Jak wszystkim wiadomo, na początku było Słowo. Kim ono było i przez kogo ono było tym razem możemy sobie odpuścić.
Ale zacznijmy nasze dzisiejsze spotkanie od nazwy marki.
Skąd ona się bierze? Skąd wypływa? Czerpie?
Przyjrzyjmy się tym markom. Różne branże, kraje, produkty. Różne zastosowania. Różne sensy i znaczenia.
Po pierwsze, odrzućmy te, których nazwy pochodzą od nazwiska. Założyciela, twórcy, producenta, fundatora, wynalazcy, konstruktora…
Trzy skreślamy: Disney, Wedel, Ford.
Tym razem lecą: IBM, BP, BZ WBK. Co znaczy IBM?
Pora na Jana Niezbędnego, Zieloną Budkę, Coca-colę (od czego nazwa? Od koki, liści koki, rzecz jasna, i orzeszków kola) i Łaciate. Choć ten pierwszy kreuje się na nazwisko twórcy.
A Koło? Nie, Koło – nie, bo to nazwa miasta, choć też o pospolitym rodowodzie.
A które marki mają nazwy wymyślone, stworzone sztucznie, choć często z jakąś myślą czy sugestią?
Oczywiście: Orlen, Xerox, Nokia i Frugo. Xerox – ksero, dał nazwę kategorii. Through go! Or(zeł)-l-en(rgia), Orlen-Polen, Orlen(dyel).
Są jeszcze zbitki. Kreatywne zbitki. No bo czymże jest kreacja, również słowotwórcza, jeśli nie łączeniem znanego w nieznane, starego w nową jakość, świeżego spojrzenia na uświadomione wartości? Szukajmy granic, punktów stycznych, przecinania się wpływów: nazwisko, skrót, słowa pospolite, słowotwórstwo, geografia… Poszukajmy dobrych wzorów.