OSIEDLE DOMÓW GÓRNICZYCH – STARA KOLONIA W BRZESZCZACH (przewodnik)
1. zobacz z bliska
XII MałopolskIe
DnI DzIeDzIctwa
kultuRowego
Miejsca kobiet, miejsca
mężczyzn
Osiedle domów górniczych
– Stara Kolonia w Brzeszczach
www.dnidziedzictwa.pl realizator:
2. Stara Kolonia
w Brzeszczach
Miasto Brzeszcze, położone niedaleko Oświę-
cimia, było w XIX w. galicyjską wioską. Zabu-
dowa wsi skupiała się wokół folwarku, a jej
mieszkańcy trudnili się głównie pracą na roli.
Pierwsze wiercenia poszukiwawcze na tym
terenie wykonano w 1896 r., kiedy ziemie te
należały do Habsburgów. Przedsięwzięcie
sfinansował krakowski prawnik
i finansista Arnold Rapaport. Prace techniczne
nadzorował, pochodzący z Jaworzna, inżynier
Franciszek Drobniak, który po uruchomieniu
w Brzeszczach kopalni węgla kamiennego
w 1903 r. został jej pierwszym dyrektorem.
Na miejscu brakowało wykwalifikowanych
pracowników, więc sprowadzano ich z miej-
scowości, gdzie górnictwo miało tradycje. By
zapewnić mieszkania ludziom przybywającym
do pracy, już w pierwszych latach istnienia
kopalni rozpoczęto budowę domów. Plany za-
gospodarowania terenu wykonała dla kopalni
pracownia Karla Korna z Bielska. Jako pierw-
sze powstały w pobliżu kopalni domy kolonii
górniczej, nazywanej później Starą Kolonią.
Było to pierwsze w Brzeszczach osiedle o cha-
rakterze miejskim. Zbudowano tutaj w latach
1903-1909 kilkanaście piętrowych, wielorodzin-
nych domów. Równocześnie, po drugiej stronie
obecnej ul. Kościuszki, wzniesiono zespół
parterowych domów dla dyrekcji, inżynierów
i sztygarów, nazwany Kolonią Urzędniczą,
a w 1915 r. rozpoczęto budowę kolejnych miesz-
kań dla górników – Nowej Kolonii.
3. Stara Kolonia zlokalizowana jest w bez-
pośrednim sąsiedztwie kopalni, przy ulicach
Górniczej i Kościuszki. Składa się na nią
czternaście wielorodzinnych budynków, roz-
mieszczonych w regularnym układzie. Są one
usytuowane w równoległych rzędach, zwróco-
ne do siebie krótszymi ścianami szczytowymi.
Między poszczególnymi rzędami znajdują
się wspólne podwórka z niskimi budynkami
gospodarczymi oraz ogródki.
Pierwotnie mieszkania w domach Starej
Kolonii składały się z pokoju, kuchni, piwnicy
i strychu, a wspólne dla dwóch mieszkań toale-
ty znajdowały się w korytarzu. Pomieszczenia
do prania i pieczenia były ogólnodostępne.
Budynki mieszkalne Starej Kolonii to
piętrowe, podpiwniczone murowane domy
nakryte dachami dwuspadowymi. Są zbudo-
wane z cegły i częściowo otynkowane. Na osi
dłuższych ścian budynków znajdują się z obu
stron ryzality, każdy mieści wejście
i klatkę schodową. Po jednej stronie ryzality
są ozdobne: wysokie, wysunięte ponad okap
dachu i zwieńczone schodkowym szczycikiem
z trójkątnym zakończeniem. W czterech
większych domach, usytuowanych bliżej
kopalni, umieszczono po dwie klatki schodo-
we. W elewacji są one zaznaczone pionowym
wgłębieniem ścian oraz wysuniętą ponad okap
ścianką z półkolistym zwieńczeniem. Skromną
architekturę domów ozdabiają ceglane naroża
budynków i ryzalitów, pionowe pasy i gzymsy,
tworzące razem ozdobne ramy na płaszczyźnie
ścian. Ceglane są także łuki odcinkowe nad
oknami i drzwiami oraz zwieńczenia ryza-
litów. W tych zwieńczeniach, nad najwyżej
położonym oknem, umieszczony jest górniczy
symbol: skrzyżowane pyrlik i żelosko (młotki
górnicze).
Kopalnia w Brzeszczach wraz z Kolonią Urzędniczą i Starą
Kolonią. 2. połowa lat 20. ubiegłego wieku [fot. za: kopalnia
brzeszcze wczoraj i dziś...]
4. lata 30.
[...] łamistrajków brać górnicza potępiła.
Wyzywano ich od zdrajców, pluto na nich,
dochodziło do prawdziwych bójek. Kobiety,
żony strajkujących górników, były zwłaszcza
zajadłe. Udały się one pod bramy kopalni, aby
wychodzących z pracy łamistrajków nakarmić
obierzynami ziemniaków, oblewać pomyjami
czy naftą. Pod bramą kłębił się tłum, niektórzy
z łamistrajków zaczęli uciekać, część podjęła,
z góry skazaną na przegraną, bójkę z kobieta-
mi. Na drugi dzień ani jeden łamistrajk nie
przyszedł do pracy.
[Rzecz dotyczy strajku w 1932 r.]
Kazimierz Hałoń, W pracy i walce. Wspomnienia,
Kraków 1996, s. 9.
lata 50.
Dzieci w przedszkolu grzecznie czekały, aż
kucharki każdemu nałożą jedzenie na miskę.
Potem głośno mówiły: smacznego, zjadały do
końca i odsuwały miski na środek. Jak wszyst-
kie zjadły, dziękowały i szły do zabawy. Dużym
świętem w przedszkolu był, nakazany z góry,
Dzień Kobiet. Dzieci miały tego dnia występ
dla rodziców, dziadków i wszystkich, którzy
mogli przyjść. Były tańce, śpiewy, wierszyki.
Uczyły się bardzo szybko i jakby na tę możli-
wość czekały. Lubiły się uczyć.
Wanda Płużek
lata 40.-50.
Ludzie dorabiali sobie, zbierając węgiel na
hałdzie. Można było dość dużo uzbierać, pod
warunkiem, że się reagowało na zawołanie:
uwaga załączają! Bo wtedy spadały kawałki
skał z taśmy, która transportowała je
z kopalni. Zbieranie węgla było zajęciem ko-
biet. Hałda była też świetną górką do zjeżdża-
nia na sankach.
anna Malinowska
l
J
o
t
–
h
l
N
n
p
W
g
w
c
b
K
s
Przedszkole dla dzieci górników. Lata 60.
ubiegłego wieku [fot. z arch. W. Płużek]
Scena rodzinna. Lata 60. ubiegłego wieku
[fot. z arch. W. Płużek]
Zima na Starej Kolonii, w tle widoczna hałda.
Koniec lat 50. ubiegłego wieku [fot. z arch.
W. Płużek]
Mi
kob
5. lata 50.
kim jest ta dziewczyna w miśku?
To ja, w Starej Kolonii przy ogródkach, ten ko-
stium przynieśli nam do przedszkola. Zawsze
lubiłam się wygłupiać!
[fot. z arch. W. Płużek]
lata 50.
Jak dostałam łyżwy – to było wydarzenie na
osiedlu! Ale solidarność między dziećmi była
taka, że ja najwyżej godzinę na nich jeździłam
– trzeba było pożyczyć innym. Kolega miał
hulajnogę – też się nią nie nabawił.
anna Malinowska
lata 60.
Był taki ciekawy zwyczaj praktykowany 1 maja.
Dziewczętom, które z jakichś przyczyn były
nielubiane albo po prostu odtrąciły czyjeś za-
loty, wieszano „dziada”. Pamiętam, jak przed
oknem mojej koleżanki ktoś, na rosnącej tam
potężnej akacji, umieścił wóz drabiniasty,
a w nim paskudną kukłę.
Śmigus dyngus też był ciężkim przeżyciem dla
dziewczyn: chłopcy specjalnie na tę okazję
robili sikawki z zespawanych rur połączonych
z pompką. Mieściło się w nich 10 litrów wody.
anna Malinowska
lata 50.-60.
Na jeden dom wypadała jedna pralnia, rów-
nocześnie będąca łaźnią. Obok pralni był piec
piekarniczy, można było upiec chleb i placki.
W pralni był, wbudowany w piec, kocioł do
grzania wody. Był on tak duży, że można
w nim było grzać wodę dla trzech osób jedno-
cześnie. Koryto miało taki klin, który trzeba
było wybić, żeby wylać wodę.
Kąpiel w drewnianym korycie to była pełnia
szczęścia.
Wanda Płużek
lata 60.
Przygotowywałam dożynki we wsi Góra, po
śląskiej stronie Wisły. Brały w tym udział
gospodynie niosące wieńce. Próba trwa, a tu
zaczyna się chmurzyć. Jedna starsza kobieta
patrzy na wschód i powiada: kończ pani ta
próba, bo burza od Polski idzie. To ja ją pytam:
jak od Polski, to gdzie pani mieszka? A ona
odpowiada: jo? na Śląsku.
anna Malinowska
iejsca
biet
Kopalnia w Brzeszczach, zakład przeróbki węgla. Stanowisko
sortownicze obsługiwane przez kobiety. Rok 1932 [fot. za:
kopalnia brzeszcze wczoraj i dziś...]
6. Kopalnia „Brzeszcze”. Górnik str
materiału wybuchowego do otwo
w wyrobisku górniczym. Lata m
[fot. za: kopalnia brzeszcze wczoraj
Stacja pomp kopalni w Brzeszczach.
Lata 40. ubiegłego wieku
[fot. za: kopalnia brzeszcze wczoraj
i dziś...]
Świetlica Państwowej Kopalni w Brzeszczach. Lata
międzywojenne
[fot. za: kopalnia brzeszcze wczoraj i dziś...]
MIejsca Mężczyzn
MIejsca M
7. rzałowy, załadunek
oru strzelniczego
międzywojenne
j i dziś...]
Brygada ratowników górniczych kopalni
w Brzeszczach. Lata 60. ubiegłego wieku
[fot. za: kopalnia brzeszcze wczoraj i dziś...]
n
Mężczyznlata 30.
To, co z ojcem zarobiliśmy, ledwo starczało
na życie, na spłacenie kredytu. Produkty
żywnościowe bowiem brało się w spółdziel-
czym sklepie, popularnej Spółce, „na burg”, na
książeczkę, a pierwszego spłacało dług
z poprzedniego miesiąca. Podobnie kupowało
się mięso i słoninę u rzeźnika, w taki sam spo-
sób kupowało się mleko i ser w „Nazileńcach”,
przysiółku Brzeszcz, u gospodarza Baraniaka.
Odzież też kupowało się „na książeczkę”,
w Oświęcimiu, u przyzwoitego handlarza, Żyda
Weintrauba.
Kazimierz Hałoń, W pracy i walce. Wspomnienia,
Kraków 1996, s. 8.
okupacja
Od 1942 do 1945 r. byłem więźniem Auschwitz,
jako niewolnik pracowałem […] w kopalni
węgla kamiennego Jawiszowice. To, że moi
towarzysze i ja przeżyliśmy to piekło, zawdzię-
czamy solidarnej pomocy polskich górników.
[…] Wieczorem, kiedy znowu musiałem
zjechać szybem w dół, nie byłem w stanie
zrobić kroku, towarzysze podtrzymywali mnie.
Gdzieś w głębi sztolni rozległ się głos: Nimm!
Nimm! (Bierz! Bierz!).
Wyciągały się do mnie czyjeś ręce i podawały
mi kromki chleba, kawałek ciasta.
kurt Goldstein,
więzień podobozu Jawiszowice
Cyt. za: J. Lachendro, Gmina brzeszcze w latach okupacji
niemieckiej 1939-1945. Przewodnik po wybranych miejscach
pamięci, Brzeszcze 2009, s. 29.
lata 50.
Był taki sąsiad, inżynier na Kolonii, który
w swoim ogródku zrobił teleskop. Miał on
małą rozsuwaną kopułę, wszystko jak w praw-
dziwym. Zbierał miejscowe dzieciaki i robił
poglądowe lekcje astronomii. Gwiazdy sobie
oglądaliśmy…
anna Malinowska
lata 60.
Do końca lat 60. buczek fabryczny regulował
ludziom czas. Odzywał się 6 razy na dobę, na
pół godziny przed zmianą i w chwili rozpoczę-
cia zmiany. Ostatni o 22.00. Praca zmianowa
sprawiała, że do Wigilii zdarzało nam się sia-
dać po dziesiątej wieczorem, jak ojciec wracał
z kopalni.
wypowiedź zasłyszana
lata 60.
Pierwsze pieniądze na kopalni zarobiłem, żeby
się ubrać. Jechało się do Bielska, kupowało
płótno żaglowe i farbowało się na czarno.
Z tego szyło się spodnie – jakie to było twarde!
Ale też najmodniejsze. I buty – bitelsówy z sze-
rokim szpicem. Koszula z żabotem i marynara
w kratę. Życie było piękne!
Na początku człowiek zbierał też pieniądze,
żeby kupić sobie wueskę*. Kto miał wueskę,
ten był gość. Potem uzbierałem jeszcze trochę,
żeby kupić sobie Jawę na raty... Ta Jawa stoi do
dzisiaj u mnie w garażu, rocznik ‘56.
Jerzy Nycz
lata 50.-60.
W 57. poszedłem do szkoły. W jednej klasie
dzieci górników i rolników były, tak się inte-
growaliśmy! Po lekcjach były zajęcia prak-
tyczne: przycinaliśmy coś, majstrowaliśmy.
Za nasze wybryki nauczycielka biła po rękach
drewnianą przykrywką z piórnika. Tych, co za-
winili, i tych, co byli grzeczni – taka zbiorowa
odpowiedzialność.
Jako 16-latek, w zawodowej szkole górniczej,
byłem na praktyce w kopalni – nosiłem worki
po pochylni cięższe ode mnie.
Potem do technikum jeździłem codziennie do
Brynowa. Jechałem o szóstej rano, a wracałem
o dwudziestej. Razem z praktykami tak to
długo trwało.
bolesław biela
lata 70.
Na dole bywało niebezpiecznie.
Pracowałem w elitarnym oddziale łącznościo-
wym w kopalni: podłączanie telefonów
i sygnalizacji szybowej.
Raz klęczę i naprawiam telefon, a za mną
„kopidoły” szyny wyciągają, bo likwidowali
ścianę. Nie zauważyli, że ja tam ten telefon
naprawiam. I ja patrzę, a mi tu szyna pod pa-
chą wychodzi, bo się zaczęła zsuwać z pancer-
nika [maszyna służąca do transportu ciężkich
elementów wyposażenia kopalni]. Dobrze, że
mi pod pachą ta szyna przeszła, bo mogła mnie
do ściany przygwoździć. Jak to zobaczyli górni-
cy, to w krzyk: k… telefonistę by my zabili!
bolesław biela
* wueska (WSK) – popularne motocykle produ-
kowane w Polsce w latach 50.-70. XX w.