tego roku otworzyliśmy salkę dla młodzie-
ży. „The Spark – Fatima Catholic Youth Club” od pierwszych dni
przyciąga tłumy młodych ludzi, dla których tutaj w Goilala nikt nic
takiego nie robi. Właściwie jest to także novum w skali diecezji. Gru-
py młodzieży zwykle jakieś tam istnieją, ale na statusie „bezdom-
nych”. W Fatimie przygarnęliśmy ich pod dach, by mogli się spotykać
i rozwijać swoje talenty, zwłaszcza muzyczne.




                                 14
Salka znajduje się w dawnym tzw. „Guest House”. To najstarszy
budynek na naszej stacji misyjnej. Pochodzi z końca lat 60-tych, czyli
ma ponad 40 lat. To w nim pierwsi misjonarze w Woitape (wtedy
jeszcze Fatima jako osobna „miejscowość” nie istniała) otworzyli
pierwszą szkołę. Potem budynek został przerobiony na kilka pokoi
gościnnych, następnie stał się wielką graciarnią i ruderą... i w takim
stanie go zastałem. Wróciliśmy do układu dwóch „sal lekcyjnych”
z osobnymi wejściami. W jednej z nich odpaliliśmy „Iskierkę”. To
obecnie najładniejsze pomieszczenie w całej misji. Jesteśmy z niego
dumni. W środku jest sufit, wszystko pachnie świeżą farbą. Jest kom-
pletna instalacja elektryczna. Wkrótce będzie także aneks kuchenny
z wyposażeniem oraz zestaw do spania dla 12 osób, by ugościć też
uczestników sesji formacyjnych dla katechistów i szafarzy Euchary-
stii. „The Spark” będzie główną kwaterą dla liderów grup młodzieżo-
wych z całego górskiego dekanatu podczas tegorocznego „Goilala
Youth Day”... w tym samym czasie, gdy młodzież z całego świata
będzie się spotykać z papieżem Benedyktem XVI w Hiszpanii. Bę-
dziemy się z nimi duchowo i satelitarnie łączyć z serca Gór Goilala.
Pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim Ofiarodaw-
com, którzy za pośrednictwem Sekretariatu Misyjnego Polskiej Pro-
wincji Zgromadzenia Misji, pod dowództwem nieocenionego ks. Stani-
sława Deszcza, wsparli „Iskierkę” w kwocie 10.000 zł. Dziękuję bardzo
serdecznie i zapewniam, że z tej „iskry” będzie wkrótce pożar...
     Cofając się nieco w czasie... koniec 2010 roku przyniósł poważne
zmiany w mojej „kapłańskiej” sytuacji w diecezji Bereina. Do tej pory
byłem proboszczem malutkiej parafii w górnej części doliny Vanapa.
(Notabene, Fatima jest..., była najmniejszą parafią w diecezji). W „wol-
nym” czasie obsługiwałem wakującą parafię w Kosipe. W grudniu, po
moich „wyczynach” w ciągu roku, biskup mianował mnie swym doradcą
i dziekanem górskiego dekanatu. Dekanat ten obejmuje osiem gór-
skich parafii (połowa diecezji), z których tylko do jednej można doje-
chać z wybrzeża terenowym samochodem. Pozostałych siedem jest
dostępnych tylko na piechotę, lub awionetką (trzy) albo śmigłowcem
(cztery). Biskup Rochus postanowił uczynić Fatimę bazą operacyjną
dla pięciu parafii. W tym celu do dwóch dołożył mi oficjalnie trzy ko-
lejne. Tak, że teraz mam pięć parafii, włączywszy nowo tworzoną

                                  15
wokół kopalni złota w Tolokumie. Mam stworzyć „Dream Team”,
z najmłodszych księży diecezji i z naszych misjonarzy, który z Fatimy
ma odbudować normalny system duszpasterski w większej części Gór
Goilala. Do neoprezbitera John-PauPa, który swą przygodę z Fatimą
rozpoczął w lutym 2010 jako diakon, za parę tygodni dołączą Peter
i Jeremiah, ksiądz i kleryk z naszej diecezji. Później w ciągu roku
spodziewamy się Georgesa, naszego misjonarza z Libanu, który zgło-
sił się na ochotnika po Apelu Misyjnym w 2009 roku. Jak Bóg da, za
parę miesięcy będzie nas w Fatimie czterech księży, plus klerycy
i aspiranci. Jedno nie ulega wątpliwości, roboty nikomu nie zabraknie.
Teraz to widzę bardzo jasno..., jeśli postawienie na nogi malutkiej parafii
pochłania tyle czasu, energii i zasobów, to co powiedzieć o pozostałych
czterech, z których każda jest przynajmniej siedem razy (bez przesady!),
a niekiedy nawet 12 razy większa od Fatimy. Kieruję ten list, jako wy-
zwanie, także do Konfratrów mojej własnej Polskiej Prowincji Zgro-
madzenia Misji. W Apelu Misyjnym 2010 nasz Ojciec Generał zawarł
oficjalną prośbę naszego biskupa Rochusa, by Misjonarze św. Win-

                                    16
centego rozbudowali swoją obecność w Górach Goilala do 4-5 księży
w formie międzynarodowego teamu i przejęli troskę nad tą częścią die-
cezji Bereina. Biskup chciałby też powierzyć nam młodych księży diece-
zjalnych, by pod naszym kierunkiem zdobywali swoje pierwsze duszpa-
sterskie doświadczenia w najcięższym terenie w diecezji.
    Rok 2010 w Fatimie, w wywiadzie dla telewizji „Kundu2”, okre-
śliłem mianem – „BCB”, czyli „blessed, crazy, busy”. Już teraz widzę,
że z Bożym błogosławieństwem, rok 2011 zapowiada się jeszcze
„bardziej szalony i bardziej pracowity”. Pan Bóg mnie popędza. A ja
ledwo nadążam, a czasami nie nadążam. W każdym bądź razie, próbu-
ję. Na Wielki Post i Wielkanoc tego roku przygotowujemy prawdziwą
ofensywę misyjną. Coś podobnego jak w Fatimie u początku mojego
pobytu. Tyle, że w Fatimie miałem kilkanaście małych wiosek, a teraz
mam pięć parafii, po 20-30, a niekiedy 40 dużych wiosek każda. No
i tym razem daleko. Niekiedy parę dni „w jedną stronę”. Chcemy do-
trzeć do każdej wioski, nawet takiej, do której nikt przed nami nie
doszedł. Są takie!!! Do każdej katolickiej duszy... do każdej chorej




                                 17
czy starszej osoby. Chcemy dokładnie poznać nasze parafie. Dajemy
sobie na to trzy miesiące. Dotrzeć wszędzie, zobaczyć wszystkich.
    W maju-czerwcu ruszą przygotowania do pielgrzymki do Krzyża.
W tym roku wybiera się z nami spora grupa „ważnych ludzi”, w tym
batalion rekrutów z narodowej szkoły policyjnej. Mam ich przetesto-
wać pod kątem survivalu... Potem wspomniany „Goilala Youth Day”.
W międzyczasie będzie sporo budowania, nawet więcej niż w 2010:
nowe sale lekcyjne, kościół, dom dla księży, domy dla nauczycieli,
etc... No i dużo budowania nade wszystko w sensie duchowym. Co-
dziennie, co niedzielę, jak to na parafii. Wszyscy się spodziewają, że
tak jak postawiłem na nogi Fatimę, postawię pozostałe cztery parafie.
Wszyscy w Goilala chcą mieć szkoły w takim samym standardzie jak
w Fatimie. Duuuuuuuużo, jak na jeden rok.
    Pewnie Was nie zaskoczę, jeśli napiszę, że bardzo liczymy na Wa-
sze wsparcie. Przede wszystkim, na wsparcie duchowe, czyli na Wa-
szą modlitwę. Jak sami widzicie, Pan Bóg wyciąga mnie i moich
współbraci na coraz głębszą wodę. Biskup pokłada we mnie wielką
nadzieję i bardzo mnie promuje. Jeszcze nikt nigdy mi tak nie zaufał
i nie powierzył mi tak dużej odpowiedzialności. Często mam wątpli-
wości, czy to nie jest czasem za dużo. Wszystko w takiej skali jest dla
mnie nowe. Obycie w świecie trochę niewątpliwie pomaga, ale osta-
tecznie życie w Górach Goilala ma niewiele wspólnego z życiem
w Myślenicach, Krakowie, Rzymie, Nowym Jorku, czy Bydgoszczy.
Cóż wspólnego może mieć drapacz chmur z szałasem z trawy i liści...
Liczymy też skromnie na Wasze wsparcie materialne. Od początku
mojej misji w PNG, a nawet zanim się tu w końcu zjawiłem, moja
Rodzina, Przyjaciele i Znajomi otoczyli mnie hojną pomocą. Moi
Drodzy, bez Waszego „grosza” Fatima nie byłaby taka, jaką jest dzi-
siaj. Bardzo serdecznie Wam dziękuję! Bóg zapłać! A na co zbieramy
teraz? Na jakieś pojazdy… W Fatimie potrzebny jest mały traktor...
a przynajmniej quad. Przede wszystkim, żeby sprawnie przerzucać
duże ilości zapasów i materiałów z trawiastego lądowiska w Woitape
do naszej stacji misyjnej w Fatimie. Do tej pory radziliśmy sobie jakoś
z pomocą naszych parafian, którzy wszystko przenosili cierpliwie, jak
mrówki, te ponad dwa kilometry. Tak czy inaczej, i tak ledwo się wy-
rabialiśmy przed zmierzchem, a raz nawet materiały zostały na lądo-

                                  18
wisku na noc. Jednym słowem, osiągnęliśmy granicę naszych możli-
wości jako tragarze. Z ilością zapasów, jakie będą się przewijały przez
Fatimę począwszy od tego roku, dalej się tak nie da. Potrzebny jest
pojazd. Mały traktor, a przynajmniej quad, a w mieście, kiedy jedzie-
my po zapasy, potrzebujemy samochód. Do tej pory pożyczałem sa-
mochód od kogo się dało..., a czasami „szarpałem z buta”. Dłużej się
tak nie da. Jeśli dla jednego księdza przerzucałem niekiedy 4-5 ton co
2-3 miesiące, to łatwo obliczyć... dla czterech księży wychodzi... koło
20 ton. W obu przypadkach, traktorek w Fatimie, a samochód w Port
Moresby, mamy możliwość uzyskania ewentualnej pomocy z organi-
zacji charytatywnych. Każda z nich wymaga jednak „własnego wkła-
du” parafii ubiegającej się o pomoc. Rok 2011 będzie z tego powodu
„rokiem ciułania”, rokiem „tuczenia świnki skarbonki”, żeby jakoś ten
własny wkład uzbierać... „własny” czyli... Wasz.

                                          ks. Włodzimierz Małota CM


                                  19
WYWIAD Z KSIĘDZEM
       JANUSZEM ZWOLIŃSKIM CM
                             część druga




    Minęło sto lat od przybycia pierwszych misjonarzy do Konga (na-
zwa Zair weszła w użycie w 1971 roku). Na terenach, gdzie podjęli
misyjną posługę Polacy, pierwsi misjonarze osiedlili się na stałe
w 1925 roku. Czy można powiedzieć, że orędzie chrześcijańskie wcie-
liło się w tamtym obszarze kulturowym w taki sposób, że wyraża się
za pomocą elementów właściwych tamtej kulturze i przekształciło
kulturę afrykańską, tak by była ona jednocześnie chrześcijańska?
Innymi słowy jak przebiegał proces inkulturacji?
    To byłby temat na książkę. Odpowiem krótko. Posłanie ewange-
liczne natrafiło w Kongo na podatny grunt, bo Afrykańczycy z natury
są religijni. Istnienie świata nadprzyrodzonego w tym Istoty Najwyż-
szej jest dla nich czymś prawie naturalnym i oczywistym. Istota Naj-
wyższa jest dobra i przychylna ludziom, ale zbyt odległa by mieszać
się w ich codzienne życie. Za to inni, „niewidzialni” mieszkańcy świa-

                                 20
ta, duchy, dusze przodków itd. są blisko ludzi i ingerują w ich życie.
Mogą być przychylni albo wrodzy człowiekowi, czyli mogą pomagać
albo szkodzić. Afrykańczycy żyją w niepewności i strachu. Starają się
więc, za pomocą najróżniejszych praktyk, zapewnić sobie przychyl-
ność dobrych duchów i ochronę przed działaniem tych złych.




    Ewangelia Chrystusowa trafiła na dobry grunt, bo umocniła w nich
wewnętrzne przekonanie, że Istota Najwyższa jest im przychylna, co
więcej jest dobrym Ojcem, który troszczy się o swoje dzieci i pragnie
ich zbawienia. Była to dla nich prawdziwie Dobra Nowina. Jednak
strach przed innymi, niewidzialnymi siłami, które mogą szkodzić nie-
stety nie zniknął całkowicie. Ciągle jeszcze można spotkać kilka daw-
nych praktyk, które miały zapewnić ich przychylność. Jednym słowem
proces wzajemnego przenikania się Ewangelii i afrykańskiej kultury
wciąż jeszcze trwa.
   Liczba chrześcijan w Kongo rośnie bardzo szybko. Dzisiaj jest to
już więcej niż połowa ludności. Czy temu wzrostowi ilościowemu
odpowiada jakość życia chrześcijańskiego? Ciągle bowiem słyszymy
o wojnach plemiennych dziesiątkujących ludność, bezpardonowej
walce o władzę, korupcji, która wkradła się już wszędzie, odradzają-
cych się praktykach pogańskich włącznie z kanibalizmem.

                                 21
Oczywiście wszystkie te zbrodnie i nadużycia mają miejsce w Afryce
i w Kongo. Ale to nie one same decydują o jakości życia chrześcijań-
skiego ogółu wiernych. O takich zachowaniach wszędzie jest głośno, ale
równocześnie każdy z nas misjonarzy spotkał się z ludźmi, którzy żyją na
co dzień Ewangelią. Znane powiedzenie mówi, że dobro nie czyni hała-
su. Ja bym nie wyciągał pospiesznych i ogólnikowych wniosków. Ile
czasu potrzeba było Europie, by Ewangelia Chrystusowa przetworzyła
podstawowe dziedziny życia jej mieszkańców? Takie negatywne zacho-
wania zdarzają się wszędzie, nie tylko w Afryce. Trzeba po prostu, tam
jak i wszędzie indziej wytrwale i z nadzieją siać Boże słowo. I prosić
Pana żniwa, by przygotował serca na jego przyjęcie.

   Gdyby jednak założyć, że jakość nie odpowiada ilości, co zawiniło?
Błędna metoda ewangelizacji? Mentalność afrykańska? Inne czynniki?
     Już mówiłem, że nie uważam, aby wysiłek włożony przez tylu
wspaniałych misjonarzy i miejscowych oddanych księży i katechistów
świeckich w ewangelizację Konga poszedł na marne. Może nie zaw-
sze zagraniczni misjonarze dobrze rozumieli miejscową kulturę. Może
pierwszym miejscowym księżom i katechistom czasami brakowało
odpowiedniego podejścia do misji i prawdziwej bezinteresowności.
Jednak faktem jest, że wielu ludzi szczerym sercem przyjęło Ewange-
lię i starają się nią na co dzień żyć. Na pewno ciążą nad nimi, przecież
nie całkiem stare, tradycje i zwyczaje. Na pewno wpływ otoczenia nie
zawsze pomaga im w zachowywaniu zasad Ewangelii w codziennym
życiu. Na wszystko potrzeba czasu. Przecież ewangelizacja Europy
nie dokonała się w ciągu kilku dziesiątek lat.

   Jakimi wartościami kultura afrykańska ubogaca Kościół po-
wszechny?
    Powiem o najważniejszej. Afrykańczycy olbrzymią rolę przywią-
zują do rodziny, a następnie do klanu i plemienia. W Afryce bardzo
ważna jest wspólnota. Jednostka bez wspólnoty, przede wszystkim
rodzinnej nie może istnieć. W rodzinie każdy, od najmłodszego do
najstarszego ma swoje miejsce. Jednostka w rodzinie afrykańskiej,
wielopokoleniowej, czuje się bezpiecznie, bo może liczyć na innych.

                                  22
Musi również troszczyć się o innych członków rodziny i czuć się za
nich odpowiedzialna. To przenosi się naturalnie na płaszczyznę wiary.
Afrykańczykom nie wystarczy przyzywanie wiary w sposób indywi-
dualny. Wiara prowadzi do wspólnoty z innymi. Dlatego lubią spoty-
kać się z innymi, wspólnie się modlić i świętować. Nie wstydzą się
wyrażać publicznie swoich uczuć religijnych. Tej naturalności i spon-
taniczności uczy nas Ewangelia, ale my Europejczycy trochę o tym
zapomnieliśmy. Afrykańczykom przychodzi to łatwiej. Dla nich Ko-
ściół to wielka Rodzina dzieci Bożych, jak to często powtarzają tam-
tejsi biskupi. Rodzina, która nie opiera się na więzach krwi, ale na
wierze w Jezusa Chrystusa.

   Co Kongijczycy cenią sobie najbardziej w Kościele katolickim?
   Chyba właśnie to, że Kościół jest taką jedną wielką rodziną, która
gromadzi wszystkich, niezależnie od koloru skóry, plemienia, języka
czy kultury. Bo tradycyjna rodzina była wspólnotą dość zamkniętą
w sobie. Inni byli potencjalnymi wrogami, a przynajmniej rywalami.
Kościół to miejsce, gdzie mogą spotykać się i wspólnie chwalić Pana
Boga członkowie różnych rodzin, klanów, plemion, narodowości.
Jednak może nie do końca Kościół katolicki w Afryce korzysta z tej
szansy. Afrykańczycy szukają akceptacji i ciepłych rodzinnych relacji




                                 23
międzyludzkich. Gdy tego nie znajdują w miejscowych często za bar-
dzo anonimowych wspólnotach parafialnych kierują się do sekt i grup
modlitewnych innych chrześcijańskich Kościołów.

   Wielu misjonarzy dzieląc się swoimi przeżyciami stwierdza, że na
misjach nie tylko się daje, ale także otrzymuje. Niektórzy mówią
wręcz: „przewartościowałem mój świat”. Czy ksiądz ma podobne
przeświadczenie? Jeżeli tak, to co otrzymał ksiądz od ludzi, których
ksiądz ewangelizował?
    Oczywiście zgadzam się z tym stwierdzeniem. W każdej prawdzi-
wej relacji międzyosobowej następuje wzajemne ubogacenie obu
stron. Misjonarz dzieli się z innymi słowem Bożym i wiarą Kościoła.
Na początku próbuje równocześnie narzucać innym swój sposób my-
ślenia i życia oparty na innej kulturze i wychowaniu. To jest błąd, bo
trzeba przede wszystkim poznać i zrozumieć ludzi, wśród których się
żyje, by uczynić swoje przepowiadanie i świadectwo dostępnym i zro-
zumianym przez tubylców. Dokonuje się to stopniowo, poprzez naukę
języka, ograniczanie swoich potrzeb, by poziomem życia za bardzo
nie odbiegać od warunków życia tamtejszych ludzi, wreszcie pozna-
wanie ich zwyczajów i tradycji. Na początku mojego misyjnego po-
sługiwania spotkałem starszego misjonarza, który poradził mi, abym
przez pierwsze trzy lata trzymał moje oczy i uszy szeroko otwarte,
a swoje usta zamknięte. Trzeba najpierw poznać tamtejszych ludzi, ich
zwyczaje i ich sposób życia. Dopiero potem można im coś sensownego
powiedzieć. Trzeba wystrzegać się pochopnych negatywnych ocen, bo
to co z początku wydaje się być niezrozumiałe i nawet karygodne,
opiera się na innej jak europejska logice i doświadczeniach, a w tam-
tych warunkach miało i często nadal ma swój głęboki sens.
    Spotkanie z Afryką nauczyło mnie przede wszystkim poszanowa-
nia dla innych kultur i zachowań. Kultura europejska, w której wyro-
słem nie jest jedyna i najlepsza z możliwych. Można żyć inaczej
przywiązując większą wagę do bezpośredniej relacji z innymi, nie
licząc wyłącznie na własne siły i umiejętności, ale szukając oparcia
w innych. I służąc innym, bo przecież nie żyjemy tylko dla siebie, ale
dla innych. Ten, kto dba tylko o siebie, żyje tylko dla siebie, traci coś
bardzo ważnego.

                                   24
Oprócz wspólnej wszystkim misjonarzom posługi, pełnił ksiądz
również odpowiedzialne funkcje. Był ksiądz inicjatorem otwarcia
domów formacji dla przyszłych Misjonarzy Kongijczyków i pierw-
szym Dyrektorem Seminarium Internum, a następnie dyrektorem
kleryków w Wyższym Seminarium. Jak wygląda w Kongo rekrutacja
i formacja kandydatów do Zgromadzenia Księży Misjonarzy?
    Tak się złożyło, że wraz z rozpoczęciem przez polskich misjonarzy
pracy z Zairze, pojawili się pierwsi miejscowi kandydaci do Zgromadze-
nia. Trzeba było podjąć się nowego, bardzo odpowiedzialnego wyzwania
jakim była formacja przyszłych misjonarzy. Przełożeni poprosili mnie,
bym włączył się do tego dzieła. Lata osiemdziesiąte były czasem tworze-
nia od podstaw nieodzownych dla formacji struktur. Powstało Semina-
rium Internum w dostosowanych do tego celu budynkach w Bokongo. Po
Internum klerycy udawali się na dalszą formację do Kinszasy, więc trze-
ba było od podstaw wybudować Seminarium Duchowne.
    Kiedy objąłem urząd wizytatora, te instytucje już funkcjonowały.
Napływ kandydatów napawał nas radością, ale przysparzał również
wiele trosk i zmartwień. Prowincja borykała się przede wszystkim
z brakiem należycie przygotowanych formatorów. Kilku Konfratrów
zostało skierowanych na studia do Rzymu, ale to jeszcze nie rozwią-

                                  25
zywało problemu. Byliśmy świadomi, że stoimy przed wyzwaniami,
do których nie byliśmy przygotowani i które po prostu nas przerastały.
Pierwsi miejscowi Konfratrzy, po odbyciu kilkuletnich studiów, „rwa-
li” się do odpowiedzialnych funkcji, ale brakowało im doświadczenia
i często przeceniali swoje umiejętności. Ale nie mieliśmy wielkiej
możliwości manewru. I choć wielokrotnie zwracaliśmy się do Rzymu,
czy do innych Prowincji Zgromadzenia z prośbą o formatorów, w osta-
teczności z naszymi problemami musieliśmy sobie radzić sami. Za-
pewne nie zawsze z najlepszym skutkiem.
    Rekrutacja kandydatów do Zgromadzenia od samego początku
odbywała się w misjonarskich wspólnotach. Chłopcy, którzy myśleli
o wstąpieniu do Zgromadzenia musieli przez kilka lat być w kontakcie
z misjonarzami, albo ewentualnie z siostrami miłosierdzia. Bo tylko
Konfratrzy albo siostry miłosierdzia mogli rekomendować kandyda-
tów. Miało to swoje dobre, ale też i złe strony. Dobre, bo kandydaci
nie byli już nam całkowicie nieznani i poprzez opiekujących się nimi
misjonarzy mieli już jakieś pojęcie o Zgromadzeniu i jego misji. Złą
stroną jest to, że Zgromadzenie tradycyjnie pracuje tylko w Regionie
Równika. Dopiero stosunkowo od niedawna obecne jest również
w mieście Mbandaka i w stolicy, w Kinszasie. To sprawia, że zdecy-
dowana większość miejscowych Konfratrów pochodzi z jednego re-
gionu, tego, w którym przychodzi im później pracować. Bardziej
zróżnicowane pochodzenie kandydatów zapewne byłoby korzystniej-
sze dla miejscowej Prowincji Zgromadzenia. Formacja do Zgroma-
dzenia trwa dziesięć lat. Kandydaci, którzy ukończyli szkołę średnią
przechodzą najpierw roczny „postulat”, którego główne cele to pogłę-
bienie podstawowych wiadomości religijnych i uzupełnienie ogólnego
wykształcenia, głównie z zakresu znajomości języka francuskiego. Po
roku kandydaci odprawiają roczne Seminarium Internum i następnie
w Kinszasie odbywają trzyletnie studia filozoficzne. Po filozofii udają
się do którejś z naszych wspólnot na roczną praktykę, a następnie po-
dejmują czteroletnie studia teologiczne.

    Kiedy powstała Prowincja Kongijska został ksiądz jej pierwszym
Wizytatorem. Prosimy podzielić się z nami doświadczeniem tych
dziewięciu lat kierowania Prowincją w okresie trudnym, który cha-

                                  26
rakteryzował się wzrostem ubóstwa, dwiema wojnami, a także wy-
zwaniem, jaki stanowiła duża liczba kandydatów do Zgromadzenia.
     Najpierw trochę najnowszej historii misji zairskiej. W 1960 r.
obecna Demokratyczna Republika Konga (wtedy Kongo Leopoldville,
kolonia belgijska), uzyskała niepodległość. Misjonarze belgijscy, któ-
rzy stanowili zdecydowaną większość katolickiego duchowieństwa
ówczesnego Konga, mimo niezbyt przychylnego nastawienia nowych
władz, narastających ruchów separatystycznych i narastających trud-
ności materialnych, poza nielicznymi wyjątkami, odważnie kontynu-
owali swoją posługę misyjną i duszpasterską.
     Podobnie postępowali również Misjonarze św. Wincentego a Pau-
lo. Ponieważ już wtedy w Belgii rozpoczął się kryzys powołań, popro-
sili o pomoc misjonarzy holenderskich. Mimo trudności, nie brakowało
zapału, o czym świadczy zorganizowanie Małego Seminarium i prze-
kształcenie Misji Sui Iuris w diecezję w Bikoro, na której czele stanął
biskup ze Zgromadzenia. Z upływem czasu siły misjonarskie zaczęły
słabnąć, Holandia nie mogła przysyłać nowych konfratrów, a Semina-
rium nie dawało spodziewanych owoców. Gdy w końcu biskup Ca-
mille Vanderkerkove zachorował a następnie zmarł, nastąpiło załama-
nie, czego zewnętrznym dowodem była likwidacja diecezji Bikoro




                                  27
(i przyłączenie jej terytorium do sąsiedniej diecezji Mbandaka, która
zmieniła nazwę na Mbandaka-Bikoro). Wraz z przyjazdem polskich
misjonarzy (a potem misjonarzy z Brazylii i dwóch księży diecezjal-
nych ze Słowenii) sytuacja szybko zaczęła się zmieniać. W 1979 r.,
w ramach Prowincji Belgijskiej powstał Region Zairski. W 1982 zo-
stała utworzona wiceprowincja, a w 1991 Prowincja.
    Obejmując urząd wizytatora, wiedziałem że czeka mnie bardzo trud-
ne zadanie, choć nie zdawałem sobie sprawy, że Zair wchodzi w tak tra-
giczny okres swojej historii. Po upadku muru berlińskiego, powiew na-
dziei dotarł również do czarnej Afryki. Ale zamiast demokratyzacji życia
politycznego, na co wskazywałyby pewne kroki prezydenta Mobutu,
byliśmy świadkami postępującego rozkładu aparatu państwowego, nasi-
lającej się korupcji i ogólnemu chaosowi. Poziom życia miejscowej lud-
ności, który już wcześniej uważany był za jeden z najniższych w Afryce,
zaczął się gwałtownie pogarszać, co prowadziło do rosnącego niezado-
wolenia, protestów i w końcu do systematycznych grabieży wszystkiego,
co posiadało jakąś wartość dla głodującej ludności.
    Nasze wspólnoty w tym i w późniejszym okresie bezpośrednio nie
ucierpiały, ale dochodziły do nas wiadomości, co dzieje się w innych
regionach kraju. Ciążyło to niewątpliwie na naszej psychice i bardzo
utrudniało normalną prace misyjną. Najprostsze sprawy, np. zakupienie
paliwa do samochodów i motorówek, koniecznych do wizytacji katolic-
kich wspólnot po wioskach, albo po prostu do utrzymania zwykłego kon-
taktu między nami, stawały się coraz bardziej skomplikowane. Niepew-
ność jutra, fizyczne zmęczenie i napięcie nerwowe coraz bardziej dawały
nam się we znaki. Prowadziło to do coraz większego wyczerpania.
W początkowym okresie dawaliśmy sobie z tym radę. Ale potem zaczęło
brakować sił i ochoty do dalszej walki. Wtedy zaczęły się powroty mi-
sjonarzy do Europy.
    Niezależnie od czynników zewnętrznych, przyczyniła się do tego
zapewne zmieniająca się sytuacja wewnątrz Prowincji. Do tej pory
wspólnoty, choć międzynarodowe, były wspólnotami złożonymi
z misjonarzy: Belgów, Holendrów, Polaków itd. Teraz zaczęli do nich
dołączać Konfratrzy zairscy, co pociągnęło za sobą konieczność zre-
widowania ustalonego od lat trybu życia i posługi misjonarskiej. Było


                                  28
to zrozumiałe, bo miejscowi księża mieli prawo do wypracowania
swojego własnego stylu bycia misjonarzem. Wierni również tego od
nich oczekiwali. Ale prowadziło to do napięć i wzajemnego niezro-
zumienia wewnątrz samych wspólnot.
    Przyszedł moment, że misjonarze, choć ciążyła na nich odpowie-
dzialność za dzieło, które stworzyli, zaczęli rozumieć, że w Kongo po-
woli kończy się era zagranicznych misjonarzy, i co za tym idzie, odpo-
wiedzialność za Kościół i Zgromadzenie muszą stopniowo przejmować
rodzimi księża. Zresztą taka była już wtedy sytuacja miejscowego Ko-
ścioła, gdzie wszyscy biskupi i zdecydowana większość przełożonych
wspólnot zakonnych wywodziła się z miejscowego duchowieństwa. Ta
ewolucja była również dla nas nieunikniona, choć w moim rozumieniu
nastąpiła zbyt szybko, bo wszyscy rodzimi Konfratrzy byli jeszcze
młodzi i niedoświadczeni. Ale niepewność jutra dopingowała mnie do
tego, by jednak stawiać na młodych, bo nikt nie mógł przewidzieć jak
długo jeszcze sytuacja pozwoli nam tam pozostać.            (C.d.n.)


                                 29
 Z DZIAŁALNOŚCI KÓŁ MISYJNYCH 

   SPOTKANIE MISYJNE W SZKOLE
    PODSTAWOWEJ W PIEKARACH




    Odpowiadając na zaproszenie przedstawicieli szkoły podstawowej
w Piekarach koło Krakowa, w celu przeprowadzenia spotkania misyj-
nego z uczniami szkoły, udaliśmy się tam 3 marca br. W spotkaniu
prowadzonym przez gościa specjalnego ks. Andrzeja Stepańczuka CM
– misjonarza z Chin i Tajwanu brał też udział kl. Mikołaja Żebrow-
skiego i ja. Staraliśmy się przybliżyć dzieciom istotę natury misyjnej
Kościoła, powszechne powołanie chrześcijan do działalności misyjnej
oraz szereg możliwości związanych z pracą na rzecz ewangelizacji
zarówno w Ojczyźnie, jak i na terenie całego świata.
    W spotkaniu przeplatanym pogadankami, wspólnymi śpiewami,
ekranizacją filmów oraz projekcją zdjęć, główną rolę odegrał wycze-
kiwany przez wszystkich uczniów misjonarz z Dalekiego Wschodu.
Opowiadając o pobycie w Chinach i na Tajwanie, przede wszystkim

                                 30
zawarł w swoim przemówieniu liczne informacje dotyczące kultury,
działalności charytatywnej i ewangelizacyjnej. Zostaliśmy przyjęci
z wielką serdecznością ze strony społeczności szkolnej.
    Składamy serdecznie podziękowanie za zaproszenie pani dyrektor
szkoły podstawowej, pani Agnieszce ze Starostwa Powiatu Krakow-
skiego oraz wszystkim uczniom, za okazane zainteresowanie i ofiarę
pieniężną w wysokości ponad 1.000 zł, która zostanie przeznaczona
na rozwój misji na Tajwanie i w Chinach. Liczymy na rychłe powsta-
nie w szkole Dziecięcego Koła Misyjnego, które z pewnością przy-
czyni się do rozwoju duchowego i intelektualnego młodego pokolenia.

                                                 Kl. Jacek Międlar




                                31
WIECZNY ODPOCZYNEK
             RACZ MU DAĆ, PANIE




    W sobotę 12 lutego 2011 roku odszedł do wieczności Longin
Maszkowski, ojciec księdza Marka, naszego misjonarza na Madaga-
skarze. Uroczystości pogrzebowe odbyły się we wtorek 15 lutego.
W ostatnim pożegnaniu wzięły udział liczne rzesze wiernych, rodzina
i przyjaciele oraz wielu kapłanów. Księdzu Markowi, który nie mógł
być obecny na pogrzebie swojego ukochanego Taty, składamy wyrazy
współczucia i zapewniamy, że w tych trudnych chwilach pamiętamy
o nim i całej jego rodzinie w naszych modlitwach. Dla śp. Longina pro-
simy o nagrodę wieczną, na którą zasłużył, dając Kościołowi dwóch sy-
nów kapłanów, uczestnicząc aktywnie w życiu parafialnym i wspierając
z całego serca wiele inicjatyw na rzecz misji. Był wielkim przyjacielem
misjonarzy, których zapraszał i chętnie gościł w rodzinnym Brzegu.
Polecamy śp. Longina modlitwom wszystkich przyjaciół misji.
                Niech odpoczywa w pokoju!

                                  32
Wiadomości Misyjne nr 20 (2/2011)
Wiadomości Misyjne nr 20 (2/2011)

Weitere ähnliche Inhalte

Was ist angesagt?

6.1 życie izraela w epoce sędziów
6.1 życie izraela w epoce sędziów6.1 życie izraela w epoce sędziów
6.1 życie izraela w epoce sędziówKM Ludźmierz
 
Advent and Christmas 1 - in the Bible (Polish)
Advent and Christmas   1 - in the Bible (Polish)Advent and Christmas   1 - in the Bible (Polish)
Advent and Christmas 1 - in the Bible (Polish)Martin M Flynn
 
2.Metropolia jerozolimska I
2.Metropolia jerozolimska I2.Metropolia jerozolimska I
2.Metropolia jerozolimska Iparakletos
 
3.Metropolia jerozolimska II
3.Metropolia jerozolimska II3.Metropolia jerozolimska II
3.Metropolia jerozolimska IIparakletos
 
Advent and christmas, time of hope and peace in polish
Advent and christmas, time of hope and peace   in polishAdvent and christmas, time of hope and peace   in polish
Advent and christmas, time of hope and peace in polishMartin M Flynn
 
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczneparakletos
 
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnotyparakletos
 
Chrystus Król (polish)
Chrystus Król (polish)Chrystus Król (polish)
Chrystus Król (polish)Martin M Flynn
 
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościołaparakletos
 
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010).Famvin Europe
 
Kto jest kim w Kościele
Kto jest kim w KościeleKto jest kim w Kościele
Kto jest kim w Kościelexmiciek
 
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKA
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKAEWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKA
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKAsiloam
 
1.Matka mojego Pana
1.Matka mojego Pana1.Matka mojego Pana
1.Matka mojego Panaparakletos
 
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIE
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIEOCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIE
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIEMaike Loes
 
Ogien w Kościele
Ogien w KościeleOgien w Kościele
Ogien w Kościelesiloam
 
10.Pierwociny herezji
10.Pierwociny herezji10.Pierwociny herezji
10.Pierwociny herezjiparakletos
 
Różaniec misyjny
Różaniec misyjnyRóżaniec misyjny
Różaniec misyjnydominikanki
 
Pope francis in iraq part 1 (polish)
Pope francis in iraq part 1 (polish)Pope francis in iraq part 1 (polish)
Pope francis in iraq part 1 (polish)Martin M Flynn
 

Was ist angesagt? (20)

Historia kościoła
Historia kościołaHistoria kościoła
Historia kościoła
 
6.1 życie izraela w epoce sędziów
6.1 życie izraela w epoce sędziów6.1 życie izraela w epoce sędziów
6.1 życie izraela w epoce sędziów
 
Advent and Christmas 1 - in the Bible (Polish)
Advent and Christmas   1 - in the Bible (Polish)Advent and Christmas   1 - in the Bible (Polish)
Advent and Christmas 1 - in the Bible (Polish)
 
2.Metropolia jerozolimska I
2.Metropolia jerozolimska I2.Metropolia jerozolimska I
2.Metropolia jerozolimska I
 
3.Metropolia jerozolimska II
3.Metropolia jerozolimska II3.Metropolia jerozolimska II
3.Metropolia jerozolimska II
 
Advent and christmas, time of hope and peace in polish
Advent and christmas, time of hope and peace   in polishAdvent and christmas, time of hope and peace   in polish
Advent and christmas, time of hope and peace in polish
 
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne
6.Rewolucja świętego Pawła. Kościoły hellenistyczne
 
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty
12.Od wędrownych misjonarzy do lokalnej wspólnoty
 
Chrystus Król (polish)
Chrystus Król (polish)Chrystus Król (polish)
Chrystus Król (polish)
 
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła
1.Charyzmaty w pierwszym milenium Kościoła
 
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)
Wiadomości Misyjne 15 (1/2010)
 
Kto jest kim w Kościele
Kto jest kim w KościeleKto jest kim w Kościele
Kto jest kim w Kościele
 
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKA
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKAEWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKA
EWANGELIKALNA DUCHOWOŚĆ NOWEGO NARODZENIA A TRADYCJA KATOLICKA
 
1.Matka mojego Pana
1.Matka mojego Pana1.Matka mojego Pana
1.Matka mojego Pana
 
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIE
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIEOCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIE
OCHRZCZENI I POSŁANI KOŚCIÓŁ CHRYSTUSA W MISJI NA ŚWIECIE
 
Ogien w Kościele
Ogien w KościeleOgien w Kościele
Ogien w Kościele
 
10.Pierwociny herezji
10.Pierwociny herezji10.Pierwociny herezji
10.Pierwociny herezji
 
Bierzmowanie
BierzmowanieBierzmowanie
Bierzmowanie
 
Różaniec misyjny
Różaniec misyjnyRóżaniec misyjny
Różaniec misyjny
 
Pope francis in iraq part 1 (polish)
Pope francis in iraq part 1 (polish)Pope francis in iraq part 1 (polish)
Pope francis in iraq part 1 (polish)
 

Andere mochten auch

RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...
RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...
RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...Lukas OL
 
Pierwszy krok w biznesie ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)
Pierwszy krok w biznesie   ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)Pierwszy krok w biznesie   ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)
Pierwszy krok w biznesie ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)ptwp
 
Raport z ankiety impreza promująca wleń
Raport z ankiety impreza promująca wleńRaport z ankiety impreza promująca wleń
Raport z ankiety impreza promująca wleńJacek Gładysz
 
Broșura constelații romanesti tradiționale
Broșura   constelații romanesti tradiționaleBroșura   constelații romanesti tradiționale
Broșura constelații romanesti tradiționaleplanetariubm
 
Postawmy na siebie - prezentacja
Postawmy na siebie - prezentacjaPostawmy na siebie - prezentacja
Postawmy na siebie - prezentacjaporanny24
 
Preznetacja ochrona innowacji - cz ii
Preznetacja   ochrona innowacji - cz ii Preznetacja   ochrona innowacji - cz ii
Preznetacja ochrona innowacji - cz ii UTC Fire & Security
 

Andere mochten auch (8)

RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...
RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...
RAPORT O EKONOMICZNYCH STRATACH I SPOŁECZNYCH KOSZTACH NIEKONTROLOWANEJ URBAN...
 
Pierwszy krok w biznesie ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)
Pierwszy krok w biznesie   ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)Pierwszy krok w biznesie   ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)
Pierwszy krok w biznesie ankieta info dent24.pl, ptss i bad (wyniki)
 
Zebra nr 11
Zebra nr 11Zebra nr 11
Zebra nr 11
 
Raport z ankiety impreza promująca wleń
Raport z ankiety impreza promująca wleńRaport z ankiety impreza promująca wleń
Raport z ankiety impreza promująca wleń
 
Broșura constelații romanesti tradiționale
Broșura   constelații romanesti tradiționaleBroșura   constelații romanesti tradiționale
Broșura constelații romanesti tradiționale
 
Postawmy na siebie - prezentacja
Postawmy na siebie - prezentacjaPostawmy na siebie - prezentacja
Postawmy na siebie - prezentacja
 
9434 Zadanie 3
9434 Zadanie 39434 Zadanie 3
9434 Zadanie 3
 
Preznetacja ochrona innowacji - cz ii
Preznetacja   ochrona innowacji - cz ii Preznetacja   ochrona innowacji - cz ii
Preznetacja ochrona innowacji - cz ii
 

Ähnlich wie Wiadomości Misyjne nr 20 (2/2011)

Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)
Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)
Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011).Famvin Europe
 
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010).Famvin Europe
 
Michael 2010-03 04
Michael 2010-03 04Michael 2010-03 04
Michael 2010-03 04siloam
 
Pope francis visit to hungary (polish)
Pope francis visit to hungary (polish)Pope francis visit to hungary (polish)
Pope francis visit to hungary (polish)Martin M Flynn
 
11.Przywództwo apostołów
11.Przywództwo apostołów11.Przywództwo apostołów
11.Przywództwo apostołówparakletos
 
1.1. oprzeć życie na jezusie święty jacek odrowąż
1.1. oprzeć życie na jezusie   święty jacek odrowąż1.1. oprzeć życie na jezusie   święty jacek odrowąż
1.1. oprzeć życie na jezusie święty jacek odrowążKM Ludźmierz
 
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenieparakletos
 
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018Maike Loes
 
Michael 2010-05 06-07
Michael 2010-05 06-07Michael 2010-05 06-07
Michael 2010-05 06-07siloam
 
Zalozycielpallotynow
ZalozycielpallotynowZalozycielpallotynow
ZalozycielpallotynowBidzisi
 
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judaszaparakletos
 
Sant Antonio di Padova (Polish).pptx
Sant Antonio di Padova (Polish).pptxSant Antonio di Padova (Polish).pptx
Sant Antonio di Padova (Polish).pptxMartin M Flynn
 
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012).Famvin Europe
 

Ähnlich wie Wiadomości Misyjne nr 20 (2/2011) (20)

Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)
Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)
Wiadomości misyjne nr 19 (1/ 2011)
 
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)
Wiadomości Misyjne nr 18 (4/2010)
 
Michael 2010-03 04
Michael 2010-03 04Michael 2010-03 04
Michael 2010-03 04
 
Pope francis visit to hungary (polish)
Pope francis visit to hungary (polish)Pope francis visit to hungary (polish)
Pope francis visit to hungary (polish)
 
11.Przywództwo apostołów
11.Przywództwo apostołów11.Przywództwo apostołów
11.Przywództwo apostołów
 
1.1. oprzeć życie na jezusie święty jacek odrowąż
1.1. oprzeć życie na jezusie   święty jacek odrowąż1.1. oprzeć życie na jezusie   święty jacek odrowąż
1.1. oprzeć życie na jezusie święty jacek odrowąż
 
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie
1.Jan Wesley i wielkie przebudzenie
 
Wielkie
WielkieWielkie
Wielkie
 
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018
Salezjanskie Spotkanie Pan Amazonskie 2018
 
Michael 2010-05 06-07
Michael 2010-05 06-07Michael 2010-05 06-07
Michael 2010-05 06-07
 
Eucharystia
EucharystiaEucharystia
Eucharystia
 
Jan Paweł II
Jan Paweł IIJan Paweł II
Jan Paweł II
 
0 hk wstep
0 hk wstep0 hk wstep
0 hk wstep
 
Zalozycielpallotynow
ZalozycielpallotynowZalozycielpallotynow
Zalozycielpallotynow
 
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza
1.Apokryfy. Na marginesie ewangelii Judasza
 
MERLAP - prezentacja WKC
MERLAP - prezentacja WKCMERLAP - prezentacja WKC
MERLAP - prezentacja WKC
 
Dudek,kokoc prezentacja
Dudek,kokoc prezentacjaDudek,kokoc prezentacja
Dudek,kokoc prezentacja
 
Dudek Kokoc
Dudek KokocDudek Kokoc
Dudek Kokoc
 
Sant Antonio di Padova (Polish).pptx
Sant Antonio di Padova (Polish).pptxSant Antonio di Padova (Polish).pptx
Sant Antonio di Padova (Polish).pptx
 
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)
Wiadomosci misyjne nr 26 (4/2012)
 

Mehr von .Famvin Europe

In the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia
In the service of poor persons affected by COVID-19 in IndonesiaIn the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia
In the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia.Famvin Europe
 
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en IndonesieEn el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie.Famvin Europe
 
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w IndonezjiW służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji.Famvin Europe
 
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na IndonésiaNo serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia.Famvin Europe
 
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in IndonesiaNel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia.Famvin Europe
 
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia).Famvin Europe
 
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia).Famvin Europe
 
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja).Famvin Europe
 
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia).Famvin Europe
 
Etincelles d’Amour (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)
Etincelles d’Amour  (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)Etincelles d’Amour  (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)
Etincelles d’Amour (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie).Famvin Europe
 
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia).Famvin Europe
 
[POLSKI] List na Wielki Post 2017
[POLSKI] List na Wielki Post 2017[POLSKI] List na Wielki Post 2017
[POLSKI] List na Wielki Post 2017.Famvin Europe
 
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org].Famvin Europe
 
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL].Famvin Europe
 
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI].Famvin Europe
 
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS].Famvin Europe
 
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH].Famvin Europe
 
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieul'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu.Famvin Europe
 
Adviento 2015 – Las Promesas di Dios
Adviento 2015 – Las Promesas di DiosAdviento 2015 – Las Promesas di Dios
Adviento 2015 – Las Promesas di Dios.Famvin Europe
 
Advent 2015 – God's Promises
Advent 2015 – God's PromisesAdvent 2015 – God's Promises
Advent 2015 – God's Promises.Famvin Europe
 

Mehr von .Famvin Europe (20)

In the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia
In the service of poor persons affected by COVID-19 in IndonesiaIn the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia
In the service of poor persons affected by COVID-19 in Indonesia
 
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en IndonesieEn el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie
En el servicio de los pobres afectados por el COVID-19 en Indonesie
 
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w IndonezjiW służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji
W służbie osobom ubogim dotkniętym przez COVID-19 w Indonezji
 
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na IndonésiaNo serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia
No serviço das pessoas pobres afectadas pelo COVID-19 na Indonésia
 
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in IndonesiaNel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia
Nel servizio dei poveri affetti da COVID-19 in Indonesia
 
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)
Chispas de amor (Provincia de Santa Luisa de Marillac - Asia)
 
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)
Centelhas de amor (Província de Santa Luísa de Marillac - Ásia)
 
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)
Iskry miłości (Prowincja Św. Ludwiki De Marillac - Azja)
 
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)
Scintille d’Amore (Provincia di Santa Luisa de Marillac - Asia)
 
Etincelles d’Amour (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)
Etincelles d’Amour  (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)Etincelles d’Amour  (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)
Etincelles d’Amour (Province de Sainte-Louise de Marillac - Asie)
 
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)
Sparks Of Love (Province of Saint Louise de Marillac – Asia)
 
[POLSKI] List na Wielki Post 2017
[POLSKI] List na Wielki Post 2017[POLSKI] List na Wielki Post 2017
[POLSKI] List na Wielki Post 2017
 
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]
Droga Krzyżowa – Miłosierdzie i Pasja [filles-de-la-charite.org]
 
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]
Reflexión para Triduo Pascual para Vicencianos [ESPAÑOL]
 
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]
Triduum Paschalne – refleksje dla Wincentian [POLSKI]
 
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]
Réflexion pour Triduum Pascal pour les Vincentiens [FRANÇAIS]
 
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]
Easter Triduum Reflection for Vincentians [ENGLISH]
 
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieul'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu
l'Avent 2015 – Le Promesses de Dieu
 
Adviento 2015 – Las Promesas di Dios
Adviento 2015 – Las Promesas di DiosAdviento 2015 – Las Promesas di Dios
Adviento 2015 – Las Promesas di Dios
 
Advent 2015 – God's Promises
Advent 2015 – God's PromisesAdvent 2015 – God's Promises
Advent 2015 – God's Promises
 

Wiadomości Misyjne nr 20 (2/2011)

  • 1.
  • 2.
  • 3. JAN PAWEŁ II – MISJONARZ Z radością przygotowujemy się do ceremonii wyniesienia na ołta- rze Sługi Bożego papieża Jana Pawła II. W całym bogactwie jego osoby rozpoznajemy także wielkiego misjonarza. Niektórzy nazywają go „misjonarzem świata”. Idea misyjna była mu bardzo droga. Poka- zał to poprzez podróże apostolskie, wyniesienie na ołtarze osób po- chodzących z krajów misyjnych i misjonarzy oraz poprzez liczne wy- powiedzi dotyczące dzieła misyjnego. Wymownym jest sam fakt, iż inauguracja jego pontyfikatu miała miejsce w Niedzielę Misyjną (22 października 1978 r.). Tego dnia, podczas Mszy św. inaugurującej pontyfikat, papież powiedział: Pozwólcie więc, proszę was, błagam was z pokorą i zaufaniem! Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka! On jeden ma słowa życia, tak, życia wiecznego. Właśnie dzisiaj cały Kościół obchodzi dzień misyjny, modli się, rozmyśla, działa, ponieważ Chrystusowe słowa docierają do wszystkich ludzi i są przez nich przyj- mowane jako posłanie nadziei, ocalenia, całkowitego wyzwolenia. Podczas pierwszego konsystorza, któremu przewodniczył, jako nowy papież, powiedział: Największą troską mego serca są misje. Kilkanaście lat później, pisząc najnowszą encyklikę misyjną „Re- demptoris Missio” wyznał: Od samego początku mojego pontyfikatu zdecydowałem się podróżować aż po krańce ziemi, by dać wyraz tej trosce misyjnej, i właśnie bezpośredni kontakt z ludami, które nie zna- ją Chrystusa, przekonał mnie bardziej, jak pilna jest ta działalność. Podróże misyjne Jego troska o misje znalazła swoje odzwierciedlenie w podróżach apostolskich, które śmiało możemy nazwać „podróżami misyjnymi”. Podczas swojego pontyfikatu papież odwiedził ponad 100 krajów na wszystkich kontynentach. Przebył ponad milion kilometrów. Wszę- dzie niósł Chrystusa i ukazywał Go, jako Zbawiciela świata. Wśród krajów odwiedzanych były kraje i tereny nazywane misyjnymi. Czyli tereny, gdzie Dobra Nowina jest głoszona tym, którzy jej jeszcze nie znają, gdzie wiara nie jest jeszcze zakorzeniona na tyle, by Kościoły lokalne mogły samodzielnie dalej prowadzić dzieło ewangelizacji. 1
  • 4. Kraje, które odwiedził Jan Paweł II (zaznaczone kolorem ciemniejszym) W tych krajach papież głosił Dobrą Nowinę i wartości Królestwa Bożego. Zwracał uwagę na pozytywne wartości kultury każdego narodu i zachęcał do wydobycia z niej ziaren prawdy, wyrażania poprzez nie wiary i ubogacanie nimi całego Kościoła. Całując ziemię po przybyciu do tych krajów, oddawał cześć śladom Boga na danej ziemi. Wiele z tych krajów odwiedził dwa i więcej razy. Podczas każdej podróży do krajów misyjnych papież znajdował czas, aby spotkać się z misjonarzami, doce- niając w ten sposób ich trud. W jego niezwykle zajętym programie miał czas, aby poświęcić choć chwilę misjonarzom polskim. Doświadczyłem tego podczas drugiej podróży papieża do Zairu (dziś Demokratyczna Republika Konga) w 1985 roku, kiedy to po Mszy Świętej sprawowanej 15 sierpnia w Kinszasie, papież przyjął Polaków na audiencji. Podczas podróży misyjnych spotykał się z ludźmi reprezentujący- mi wszystkie środowiska: przywódcami państw, parlamentarzystami, duchownymi, osobami konsekrowanymi, wyznawcami innych religii, chorymi i cierpiącymi, młodzieżą i dziećmi, bogatymi i ubogimi, inte- lektualistami i robotnikami. Zdarzało się, że kazał kierowcy zmienić trasę przejazdu, czy zatrzymać się w nieprzewidzianym przez protokół miejscu, aby osobiście zobaczyć i spotkać się z mieszkańcami slum- sów. Spotykając się z najuboższymi mówił im, iż przybył do nich nie z ciekawości, ale dlatego że ich kocha. Przemierzał tysiące kilome- 2
  • 5. trów, by dotrzeć do krajów, gdzie chrześcijanie stanowią większość, jak i do tych gdzie stanowią oni niewielki procent. Był w najwięk- szym katolickim kraju, jakim jest Brazylia, a także w Islandii, gdzie katolików jest zaledwie dwa tysiące. Wielkim wydarzeniem było spo- tkanie z młodzieżą w Maroku, na które przybyło 50 tys. młodzieży muzułmańskiej. Witały go tłumy, jak w Meksyku, gdzie na trasie przejazdu pomiędzy stolicą a Puebla zebrało się ok. 10 mln ludzi. Podczas X Światowego Dnia Młodzieży w Manili na Filipinach uczest- niczyło we Mszy Świętej 4 mln wiernych. Podróże wymagały niezwy- kłego wysiłku. Podczas jednej z podróży do Oceanii papież przemierzył ok. 50 tys. kilometrów. W czasie każdej pielgrzymki starał się przema- wiać w języku ludzi, którzy go słuchali. Wygłosił około 2.500 homilii i przemówień. Nie ze swej winy, nie mógł odwiedzić, choć tego bardzo pragnął: Rosji, Chin i Wietnamu. On sam tak powiedział o swoich po- dróżach: Odbywam sam wiele podróży po świecie, aby głosić Ewange- lię, utwierdzać braci w wierze, umacniać Kościół i spotykać człowieka. Są to pielgrzymki wiary. Są to równocześnie okazje do wędrownej kate- chezy, do ewangelicznego przepowiadania, jako przedłużenie na wszystkie szerokości geograficzne Ewangelii i nauczania apostolskie- go, rozszerzonego na dzisiejszy zasięg planetarny. Beatyfikacje i kanonizacje Jan Paweł II beatyfikował i kanonizo- wał prawie 2.000 osób. W tej dużej licz- bie osób wyniesionych na ołtarze jest wie- le osób pochodzących z krajów misyj- nych, którzy są pierwszymi błogosławio- nymi tych krajów. Kiedyś w krajach Afryki bardzo znana była piosenka, czy raczej śpiewana przez artystów modlitwa, w której autor piosenki pytał Pana Boga: Panie, dlaczego święci są biali?. Wynie- sienie na ołtarze Anuarity Nengapeta i Izydora Bakanja z Kongo, Józefiny Ba- Bł. Anuarite Nengapeta, khita z Sudanu, Victorii Rasoamanarivo beatyfikowana 15.08.1985 r. 3
  • 6. z Madagaskaru, Cypriana Michaela Tansi z Nigerii, Kateri Tekakwi- tha – Indianki z Kanady, Andrzeja Kim z Korei, Andrzeja Trần An Dũng z Wietnamu, Laury del Carmen Vicuña Pino z Chile, M ęcze nników z Tlaxcala i Juana Diego z Meksyku, Au- gustyna Zhao Rong z Chin, by wymienić choć kilkoro z długiej listy, położyło osta- tecznie kres przekonaniu chrześcijan z krajów misyjnych, że świętość jest zare- zerwowana dla białych. Przyczyniło się to też do ożywienia życia religijnego w kra- jach i na kontynentach, z których pochodzi- li nowi błogosławieni i święci. W dniu beatyfikacji Anuarity Nenga- peta, pierwszej błogosławionej ziemi kongijskiej, papież powiedział do zgro- madzonych wiernych: Dzisiaj nad piękną i bogatą ziemią zairską otwiera się niebo. Bł. Juan Diego, Ponadto Jan Paweł II kanonizował i beaty- beatyfikowany w 1990 r. fikował wielu misjonarzy. Wśród nich kanonizowany w 2002 r. dwóch misjonarzy św. Wincentego a Paulo: Jana Gabriela Perboyre’a i Franciszka Re- gis Cleta – obaj męczennicy Chin. Jest wśród nich także polski misjonarz trędo- watych na Madagaskarze O. Jan Beyzym. W konstytucji apostolskiej „Divinus per- fectionis magister” papież napisał na te- mat roli beatyfikacji i kanonizacji: Gdy bowiem przyglądamy się życiu tych, którzy wiernie naśladowali Chrystusa, otrzymu- jemy nową motywację i pobudkę do szuka- nia przyszłego Miasta i poznajemy naj- pełniej drogę, po której wśród zmienności świata, stosownie do stanu i warunków każdemu z nas właściwych, możemy dojść Bł. Victoria Rasoamanarivo beatyfikowana 30.04.1989 r. 4
  • 7. do doskonałego zjednoczenia z Chrystusem, czyli do świętości. Bez wątpienia, mając tak wielu świadków, przez których Bóg ukazuje swo- ją obecność i do nas przemawia, jesteśmy pociągani z wielką mocą do osiągnięcia Jego Królestwa. Nauczanie Jan Paweł II często wypowiadał się o misjach, przypominając i rozwijając na- uczanie Kościoła na temat dzieła misyjnego. Każdego roku, wzorem swoich poprzedni- ków, z okazji Światowego Dnia Misyjnego, kierował do wszystkich wiernych orędzie misyjne. Idee misyjne znajdziemy w ency- klikach „Redemptor hominis” i „Dives in misericordia”. Adhortacje apostolskie „Ecc- lesia in Africa”, „Ecclesia in Oceania”, „Ecclesia in Asia”, „Ecclesia in America” i „Ecclesia in Europa”, poruszają tematy misyjne specyficzne dla danego kontynentu. Wreszcie, Jan Paweł II jest autorem naj- nowszej encykliki o stałej aktualności po- słania misyjnego „Redemptoris Missio”, która ukazała się w 1990 roku i jest nazywana „Magna Charta” misji. W tym dokumencie papież zawarł całą swoją myśl dotyczącą dzieła misyjnego. Nawiązując do wcześniejszych dokumentów Urzędu Na- uczycielskiego Kościoła, Jan Paweł II poszerza określenie misji, które oprócz głoszenia Chrystusa i Jego Ewangelii oraz budowania Kościoła lokalnego jest także szerzeniem wartości Królestwa Bożego. Mówiąc o fundamentach działalności misyjnej na pierwszym miejscu wymie- nia on fundament chrystologiczny: Chrystus jest jedynym Zbawicielem wszystkich ludzi, tylko On jest w stanie objawić Boga oraz doprowa- dzić ludzi do Niego. Kolejnym jest fundament antropologiczny: Chry- stus daje człowiekowi „radykalną nowość życia”, do której każdy ma prawo, stąd nie można nie głosić Chrystusa, nie można pozbawiać tego daru ludzi, którzy Go jeszcze nie znają. Kolejnym fundamentem 5
  • 8. jest prawda o Kościele: Pan Bóg nie jest wprawdzie ograniczony do struktur Kościoła i można prowadzić ludzi do zbawienia bez odniesie- nia do widzialnego Kościoła, jednakże to sam Chrystus ustanowił Ko- ściół jako widzialną wspólnotę i jako „sakrament” swej obecności. Ko- ściół jest znakiem i narzędziem zbawienia. Do jego istoty należy głosze- nie Dobrej Nowiny o zbawieniu wszystkim narodom. Fundamentem jest także prawda, iż zbawienie ofiarowane jest wszystkim ludziom. Działalność misyjna według Jana Pawła II jest dopiero u począt- ków. Papież przypomina, że liczba tych, którzy nie znają Chrystusa i nie należą do Kościoła ciągle wzrasta, a od zakończenia Soboru nie- mal się podwoiła. Do tradycyjnych sposobów prowadzenia misji, ta- kich jak świadectwo życia, przepowiadanie Ewangelii, wzywanie do nawrócenia, sprawowanie sakramentów i formowanie Kościołów lo- kalnych, papież dodał cztery, które dziś nabierają coraz większego znaczenia: tworzenie aktywnych wspólnot podstawowych, inkultura- cja Ewangelii, dialog międzyreligijny oraz praca nad rozwojem ludz- kim. Wreszcie papież przypomina powszechną odpowiedzialność za dzieło misyjne, wzywając wszystkie stany do aktywnego uczestnictwa i współpracy w tym dziele. Pisze: Nie możemy być spokojni, gdy po- myślimy o milionach naszych braci i sióstr, tak jak my odkupionych krwią Chrystusa, którzy żyją nieświadomi Bożej miłości. Dla każdego wierzącego, tak jak i dla całego Kościoła, sprawa misji winna być na pierwszym miejscu, ponieważ dotyczy wiecznego przeznaczenia ludzi i odpowiada tajemniczemu i miłosiernemu planowi Bożemu. Ks. Stanisław Deszcz CM 6
  • 9. List z Papui Nowej Gwinei Fatima Catholic Mission Station (Goilala Mountains) 9 stycznia 2011 r. „KIERUJĘ TEN LIST, JAKO WYZWANIE…” Drodzy Przyjaciele. Pozwólcie, że zacznę od życzeń – może nieco spóźnionych, ale tym bardziej szczerych i serdecznych. Od żłóbka Pana Jezusa w Fatimie życzę Wam obfitego Bożego błogosławieństwa w No- wym 2011 Roku. Przepraszam za niepisanie..., ale... no..., nie dało się. Z ręką na sercu. Wiernych Czytelników zapewniam, że też cierpiałem, bo lubię pisać, ale trzeba było zostawić pióro i wziąć się za cięższe „narzę- dzia”. Byliśmy cały czas w 2010 roku tak zajęci... zresztą sami zoba- czycie. Tak czy inaczej, postaram się Wam to opóźnienie i zaniedba- nie jakoś wynagrodzić w tym liście, w następnych i w „płytkach”. Zanim zaczniemy opowieść o tym, co się działo w Fatimie i okolicy od ostatniej Wielkanocy, kilka historii „na świeżo”, sprzed kilku dni. „Christmas 2010 in Fatima” było raz jeszcze wydarzeniem w Górach Goilala. Żywą szopkę tego roku mieliśmy ładniejszą niż w zeszłym roku. Do starych mieszkańców, dołączyła jedna z naszych świnek oraz parę karpi z naszego stawu. Niektóre z nich urodzone już u nas, rosną zdrowo, po 10 miesiącach są wielkości dłoni. Były prawdziwą ozdobą w mini oczku wodnym w zagrodzie Świętej Rodziny. Prąd mieliśmy już z hydro, bez czasowych limitów, więc parafianie mogli się cieszyć bożonarodzeniową muzyką niemal cały dzień. Nowa dekoracja kościoła i obfite oświetlenie sprawiły, że klimat Betlejem w tym roku naprawdę przeniknął naszą stację i okolicę bardzo głęboko. 7
  • 10. Nieco wcześniej, dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, raz jeszcze w krótkiej „najnowszej historii Fatimy” doświadczyliśmy nie- zwykłej opieki Matki Bożej – Pani Fatimskiej. Wcześniej już kilka razy byliśmy świadkami pomyślnych dla Fatimy wydarzeń w święta maryjne. Jak na przykład, pierwszy ładunek cementu z Tolokumy, którego bardzo potrzebowaliśmy, wylądował w Fatimie w święto Na- rodzenia NMP 2009. Dla pewności – ani piloci, ani logistycy, ani nikt inny „od cementu” w Maryję „nie wierzą”... Kolejne otwarcie nowego konta w banku. Wypełniam papiery „Our Lady of Fatima Catholic Parish in Woitape”, ledwo się mieści w okienku. Pani z banku (prote- stantka): Księże, trochę za długa ta nazwa; możemy obciąć nieistotny początek i zostawić tylko końcówkę? Na to ja: Zostawmy wszystko, bo taka ładna nazwa. Pani generuje numer z systemu. Numer konta: 1305. Szooooooooooook! Protestantka w protestanckim banku ;) No i ostatni „wyczyn”, który bije wszystkie inne. Uroczystość Niepokala- nego Poczęcia NMP, 8 grudnia 2010. Szykujemy się do porannej Mszy św. Nagle znajomy dźwięk – rosyjski Mi-8. Nadlatuje z ładun- 8
  • 11. kiem, zatacza koło nad Fatimą i ląduje w Woitape. Biegniemy na lą- dowisko, logistycy już rozpakowują sieć. Księże, przynieśliśmy księ- dzu tarcicę na szkołę. Patrzę – 4 tony legarów i desek. Wspaniale. Nikt się nie spodziewał. Mieliśmy dostać tylko tartak, żeby samemu ciąć. A tu gotowy produkt. Dzięki – mówię pilotom i logistykom, a oni, że jeszcze cztery ładunki jak ten, w tym jeden z blachą na dach. What?! Great!!! [Co? Wspaniale!]. Cały dzień śmigłowiec przynosił z wybrzeża te materiały. Na koniec przyniósł i 6-metrowy tartak spa- linowy. Po kilku dniach dociera wiadomość, że owszem tartak nasz, ale drewno nie nasze. Ktoś gdzieś popełnił błąd w papierach i wszyst- kie te materiały zostały wysłane do Fatimy przez pomyłkę. Ale skoro już tam są, to niech zostaną, i możemy z nich budować, co chcemy. I jak tu nie wierzyć... logistycy protestanci, piloci prawosławni, ten od „błędu w papierach” to antykatolik, a w Niepokalane Poczęcie 20 ton tarcicy i blachy przez pomyłkę ląduje w Fatimie. Historię naszej szkoły już trochę znacie. Gdy pisałem o niej ostat- nim razem w marcu 2010 roku, myślałem, że najgorsze mam za sobą. A to był tylko początek, najciekawsze było przed nami. Były dyrektor, który szkołę okradł i zostawił w opłakanym stanie, jak się tylko do- wiedział, że zaczyna się podnosić na nogi, zjawił się z jakimiś zbira- mi, żeby coś z niej jeszcze ukraść. Tego było za dużo! Nawet dla ta- kiego cierpliwego stworzenia jak ja. Chyba nikt mnie w życiu nie wi- dział takiego „wpienionego”. Było „głośno, ostro, dobitnie”. Podziałało. Bandziory zwiały. Złodziej się wyniósł na dobre. Można było zacząć „budować” szkołę od podstaw. Wpierw – nowy dyrektor i nowi na- uczyciele. „Miłość i dyscyplina”. Co poniedziałek dobre śniadanie ra- zem na plebanii. Ale jak w szkole nie na czas po przerwie między se- mestrami, natychmiastowe zwolnienie z wilczym biletem. W między- czasie nowa Rada Nadzorcza z przedstawicieli miejscowych społeczno- ści, zgodnie z prawem Papui Nowej Gwinei. Zgodnie z nową Kartą Edukacyjną diecezji, proboszcz – Prezesem Rady i faktycznym me- nadżerem szkoły tak, by wszystko było pod kontrolą, bo Kościół kato- licki jest formalnie odpowiedzialny za edukację w tej części PNG. No i najcięższa sprawa – pieniądze. Skorumpowani urzędnicy w stolicy razem ze skorumpowanymi nauczycielami „trzymali na niej ręce” przez wiele lat. A szkolne subwencje zamiast trafiać do dzieci w postaci ze- 9
  • 12. szytów i długopisów, były przepuszczane przez wspomnianych deli- kwentów w barach i nocnych klubach w Port Moresby. W tej dziedzinie rozpoczęliśmy nową erę w skali diecezji. Czeki z subwencjami trafiają prosto z rządu do mnie. Lądują na koncie, do którego dostęp ma tylko biskup i ja. Książeczka czekowa jest na moim biurku. Wszystko, co dzieci dostają z krajowego i regionalnego budżetu trafia do nich. Co do grosza. Pierwsza taka szkoła w diecezji, w promieniu kilkuset kilome- trów. W tym względzie Fatima jest modelem. A to i tak początek dro- gi. Kiedy po pięciu dniach spędzonych w banku, bo w banku też „to- warzycho pasożytów” ma swoich agentów, w końcu udało się konto w takim standardzie otworzyć, przekornie poinformowałem bankiera, że: Fifteen times something like that [będzie jeszcze z piętnaście razy coś takiego], bo mam jeszcze 15 szkół do „wyprostowania”. Obecnie pracuję nad szkołą w Kosipe. Czek z subwencjami przechwyciłem w ostatnim momencie w departamencie edukacji w Port Moresby. 10
  • 13. Pani dyrektor, która przez cały rok nie zjawiła się w szkole w Ko- sipe, oczywiście kasując sporą wypłatę co dwa tygodnie, czaiła się dosłownie „za rogiem” tego samego dnia. Ależ było jej zaskoczenie, gdy mnie zobaczyła. Zobaczyła... i zwiała. Jej pasożytnicza „kariera” tego dnia się skończyła. Musi sobie szukać innego zajęcia. Nasze wy- siłki, by dzieciakom zapewnić edukację spotkały się z dużym uzna- niem ze strony biskupa i ze strony władz rządowych. Jesteśmy wska- zywani, jako przykład organizacji i dyscypliny, mimo iż nasza infra- struktura należy do najuboższych. Kończąc wątek szkoły, w tym roku otwieramy po latach „siódmą” klasę. A za rok, jak Bóg da, „ósmą”... i będziemy pchać dzieciaki dalej, do jakiejś szkoły średniej. Dwa największe duszpasterskie przedsięwzięcia 2010 roku to Jubi- leuszowa Pielgrzymka na Yule Island w czerwcu i lipcu oraz Piel- grzymka do krzyża księdza Dubuy (pierwszego misjonarza w tej części PNG) na Mount Albert Edward (3.980 m n.p.m.). O tym jednak będzie osobny list i DVD, bo to historyczne wydarzenia, które naszą niewielką parafię i stację misyjną wstawiły na mapę diecezji, prowincji i całej Papui Nowej Gwinei. Szczególnie nasza wyprawa na najwyższą górę Owen Stanley Range – masywu oddzielającego Papuę od Nowej Gwi- nei – stała się hitem w krajowej telewizji „Kundu2”. Gdzie się nie ruszę teraz w Port Moresby, w sklepach czy urzędach, ludzie zaczepiają, że widzieli mnie wczoraj w telewizji. Dwie godzinne części relacji z pielgrzymki są wyświetlane niemal co tydzień przez ostatnie miesią- ce. W tym czasie biskup Rochus był w naszej parafii aż dwa razy, co się nie zdarza często, biorąc pod uwagę, że jesteśmy dostępni tylko z powietrza. Spędził łącznie kilka tygodni... i chce więcej w 2011. Dzień 16 grudnia 2010 roku pozostanie wyjątkową datą w historii Fatimy i w moim życiorysie. Tego dnia, przed południem, ruszyła „Fatima Hydro-Power Station” – nasza malutka elektrownia wodna. Prawie półtora roku zabiegania, ogrom pracy, a dla mnie przede wszystkim coś kompletnie nowego. Zbudowałem tą naszą minielek- trownię wodną od podstaw własnymi rękoma. Znam każdy szczegół, każdy milimetr betonu i stali, każdą śrubkę i kabelek. Kiedy dotykam bloków z łożyskami, czuję czy wszystko O.K. czy coś się poluzowało, czy trzeba coś doregulować. Miesiące ciężkiej pracy w błocie, dużo nerwów i ciągły stres, czy wszystko dobrze zazbroiłem i zaszalowa- 11
  • 14. łem. Kilka razy nie spałem w nocy, myśląc czy poprawnie wszystko poskładałem i połączyłem. Wszystko się teraz przydało. Cztery lata w klasie matematyczno-fizycznej. Gdyby nie tamte eksperymenty z prądem, to nie tylko bym nie wiedział, że są różne „prądy”, ale już nie raz bym się przez prąd z tym światem pożegnał. No i fachowe dyskusje brata-elektryka ze szwagrem-hydraulikiem, którym się nie- raz przysłuchiwałem, też się przydały. A nade wszystko, soboty i wa- kacje spędzone z tatą na budowie przy betoniarce, szalując, zbrojąc i budując systemem gospodarczym. Takim systemem nasza elektrow- nia narodziła się z zardzewiałego i zbutwiałego koła wodnego pogrze- banego w bagnie. Po roku intensywnych prac, już w październiku 2010 testowałem całość mechanicznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Stare brązowe pierścienie na osi koła wodnego (prawie stuletni zabytek, nie ma łożysk) zaczęły się grzać, bo koło ku mojemu miłemu zaskoczeniu zaczęło się kręcić nawet do 120 obr./min., zamiast spo- dziewanych 30. Trochę mnie ten nadmiar mocy spanikował, bo kto by tam stał ze smarownicą i pompował smar co 20 minut... 12
  • 15. Po kilku dniach pierścienie się dotarły i wypolerowały i teraz co drugi dzień spędzam przy nich nie więcej niż 5 minut. Kilka technicznych szczegółów w skrócie, bo resztę jest na DVD. Kanałem też prawie 100- letnim doprowadzamy wodę z górskiego potoku do miejsca powyżej naszej stacji. Tam mamy ujęcie wody pitnej i górny zbiornik. Z niego 150 mm rurą woda leci 14 metrów w dół napędzając „staroświeckie” koło wodne, które znalazłem tutaj w Fatimie pod zrujnowanym warszta- tem, w połowie pogrzebane w bagnie. Z koła wodnego pasem transmi- syjnym napędzamy „second shaft” [drugi wał], który podnosi nam obroty z 60 do 240 obr./min. i w końcu do nawet 2.000 obr./min. Elementem produkującym prąd jest duży alternator 24V. Ładuje on dwie duże bate- rie, a potężny inwertor zamienia prąd stały 24 V z baterii na prąd zmien- ny 240 V w naszej sieci. Proste rozwiązanie, które się doskonale spraw- dza w naszych warunkach, gdzie nie sposób zapewnić stałego poziomu wody. Czasami strumień ma 60 litrów na sekundę, a czasami 6.000. Na razie mamy jeden alternator o mocy 1 kW, nawet jeśli inwertor może „dać” 3 kW w trybie ciągłym, a 4kW przez pół godziny. Szacujemy, że przy optymalnych warunkach możemy z naszego koła wodnego „wydu- sić” nawet do 7-10 kW. Mamy przewidziane w konstrukcji miejsce na 4 alternatory. Zamówiliśmy już drugi większy – 2.500 W – tak, żeby wykorzystać potencjał inwertora. Już teraz „cieszymy się życiem” w Fatimie, jako jedyna stacja misyjna w całej diecezji i w całej prowincji z prądem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jest w tym niezwykły paradoks, bo jesteśmy jedną z najbardziej odizolowanych stacji. Nawet parafie na wybrzeżu, z dostępem do dróg i miasta, mają prąd z generatora od 18.00 do 21.00. A Fatima całą dobę! Warto było! Fatima nocą wygląda przepięknie, oświecona jak metropolia. A wszystko w środku górskiej dżungli, 8 dni od cywilizacji. Właściwie, cywilizacja jest teraz tutaj. Jak kamerzysta krajowej telewi- zji „Kundu2” stwierdził tutaj podczas Bożego Narodzenia, mamy „lep- szy prąd” niż w stolicy – żadnych skoków napięcia, doskonała fre- kwencja. Fachowiec tak mówi, to musi być prawda. Prądu używamy do wszystkiego... od oświecenia kościoła na wieczorną Mszę, do zasilania „satelity” i telewizora (z Waszych datków) na wiadomości ze świata. Gotujemy na prądzie! Co jest rzeczą niebywałą w tutejszych warun- kach. 16 grudnia moją poranną kawę wypiłem z ekspresu. Elektrow- 13
  • 16. nia wodna jest częścią większego projektu, który obejmował też ujęcie wody pitnej i nową instalację wodną oraz kanalizacyjną, z nowymi toaletami i prysznicami. Na ten projekt otrzymaliśmy dofinansowanie z Biura Solidarności Wincentyńskiej (Vincentian Solidarity Office) w wysokości 10.000 USD. Jesteśmy z głębi serca wdzięczni Konfra- trom z całego świata, którzy na ten wincentyński fundusz pomocy się składają. Polskim wkładem do projektu było blisko 20.000 zł, które pochodziły z osobistych donacji głównie od moich Krewnych i Zna- jomych. Bardzo serdecznie Wam dziękuję! Dodam tylko, że elek- trownia była doskonałą inwestycją, bo spłaci się w rok. Tak drogi jest tutaj prąd, jeśli produkowany jest przez spalinowe generatory. Z początkiem stycznia tego roku otworzyliśmy salkę dla młodzie- ży. „The Spark – Fatima Catholic Youth Club” od pierwszych dni przyciąga tłumy młodych ludzi, dla których tutaj w Goilala nikt nic takiego nie robi. Właściwie jest to także novum w skali diecezji. Gru- py młodzieży zwykle jakieś tam istnieją, ale na statusie „bezdom- nych”. W Fatimie przygarnęliśmy ich pod dach, by mogli się spotykać i rozwijać swoje talenty, zwłaszcza muzyczne. 14
  • 17. Salka znajduje się w dawnym tzw. „Guest House”. To najstarszy budynek na naszej stacji misyjnej. Pochodzi z końca lat 60-tych, czyli ma ponad 40 lat. To w nim pierwsi misjonarze w Woitape (wtedy jeszcze Fatima jako osobna „miejscowość” nie istniała) otworzyli pierwszą szkołę. Potem budynek został przerobiony na kilka pokoi gościnnych, następnie stał się wielką graciarnią i ruderą... i w takim stanie go zastałem. Wróciliśmy do układu dwóch „sal lekcyjnych” z osobnymi wejściami. W jednej z nich odpaliliśmy „Iskierkę”. To obecnie najładniejsze pomieszczenie w całej misji. Jesteśmy z niego dumni. W środku jest sufit, wszystko pachnie świeżą farbą. Jest kom- pletna instalacja elektryczna. Wkrótce będzie także aneks kuchenny z wyposażeniem oraz zestaw do spania dla 12 osób, by ugościć też uczestników sesji formacyjnych dla katechistów i szafarzy Euchary- stii. „The Spark” będzie główną kwaterą dla liderów grup młodzieżo- wych z całego górskiego dekanatu podczas tegorocznego „Goilala Youth Day”... w tym samym czasie, gdy młodzież z całego świata będzie się spotykać z papieżem Benedyktem XVI w Hiszpanii. Bę- dziemy się z nimi duchowo i satelitarnie łączyć z serca Gór Goilala. Pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim Ofiarodaw- com, którzy za pośrednictwem Sekretariatu Misyjnego Polskiej Pro- wincji Zgromadzenia Misji, pod dowództwem nieocenionego ks. Stani- sława Deszcza, wsparli „Iskierkę” w kwocie 10.000 zł. Dziękuję bardzo serdecznie i zapewniam, że z tej „iskry” będzie wkrótce pożar... Cofając się nieco w czasie... koniec 2010 roku przyniósł poważne zmiany w mojej „kapłańskiej” sytuacji w diecezji Bereina. Do tej pory byłem proboszczem malutkiej parafii w górnej części doliny Vanapa. (Notabene, Fatima jest..., była najmniejszą parafią w diecezji). W „wol- nym” czasie obsługiwałem wakującą parafię w Kosipe. W grudniu, po moich „wyczynach” w ciągu roku, biskup mianował mnie swym doradcą i dziekanem górskiego dekanatu. Dekanat ten obejmuje osiem gór- skich parafii (połowa diecezji), z których tylko do jednej można doje- chać z wybrzeża terenowym samochodem. Pozostałych siedem jest dostępnych tylko na piechotę, lub awionetką (trzy) albo śmigłowcem (cztery). Biskup Rochus postanowił uczynić Fatimę bazą operacyjną dla pięciu parafii. W tym celu do dwóch dołożył mi oficjalnie trzy ko- lejne. Tak, że teraz mam pięć parafii, włączywszy nowo tworzoną 15
  • 18. wokół kopalni złota w Tolokumie. Mam stworzyć „Dream Team”, z najmłodszych księży diecezji i z naszych misjonarzy, który z Fatimy ma odbudować normalny system duszpasterski w większej części Gór Goilala. Do neoprezbitera John-PauPa, który swą przygodę z Fatimą rozpoczął w lutym 2010 jako diakon, za parę tygodni dołączą Peter i Jeremiah, ksiądz i kleryk z naszej diecezji. Później w ciągu roku spodziewamy się Georgesa, naszego misjonarza z Libanu, który zgło- sił się na ochotnika po Apelu Misyjnym w 2009 roku. Jak Bóg da, za parę miesięcy będzie nas w Fatimie czterech księży, plus klerycy i aspiranci. Jedno nie ulega wątpliwości, roboty nikomu nie zabraknie. Teraz to widzę bardzo jasno..., jeśli postawienie na nogi malutkiej parafii pochłania tyle czasu, energii i zasobów, to co powiedzieć o pozostałych czterech, z których każda jest przynajmniej siedem razy (bez przesady!), a niekiedy nawet 12 razy większa od Fatimy. Kieruję ten list, jako wy- zwanie, także do Konfratrów mojej własnej Polskiej Prowincji Zgro- madzenia Misji. W Apelu Misyjnym 2010 nasz Ojciec Generał zawarł oficjalną prośbę naszego biskupa Rochusa, by Misjonarze św. Win- 16
  • 19. centego rozbudowali swoją obecność w Górach Goilala do 4-5 księży w formie międzynarodowego teamu i przejęli troskę nad tą częścią die- cezji Bereina. Biskup chciałby też powierzyć nam młodych księży diece- zjalnych, by pod naszym kierunkiem zdobywali swoje pierwsze duszpa- sterskie doświadczenia w najcięższym terenie w diecezji. Rok 2010 w Fatimie, w wywiadzie dla telewizji „Kundu2”, okre- śliłem mianem – „BCB”, czyli „blessed, crazy, busy”. Już teraz widzę, że z Bożym błogosławieństwem, rok 2011 zapowiada się jeszcze „bardziej szalony i bardziej pracowity”. Pan Bóg mnie popędza. A ja ledwo nadążam, a czasami nie nadążam. W każdym bądź razie, próbu- ję. Na Wielki Post i Wielkanoc tego roku przygotowujemy prawdziwą ofensywę misyjną. Coś podobnego jak w Fatimie u początku mojego pobytu. Tyle, że w Fatimie miałem kilkanaście małych wiosek, a teraz mam pięć parafii, po 20-30, a niekiedy 40 dużych wiosek każda. No i tym razem daleko. Niekiedy parę dni „w jedną stronę”. Chcemy do- trzeć do każdej wioski, nawet takiej, do której nikt przed nami nie doszedł. Są takie!!! Do każdej katolickiej duszy... do każdej chorej 17
  • 20. czy starszej osoby. Chcemy dokładnie poznać nasze parafie. Dajemy sobie na to trzy miesiące. Dotrzeć wszędzie, zobaczyć wszystkich. W maju-czerwcu ruszą przygotowania do pielgrzymki do Krzyża. W tym roku wybiera się z nami spora grupa „ważnych ludzi”, w tym batalion rekrutów z narodowej szkoły policyjnej. Mam ich przetesto- wać pod kątem survivalu... Potem wspomniany „Goilala Youth Day”. W międzyczasie będzie sporo budowania, nawet więcej niż w 2010: nowe sale lekcyjne, kościół, dom dla księży, domy dla nauczycieli, etc... No i dużo budowania nade wszystko w sensie duchowym. Co- dziennie, co niedzielę, jak to na parafii. Wszyscy się spodziewają, że tak jak postawiłem na nogi Fatimę, postawię pozostałe cztery parafie. Wszyscy w Goilala chcą mieć szkoły w takim samym standardzie jak w Fatimie. Duuuuuuuużo, jak na jeden rok. Pewnie Was nie zaskoczę, jeśli napiszę, że bardzo liczymy na Wa- sze wsparcie. Przede wszystkim, na wsparcie duchowe, czyli na Wa- szą modlitwę. Jak sami widzicie, Pan Bóg wyciąga mnie i moich współbraci na coraz głębszą wodę. Biskup pokłada we mnie wielką nadzieję i bardzo mnie promuje. Jeszcze nikt nigdy mi tak nie zaufał i nie powierzył mi tak dużej odpowiedzialności. Często mam wątpli- wości, czy to nie jest czasem za dużo. Wszystko w takiej skali jest dla mnie nowe. Obycie w świecie trochę niewątpliwie pomaga, ale osta- tecznie życie w Górach Goilala ma niewiele wspólnego z życiem w Myślenicach, Krakowie, Rzymie, Nowym Jorku, czy Bydgoszczy. Cóż wspólnego może mieć drapacz chmur z szałasem z trawy i liści... Liczymy też skromnie na Wasze wsparcie materialne. Od początku mojej misji w PNG, a nawet zanim się tu w końcu zjawiłem, moja Rodzina, Przyjaciele i Znajomi otoczyli mnie hojną pomocą. Moi Drodzy, bez Waszego „grosza” Fatima nie byłaby taka, jaką jest dzi- siaj. Bardzo serdecznie Wam dziękuję! Bóg zapłać! A na co zbieramy teraz? Na jakieś pojazdy… W Fatimie potrzebny jest mały traktor... a przynajmniej quad. Przede wszystkim, żeby sprawnie przerzucać duże ilości zapasów i materiałów z trawiastego lądowiska w Woitape do naszej stacji misyjnej w Fatimie. Do tej pory radziliśmy sobie jakoś z pomocą naszych parafian, którzy wszystko przenosili cierpliwie, jak mrówki, te ponad dwa kilometry. Tak czy inaczej, i tak ledwo się wy- rabialiśmy przed zmierzchem, a raz nawet materiały zostały na lądo- 18
  • 21. wisku na noc. Jednym słowem, osiągnęliśmy granicę naszych możli- wości jako tragarze. Z ilością zapasów, jakie będą się przewijały przez Fatimę począwszy od tego roku, dalej się tak nie da. Potrzebny jest pojazd. Mały traktor, a przynajmniej quad, a w mieście, kiedy jedzie- my po zapasy, potrzebujemy samochód. Do tej pory pożyczałem sa- mochód od kogo się dało..., a czasami „szarpałem z buta”. Dłużej się tak nie da. Jeśli dla jednego księdza przerzucałem niekiedy 4-5 ton co 2-3 miesiące, to łatwo obliczyć... dla czterech księży wychodzi... koło 20 ton. W obu przypadkach, traktorek w Fatimie, a samochód w Port Moresby, mamy możliwość uzyskania ewentualnej pomocy z organi- zacji charytatywnych. Każda z nich wymaga jednak „własnego wkła- du” parafii ubiegającej się o pomoc. Rok 2011 będzie z tego powodu „rokiem ciułania”, rokiem „tuczenia świnki skarbonki”, żeby jakoś ten własny wkład uzbierać... „własny” czyli... Wasz. ks. Włodzimierz Małota CM 19
  • 22. WYWIAD Z KSIĘDZEM JANUSZEM ZWOLIŃSKIM CM część druga Minęło sto lat od przybycia pierwszych misjonarzy do Konga (na- zwa Zair weszła w użycie w 1971 roku). Na terenach, gdzie podjęli misyjną posługę Polacy, pierwsi misjonarze osiedlili się na stałe w 1925 roku. Czy można powiedzieć, że orędzie chrześcijańskie wcie- liło się w tamtym obszarze kulturowym w taki sposób, że wyraża się za pomocą elementów właściwych tamtej kulturze i przekształciło kulturę afrykańską, tak by była ona jednocześnie chrześcijańska? Innymi słowy jak przebiegał proces inkulturacji? To byłby temat na książkę. Odpowiem krótko. Posłanie ewange- liczne natrafiło w Kongo na podatny grunt, bo Afrykańczycy z natury są religijni. Istnienie świata nadprzyrodzonego w tym Istoty Najwyż- szej jest dla nich czymś prawie naturalnym i oczywistym. Istota Naj- wyższa jest dobra i przychylna ludziom, ale zbyt odległa by mieszać się w ich codzienne życie. Za to inni, „niewidzialni” mieszkańcy świa- 20
  • 23. ta, duchy, dusze przodków itd. są blisko ludzi i ingerują w ich życie. Mogą być przychylni albo wrodzy człowiekowi, czyli mogą pomagać albo szkodzić. Afrykańczycy żyją w niepewności i strachu. Starają się więc, za pomocą najróżniejszych praktyk, zapewnić sobie przychyl- ność dobrych duchów i ochronę przed działaniem tych złych. Ewangelia Chrystusowa trafiła na dobry grunt, bo umocniła w nich wewnętrzne przekonanie, że Istota Najwyższa jest im przychylna, co więcej jest dobrym Ojcem, który troszczy się o swoje dzieci i pragnie ich zbawienia. Była to dla nich prawdziwie Dobra Nowina. Jednak strach przed innymi, niewidzialnymi siłami, które mogą szkodzić nie- stety nie zniknął całkowicie. Ciągle jeszcze można spotkać kilka daw- nych praktyk, które miały zapewnić ich przychylność. Jednym słowem proces wzajemnego przenikania się Ewangelii i afrykańskiej kultury wciąż jeszcze trwa. Liczba chrześcijan w Kongo rośnie bardzo szybko. Dzisiaj jest to już więcej niż połowa ludności. Czy temu wzrostowi ilościowemu odpowiada jakość życia chrześcijańskiego? Ciągle bowiem słyszymy o wojnach plemiennych dziesiątkujących ludność, bezpardonowej walce o władzę, korupcji, która wkradła się już wszędzie, odradzają- cych się praktykach pogańskich włącznie z kanibalizmem. 21
  • 24. Oczywiście wszystkie te zbrodnie i nadużycia mają miejsce w Afryce i w Kongo. Ale to nie one same decydują o jakości życia chrześcijań- skiego ogółu wiernych. O takich zachowaniach wszędzie jest głośno, ale równocześnie każdy z nas misjonarzy spotkał się z ludźmi, którzy żyją na co dzień Ewangelią. Znane powiedzenie mówi, że dobro nie czyni hała- su. Ja bym nie wyciągał pospiesznych i ogólnikowych wniosków. Ile czasu potrzeba było Europie, by Ewangelia Chrystusowa przetworzyła podstawowe dziedziny życia jej mieszkańców? Takie negatywne zacho- wania zdarzają się wszędzie, nie tylko w Afryce. Trzeba po prostu, tam jak i wszędzie indziej wytrwale i z nadzieją siać Boże słowo. I prosić Pana żniwa, by przygotował serca na jego przyjęcie. Gdyby jednak założyć, że jakość nie odpowiada ilości, co zawiniło? Błędna metoda ewangelizacji? Mentalność afrykańska? Inne czynniki? Już mówiłem, że nie uważam, aby wysiłek włożony przez tylu wspaniałych misjonarzy i miejscowych oddanych księży i katechistów świeckich w ewangelizację Konga poszedł na marne. Może nie zaw- sze zagraniczni misjonarze dobrze rozumieli miejscową kulturę. Może pierwszym miejscowym księżom i katechistom czasami brakowało odpowiedniego podejścia do misji i prawdziwej bezinteresowności. Jednak faktem jest, że wielu ludzi szczerym sercem przyjęło Ewange- lię i starają się nią na co dzień żyć. Na pewno ciążą nad nimi, przecież nie całkiem stare, tradycje i zwyczaje. Na pewno wpływ otoczenia nie zawsze pomaga im w zachowywaniu zasad Ewangelii w codziennym życiu. Na wszystko potrzeba czasu. Przecież ewangelizacja Europy nie dokonała się w ciągu kilku dziesiątek lat. Jakimi wartościami kultura afrykańska ubogaca Kościół po- wszechny? Powiem o najważniejszej. Afrykańczycy olbrzymią rolę przywią- zują do rodziny, a następnie do klanu i plemienia. W Afryce bardzo ważna jest wspólnota. Jednostka bez wspólnoty, przede wszystkim rodzinnej nie może istnieć. W rodzinie każdy, od najmłodszego do najstarszego ma swoje miejsce. Jednostka w rodzinie afrykańskiej, wielopokoleniowej, czuje się bezpiecznie, bo może liczyć na innych. 22
  • 25. Musi również troszczyć się o innych członków rodziny i czuć się za nich odpowiedzialna. To przenosi się naturalnie na płaszczyznę wiary. Afrykańczykom nie wystarczy przyzywanie wiary w sposób indywi- dualny. Wiara prowadzi do wspólnoty z innymi. Dlatego lubią spoty- kać się z innymi, wspólnie się modlić i świętować. Nie wstydzą się wyrażać publicznie swoich uczuć religijnych. Tej naturalności i spon- taniczności uczy nas Ewangelia, ale my Europejczycy trochę o tym zapomnieliśmy. Afrykańczykom przychodzi to łatwiej. Dla nich Ko- ściół to wielka Rodzina dzieci Bożych, jak to często powtarzają tam- tejsi biskupi. Rodzina, która nie opiera się na więzach krwi, ale na wierze w Jezusa Chrystusa. Co Kongijczycy cenią sobie najbardziej w Kościele katolickim? Chyba właśnie to, że Kościół jest taką jedną wielką rodziną, która gromadzi wszystkich, niezależnie od koloru skóry, plemienia, języka czy kultury. Bo tradycyjna rodzina była wspólnotą dość zamkniętą w sobie. Inni byli potencjalnymi wrogami, a przynajmniej rywalami. Kościół to miejsce, gdzie mogą spotykać się i wspólnie chwalić Pana Boga członkowie różnych rodzin, klanów, plemion, narodowości. Jednak może nie do końca Kościół katolicki w Afryce korzysta z tej szansy. Afrykańczycy szukają akceptacji i ciepłych rodzinnych relacji 23
  • 26. międzyludzkich. Gdy tego nie znajdują w miejscowych często za bar- dzo anonimowych wspólnotach parafialnych kierują się do sekt i grup modlitewnych innych chrześcijańskich Kościołów. Wielu misjonarzy dzieląc się swoimi przeżyciami stwierdza, że na misjach nie tylko się daje, ale także otrzymuje. Niektórzy mówią wręcz: „przewartościowałem mój świat”. Czy ksiądz ma podobne przeświadczenie? Jeżeli tak, to co otrzymał ksiądz od ludzi, których ksiądz ewangelizował? Oczywiście zgadzam się z tym stwierdzeniem. W każdej prawdzi- wej relacji międzyosobowej następuje wzajemne ubogacenie obu stron. Misjonarz dzieli się z innymi słowem Bożym i wiarą Kościoła. Na początku próbuje równocześnie narzucać innym swój sposób my- ślenia i życia oparty na innej kulturze i wychowaniu. To jest błąd, bo trzeba przede wszystkim poznać i zrozumieć ludzi, wśród których się żyje, by uczynić swoje przepowiadanie i świadectwo dostępnym i zro- zumianym przez tubylców. Dokonuje się to stopniowo, poprzez naukę języka, ograniczanie swoich potrzeb, by poziomem życia za bardzo nie odbiegać od warunków życia tamtejszych ludzi, wreszcie pozna- wanie ich zwyczajów i tradycji. Na początku mojego misyjnego po- sługiwania spotkałem starszego misjonarza, który poradził mi, abym przez pierwsze trzy lata trzymał moje oczy i uszy szeroko otwarte, a swoje usta zamknięte. Trzeba najpierw poznać tamtejszych ludzi, ich zwyczaje i ich sposób życia. Dopiero potem można im coś sensownego powiedzieć. Trzeba wystrzegać się pochopnych negatywnych ocen, bo to co z początku wydaje się być niezrozumiałe i nawet karygodne, opiera się na innej jak europejska logice i doświadczeniach, a w tam- tych warunkach miało i często nadal ma swój głęboki sens. Spotkanie z Afryką nauczyło mnie przede wszystkim poszanowa- nia dla innych kultur i zachowań. Kultura europejska, w której wyro- słem nie jest jedyna i najlepsza z możliwych. Można żyć inaczej przywiązując większą wagę do bezpośredniej relacji z innymi, nie licząc wyłącznie na własne siły i umiejętności, ale szukając oparcia w innych. I służąc innym, bo przecież nie żyjemy tylko dla siebie, ale dla innych. Ten, kto dba tylko o siebie, żyje tylko dla siebie, traci coś bardzo ważnego. 24
  • 27. Oprócz wspólnej wszystkim misjonarzom posługi, pełnił ksiądz również odpowiedzialne funkcje. Był ksiądz inicjatorem otwarcia domów formacji dla przyszłych Misjonarzy Kongijczyków i pierw- szym Dyrektorem Seminarium Internum, a następnie dyrektorem kleryków w Wyższym Seminarium. Jak wygląda w Kongo rekrutacja i formacja kandydatów do Zgromadzenia Księży Misjonarzy? Tak się złożyło, że wraz z rozpoczęciem przez polskich misjonarzy pracy z Zairze, pojawili się pierwsi miejscowi kandydaci do Zgromadze- nia. Trzeba było podjąć się nowego, bardzo odpowiedzialnego wyzwania jakim była formacja przyszłych misjonarzy. Przełożeni poprosili mnie, bym włączył się do tego dzieła. Lata osiemdziesiąte były czasem tworze- nia od podstaw nieodzownych dla formacji struktur. Powstało Semina- rium Internum w dostosowanych do tego celu budynkach w Bokongo. Po Internum klerycy udawali się na dalszą formację do Kinszasy, więc trze- ba było od podstaw wybudować Seminarium Duchowne. Kiedy objąłem urząd wizytatora, te instytucje już funkcjonowały. Napływ kandydatów napawał nas radością, ale przysparzał również wiele trosk i zmartwień. Prowincja borykała się przede wszystkim z brakiem należycie przygotowanych formatorów. Kilku Konfratrów zostało skierowanych na studia do Rzymu, ale to jeszcze nie rozwią- 25
  • 28. zywało problemu. Byliśmy świadomi, że stoimy przed wyzwaniami, do których nie byliśmy przygotowani i które po prostu nas przerastały. Pierwsi miejscowi Konfratrzy, po odbyciu kilkuletnich studiów, „rwa- li” się do odpowiedzialnych funkcji, ale brakowało im doświadczenia i często przeceniali swoje umiejętności. Ale nie mieliśmy wielkiej możliwości manewru. I choć wielokrotnie zwracaliśmy się do Rzymu, czy do innych Prowincji Zgromadzenia z prośbą o formatorów, w osta- teczności z naszymi problemami musieliśmy sobie radzić sami. Za- pewne nie zawsze z najlepszym skutkiem. Rekrutacja kandydatów do Zgromadzenia od samego początku odbywała się w misjonarskich wspólnotach. Chłopcy, którzy myśleli o wstąpieniu do Zgromadzenia musieli przez kilka lat być w kontakcie z misjonarzami, albo ewentualnie z siostrami miłosierdzia. Bo tylko Konfratrzy albo siostry miłosierdzia mogli rekomendować kandyda- tów. Miało to swoje dobre, ale też i złe strony. Dobre, bo kandydaci nie byli już nam całkowicie nieznani i poprzez opiekujących się nimi misjonarzy mieli już jakieś pojęcie o Zgromadzeniu i jego misji. Złą stroną jest to, że Zgromadzenie tradycyjnie pracuje tylko w Regionie Równika. Dopiero stosunkowo od niedawna obecne jest również w mieście Mbandaka i w stolicy, w Kinszasie. To sprawia, że zdecy- dowana większość miejscowych Konfratrów pochodzi z jednego re- gionu, tego, w którym przychodzi im później pracować. Bardziej zróżnicowane pochodzenie kandydatów zapewne byłoby korzystniej- sze dla miejscowej Prowincji Zgromadzenia. Formacja do Zgroma- dzenia trwa dziesięć lat. Kandydaci, którzy ukończyli szkołę średnią przechodzą najpierw roczny „postulat”, którego główne cele to pogłę- bienie podstawowych wiadomości religijnych i uzupełnienie ogólnego wykształcenia, głównie z zakresu znajomości języka francuskiego. Po roku kandydaci odprawiają roczne Seminarium Internum i następnie w Kinszasie odbywają trzyletnie studia filozoficzne. Po filozofii udają się do którejś z naszych wspólnot na roczną praktykę, a następnie po- dejmują czteroletnie studia teologiczne. Kiedy powstała Prowincja Kongijska został ksiądz jej pierwszym Wizytatorem. Prosimy podzielić się z nami doświadczeniem tych dziewięciu lat kierowania Prowincją w okresie trudnym, który cha- 26
  • 29. rakteryzował się wzrostem ubóstwa, dwiema wojnami, a także wy- zwaniem, jaki stanowiła duża liczba kandydatów do Zgromadzenia. Najpierw trochę najnowszej historii misji zairskiej. W 1960 r. obecna Demokratyczna Republika Konga (wtedy Kongo Leopoldville, kolonia belgijska), uzyskała niepodległość. Misjonarze belgijscy, któ- rzy stanowili zdecydowaną większość katolickiego duchowieństwa ówczesnego Konga, mimo niezbyt przychylnego nastawienia nowych władz, narastających ruchów separatystycznych i narastających trud- ności materialnych, poza nielicznymi wyjątkami, odważnie kontynu- owali swoją posługę misyjną i duszpasterską. Podobnie postępowali również Misjonarze św. Wincentego a Pau- lo. Ponieważ już wtedy w Belgii rozpoczął się kryzys powołań, popro- sili o pomoc misjonarzy holenderskich. Mimo trudności, nie brakowało zapału, o czym świadczy zorganizowanie Małego Seminarium i prze- kształcenie Misji Sui Iuris w diecezję w Bikoro, na której czele stanął biskup ze Zgromadzenia. Z upływem czasu siły misjonarskie zaczęły słabnąć, Holandia nie mogła przysyłać nowych konfratrów, a Semina- rium nie dawało spodziewanych owoców. Gdy w końcu biskup Ca- mille Vanderkerkove zachorował a następnie zmarł, nastąpiło załama- nie, czego zewnętrznym dowodem była likwidacja diecezji Bikoro 27
  • 30. (i przyłączenie jej terytorium do sąsiedniej diecezji Mbandaka, która zmieniła nazwę na Mbandaka-Bikoro). Wraz z przyjazdem polskich misjonarzy (a potem misjonarzy z Brazylii i dwóch księży diecezjal- nych ze Słowenii) sytuacja szybko zaczęła się zmieniać. W 1979 r., w ramach Prowincji Belgijskiej powstał Region Zairski. W 1982 zo- stała utworzona wiceprowincja, a w 1991 Prowincja. Obejmując urząd wizytatora, wiedziałem że czeka mnie bardzo trud- ne zadanie, choć nie zdawałem sobie sprawy, że Zair wchodzi w tak tra- giczny okres swojej historii. Po upadku muru berlińskiego, powiew na- dziei dotarł również do czarnej Afryki. Ale zamiast demokratyzacji życia politycznego, na co wskazywałyby pewne kroki prezydenta Mobutu, byliśmy świadkami postępującego rozkładu aparatu państwowego, nasi- lającej się korupcji i ogólnemu chaosowi. Poziom życia miejscowej lud- ności, który już wcześniej uważany był za jeden z najniższych w Afryce, zaczął się gwałtownie pogarszać, co prowadziło do rosnącego niezado- wolenia, protestów i w końcu do systematycznych grabieży wszystkiego, co posiadało jakąś wartość dla głodującej ludności. Nasze wspólnoty w tym i w późniejszym okresie bezpośrednio nie ucierpiały, ale dochodziły do nas wiadomości, co dzieje się w innych regionach kraju. Ciążyło to niewątpliwie na naszej psychice i bardzo utrudniało normalną prace misyjną. Najprostsze sprawy, np. zakupienie paliwa do samochodów i motorówek, koniecznych do wizytacji katolic- kich wspólnot po wioskach, albo po prostu do utrzymania zwykłego kon- taktu między nami, stawały się coraz bardziej skomplikowane. Niepew- ność jutra, fizyczne zmęczenie i napięcie nerwowe coraz bardziej dawały nam się we znaki. Prowadziło to do coraz większego wyczerpania. W początkowym okresie dawaliśmy sobie z tym radę. Ale potem zaczęło brakować sił i ochoty do dalszej walki. Wtedy zaczęły się powroty mi- sjonarzy do Europy. Niezależnie od czynników zewnętrznych, przyczyniła się do tego zapewne zmieniająca się sytuacja wewnątrz Prowincji. Do tej pory wspólnoty, choć międzynarodowe, były wspólnotami złożonymi z misjonarzy: Belgów, Holendrów, Polaków itd. Teraz zaczęli do nich dołączać Konfratrzy zairscy, co pociągnęło za sobą konieczność zre- widowania ustalonego od lat trybu życia i posługi misjonarskiej. Było 28
  • 31. to zrozumiałe, bo miejscowi księża mieli prawo do wypracowania swojego własnego stylu bycia misjonarzem. Wierni również tego od nich oczekiwali. Ale prowadziło to do napięć i wzajemnego niezro- zumienia wewnątrz samych wspólnot. Przyszedł moment, że misjonarze, choć ciążyła na nich odpowie- dzialność za dzieło, które stworzyli, zaczęli rozumieć, że w Kongo po- woli kończy się era zagranicznych misjonarzy, i co za tym idzie, odpo- wiedzialność za Kościół i Zgromadzenie muszą stopniowo przejmować rodzimi księża. Zresztą taka była już wtedy sytuacja miejscowego Ko- ścioła, gdzie wszyscy biskupi i zdecydowana większość przełożonych wspólnot zakonnych wywodziła się z miejscowego duchowieństwa. Ta ewolucja była również dla nas nieunikniona, choć w moim rozumieniu nastąpiła zbyt szybko, bo wszyscy rodzimi Konfratrzy byli jeszcze młodzi i niedoświadczeni. Ale niepewność jutra dopingowała mnie do tego, by jednak stawiać na młodych, bo nikt nie mógł przewidzieć jak długo jeszcze sytuacja pozwoli nam tam pozostać. (C.d.n.) 29
  • 32.  Z DZIAŁALNOŚCI KÓŁ MISYJNYCH  SPOTKANIE MISYJNE W SZKOLE PODSTAWOWEJ W PIEKARACH Odpowiadając na zaproszenie przedstawicieli szkoły podstawowej w Piekarach koło Krakowa, w celu przeprowadzenia spotkania misyj- nego z uczniami szkoły, udaliśmy się tam 3 marca br. W spotkaniu prowadzonym przez gościa specjalnego ks. Andrzeja Stepańczuka CM – misjonarza z Chin i Tajwanu brał też udział kl. Mikołaja Żebrow- skiego i ja. Staraliśmy się przybliżyć dzieciom istotę natury misyjnej Kościoła, powszechne powołanie chrześcijan do działalności misyjnej oraz szereg możliwości związanych z pracą na rzecz ewangelizacji zarówno w Ojczyźnie, jak i na terenie całego świata. W spotkaniu przeplatanym pogadankami, wspólnymi śpiewami, ekranizacją filmów oraz projekcją zdjęć, główną rolę odegrał wycze- kiwany przez wszystkich uczniów misjonarz z Dalekiego Wschodu. Opowiadając o pobycie w Chinach i na Tajwanie, przede wszystkim 30
  • 33. zawarł w swoim przemówieniu liczne informacje dotyczące kultury, działalności charytatywnej i ewangelizacyjnej. Zostaliśmy przyjęci z wielką serdecznością ze strony społeczności szkolnej. Składamy serdecznie podziękowanie za zaproszenie pani dyrektor szkoły podstawowej, pani Agnieszce ze Starostwa Powiatu Krakow- skiego oraz wszystkim uczniom, za okazane zainteresowanie i ofiarę pieniężną w wysokości ponad 1.000 zł, która zostanie przeznaczona na rozwój misji na Tajwanie i w Chinach. Liczymy na rychłe powsta- nie w szkole Dziecięcego Koła Misyjnego, które z pewnością przy- czyni się do rozwoju duchowego i intelektualnego młodego pokolenia. Kl. Jacek Międlar 31
  • 34. WIECZNY ODPOCZYNEK RACZ MU DAĆ, PANIE W sobotę 12 lutego 2011 roku odszedł do wieczności Longin Maszkowski, ojciec księdza Marka, naszego misjonarza na Madaga- skarze. Uroczystości pogrzebowe odbyły się we wtorek 15 lutego. W ostatnim pożegnaniu wzięły udział liczne rzesze wiernych, rodzina i przyjaciele oraz wielu kapłanów. Księdzu Markowi, który nie mógł być obecny na pogrzebie swojego ukochanego Taty, składamy wyrazy współczucia i zapewniamy, że w tych trudnych chwilach pamiętamy o nim i całej jego rodzinie w naszych modlitwach. Dla śp. Longina pro- simy o nagrodę wieczną, na którą zasłużył, dając Kościołowi dwóch sy- nów kapłanów, uczestnicząc aktywnie w życiu parafialnym i wspierając z całego serca wiele inicjatyw na rzecz misji. Był wielkim przyjacielem misjonarzy, których zapraszał i chętnie gościł w rodzinnym Brzegu. Polecamy śp. Longina modlitwom wszystkich przyjaciół misji. Niech odpoczywa w pokoju! 32