Zima w borach tucholskich z pamiętnika mieszkańcka
1. Zima w Borach Tucholskich - z pamiętnika mieszkaoca
Zima w tym roku dokuczyła wszystkim. Nawet najsilniejsi tracili nerwy, czasem zdrowie, a czasem
dorobek całego życia.Tak też było w przypadku opisanym poniżej.
Przez całe stulecia w Borach Tucholskich osiedlali się najsilniejsi ludzie na północnej półkuli. Słabsze
jednostki szybko eliminowały się same. Życie tu jest zbyt trudne, by tolerowad słabeuszy. A
prawdziwym sprawdzianem ludzkiej wytrzymałości jest zima. Piękna i okrutna zarazem. Pełna
nagłych zwrotów i niespodzianek, ale o tym poniżej.
Kontynuacją tego tekstu jest fragment pamiętnika urzędnika - to już w innym artykule.
Uwaga! Osoby wrażliwe ostrzegam przed wieloma wulgaryzmami, ale ten tekst po ich usunięciu traci
wiele ze swego dramatyzmu. Oddając hołd nieznanemu autorowi pozostaję pełen podziwu dla jego
mistrzowskiej sztuki obserwacji zdarzeo.
Zima w Borach Tucholskich - z pamiętnika mieszkaoca
15 września
Ponad 10 lat harowałem jak wół i odkładałem każdy grosz na spełnienie marzeo. Celem mojego
życia był mały domek położony na skraju wioski, zagubionej gdzieś w przepastnej
otchłani Borów Tucholskich. No i stało się. Miesiąc temu kupiłem domek, w samym centrum Borów,
a od dwóch tygodni mieszkamy z moją Krysiunią, w drewnianej, dobrze utrzymanej , borowiackiej
chacie.
Bory są przepiękne jesienną porą, toteż las przywitał nas kaskadą złotych, pomaraoczowych,
czerwonych i brązowych barw, w które wplatała się zieleo sosen i świerków. Przez środek wsi wartko
płynie rzeka, witając nas żywymi barwami kajakarzy i innych sympatyków sportów wodnych. Na
brzegach dziesiątki wędkarzy. Ścieżkami wędrują ludzie niosąc koszyki pełne grzybów. Ludzie
uśmiechają się jak anioły.
Boże jak tu pięknie. Żyd i nie umierad. Większośd ludzi nawet nie ma pojęcia, co to jest raj. A my
szczęśliwcy możemy w tym raju żyd, mieszkad i pracowad. Boże !!! Jak mi się tu podoba.
4 października
Bory Tucholskie są najpiękniejszym miejscem na ziemi !!! – napisałem białą farbą na grubym,
błękitnym kartonie, który zawiesiłem na ścianie w kuchni. Wszędzie wokół nas, niczym kolumny w
gotyckich katedrach, strzelają w niebo smukłe pnie sosen. A u ich stóp rozściela się zielony dywan
mchów. Wprost nie mogę się doczekad, kiedy pokryją się miękkim, śniegowym puchem.
5 października
Pomaraoczowe i czerwone liście zaczęły opadad z drzew. Wędrując leśnymi ścieżkami dotarłem do
niewielkiej wioski, składającej się z kilkunastu domów rozrzuconych po obu stronach rzeki. Kurcze,
widziałem wiekowe domy, które stwarzały nieziemską atmosferę. Tu ludzie żyli od wieków. Tu
pracowali. Tu rodziły się ich dzieci i wnuki. Jak ja im zazdroszczę tej tradycji. No cóż, wszystko przede
mną.
Pojawiające się co kilka minut sarny i jelenie patrzyły na mnie swoimi mądrymi, brązowymi
oczyma. Podchodziły do mnie na wyciągnięcie ręki. Takie cuda zdarzają się tylko w Borach
Tucholskich. Bogu dziękuję, że pozwolił mi tu zamieszkad. W niebie nie ma raju. Raj jest tutaj.
Najpiękniejsze miejsce na ziemi, najpiękniejsze drzewa, najpiękniejsze zwierzęta.
16 października
Turyści powoli opuszczają przyjazne strony. Jadą w pełne betonu i hałasu blokowiska. A ja… Ja wciąż
2. czekam na białą pierzynę śniegu, która przyniesie ciszę, spokój i ukojenie dla mojej, zmęczonej
wielkomiejskim życiem duszy. Dziki są takie sobie, sarny są piękne, ale najpiękniejsze są jelenie. Z
nimi zaprzyjaźniłem się najbardziej. Nie mogę sobie wyobrazid, jak ktoś może chcied zabid coś tak
wspaniałego, jak jeleo.
19 listopada
Szybko przyzwyczajamy się do życia na wsi. Szczęście jest we mnie i wszędzie wokoło. Wciąż czekam
na pierwsze płatki białego puchu.
11 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się, a za oknem wszystko było przykryte białą,
cudowną kołderką. Wspaniały widok. Jak z pocztówki bożonarodzeniowej. Wyszliśmy z Krysiunią na
zewnątrz. Odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową do naszego pięknego
domku. Później zrobiliśmy sobie świetną zabawę – bitwę śnieżną (oczywiście ja wygrałem). Wtedy
nadjechał ogromny, śnieżny pług i zasypał to, co wcześniej odśnieżyliśmy. Chwyciliśmy za łopaty i po
czterech godzinach droga dojazdowa była jak nowa. Krysia nawet jakby schudła w oczach. Super
sport i do tego poprawia sylwetkę. Kocham Bory Tucholskie. Krysiunię też – mimo ogromnej nadwagi.
12 grudnia
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Od rana odśnieżałem drogę. Nawet śniadania nie jadłem, tak mi było
lekko na duszy. Krysiunia została w łóżku, bo po wczorajszym odśnieżaniu bolały ją mięśnie. Ja czułem
się jak młody Bóg. Kiedy wyjrzałem przez okno, zobaczyłem, jak facet z pługiem śnieżnym znowu
powtórzył dowcip z zasypaniem drogi dojazdowej. Co mi tam… Po prostu kocham to miejsce.
14 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy i zasypał drogę dojazdową. Przez głupie sto dwadzieścia metrów
zawalonej drogi nie pojechałem do pracy. Mogłem odśnieżyd i pojechad, ale jestem kompletnie
wykooczony ciągłym machaniem szeroką, pomaraoczową łopatą, no i zostaje jeszcze problem
powrotu do domu. Jak wrócę to nie wjadę na drogę dojazdową, bo ten pieprzony pług jeździ bez
przerwy. Poskarżyłem się na niego w Urzędzie Gminy. Jakiś facet powiedział, że to nie jego sprawa
bo droga jest powiatowa. A ch*j mnie to obchodzi czyja to droga.
18 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe łapy mam w pęcherzach od łopaty.
Jestem pewien, że ten ch*j z pługiem śnieżnym czeka już za rogiem, żeby wyjechad, jak tylko
skooczę odśnieżad drogę dojazdową – sk***ysyn. Skargi w Urzędzie Gminy nie pomagają.
20 grudnia
Znowu to białe k**estwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa z domu, oczywiście z
wyjątkiem odśnieżania tej j**anej drogi dojazdowej i to za każdym razem, kiedy przejechał ten
pier**lony pług. Przysięgam, jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten sk***iel od pługu śnieżnego , to
przysięgam – zabiję ch*ja... Nigdzie nie mogę dojechad. Samochód jest pogrzebany pod wielką górą
białego gówna. Na dodatek meteorolog w telewizji zapowiedział dwadzieścia pięd centymetrów
dalszych opadów tej nocy. k**wa mad… spróbujcie sobie wyobrazid, ile to jest łopat pełnych tego
zasranego śniegu.
3. 22 grudnia
j**any meteorolog się pomylił !!! Napadało osiemdziesiąt pięd centymetrów tego białego k**estwa.
Ja pier**le – teraz to nie stopnieje nawet do lipca. Pług śnieżny na szczęście ugrzązł w zaspie. To już
szczyt bezczelności, bo ten ch*j przylazł do mnie pożyczyd łopatę. Myślałem, że go od razu zabiję, ale
najpierw mu powiedziałem, że już sześd łopat połamałem przy odśnieżaniu. Wtedy siódmą i ostatnią
ro***erdoliłem o jego zakuty, wiejski łeb.
23 grudnia
Śnieg jebie tak jak jebał. Kupiłem nowe łopaty. Dwanaście sztuk… może do wiosny wystarczy. Krycha
schudła ze dwadzieścia pięd kilo. Ja pewnie też. Ona zaczyna wyglądad jak laska, ale gówno mnie to
obchodzi. Od 14 grudnia nie mam siły na sex. Krysiunia też, chociaż mogę się mylid. W Urzędzie
Gminy przestali odbierad moje telefony. Jedyna dobra wiadomośd -ten ch*j od pługa jeszcze nie
odzyskał przytomności.
24 grudnia
Wesołych, pier**lonych Świąt !!! Jeszcze więcej napadało tego białego, gównianego śniegu. Szalony
pług jeździ dalej, tak jak jeździł, chociaż z innym kierowcą. Skąd oni biorą takich pojebaoców. Pewnie
się na mnie uwziął za tego kolegę, co mu łeb rozjebałem. Czuję, że tego drugiego ch*ja też zabiję. To
tylko kwestia czasu. Nie rozumiem, dlaczego nie posypują drogi solą, jak w mieście, żeby rozpuściła
to zmarznięte, śliskie gówno.
2 stycznia
Zaczął się Nowy Rok. Nawet nie zauważyłem, bo albo odśnieżałem drogę dojazdową, albo
pilnowałem tego drugiego ch*ja, co jeździ pługiem śnieżnym. On chyba nigdy nie śpi. Żebym chociaż
wiedział jak się nazywa, albo gdzie mieszka, albo gdzie parkuje. sk***ysyn jeden. I ostrożniejszy, bo
nie wysiada z pługa. Nawet nie zatrzyma maszyny, by się odlad. Może oni jeżdżą w pampersach. I tak
ch*ja zabiję. Dalej nikt nie posypuje dróg solą. Czy tu na wsi nie wiedzą co to jest sól. Dzwoniłem do
Urzędu Gminy – mówią, że sypią. j**any biały kolor.
24 luty
wy***rdolili mnie z roboty. Nie mogą ch*je zrozumied, że nie mam jak dojechad, bo wszystko
za***ane tym pier**lonym śniegiem!
14 marca
Krycha schudła 40 kg. Wygląda pięknie, chociaż lekka nadwaga jej została. Z tym białym gównem, od
Sylwestra, jest bez zmian. Albo jebie z góry, albo…. ten j**aniec z pier**lonym pługiem zajeżdża z
boku. Ten nowy jest bardzo ostrożny, więc myślę, że będzie długo żył… chyba, że się zagapi.
28 marca
Wreszcie jakoś wydostałem się z domu. Odkopałem samochód i pojechałem do sklepu kupid coś do
jedzenia i picia. Kiedy wracałem, pod samochód wskoczył mi pier**lony jeleo i całkiem go rozjebał.
Ten pojebany zwierz z rogami, narobił mi szkód na pięd tysięcy. Gdzie ja widziałem jego mądre oczy.
Powinni powystrzelad te skurwysyoskie jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie.
Przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że jest on chyba w zmowie z tym ch*jem od pługu śnieżnego.
4. 4 kwietnia
Od trzech dni nie pada to białe gówno. Chyba koniec tej pier**lonej zimy. Zerwałem z kuchennej
ściany mój misternie wykonany napis o najpiękniejszym miejscu na ziemi. Wystarczył jeden pług
śnieżny i dwóch ch*jów, aby zniszczyd człowiekowi życie i marzenia.
12 kwietnia
Dopiero dzisiaj zaciągnąłem samochód do warsztatu. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej j**anej
soli, którą jednak sypali na drogę. Na podjeździe stał zaparkowany, umyty i błyszczący pług śnieżny z
nowym kierowcą. za***isty facet. Dwa metry wzrostu. Nie podchodzę, bo mocno wychudzony po
zimie nie mam najmniejszych szans. Żebym chociaż miał moją pomaraoczową łopatę. Odpuszczam.
Podobno ten poprzedni jeszcze leczy rozjebany łeb. Na szczęście od uderzenia stracił pamięd, bo
jeszcze poszedłbym za ch*ja siedzied.
25 kwietnia
Krycha odeszła ode mnie. Zamieszkała u tego dwumetrowego j**aoca z pługiem śnieżnym. A ch*j jej
w d*pę – i tak od grudnia z nią nie spałem. Z braku sił.
18 maja
Sprzedałem tą zgniłą ruderę w Borach Tucholskich jakiemuś popierdolonemu inteligentowi z miasta.
Powiedział, że całe życie o tym marzył i zbierał kasę, aby na emeryturze odpocząd. A to się głupi ch*j
zdziwi, jak przyjdzie zima i ten drugi ch*j wyjdzie ze szpitala. Ja przeprowadziłem się z powrotem do
mojej ukochanej i urokliwej Bydgoszczy. Krycha została na wsi z tym dwumetrowym ch*jem od pługa
śnieżnego.
Nie mogę sobie wyobrazid, jak ktoś mający chociaż troszeczkę rozumu i zdrowego rozsądku może
mieszkad na jakimś zasypanym i zamarzniętym zadupiu w Borach.