Jurko Prochaśko - Jak jest możliwy Środkowoeuropejczyk i do czego potrzebny jest dziś?
1. sr ja
Ju
od k j
rk
o
Pr
oc
ha
śk
o
id wko est
po o oe mo
tr cz ur zl
ze eg op iw
bn o ej y
y d jes cz
zis t yk
?
2. B
yły czasy, kiedy wszyscy wiedzieli, kim jest Środkowo- Jakie były cechy tego ludzkiego gatunku, którego niewynikającym
europejczyk. A jeśli nawet dokładnie nie wiedzieli, to z wolnego wyboru przeznaczeniem było zabezpieczenie jedności
przynajmniej się domyślali. W każdym razie uważali, że Europy i słona zapłata za częstą jej utratę? Jedną z jego najbardziej
są w stanie rozpoznać go na pierwszy rzut oka, nawet jeśli charakterystycznych cech było to, że władał on wieloma językami
nigdy nie słyszeli takiego określenia, nawet jeśli wciąż się w tym bez akcentu i bez zarzutu, oprócz angielskiego. Niemal całkowita
mylili. Wprawdzie nie zawsze, a już na pewno nie wszyscy wiedzieli nieobecność angielskiego należała do nieodzownych atrybutów
z absolutną pewnością, co to takiego Europa Środkowa. Ale Środko- tego gatunku, dzisiejsi Środkowoeuropejczycy zaś (o ile tacy się
woeuropejczyk… Było coś w samym klimacie, w samej konstrukcji w ogóle jeszcze zachowali), jeśli pochodzą z różnych kręgów języko-
niegdysiejszej Europy, co zapowiadało obecność Środkowoeuropej- wych, rozmawiają z sobą głównie po angielsku. I to jest zaskakują-
czyka, czyniło jego istnienie czymś koniecznym i niezastąpionym. ca nowość. Klasyczny Środkowoeuropejczyk wychodził z założenia,
On po prostu musiał być, więc z tego powodu bez wątpienia był, że lingua franca jego części Europy jest raczej niemiecki. Zatem
nawet pojęcie Europy Środkowej nie było koniecznie potrzebne do najpierw próbował się porozumieć po niemiecku. Wówczas jeszcze
tego, żeby był. A był on tak samowystarczalny, tak doskonale władał nie było globalizacji, za to bez cienia wątpliwości była Europa
sztuką samoograniczenia, że miejscami rzeczywiście sprawiał wra- Środkowa.
żenie ograniczonego. A to nie dlatego, że był ograniczony − bynaj-
mniej − tylko dlatego, że przeważnie ograniczał siebie. Musiał siebie Nie zawsze Środkowoeuropejczyk wiedział – tak naprawdę,
ograniczać. Samoograniczenia te były tak oczywiste, że od dawna przeważnie nawet wcale nie wiedział – że jest Środkowoeuropej-
sam stał się dla siebie oczywisty. Jednym słowem, zawsze było wia- czykiem, ale dzięki temu był nim w jeszcze większym stopniu.
domo, że on od zawsze jest. Dzisiejsi Europejczycy z krajów Europy Środkowej są przekonani,
że są Środkowoeuropejczykami, choć przeważnie nimi nie są.
Na czym zatem polegała samooczywistość owego dziś niemalże
wymarłego, a w każdym razie poważnie zagrożonego, gatun- Co stanowiło o tym zagadkowym ludzkim typie? Intuicyjnie jego
ku ludzkiego? Na długim trwaniu długo powtarzanych linii przedstawiciele podejrzewali, że raczej nie należą do Zachodu –
europejskiej historii. Na nieskończonych wariacjach kilku łatwo Zachodu Europy, ale i Zachodu w ogóle, Zachodu jako konstruktu.
rozpoznawalnych motywów, ozdobionych dla odmiany przeróż- Zbyt ich życie było nieokreślone, by poddawać się określeniu,
nymi perypetiami, ale pojawiających się zawsze na pewnym nadto niepewne, żeby panować nad sobą lub chociażby być pew-
niezmiennym tle. Całość i jedność Europy wyznaczały napięcia nym siebie, nadto zmienne, żeby mogła ich przekonać jakakolwiek
i konkurencyjne ambicje, a pokój albo wojna zależały od ich teleologia. Ich teleologia polegała na braku wiary bądź zwątpieniu
równowagi. Żeby równowagę tę utrzymać, trzeba było zakładni- w jakąkolwiek teleologię. Życie i historia dawały im zbyt mało
ków, świadków i potencjalnych ofiar. No i winnych znajdowa- poczucia ciągłości, za to aż nadto zrywów i rozłamów. Ich zdolność
nych ex post. Potrzebne były misje i obiekty tych misji. Trzeba adaptacji była nieprawdopodobna, ale nie bezgraniczna. I właśnie
było przestrzeni, która wkrótce miała stać się dystansem, ale to najmocniej odróżniało środkowego Europejczyka od wschodniego.
przestrzeń ta była nie tyle przestrzenią wspólną, co przestrze-
nią wspólnych pretensji. Trwało to jakieś 300 lat. Tak powstała Środkowoeuropejczyk był nie dość przestraszony, żeby stać się me-
Europa Środkowa. Powstała dlatego, że była wszystkim potrzeb- galomanem. Jeśli popatrzeć na to z historycznego punktu widzenia,
na. Wreszcie, dużo później, okazało się, że dla własnego dobra to był on wprawdzie żądny sławy, ale rzadko próżny – osobiście
jest ona potrzebna także sobie samej. Dla Środkowoeuropejczyka tak, historycznie rzadko. Pracowity, ale rzadko gorliwy. Środkowo-
ograniczenia tylko z rzadka i nie od razu przychodziły ze środka europejczyk z absolutną pewnością wiedział, że to nie on wytycza
i przeważnie nie były dobrowolnie wybranym kategorycznym granice jemu przeznaczonych terytoriów, i że powinien zadowolić
imperatywem. się granicami wyznaczonymi mu przez innych – wśród nich także
autoportret 1 [36] 2012 | 105
3. granicami państwowymi. Wiedział, że musi dawać sobie z nimi znów wymyślą. A wiadomo było z całą pewnością, że na pewno coś
radę i że właśnie w tych granicach jest zmuszony rozwinąć swoją wymyślą. Ich wzajemne pretensje przeważnie były rozwiązywane
twórczość. Ograniczenie z zewnątrz znajdowało swoją kompensację właśnie w Europie Środkowej. W ten sposób Europa Środkowa stała
w postaci nieograniczonej przestrzeni wewnętrznej. się miernikiem historycznego sukcesu dla Zachodu i Wschodu.
Przykrość polegała tylko na tym, że i dla Zachodu, i dla Wschodu
Wielkie strategie polityczne pozostawały zatem sprawą innych − równocześnie. Przez to Europa Środkowa miała przeważnie aż
i na Zachodzie, i na Wschodzie. To różniło tamtych od Środkowo- nadto mało czasu, by zajmować się sobą, ponieważ była zmuszona
europejczyków i zarazem ich upodabniało w oczach tych ostatnich. uważać równocześnie na Wschód i na Zachód.
Kiedy Środkowoeuropejczycy chcieli dokonać czegoś wielkiego (co,
prawdę mówiąc, nierzadko się zdarzało), albo zamykali się w sobie, Jakkolwiek Wschód i Zachód nie rozumiałyby się w sprawach stra-
albo udawali się na emigrację. Obie ścieżki były wystarczająco do- tegicznych, w ambitnych przedsięwzięciach, w megalomańskich
bre. Trzecia – zostać tam, gdzie się jest – jest statystycznie najobfi- planach i wielkich zamiarach, wzajemne zrozumienie w sprawach
ciej poświadczona. Przy czym, w wypadku emigracji, wybór padał codziennych, bytowych, pozostawało między nimi równie znikome.
jednak częściej na korzyść Zachodu niż Wschodu, pod warunkiem, Dla Zachodu wschodnioeuropejski sposób bycia był przedmiotem
że emigracja była dobrowolna. To historyczne doświadczenie sie- drwin i zniewagi, zachodni dla Wschodu – przedmiotem podzi-
działo tak głęboko w pamięci Środkowoeuropejczyków, że jak tylko wu i zachwytu. Zazdrości. Z tak zwaną „duszą” rzecz miała się
w grę wchodziła jakakolwiek, choć trochę dobrowolna emigracja, jednak dokładnie odwrotnie. Było to wzajemne zdziwienie: ujemne
to nieuchronnie prowadziła ona właśnie na Zachód. z Zachodu na Wschód, dodatnie w odwrotnym kierunku. Albo na
odwrót. Byli dla siebie nawzajem egzotyczni w sposobie. Jednak
Prawdziwa siła Środkowoeuropejczyka polegała na tym, że ze owa egzotyczność w sposobie była bardzo silna i powszechna. Poro-
swojego, niedobrowolnie obranego, lecz wyznaczonego środka zumienie było całkowite w tym, kto c z e g o chce, nieporozumienie
rozumiał on Zachód i Wschód, i to dużo lepiej niż one same umiały zaś – j a k kto czego chce.
− albo odważały się − siebie rozumieć. Zachód i Wschód doskonale
za to rozumiały się nawzajem w swoich historycznych pretensjach: W takiej sytuacji często nie sposób obejść się bez pośrednictwa.
w tym zakresie były podobne i jednomyślne – przecież chciały I takim bezpośrednim pośrednikiem przez dłuższy czas był środ-
tego samego, tylko próbowały to osiągnąć z różnych stron Europy. kowy Europejczyk. Nie udawało mu się co prawda rozbudować
I chociaż z punktu widzenia strategii pozostawało to w sprzeczno- konsekwentnie, w wystarczającym stopniu swojej tożsamości,
ści z tym, czego chciało każde z nich, z punktu widzenia filozofii z racji braku uwagi − cudzej i swojej własnej − tym silniej jednak
było to w pełni zrozumiałe, gdyż pragnienia były tak samo duże. przesłanki i uwarunkowania jego życia wydrążyły w nim ową
Zrozumiałość ta dawała poczucie równości. Zasadniczo poważanie tożsamość pośrednika. Zarazem te trwałe i nieustanne obserwacje
bynajmniej nie zawsze musi być przeciwieństwem nienawiści. Wschodu i Zachodu, ta z czasem nieprawdopodobnie subtelna, wy-
Zachód i Wschód ważyły się i znieważały równą miarą i równocze- czulona czujność, ta – by tak rzec – „historyczna empatia”, umoż-
śnie. Jedynym, czego nijak nie mogły robić, było nie uważać bądź liwiły Środkowoeuropejczykowi dokładną znajomość i zrozumienie
nie zważać jeden na drugiego. Przeto ani przez moment nie spusz- Wschodu i Zachodu: dla siebie i dla nich samych. Zrozumienie
czały siebie z oczu. Nie uważały zaś na Europę Środkową, ponad w najmniejszych szczegółach, na które ciągle trzeba było uważać.
którą patrzyły na siebie nawzajem.
W ten sposób dochodzimy do pierwszego tłumaczenia pojęcia
Europa Środkowa natomiast nie mogła sobie pozwolić na to, by nie „Środkowoeuropejczyk”. Środkowoeuropejczyk był Europejczykiem
uważać na Wschód i Zachód. Ba – była skazana na to, by nie odwra- środka nie tylko dlatego, że przebywał w środku, lecz dlatego, że
cać od nich wzroku, gdyż nigdy nie było wiadomo, co tamci zaraz znalazł się pomiędzy, był Europejczykiem pośrednikiem w wielkim
autoportret 1 [36] 2012 | 106
4. dialogu – i nieraz w wielkim konflikcie – pomiędzy Zachodem dorównywało możliwościom krajów. Idee rodzą się z niejasności,
i Wschodem. Pośrodkować, pośredniczyć – oto na czym polegał ale wcielają się w określoności.
właściwy dar i prawdziwe powołanie Środkowoeuropejczyka.
Środkowoeuropejczyk wiedział z własnego doświadczenia, że każda
A był on pośrednikiem wszystkiego: języków, zamiarów, akcen- rzecz, każda sprawa, każde wydarzenie ma przynajmniej trzy wy-
tów, namiętności, dusz oraz ich odcieni, idei, ba – nawet humoru. miary, zatem nie wolno jej tłumaczyć i nazywać, i nie wolno obcho-
Pośrednictwo to było na tyle intensywne, że Środkowoeuropejczyk dzić się z nią wprost. On znał na wylot niekonsekwencję, sprzecz-
uwewnętrznił właściwości zarówno Wschodu, jak i Zachodu. Znał ność i niedoskonałość świata, w tym i świata idei. Nierzadko
on wszystkie języki, z językami pośrednimi włącznie. Również – albo, bądźmy szczerzy, dosyć często – dawał się porwać i uwieść
języki pogranicza, między-języki. Choć z reguły nie znał angielskie- pozornie silnie przekonującym ideom. Największą słabością i naj-
go, doskonale potrafił się śmiać z dowcipów Zachodu i Wschodu. większym grzechem Środkowoeuropejczyka była i jest tęsknota za
Obydwa te regiony bowiem wydają się Środkowoeuropejczykowi jednoznacznością, w którą raz za razem wpadał, co jest bardziej niż
śmieszne. Zatem śmieje się, by tak rzec, podwójnie. Na tym opiera zrozumiałe w tym rezerwuarze komplikacji i rezerwacie komplek-
się jego ogromna przewaga i bogactwo. Stąd wypracował on zupeł- sów. Tym niemniej równa się to zdradzie samego siebie. Z najwyż-
nie osobny amalgamat humoru, pozwalający nie tylko śmiać się szą bowiem konsekwencją przeprowadzone oświecenie kulminuje
z dowcipów Wchodu i Zachodu, lecz także z samego Wschodu i Za- w lewicowych dyktaturach, doprowadzony zaś do skrajności
chodu, do tego najczęściej z obu jednocześnie. Często była to jego praktyczny romantyzm – w prawicowych. I w jednym, i w drugim
jedyna broń, ilekroć z jednej lub z drugiej strony, lub też i z jednej, wypadku rozpada się środek i triumfują skrajności. Środek znika
i z drugiej, nacisk stawał się już nie do zniesienia. Rozumienie pod krajami. Przepada pod ekstremami. Rozpada się.
humoru jest kluczem do rozumienia istoty. Środkowoeuropejczyk
miał tę przewagę, że rozumiał. Rozumiał podwójnie. On często Europa Środkowa w żadnym wypadku nie była tylko ofiarą ekstre-
rozumiał w Zachodzie i Wschodzie to, czego ani oni sami w sobie, mizmów i totalitaryzmów, podobnie jak nie była też wykorzysty-
ani w drugim nie rozumieli. Rzadko wybacza się coś takiego, gdyż wanym w złym celu laboratorium, w którym Wschód i Zachód prze-
rozumienie czegoś, czego sam nie rozumiesz, zawsze wywołuje po- prowadzały swoje eksperymenty. Nie, aż tak niewinna nie była.
dejrzliwość i nie budzi sympatii. Dlatego nie bardzo lubili Środko- Wręcz przeciwnie: zapewne ze szczególną gorliwością brała ona
woeuropejczyka. Jego niebezpieczeństwo polegało nie na jego sile, w nich z własnej woli udział. I ten zapał, być może, brał się z owej
lecz właśnie na jego umiejętności zrozumienia. niejasności, złożoności i wieloznaczności własnego wewnętrznego
świata. Z wieloznaczności, jaką trudno było wytrzymać i znieść.
Otóż Środkowoeuropejczyk nie był człowiekiem bez właściwości. On Możliwe, że właśnie dlatego tak chętnie próbowała się jej pozbyć,
był człowiekiem podwójnych, podwojonych właściwości, wielora- strząsnąć ją z siebie, uciec w jednoznaczność.
kich właściwości, i dlatego też był on nieprawdopodobnie giętki
w swoich umiejętnościach i zdolnościach. A że umiejętności te były Jednak zanim Europa Środkowa została wrzucona w barbarzyń-
z reguły zbyt liczne, by złożyć się w spójny charakter, wydawało stwo, czy też sama się w nie wrzuciła, rozpadłszy się na Wschód
się, że jest człowiekiem bez właściwości. Bo oprócz tego – i przede i Zachód (czyli przestała istnieć), żyła w próbie, w dążeniu do
wszystkim – był on czymś trzecim, czymś zupełnie osobliwym. drogi pośredniej. Drogę tę wyznaczał sceptycyzm wobec wszystkich
Niejednokrotnie horyzonty oczekiwania, wspominania, nadziei wszechogarniających i wszechobjaśniających ideologii. Inspirowa-
i obawy, wielość perspektyw i różnorodność zjawisk były atmosferą ła ją nieufność do uwodzicielsko śmiałych wypowiedzi. Niosło ją
jego intuicji i klimatem jego twórczości. Prawdopodobieństwo po- życiowe przeczucie, że sprzeczności, niezgodności i brak konse-
jawienia się idei nieprzeciętnych było tutaj zawsze o wiele wyższe kwencji nie tylko są nieodłączną częścią życia, lecz także jego
niż poza środkiem, prawdopodobieństwo ich wcielenia nigdy nie właściwym wyrazem. Nie deficytem, lecz przejawem. Życie w ogóle
autoportret 1 [36] 2012 | 107
5. urzeczywistnia się dopiero w sprzecznościach. I chodzi nie tylko coraz bardziej przechodzi w synonimię. Okazało się, że ta Europa
o to, by rozpoznać je i wytrzymać, ale – w miarę możliwości – na- Środkowa nie jest żadną własną formą, tym bardziej nie jest formą
wet cieszyć się nimi z poczuciem czystej pełni życia. w sobie i dla siebie – jeśli już, to zaledwie tymczasową kwarantan-
ną, inscenizacją przejścia do „prawdziwej” Europy. Do tej, o której
Oczywiście mam na myśli Europę Środkową, jakiej nigdy w takiej wierzono, że jest prawdziwa, lepsza. Tak pojęcie Europy Środkowej
postaci nie było. Idealizowaną Europę Środkową, jakiej – oprócz w sensie Europy pośrednictwa zdegradowało się do znaczenia Eu-
powyższego – przypisuję również zapośredniczenie postmoderni- ropy jako średnika, jako środka. Europa Środkowa jako średnik dla
zmu i postheroizmu (Szwejk jest doskonałym typem Środkowoeu- i ze względu na Europę. Europejski środek, nie cel.
ropejczyka). Jak zwykle, tutaj też w pełni wyżywali się na wielkich
ideologiach Zachodu i praktykach Wschodu. A nawet pełniej niż na Przejście to odbywało się na tle semantycznej mutacji pojęć „Eu-
Zachodzie. Istotnie, tutaj też rozpaczliwie szukali i ścigali się w po- ropa Środkowa” i „Środkowoeuropejczyk”. Dotąd „środek” w tych
goni za jednoznacznymi tożsamościami, własnymi i cudzymi, żeby je słowach nie oznaczał drugorzędnego „nie wiadomo, do czego to
raz na zawsze ustalić i skonsolidować. Oczywiście i w tym wypadku odnieść”, lecz oznaczał produktywne, istotne dla sensu i samo-
aż nadto zajęli się pytaniami „kto”, zamiast „jak” żyć razem i razem uświadomienia „środka”, wielce kreatywne połączenia: „ani
tworzyć wspólną przyszłość. Ale jednak: jeśli Europa Środkowa ma – ani” – czyli świadome siebie stwierdzenie i wyodrębnienie się
w ogóle jakiś sens, to właśnie taka idealna Europa Środkowa. od „tylko Zachodu” i „tylko Wschodu”, oraz „i – i” – czyli otwar-
tość wobec obu tych horyzontów. Teraz zaś „środek” zabrzmiał
Przy tym wszystkim jest dzisiaj mało istotne, jaką zanikłą Środ- tylko jak zawstydzający ton kompleksu niższości. Z pośrednika
kową Europę opłakujemy i przywołujemy: czy przywróconą do i mediatora została li tylko średniość i średniak. I średniość ta
przeszłości, cesarsko-królewską nacechowaną utopię, utożsamiają- poczęła coraz silniej opanowywać semantyczną scenę i wewnętrz-
cą Europę Środkową z naddunajską monarchią, czy raczej tę drugą, ne krajobrazy samoodczuwania. Ucieczka z tych znaczeń była
niemiecką, która rozpatruje Europę Środkową jako przestrzeń szalona. Nagle nikt już nie chciał być Środkowoeuropejczykiem.
znajdującą się pomiędzy wielkoformatowymi sferami wpływu Środkowoeuropejczyk oznacza średniość − „średniego”, godnego
niemieckimi i rosyjskimi. A obojętne jest to nie dlatego, że nie ma współczucia i żalu Europejczyka.
żadnej różnicy w pochodzeniu, lecz dlatego, że w rezultacie nie
ma żadnej. Rezultat bowiem jest taki: dzisiaj już nie ma Europy W rzeczywistości zostało kilku wiernych, ale oni o niczym nie
Środkowej, żadnej. decydują, jak u nas mówią – „nie czynią wiosny”. Unia Europejska
oznacza z całą pewnością dla byłych Środkowoeuropejczyków to, co
Również prywatne środkowoeuropejskie wizje wielkich Europejczy- jeszcze do niedawna oznaczała Europa Środkowa: pewność i nie-
ków – Jerzego Giedroyca i Czesława Miłosza, Milana Kundery i Bo- ustanne zapewnienia, że należysz do właściwego, wewnętrznego
humila Hrabala, Györgya Konráda i Danila Kiša, Claudia Magrisa koła, do właściwej Europy, właśnie do Europy. To, że wczorajsi Środ-
i Karla Schlögela – zrealizowały się nie tak, jak tego chcieli ich au- kowoeuropejczycy szczególnie intensywnie cieszą się z tej przyna-
torzy, i należą obecnie raczej do nadzwyczaj pojemnego, niepraw- leżności, jest bardziej niż zrozumiałe. Zbyt długo ich europejska
dopodobnie pięknego archiwum wysłużonych iluzji. Niezrealizowa- tożsamość była zbyt niepewna, zbyt zagrożona, zbyt kompromiso-
nych, bo nierealizowalnych, nieosiągniętych, bo nieosiągalnych. wa. A Unia jest jedynym prawdziwym gwarantem przynależności
do Europy jako takiej. Jest strażnikiem Graala, najwyższą instancją
Bardzo różnie przeżywana i ułożona, przeto żywa była Europa Środ- europejskości.
kowa po raz ostatni w 1989 roku. Europa Środkowa dopóty była waż-
na, dopóki nie miała dostępu do „prawdziwej” Europy. A ta stawała Przy czym właśnie dzisiaj byłyby szczególnie ważkie przyczyny ku
się i staje się coraz bardziej tożsama z Unią Europejską. Metonimia temu, by tchnąć w pojęcie Europy Środkowej nowe życie. Byłoby
autoportret 1 [36] 2012 | 108
6. to dobre dla Zachodu, dla Wschodu i dla całej Europy. Dla Europy Nie tylko wytrzymywać różne ideologie, ale też różne wersje prze-
w ogóle. Dla Europy jako takiej − nie tylko dla Środkowej. szłości – a to oznacza także różne projekty przyszłości. Zatem różne
narracje. I nie tylko wytrzymywać – to jeszcze nie jest najtrud-
Nowa środkowoeuropejska tożsamość byłaby ważna dla tych niejsze – ale wręcz żyć w przekonaniu, że stan ten jest najbardziej
krajów, które (jeszcze) nie należą do Unii, ale grawitują ku niej normalny, najbardziej nieuchronny i – być może – nieprzyjemny,
i do niej dążą. Europa Środkowa miałaby swoje znaczenie już nie podobnie jak nasza ulotność i skończoność. Generalnie z brakiem
w bezpowrotnie przestarzałym sensie czyśćca przed rajem UE, jedynego, spójnego modelu życia, z nieobecnością jednolitych spo-
lecz właśnie jak przekonanie i pewność środka, jaka nie tylko sobów życia, z obecnością inności – i ich równoczesną obecnością –
wywodzi się z czysto historyczno-kulturowej przynależności do należałoby się obchodzić jak z faktem i ideą własnej skończoności.
Europy (w obecnej chwili jest to największa słabość położonych Uczyć się dawać sobie z tym radę i nie dawać sobie psuć życia tą
na zachód od Rosji, nienależących do Unii krajów europejskich), okolicznością, póki ono trwa.
lecz czujnie i czule stoi w samym środku europejskich wydarzeń.
Żwawo i namiętnie interesuje się i angażuje w europejskie spra- Dzisiejszy Środkowoeuropejczyk mógłby wrócić, i tym razem zno-
wy, przejawia i podziela europejskie egzystencjalne zaciekawie- wu jako konieczność, z konieczności. Jak wewnętrzna i uwewnętrz-
nia, duchowo przebywa w środku. Środkowy Europejczyk także niona konieczność nowego gatunku. Środkowoeuropejczycy – jeśli
i w znaczeniu duchowego środka. Europejczyk bezpośredniej idei znowu się pojawią – będą po to, aby tym razem siebie nie utracić
Europy. i nie stracić. Ale przede wszystkim, by nie utracić swojej i naszej
Europy.
„Inny stan” takiego środkowoeuropejskiego człowieka, na nowo
przemyślany i w nowym wydaniu, określiłby się nie tylko jako tłumaczenie z ukraińskiego: emiliano ranocchi
umiejętność wytrzymywania złożoności Europy i świata, uznając
ją co najwyżej za męczący stan wyjątkowy i tymczasowy, lecz tak-
że jako zdolność do tego, by dostrzegać w złożoności tej niezbędną
przesłankę wartościowego i wartego wszelkich starań europej-
skiego życia. I nawet czasem, by się nią cieszyć. Moderniści
wierzyli w esencjonalne prawdy. Wierzyli w prawdy, jakie można
nie tylko odkryć, lecz także wcielić w życie. Wielu z nich było
gotowych prowadzić wojny za owe prawdy, wielu wręcz to uczy-
niło. Tworzyli bohaterów i męczenników. Dzisiejszemu Środko-
woeuropejczykowi mogłoby bardziej zależeć nie tyle na prawdzie
i wojnie, co na dobrosąsiedztwie i współżyciu. Trzeba nam raczej
nowego Szwejka niż nowego Rolanda. W przekonaniu, że „środek”
– w tym i środek Europy – nie jest lokalizowany gdzieś, lecz może
się pojawić i zostać odnaleziony wszędzie tam, gdzie w Europę
wierzą. Gdzie żyją w „innym stanie”.
Tylko tak Europa może pozostać, przetrwać i istnieć w całości. Jeśli
będzie się składać z samego środka. Z jednego scalonego i różno-
rodnego środka. Tak można żyć w europejskiej integracji, zamiast
unifikacji.
autoportret 1 [36] 2012 | 109