Folder został opracowany w ramach projektu
„Organizacja warsztatów edukacyjno-artystycznych,
rajdu rowerowego i wydanie publikacji
o pasjonatach z terenu LGD „Razem na wyżyny”
realizowanego przez Gminny Ośrodek Kultury
w Mykanowie.
Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach działania: Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju” – „Małe projekty” Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013.
3. 4
Świat chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać i zachwycać.
Tyle wspaniałych rzeczy dzieje się wokół nas, tylu wspaniałych ludzi
mijamy na ulicy, a tak często nie mamy o tym pojęcia.
Najbardziej w ludziach podoba mi się szczera i bezinteresowna
pasja i właśnie takich ludzi lubię najbardziej spotykać na mojej
drodze.
Zastanawiam się, co takiego pasjonata charakteryzuje? Z moich
obserwacji wynika, że: zaangażowanie, bezinteresowność, wytrwa -
łość oraz wiedza, którą chętnie się dzieli. Pasjonaci niczego przed
światem nie ukrywają, cieszą się tym, że wiedzą czy też potrafią.
Człowiek, który ma pasję jest inteligentny, bo pasja, to nie zawsze
przyjemność i spijanie śmietanki, czasem to po prostu żmudne
ćwiczenia, monotonne treningi, godziny spędzone na wykonywaniu
jednej czynności, niekończące się próby, to po prostu wysiłek.
Ktoś, kto jest leniwy nie będzie szukać pasji, bo nie będzie mu ona
potrzebna do życia. Dobrze jest mieć coś takiego „naszego“, bo to
nam daje spełnienie i poczucie rozwoju.
Nie jest łatwo odkryć pasję, ludzie często próbują wiele lat, zanim
dojdą do tego, co naprawdę daje im szczęście. Przy okazji zbierania
materiału do niniejszej publikacji spotkałam wielu wspaniałych
ludzi, którym radość życia daje robienie czegoś, co po prostu lubią.
Pasja pozwala im niewątpliwie pełniej i lepiej żyć.
Publikacja ta jest subiektywną prezentacją wybranych pasji i pasjo -
natów. Zapewne wielu bohaterów owej książki oraz ich pasje
Państwo znacie ale, mam przynajmniej taką nadzieję, że w kilku
przypadkach będą Państwo równie zaskoczeni jak ja.
Zapraszam do lektury i poszukiwania własnych pasji.
Adriana Moroń
4. 5
KOZA
Pewnej kozie w żłobie dano
Siano owies oraz żyto
Nie dostała nic już rano
Bo też zżarła swe koryto
Zbigniew Kubat
5. 6
Jakub Frydrych
Pasja bierze pieniądze a daje satysfakcję i spełnienie emocjonalne
Już 3 lata zajmujesz się hodowlą kóz? Czy warto?
Nie wiem czy zdążę się o tym przekonać. To pasja dla osób
spełnionych zawodowo, a ja jeszcze do nich nie należę. Powoli
dochodzę do wniosku, że jestem za młody na tego typu hobby,
ale polubiłem te moje zwierzęta i nie mogę ich teraz rzucić.
Najbardziej przywiązany jestem do kóz, które ujęły mnie swoją
inteligencją, pogodnym usposobieniem, niezależnością i łagod-nością
w stosunku do ludzi. Trzeba pamiętać, że kozy to
zwierzęta hierarchiczne z czego wynika, że trzymanie jednej
kozy jest działaniem wbrew jej naturze i nie będzie u nas
szczęśliwa. Kozy bardzo często się bodą, ale bez strachu, one
w ten sposób rozmawiają, ustalają hierarchię, rozwiązują kon-flikty
w stadzie. Bardzo szybko się uczą, przywiązują się do
człowieka, są wesołe, towarzyskie i nieco psotne. Każda
z moich kóz ma swoje imię, na które reaguje.
Hodowla kóz, jak każda pasja zabiera pieniądze, a daje satysfakcje i spełnienie emocjonalne.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z kozami?
Podobnie jak u wszystkich hodowców zwierząt, u mnie też zaczęło się od zakupu tej pierwszej kozy, która nie stety
bardzo szybko zdechła.
Ta sytuacja Cię nie zniechęciła?
Wręcz przeciwnie! Musiałem udowodnić sobie, że dam radę. To
było jak wyzwanie. Poczytałem, popytałem i postanowiłem
spróbować jeszcze raz, również dlatego żeby przekonać się gdzie
popełniłem błąd i kupiłem kolejną kozę. Jest ona z zresztą u mnie
do dnia dzisiejszego.
Ile kosztuje utrzymanie jednej kozy w ciągu roku?
Kozy są bardzo łatwe w chowie, maja niewielkie potrzeby pokar-mowe
i nie wymagają wyszukanych zabiegów pielęgnacyjnych,
co nie oznacza, że zjedzą wszystko i nie trzeba nic przy nich robić.
Z zabiegów pielęgnacyjnych najistotniejsze są: korygowanie racic,
to są jakby nasze paznokcie, one chodzą na opuszkach palców,
Tylin
6. 7
nieobcinane powodują olbrzymie przeciążenia w „palcach“ i zwierzę okropnie cierpi. Kolejne to pielęgnacja czy higiena
wymion, szczególnie w okresie karmienia młodych, które „podbijają“ głową (rogami) wymię, żeby poleciało więcej
mleka. Takie mikro urazy mogą doprowadzić do zapalenia, a to
już „śmiertelnie“ poważna sprawa. Od wiosny do późnej je-sieni
wystarcza im pastwisko, a zimą stały dostęp do siana do-brej
jakości. Z pasz treściwych naj lepiej sprawdza się owies
lub jęczmień. Są też okresy szczególne – jak 4 i 5 miesiąc ciąży,
wtedy bardzo ważny jest wapń, czyli musimy w paszy „prze-mycić“
np. kredę pastewną. Istotne są również warzywa, na-jważniejsze
to marchewka, buraki (najlepiej czerwone), dynia,
cukinia... Oto to, co kozy lubią najbardziej. Do tego stały
dostęp do lizawek! Okres letni jest właściwie bezkosztowy,
natomiast na sezon zimowy potrzebuję ok. 250 zł na utrzy-manie
jednej kozy.
Mleko kozie ma wiele właściwości dobroczynnych. Dzięki
temu, że koza zjada chętnie zioła i krzewy, ich mleko jest bo-gatsze
od krowiego. Mleko kozie jest zbliżone do mleka ko-biecego,
dlatego można podawać je niemowlętom odstawionym od piersi. Zaledwie 2% dzieci, z tak zwaną „skazą
mleczną”, jest uczulone na mleko kozie. Zalecane jest przy chorobach płuc, gruźlicy, astmie. Zawiera dużo witamin
i mikroelementów, jest dobrze trawione i łatwo przyswajalne. Poza tym ma inną strukturę, niż mleko krowie. W mleku
kozim znajdują się o wiele drobniejsze granulki białka i tłuszczu, dzięki temu jest zalecane, jako łatwiej przyswajalne
nie tylko dla alergików, ale i dla rekonwalescentów, osobom po operacjach żołądka i jelit, ludziom osłabionym oraz
starszym.
Ile litrów mleka można uzyskać w ciągu roku od jednej kozy i w jakim okresie?
Bardzo dobre pytanie. Wszystko zależy od rasy kóz. Od mieszańców z mojej zagrody uzyskuje się od 600 do 1000
litrów mleka na czas laktacji pod warunkiem, że będzie co roku
kryta oraz dostawać odpowiednią ilość paszy dobrej jakości.
Ile czasu dziennie trzeba poświęcić kozom?
Zależy od sezonu, zimą zdecydowanie więcej. Trzeba mieć
świadomość, że to zwierzęta mleczne i w okresie laktacji
muszą być dwa razy dziennie dojone. Samo dojenie zmusza
człowieka do pozostawania w miejscu gospodarowania. Śred-nio
3-4 godziny dziennie trzeba im poświęcić. Każdego dnia!
Zwierzęta nie znają dni tygodnia i w niedzielę oraz święta też
trzeba się nimi zająć. Ale odróżniają doskonale pory roku
i znają się na pogodzie. Kiedy zbliża się słota, dni deszczowe
i zimne jedzą bardzo dużo pokrzywy – a to jest czysta witami -
na C.
7. 8
Widzę, że kozy nie mają szczególnych wymagań kwaterunkowych.
Wystarczy niewielka szopka bez przeciągów i wilgoci. Dla ich dobrej kondycji na 1 kozę powinno przypadać ok.
2 m2 powierzchni. Ważne, żeby było okno! Strop i ściany powinny być ocieplone. Bardzo ważne, by jesienią nie
wywozić obornika, ponieważ obornik kozi, podobnie jak koński,
stanowi doskonałe źródło ciepła, ogrzewa pomieszczenie. Tem-peratura
w pomieszczeniu zawsze powin na być dodatnia. Kozy
mają dość wysoką temperaturę ciała bo od 38,3º do 39 ºC, więc
spokojnie swoją ciepłotą ciała ogrzeją szopkę. Trzeba pamiętać
też o wentylacji. Nagromadzenie amoniaku z obornika może
powodować podrażnienie górnych dróg oddechowych. Kozy
trzeba też hartować, więc nie chowam dziewczyn przy pier-wszych
przymrozkach. Koziarnię zamykam dopiero przy
prawdziwych mrozach. I każdego dnia otwieram. Jeśli mają
ochotę wyjść się przewietrzyć, proszę bardzo, jeśli nie... też do-brze,
zamykamy obiekt.
Często Twoje gospodarstwo odwiedzają dzieci. Wykorzys-tanie
kóz w procesie edukacyjnym to ciekawy pomysł.
Kozy świetnie nadają się, aby dzieci nauczyć szacunku do zwierząt, bo są przystępne, przyjacielskie, łagodne, bardzo
łatwo nawiązują kontakt z ludźmi, a z dziećmi szczególnie. Dzieci w moim gospodarstwie karmią i doją kozy. Uczą
się zasad zachowania przy zwierzętach i zajmowania się nimi.
Jaka ilość kóz jest potrzebna rodzinie, aby miała mleko przez cały rok?
Dla rodziny 2+2 spokojnie wystarczą 2 kozy, z tym że trzeba je kryć na zmianę. Jedną w okresie jesienno-zimowym
około października, drugą w lutym. W ten sposób mleko będzie przez cały rok, a w pewnym okresie jego ilość
nałoży się podwójnie. Jedna dobra koza daje około 4 litrów dziennie mleka.
Zachęcasz do hodowania kóz?
Tak, jak najbardziej. Zachęcam ludzi kochających
zwierzęta, mieszkających na wsi, mających nawet
niewielki kawałek ziemi i jakieś pomieszczenie dla
nich. Oprócz cudownego charakteru i małych
wymagań, koza ma wiele zalet, przede wszystkim
jako „producent” mleka. Bardzo szybko się przy-wiązuje
do człowieka jak pies czy kot. Jest to
zwierze bardzo czyste. Szczególnie polecam
starszym wiekiem rolnikom, nie mającym już sił do
krów, aby przekonali się do kóz. Kontakt z tymi
zwierzętami, spożywanie produktów żywnoś-ciowych,
które one dostarczają powoduje wzmoc-nienie
zdrowia fizycznego i psychicznego.
8. 9
PSZCZELARZ
Świat się ciągle zmienia
A podział ról zostanie
Pszczelarz ma garniec miodu
A pszczółka... zapylanie.
Zbigniew Kubat
9. Nowy Kocin
Roman Popenda
10
Miodu pobiera się tyle co się pszczołom ukradnie
Każdy pszczelarz ma swoje sposoby hodowli pszczół.
Wszystkich łączy jedno: miłość do pszczół.
Wiosna
Pszczoły budzą się do życia wczesną wiosną. Po przezi-mowaniu,
gdy temperatura na dworze przekroczy 10ºC,
pszczoły robią pierwszy oblot. Potem biorą się za normalną
pracę w ulu, zaczynając od jego oczyszczenia. Pszczelarz
może im w tym pomóc wymiatając pozimowy opad z ula.
Przy temperaturze 17-18ºC powinien zajrzeć do ula, dokład-nie
go wyczyścić oraz zmniejszyć ilość ramek, aby pszczoły
mogły utrzymać odpowiednią temperaturę w ulu, która
powinna wynosić 35,5 ºC. W tym czasie należy również zm-niejszyć
wloty, pozostawiając 1 cm wlotu na każdą ramkę,
aby ograniczyć ucieczkę ciepła z ula.
Przez pierwszy miesiąc po przezimowaniu do ula zaglądamy
bardzo rzadko. Gdy zaczną kwitnąć drzewa owocowe i za ostatnią ramką ula znajdują się pszczoły, w ilości ok. 150-
200 sztuk dokładamy nowe ramki. Gdy pszczoły mają odpowiednią siłę i zajmują 7-8 ramek, możemy wstawić ramki
z węzą, na których pszczoły tworzą woszczynę. Ilość zapasowych ramek na wiosnę powinna wynosić ok. 70 % gniazda,
tzn. ilości zazimowanych ramek. Pszczoły zimowane na 4 ramkach nazywamy słabą rodziną, na 5-6 ramkach śred-niomocnym
rojem, natomiast na 7-8 ramkach uważa się za mocny rój. Gdy rozwój pszczół osiągnie od 8-10 ramek,
przesuwamy 2-3 ramki do tyłu, strząsamy pszczoły, które wracają do matecznika, zakładamy kratę oddzielającą, aby
matka nie czerwiła w całym ulu. Wtedy można dodawać ramki sekcyjne czyli miodowe.
Miodu pobiera się tyle co się pszczołom ukradnie!
Rodzina pszczela, która liczy zazwyczaj 60-70 tysięcy pszczół, w jednym ulu zużywa na własne potrzeby 70-80 litrów
miodu. Niektóre źródła podają nawet do 120 litrów miodu na ul.
Lato
W okresie lata raz w tygodniu kontrolujemy gniazda i wycinamy mateczniki, aby pszczoły nie roiły się. Przy większej
ilości nagromadzonego miodu wybieramy go. Miód zbiera się zazwyczaj 2-3 razy w roku. Średnio z jednego ula, na
naszych terenach można zebrać 8-15 litrów miodu rocznie, w zależności od intensywności miodowania roślin i pogody.
W okresie słoty i wysokich temperatur przekraczających 25ºC rośliny nie miodują i pszczoły nagromadzany zapas
miodu po prostu wyjadają. W połowie lipca, gdy nie ma roślin kwitnących należy pszczoły dokarmić cukrem (ok. 2 kg
10. cukru na ul), za pomocą tzw. podkarmiaczek, które umieszcza się w ulu. W sierpniu gdy zaczynają kwitnąć nawłocie,
możemy zebrać dodatkowy miód.
Niektórzy pszczelarze już w końcu lipca, początkiem sierpnia podkarmiają pszczoły szykując je do zimowania. Jedna
rodzina pszczela potrzebuje ok. 8-12 kg cukru na zimę na jeden ul w zależności od siły roju. W tym samym okresie
wkłada się do ula również paski przeciw warrozie (choroba pszczół). Ponieważ pszczoły muszą się ocierać o paski,
dlatego między ramki wskazane jest włożenie niewielkiej listewki i zawieszenie na niej pasków z lekiem.
Na zimę ocieplam rodzinę pszczelą, zostawiam tylko tyle ramek żeby na zewnętrznej ramce było ok. 200-300 sztuk.
Wszystkie pozostałe ramki wystawiamy przed ul, aby pszczoły je oczyściły. Gdybyśmy pozostawili wszystkie ramki
w ulu pszczoły nie zdołałyby utrzymać odpowiedniej ciepłoty i zmarzłyby. Musimy jeszcze pamiętać przed przezi-mowaniem,
aby ramki z pyłem kwiatowym, który jest także lekarstwem dla pszczół, umieszczać jako pierwsze przed
podkarmieniem. Przez cały rok rodziny pszczele (ramki) należy odpowiednio ustawiać. Ramki czarne i jasne daje się
do miodni i wyjmuje z gniazda na zimę. Z zimnych ramek wytapia się wosk. Ramki zimujące muszą być złociste tzw.
ciepłe. Tylko w takich ramkach pszczoły mogą utrzymać odpowiednią ciepłotę ula zimą. Wtedy pszczoły chętnie się
lęgną i mają mniej pracy przy ich czyszczeniu.
Ul przed zimą należy odpowiednio zabezpieczyć. Na zimę zakładam chodnik z pociętego dywanu na całej długości
ramek, na górną część kładę 2 warstwy chodnika, który dodatkowo ociepla pszczoły. Ostatnim elementem izolacji ter-micznej
jest kilka warstw tektury oklejonych taśmą samoprzylepną. Ocieplenie z tektury wkładam również pionowo
podkładając małą deseczkę aby pszczoły miały odpowiednią cyrkulację powietrza, ponieważ nadmierne ciepło jest dla
pszczół groźniejsze niż zimno. I tak moje pszczoły zimują do wiosny do pierwszego oblotu. Jeżeli temperatura powietrza
jest wyższa niż 10 ºC, nawet zimą wylatują poza ul.
11
Ule powinny stać przynajmniej 50 metrów od domu
mieszkalnego i 9 metrów od posesji sąsiada. Przy
mniejszych odległościach pasieka powinna być
odgrodzona dwumetrowym płotem lub gęstą siatką.
Pszczoły zawsze wracają do tego samego miejsca.
Ul można przesunąć do 0,5 metra do przodu, 1-1,5
metra do tyłu i 20 - 30 cm w bok. To nie zakłóci pracy
rodziny pszczelej. Wszelkie inne zmiany to czynią.
Chętnie w każdej chwili opowiem o hodowli pszczół
Roman Popenda
Nowy Kocin, ul. Prosta 75
tel: 34 328 83 14
ZNACZENIE MIODU
Roje, liczące nawet do 70 tys. pszczół są świetnie zorganizowanym tworem pod wieloma względami – życia gromad-nego,
informowania się, umiejętności przetwarzania produktów kwiatowych, które przedstawiają wielką wartość dla
organizmu ludzkiego. Pszczoły pojawiły się na Ziemi ponad 40 mln. lat temu. Najstarsze okazy znaleziono w pokładach
11. bursztynu. Już nasi przodkowie z epoki kamienia potrafili docenić wartość i siłę leczniczą miodu pszczelego. Świad-czy
12
o tym rysunek skalny z hiszpańskiej jaskini w miejscowości Arona w pobliżu Walencji sprzed 16 tysięcy lat,
opisujący technikę zbierania miodu. Ta sama technika jest do dziś stosowana w Indiach, Pakistanie, Korei i na ob-szarach
Ameryki Południowej. W Egipcie znaleziono garnki z miodem, które wkładano faraonom do grobów. Do-datkowo,
w tamtejszej kulturze, miód mieszany z gliną
służył do leczenia ran. Miód wykorzystywali także m. in.
Hetyci, Spartanie i Grecy. Na wiedzy tych ostatnich opiera
się nasza dzisiejsza medycyna. W starożytności miód był
składnikiem wielu maści, ponadto w dużych ilościach pito
go z wodą. To był popularny napój orzeźwiający i wzmac-niający.
WŁAŚCIWOŚCI MIODU:
Posiada działanie bakteriostatyczne i bakteriobójcze. Za-wiera
ok. 50 różnych substancji aromatycznych. Miód
wspiera procesy lecznicze i działa profilaktycznie, zapobie-gając
różnym chorobom. To idealny dodatkowy produkt
odżywczy dla osób starszych, kobiet w ciąży, dzieci, matek
karmiących i rekonwalescentów po różnych chorobach. Zalecany jest osobom po pięćdziesiątce – wzmacnia serce.
Działa przeczyszczająco – 1 łyżeczka przed snem, najlepiej pos-marować
nią plaster jabłka. Zalecany przy przewlekłych chorobach
nerek, zapaleniach pęcherza moczowego i dróg moczowych – ze
względu na dużą zawartość potasu, wspomaga i oczyszcza wątrobę
z metali ciężkich i związków chemicznych szkodliwych dla organizmu.
Zapobiega wymiotom w czasie ciąży, przyśpiesza gojenie ran.
Kit pszczeli zawiera długą listę czynnych enzymów, które działają prze-ciwko
bakteriom, wirusom, grzybom. Są także przydatne w leczeniu
m. in. grypy, opryszczki, hemoroidów, oparzeń, trądziku, rwy kul-szowej
i artretyzmu.
Podsumowując, każdy miód jest dobry. Wystarczy 1 łyżeczka na czczo,
lub 1-2 łyżeczki dziennie pite rano lub wieczorem. Wzmacnia
i oczyszcza organizm, wzmacnia serce, reguluje wiele procesów ży-ciowych.
Szczególnie polecany dzieciom, osobom po pięćdziesiątce,
kobietom w ciąży i rekonwalescentom.
Opracował: Roman Popenda
na podstawie książki Manfreda Neuholda
„Domowa pszczela apteka z przepisami
do samodzielnego wykonania”
12. 13
RĘKODZIEŁO
Chcesz bym pracował dłużej i więcej
Bo za mnie słowem się trudzisz
Ja wziąłem sprawy w swoje ręce
A ty wciąż mówisz, mówisz, mówisz...
Zbigniew Kubat
16. 17
ROZTERKI KRETA
Wraca raz kret do domu i nie wiedząc co go czeka
Marudzi, że wciąż „babka piaskowa” i znowu szarlotka.
- Jeśli ja źle gotuję i kuchnia ci nie ta,
To teraz będziesz zjadał własny kopiec kreta.
Dziś tworzy nowe kopce ze zdwojoną siłą
Żeby nie czuć głodu wędruje wytrwale,
Rozważając swe racje i czy warto było,
Marudzi, że je tylko robale, robale, robale...
Jeśli się nie powstrzymasz w odpowiedniej porze
Choć wiesz, że nie jest dobrze, możesz mieć znacznie gorzej.
Zbigniew Kubat
17. Grabowa
Stowarzyszenie dla dobra wsi Grabowa
18
Chcieć to móc
„Stowarzyszenie dla dobra wsi Grabowa“ rozpoczęło
swoją działalność 2 listopada 2012 roku. Jego celem jest
działanie na rzecz rozwoju i integracji mieszkańców
oraz sołectwa Grabowa. Mimo krótkiego czasu działal-ności
Stowarzyszenie może się pochwalić wieloma osiąg -
nięciami. Członkowie Stowarzyszenia m.in.:
- dwukrotnie zorganizowali wakacyjne warsztaty dla
dzieci w wieku od 4 do 12 lat
- reprezentowali gminę Mykanów na dożynkach powia-towych
w Dąbrowie Zielonej, gdzie prezentowali wie-niec
dożynkowy oraz występ artystyczny
- brali udział w prezentacji stołów wigilijnych w Rędzinach
- na spotkaniu Noworocznym w Mykanowie zostali nagrodzeni przez
Wójta Gminy Mykanów nagrodą – Instytucja Roku 2012
Panie ze Stowarzyszenia wyśmienicie gotują, pieką prze pyszne ciasta
oraz wspólnie śpiewają. Swoimi występami uświetniają wiele
uroczystości regionalnych, powiato wych, gminnych, parafialnych
i wiejskich. Wiele z nich zajmuje się również rękodziełem artysty-cznym.
Dzięki współpracy z GOK-iem wzięły udział w Pasjonadzie,
czyli projekcie skupiającym pasjo natów z terenu gminy Mykanów,
gdzie prawie każda członkini Stowarzyszenia realizowała swoje zain-teresowania.
Panie za-prezentowały
wówczas
talent aktorski, ręko -
dzielniczy, kulinarny, wokalny i fotograficzny.
Na Jarmarku pasji i aktywności mieszkańców gminy Mykanów zaan-gażowały
się w kampanię społeczną „Każdy może pomóc”- dochód ze
sprzedaży przygotowanych przez nie ciast został w całości przekazany na
wsparcie leczenia i rehabilitacji trójki dzieci z terenu naszej gminy.
18. 19
Leśny mech
Składniki na tortownicę o śr. ok. 25 cm:
• 450 g mrożonego rozdrobnionego szpinaku
• 1 1/3 szklanki cukru
• 3 jajka
• 1 1/3 szkl. oleju
• 2 szklanki mąki krupczatki
• 3 łyżeczki proszku do pieczenia
• 300 ml. śmietany 36%
• 2 śmietan-fixy
• cukier wanilinowy
• czerwone drobne owoce (granat,
porzeczka, borówka)
Przygotowanie:
Rozmrozić szpinak i odsączyć z wody.
Zmikować jajka z cukrem na białą masę, dole-wać
powoli olej dalej miksując. Wsypać mąkę
wymieszaną z proszkiem do pieczenia, dobrze wymieszać. Do masy dodać szpinak i wymieszać łyżką.
Wylać do formy wysmarowanej masłem i wysypanej tartą bułką i piec ok. 1 godz. do "suchego patyczka" w temp.
180 °C. Po wystudzeniu obciąć nożem wierzch ciasta i rozdrobnić.
Ubić śmietanę dodając pod koniec śmietan-fix z cukrem wanilinowym. Na ciasto wyłożyć śmietanę, na nią wyłożyć
pokruszone ciasto lekko dociskając, udekorować owocami.
Patrycja Witkowska
Szachownica
Składniki:
• 2 łyżki margaryny,
• 2 jajka,
• 2 szklanki zsiadłego mleka,
• 4 szklanki mąki +1 płaska łyżka sody,
• 1,5 szklanki cukru
• 6 łyżeczek kakao
• cukier waniliowy,
• 1 l śmietany kremówki 36%
• 2 opakowania śmietanfixu + 2 łyżeczki żelatyny
• marmolada lub ser, 1 mały słoik dżemu (owoce
leśne, wiśniowy lub inny)
19. Przygotowanie:
Margarynę ukręcić z cukrem i cukrem waniliowym, dodając kolejno jajka, mąkę wymieszaną z sodą i kakao.
Na koniec dodać 2 szklanki zsiadłego mleka.
Piec w piekarniku nagrzanym do 180 °C przez około 45 min. (do suchego patyczka).
Upieczone ciasto wystudzić i przekroić na 2 części, przy czym jedna część musi być cienka, druga znacznie grubsza.
Namoczyć żelatynę w łyżce zimnej wody, po napęcznieniu dodać 3 łyżki wrzątku i mieszać do rozpuszczenia. Ubić
śmietanę ze śmietan-fixem na sztywno, dodając wystudzoną żelatynę. Cieńszą warstwę ciasta włożyć do formy, pos-marować
20
dżemem. Grubszą część ciasta pokroić na paski o szerokości ok. 4 cm. Paski ułożyć na pierwszej warstwie,
wyjąć co drugi pasek, wypełnić miejsca po nich bitą śmietaną. W następnej warstwie ułożyć resztę pasków z ciasta
na bitej śmietanie dolnej warstwy, a puste miejsca wypełnić resztą śmietany. Posypać startą gorzką czekoladą lub
gorzkim kakao.
Ewa Biecek
Rurki z kremem
Ciasto na rurki:
• 50 dag mąki pszennej,
• 2 dag drożdży,
• 1/4 l śmietany,
• 25 dag margaryny.
Krem:
• 1 kostka margaryny,
• 20 dag cukru pudru,
• 1/2 l mleka,
• 4 łyżki mąki krupczatki,
• 4 łyżki cukru,
• 4 żółtka,
• cukier waniliowy.
Przygotowanie:
Z mąki, margaryny, drożdży i śmietany zagniatamy ciasto. Następnie ciasto rozwałkowujemy na podsypanej mąką
stolnicy na grubość 2-3 mm i kroimy w paski szerokości 2-3 cm i długie na ok. 25 cm.
Foremki do rurek smarujemy masłem. Na każdą foremkę nawijamy pasek zaczynając o węższej części.
Rurki obtaczamy w cukrze i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Żółtka utrzeć, dodać cukier i mąkę.
Mleko zimne dodać do utartych żółtek, zagotować, ciągle mieszając do uzyskania konsystencji budyniu. Ostudzić.
Utrzeć margarynę, dodając do niej masę budyniową.
Kremem napełniamy rurki, następnie odstawiamy w chłodne miejsce, by krem stężał.
Mariola Augustyniak
20. 21
MILITARIA
Granic strzeże mocna armia,
Trudno wierzyć w wroga miłość,
Lecz by zbierać militaria
Trzeba zbroić się w... cierpliwość.
Zbigniew Kubat
21. Tomasz Ancerowicz
22
Człowiek o wielu pasjach
Jesteś człowiekiem, który posiada wiele pasji, ale jeżeli pozwolisz to wyjdziemy od Twojej przygody z wykrywaczem
metali. Skąd pomysł na tego typu poszukiwania?
Któregoś dnia zafascynowany okolicą postanowiłem nabyć de-tektor
metali. Polskie prawo nie zabrania posiadania
wykrywaczy, ale wymagana jest zgoda Wojewódzkiego Kon-serwatora
Zabytków (WKZ) na korzystanie z nich. Chcąc
przeprowadzać swoje poszukiwania jak najbardziej legalnie
postanowiłem wystąpić o pozwolenie do WKZ za pośred-nictwem
częstochowskiej delegatury. W podaniu musiałem
określić cel przedsięwzięcia oraz wskazać teren poszukiwań.
Przy pomocy wykrywacza, podjąłem się wytyczenia szlaku w
naszej okolicy związanego z działaniami I Wojny Światowej, na
podstawie znalezisk chciałem uwiarygodnić mijane okopy, tran-szeje
itp. Konserwator wydając mi zgodę zaznaczył na
planie/mapie obszary wyłączone z moich poszukiwań. Dodam
tylko, że takie pozwolenie jest wydawane na czas określony, i
tuż przed upływem terminu ważności należy złożyć raport z efektów penetracji. Dzięki moim znaleziskom uwiarygodniłem,
że na badanym przeze mnie terenie leżał 100 lat temu odcinek frontu rosyjskiej, niemieckiej i austro-węgierskiej armii.
W wolnych chwilach oddajesz się swojej drugiej, artystycznej pasji,
czyli rzeźbieniu w drzewie?
Nigdy nie podejrzewałem się o jakikolwiek talent artystyczny. Po za-mieszkaniu
na wsi pewnego dnia podjąłem się wykonania figurki z do -
piero co ściętego pnia kasztanowca. Wyszła nie najgorzej więc posta -
no wiłem zainwestować w profesjonalne dłuta i od tego czasu, mając ku
temu warunki, zacząłem na poważnie rzeźbić. Drewno pozyskuje z róż -
nych miejsc, suszę i zabieram się do rzeźbienia. Mam świadomość tego,
że moje rzeźby nie są idealne, ale bardzo mnie cieszy kiedy zdobią czyjś
ogród czy dom.
Ostatnio mierzysz się również z pirografią, co to takiego?
Pirografia to technika zdobnicza polegająca na wypalaniu wzorów na
drewnie, skórze lub innym materiale przy pomocy rozgrzanego rylca
lub pirografu. Rozgrzany grot pozostawia w powierzchni drewna (sklej -
Borowno
22. ki, płyty) trwały ślad o odcieniu od jasnego brązu do prawie czerni, zależnie od rodzaju
materiału w jakim wypalamy, oraz od czasu oddziaływania narzędzia na zdobioną
powierzchnię. Technika wymaga sporej cierpliwości, nanoszenie wzoru jest niekiedy
kilkukrotne, musi być także precyzyjne. Do stworzenia rysunku tą techniką potrzeba
również trochę wyobraźni plastycznej, albowiem nie każdy wzór, który dobrze wygląda
na kolorowej reprodukcji, będzie równie dobrze wyglądał po wypaleniu go w drewnie.
Po wypaleniu, drewno się szlifuje, kilkakrotnie lakie ruje i oddaje do ramowania.
Jest w Twoim kręgu zainteresowań również pasja,
która łączy, wcześniej omawiane zajęcia.
Zapewne masz na myśli historię, która ma niewątpliwe
odniesienie do poprzednich gałęzi moich zaintere-sowań.
23
Jej znajomość pomaga w rzeźbieniu, wypalaniu,
datowaniu znalezisk itp. Historia uczy szacunku dla za-chowanych
reliktów, leśnych żołnierskich mogił, przy-drożnych
kapliczek czy też cmentarnych miejsc
spoczynku ludzi. Znajomość lokalnej historii nie
pozwala mi obojętnie przechodzić obok tych miejsc. Co
najciekawsze, że historia jest cały czas na nowo odkry-wana,
dochodzą nieznane fakty, fotografie, opowieści ludzi.
24. 25
FRASZKA NA PANA ZBYSZKA
Gdy zima śniegiem prószy,
Jemu nie marzną uszy.
Choć dłonie od śniegu zgrabiały,
On w swych działaniach wytrwały.
Wyrzeźbi konie w galopie,
parę w uścisku zmrożoną,
więc cieszy się Zbyszka radością
życzliwych przyjaciół grono.
Elżbieta Muznerowska
25. Kuźnica Kiedrzyńska
Zbigniew Kubat
26
Artysta inny niż inni!
Przygotowując się do rozmowy z Panem przeczytałam, że
rzeźbienie w śniegu to wyczyn godny artysty. Skąd pomysł
na takie właśnie hobby?
Właściwie to dzięki mojej wnuczce zacząłem robić rzeźby
w śniegu. Przyszła do mnie kiedyś z prośbą, abym zrobił jej
bałwanka. Była troszkę zaziębiona, więc postanowiłem ulepić
dla niej aniołka, który będzie strzegł jej zdrowia. Aniołek
wyszedł naprawdę fajnie co zachęciło mnie do tworzenia
kolejnych śnieżnych rzeźb. Zawsze ciągnęło mnie do tego,
aby robić coś oryginalnego, coś czego nie robią wszyscy. I tak
było właśnie w przypadku tego bałwanka, którego podobizna
stoi zimą niemalże w każdym ogródku. Postanowiłem sobie
utrudnić zadanie i oto powstał aniołek.
Wbrew pozorom, tworzenie ze śniegu nie należy do prostych
czynności. Na początku potrzebujemy przecież materiału,
który jest niestety ze względu na swoją naturę bardzo niesta-bilny.
Początkowo wydawało mi się, że nie jest to trudne zajęcie, ale
już w pierwszych rzeźbach zauważałem swoje błędy, których
już w następnych starałem się nie popełniać. Śnieg musi być jed-norodny,
aby rzeźby były trwałe przy pracy, bo później to już
zależy od pogody.
A jak wygląda samo rzeźbienie? Od czego należy zacząć?
Od śniegu oczywiście. Gdy odśnieżam podjazd przed domem
po prostu wywożę zebrany śnieg w jedno miejsce. Dokładnie
ubijam na bieżąco łopatą. Każda warstwa śniegu musi być
mocno ubita. Jak są śnieżne zimy, to potrafię usypać dość pokaźną hałdę. Już z samego kształtu usypanego śniegu
próbuję wymyślić temat rzeźby. I zabieram się do roboty. W ruch idzie nóż i ręczna piłka do drewna. Ze względu na
jednorodny kolor śniegu nie wychodzą drobne elementy w rzeźbach. Na przykład mam duży kłopot z oczami, których
nie widać na zdjęciach pomimo, że próbuję je bardzo dokładnie zarysować nożem. Ogólnie bardzo trudno jest fo-
26. tografować rzeźby ze śniegu. Przekonałem się, że dużo korzystniej wychodzą wieczorami, gdy mają ciemne tło.
Od jakich rzeźb Pan zaczynał?
Początkowo były to „małe dzieła”: lewki, aniołki, zwierzątka. Potem przyszła kolej na coś większego. W moim ogrodzie
pojawiła się szopka bożonarodzeniowa, figury Trzech Króli i Adama Małysza. Jednej zimy udało mi się stworzyć
Królową Zimę w saniach ciągniętych przez parę koni realnych rozmiarów.
Czemu śnieg a nie np. drewno, glina czy chociażby lód?
Śnieg ma tą zaletę, że wybacza błędy. Zawsze można coś dokleić, spróbować jeszcze raz. A poza tym jest ogólno-dostępny.
Czemu tworzy Pan te dzieła sztuki?
Tak do końca to właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chyba po prostu sprawia mi to przyjemność. Lubię
nowe wyzwania. Wielu mi zarzuca, że robię coś tak nietrwałego, że niemalże mija się to z sensem. Zawsze zostają mi
zdjęcie i satysfakcja.
Ma Pan również inne ciekawe pasje jak poezja, rysunek,
malarstwo. Fraszki Pańskiego autorstwa otwierają każdy
rozdział tej niewielkiej publikacji.
Próbuje się mierzyć z różnymi rzeczami, aby przekonać się czy
im podołam.
27
LEGENDA
Żył dawno, dawno temu litewski uczony
Co był dla krajowej nauki wielce zasłużony.
Nazywał się ów człowiek Konstantas Zamienias
Co mawiał „Jak sies nie podobas tos bierzas i podmienias”
Ponieważ twierdził, że bałagan jest
To wszystkie nazwiska muszą kończyć się na es.
Nazywał się Smutny to teraz jest Smutnas
A ten, co był Kuc to teraz jest …Kucas.
Choć niejeden marzył nie wiadomo, czemu,
Żeby znów nazywać siebie znowu po staremu.
A kiedy już nie było bardzo zmieniać, czego,
Przyjechał do kraju sąsiedniego tj. do polskiego.
I usilnie namawiał króla kraju nieraz
Żeby się nazywał Stanislawas Jagiellas.
Nie zgodził się król, lecz na odczepnego
Rzekł możesz sobie pozmieniać, ale co innego.
Wędrując tak z nim razem w kierunku Krakowa
Zdarzyło się, że zawitał też do Mykanowa.
27. Spodobała się, Zamieniasowi ta miejscowość cała
A najbardziej mu się jej nazwa piękna spodobała.
Później się zatrzymał w miejscowości Skrzydła
Lecz tu już ta jej nazwa trochę mu obrzydła.
Rzekł, więc jest, Mykanów, to według mych prawidłów
Skrzydła te powinny nazywać się Skrzydłów
Król trochę zmęczony po podróży znoju
Zatwierdził nową ustawę (dla świętego spokoju).
Głosiła ona krótko tak bez zbędnych słów
Że nazwy miejscowości kończą się na ów.
Stąd gdzie tylko dotarł był Zamienias
Tam nazwy miejscowości na nowe zamieniał.
Tak powstał Antoniów, Wyrazów i Janów
Potem Tarnów, Rzeszów, Augustów, Ciechanów.
Gdyby Zamienias wreszcie na chwilę nie przystanął
To by naszą stolicę dziś Warszawów zwano.
Niedługo potem jak wieść gminna niesie
Zaginął ów uczony nocą w Czarnym Lesie.
Chociaż poszukiwania natychmiast podjęto,
A nawet las cały do końca wycięto,
To nigdy uczonego nie odnaleziono.
Ponoć jego dusza jest wiecznie uwięzioną
W podziemnej jaskini gdzieś pod Czarnym Lasem
Gdzie dziwne głosy można słyszeć czasem.
-Czarnów Lasów, Czarnyów Lasów nieeeeeeeeeee.
Cóż niewiara uczonego w reguły wyjątek
Dała temu nieszczęściu niestety początek.
Reguła Zamieniasa nadal w świecie żyje,
Choć niektórzy na Kijów nadal mówią Kijew.
Widzicie, więc drogie dzieci oraz ich rodzice
Jak wielki wpływ miał Mykanów na całą okolicę.
Kończąc pozwolę sobie legendę morałem ozdobić.
Gdy sam sobie dogadzasz zważ, co innym robisz.
Wprawdzie legendę spisałem nocą patrząc w gwiazdy,
Ale przecież w każdej na pewno jest ziarenko prawdy.
28
28. 29
FOTOGRAF I DZIEWCZYNA
Fotografa dziewczę nachodzi zawzięcie
-Wiem to z doświadczenia mój drogi kolego,
Że chcesz mi zrobić fantastyczne zdjęcie,
Ale jednej rzeczy, czy może wszystkiego?
Zbigniew Kubat
29. Jarosław Polczyk
30
Chwile uchwycone okiem obiektywu
Od 10 lat jest mieszkańcem gminy Mykanów – we wsi Grabowa. Fotografią zaj -
muje się od 35 lat. Początkowo fotografował amatorsko, później ze względu na
prowadzenie Agencji Reklamowo-Wydawniczej już oficjalnie dla celów reklam-owych
i do licznych publikacji folderowych, albumowych i czasopism o tema -
tyce turystycznej. Obecnie fotografuje dla przyjemności. Można było oglądać
jego prace, które wystawione zostały m.in. w GOK w Mykanowie i na Jarmarku
Pasjonada.
Kiedy odkryłeś w sobie pasję fotografowania?
To było jeszcze w dzieciństwie - mój ojciec, który również był pasjonatem fotografii już od lat 40 XX wieku, pozwalał
mi od czasu do czasu wziąć swój aparat do ręki i pod jego czujnym okiem zrobić swoje pierwsze samodzielne zdjęcia.
To on tłumaczył mi jako pierwszy zasady fotografii i nauczył skomplikowanej obróbki zdjęć. On też kupił mi mój pier-wszy
własny aparat o nazwie Druh, całkowicie plastikowy, ale wbrew pozorom nie zabawkowy i robiący całkiem
poprawne zdjęcia. Gdy połknąłem bakcyla fotografii, wszystko toczyło się już szybko, zacząłem wertować fachową
literaturę i robić sporo zdjęć.
W tych latach zdjęcia trzeba było wywoływać w ciemni...
Tak, to była prawdziwa sztuka, aby dobrze wywołać klatki zdjęciowe naświetlone na celuloidowej kliszy, a potem prze-nieść
je za pomocą powiększalnika na światłoczuły papier fotograficzny tak, aby nie uszkodzić i prawidłowo naświetlić
materiał. Potem takie zdjęcie wymagało wysuszenia i wtedy
można je było dopiero ocenić. To oczywiście dotyczyło fo-tografii
czarno-białej, kolorowe zdjęcia wymagały o wiele
bardziej skomplikowanej procedury, ale nie będę tutaj wcho -
dził już w szczegóły.
Współczesna fotografia cyfrowa zatem to spore ułatwie-nie?
Tylko z pozoru, bo znajomość zasad robienia dobrych zdjęć
jest niezmienna i trzeba je poznać, by móc robić udane ujęcia.
Jedynie różnicą jest dalszy etap „wywoływania zdjęcia“, w tej
chwili rolę ciemni fotograficznej przejęły programy kompute -
rowe, a te również wymagają wiedzy w dziedzinie obróbki
zdjęć.
Grabowa
30. W jaki sposób szukasz tematów zdjęć, czy masz jakieś ulubione?
Tematy często pojawiają się same, bo samo życie podsuwa je z nienacka. Mam jedną zasadę - staram się zawsze mieć
przy sobie w pobliżu aparat. Często temat, ciekawe ujęcie, niepowtarzalne światło nie pojawiają się po raz kolejny.
Trzeba wtedy „łapać chwilę“, bo ta już się więcej nie powtórzy. Oczywiście, mam też swoje ulubione tematy, do których
starannie się przygotowuję, zanim nacisnę spust migawki.
Naj chętniej fotografuję otoczenie, ciekawe miejsca, które
wiem, że z biegiem czasu ulegają zmianie. Mam w swej
kolekcji wiele zdjęć, które dokumentują te zmiany i przyz-nam,
31
że po latach oglądając przeszłość tych miejsc i ich
ewolucję, z rozrzewnieniem wspominam ich dawny wygląd.
Lubię także robić zdjęcia makro utrwalające fascynujące pięk -
no otaczającej nas
przy rody, obok której
na co dzień przechodz-imy
nie kon tem plując
jej doskona łości. Takie
impresje bywają często
nie zwykle zaskakują -
ce.
W ramach wystawy oglądaliśmy także niezwykle ciekawe zdjęcia nocne.
Chciałem w nich pokazać, jak bardzo ciekawie wyglądają różne zakątki gminy
Mykanów widziane okiem obiektywu późną nocą, gdy ruch zamiera, a cała gmina
zasypia. Te impresje często być może bywają zaskakujące, ale mam nadzieję, że
spodobały się oglądającym.
Czy trzeba posiadać bardzo drogi i skomplikowany sprzęt fotograficzny, aby
robić naprawdę dob -
re zdjęcia?
Zaskoczę cię - zdję-cie,
wbrew pozorom,
najpierw powstaje
w głowie fotografu-jącego.
Niekoniecznie trzeba być posiada czem drogiego
i „wypasionego“ aparatu. Dobre zdjecie można zrobić także
aparatem kompaktowym, ważne jest dobre kadrowanie ujęcia
i powtórzę po raz kolejny - znajomość zasad fotografii.
Droższy sprzęt, taki jak lustrzanka, pozwala na bardziej pre-cyzyjne
ustawienie parametrów zdjęcia, osiągnięcie do-datkowych
efektów związanych z zastosowaniem różnych
31. filtrów itp. Dla osób, które chcą w sposób bardziej zaawansowany zająć się fotografią, wybór sprzętu jest dość duży, w
takim zakresie cenowym, na jaki pozwala mu przeznaczony na ten cel budżet.
Wspominałeś, że twoim nauczycielem był ojciec. Nie każdy ma jednak takie szczęście, że ma tatę fascynata fo-tografii.
32
Czy można w jakiś inny sposób poszerzyć swoją wiedzę fotograficzną?
W GOK-u w Mykanowie ostatnio były prowadzone warsztaty fotograficzne dla początkujących i bardziej zaawan-sowanych
miłośników fotografii, można było pod okiem prowadzących zajęcia dowiedzieć się wielu przydatnych in-formacji
i odbyć praktyczne ćwiczenia. Poza tym na rynku wydawniczym jest wiele pozycji książkowych, poradników
napisanych przez znakomitych znawców tematu. Można zatem poczytać.
A potem już tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ... ćwiczyć.
32. 33
NA MOLA KSIĄŻKOWEGO
Napotkał mól kolekcjonera
- Witaj mój sąsiedzie.
Spotkaliśmy się tutaj razem przy obiedzie.
Masz tu muszę przyznać same smaczne sztuki,
Stare wydania książek no i „białe kruki”
Kolekcjonerowi czoło się marszczy, grymas twarz odmienia,
- Przecież to dla nauki a nie do jedzenia
Mówić można o tym samym (to kwestia osądu)
Nawet przy zasadniczej różnicy poglądów.
Zbigniew Kubat
33. Jan Szlama
34
Książki to moje życie
Pan Jan Szlama od wielu lat zbiera książki. Tematyka ich jest różnorodna.
W jego opasłej bibliotece możemy znaleźć m.in. książki z zakresu historii
powszechnej, historii Polski oraz regionu, stare mapy i encyklopedie,
polską literaturę piękną, wydawnictwa dotyczące pszczelarstwa i rol-nictwa,
zbiory dowcipów i humoresek ponadto dzieje obyczajów, bio -
grafie itp. Książki zajmują niemalże połowę pokoju na poddaszu w jego
domu. Część z nich to wydawnictwa przedwojenne, a niektóre nawet
z końca XIX wieku. Wswojej kolekcji ma również wiele białych kruków,
których próżno szukać w księgarniach i antykwariatach.
Już jako małe dziecko
pan Jan przejawiał duże
zainteresowanie książ -
kami. W wieku przed-szkolnym
biegle czytał,
toteż postano wio no,
aby rozpoczął szkołę
jako sześciolatek.
W domu rodzinnym
Pana Jana zawsze były obecne książki i czasopisma. Jego rodzice przed
wojną prenumerowali wiele publikacji. W okresie wojny, jego wuj,
który lubił książki i znał ich wartość nabył Encyklopedię Orgelbranda
wydaną jeszcze pod koniec XIX wieku.
Pan Jan zafascynowany owym wydawnictwem, często studiował jej
stronice z dużym zaciekawieniem. Nie mając wówczas żadnej wiedzy
na temat herbów, przepisywał o nich informacje do zeszytu z owej en-cyklopedii.
Jego zapiski zachowały się do dziś.
Z pamiątek szkolnych Pan Jan zachował zdjęcia oraz swoją teczkę
z pierwszych klas, w której pieczołowicie przechowuje zachowane
zeszyty ze szkoły podstawowej.
Stary Cykarzew
36. 37
POETA I WENA
Poeta napotkawszy wreszcie tę jedną jedyną
Zapragnął zjeść kolację ze śniadaniem ze swoją dziewczyną.
Powiedziała z przekory czy też celem próby,
- Wiersz miłosny mi napisz, jeśli nie chcesz mej zguby.
- Wiersz pisać tu i teraz? Nie mam szans za grosz
Wiadomo wszak bez weny jej nie razbieriosz.
Ta jednak niespodzianie przybyła z oddali
Wzięła go czule za rękę i tak napisali:
„Kocham Ciebie tak, że gdy jesteś czuję serca drżeniem,
Że za chwilę możesz odejść i będziesz mym wspomnieniem.
A kiedy gdzieś odchodzisz już myślę namiętnie
Ze byłaś tu za krótko, już za Tobą tęsknię.
To uprzedzanie pragnień Twoich, tych, które odkryłem
I ciągłe przepraszanie, kiedy nie zdążyłem.”
Tu dziewczę mu przerwało(dla Weny to groza)
Skończyła się poezja będzie życia proza.
Udali się objęci razem na pokoje
Choć miało być intymnie to było ich troje.
Kiedy Wena czasem na dłużej zagości
To znaczy, że potrzebna jest także w miłości.
Zbigniew Kubat
37. Elżbieta Muznerowska
38
Mój świat słowem malowany
Największą frajdę sprawia jej pisanie wierszy, które powstają w momencie
jakiś osobistych przeżyć i emocji. Słowa czerpie z serca, z duszy. Nieustająca
nadzieja na przekór wszystkiemu, wiara w dobro, dostrzeganie piękna,
potrzeba ciepła i miłości, prawość i mądrość - to atrybuty poezji Eli, bliskiej
ludziom wrażliwym, życzliwym, na drodze prawd oczywistych, błędów
i pomyłek, świateł i cieni – na scenie życia.
Swoje wiersze przekornie nazywa rymowankami, które powstają na luźnych
kartkach i najczęściej trafiają do szuflady albo są udostępniane tylko osobom
bliskim.
Wiersze służą przede wszystkim jej samej, a jeżeli ktoś ma ochotę ich posłuchać czy poczytać to chętnie je udostępnia,
z wykluczeniem tych najbardziej osobistych. Są one bliskie ludziom gdyż niejednokrotnie odzwierciedlają ich własne
przeżycia - radości, smutki, niepokoje, wzloty i upadki. Pisze o życiu, takim jak go widzi, czuje, doświadcza i przeżywa.
Uważa, że najważniejsze w jej twórczości jest to, aby emocje zawarte w utworze przechodziły na czytelnika, wywoły-wały
uśmiech, wycisnęły łzę, pobudziły do refleksji.
Poza pisaniem wierszy Ela tworzy również scenariusze teatralne dla najmłodszych aktorów, niegdyś z racji wykony-wanego
zawodu – nauczyciela przedszkolnego, teraz dla przyjemności. Przy okazji organizowanych przez nią przed-stawień
napisała też kilka piosenek dla dzieci. Do niektórych
piosenek poza tekstem ułożyła melodię. Praca z dziećmi sprawia
jej ogromną radość.
Organizowany przez GOK w Mykanowie projekt pt. „Barwy his-torii”
pozwolił Eli obudzić w sobie również talent malarski.
Twierdzi, że obcowanie ze sztuką zmienia sposób postrzegania
świata, nadaje inną wrażliwość na otaczającą rzeczywistość,
umożliwia zrozumienie tajemnicy oddawania swoich przeżyć
otoczeniu, a pobranie w zamian inspiracji i natchnienia. Sztuka
ma zbawienny wpływ na jej psychikę, bo malując potrafi po
prostu zapomnieć o „całym świecie” i skupić się tylko na doborze
tematu do obrazu, jego kolorze, gry światłocieni, nastroju i kli-macie.
Sprawia jej przyjemność patrzenie na obrazy innych,
odgadywanie emocji i przeżyć ich autorów.
Kuźnica Lechowa
38. 39
COŚ TAM W TRAWIE CZASEM BZYKA
Rozgniewały się na dobre kalendarze,
Zabroniły nam już wkraczać w sferę marzeń
Zagroziły nam kolejnym majem styczniem,
Piersi nie te i figury nie tak śliczne .
Komuż serce ma bić powiedz komu,
Czy już pora aby usiąść w ciepłym domu.
Głupie serce wciąż wyrywa sie do przodu,
Już nie jesteś pszczołą ,która może żądać miodu.
Ale czasem siadasz gdzieś na skraju łąki i w
Momencie cię rajcują młode bąki.
Co tam grożą majem , styczniem ,kwietniem,
Jeszcze nie chcesz czuć się staro ani szpetnie.
Czasem konik polny gdzieś zabzyka , ot.
i cała tej historii jest muzyka.
HOMO SAPIENS
Zaczynasz się starzeć,
kłócisz się z przeznaczeniem.
Kalendarz z uporem maniaka
towarzyszy ziemi rozbrykanym
tańcom-o co chodzi?
Każdy ma swój czas karnawał
należy się przebierańcom,
karawan odwiezie nas.
Póki co szybko ofiaruj, daruj, bądź.
Klepsydra sypie po ziarenku
dobrych uczynków.
Zaceruj worek próżności
Poskacz z dziećmi w klasy, przysiądź
na ławce w parku i powspominaj
stare dobre czasy
39. 40
GDY DZIECI SIĘ ŚMIEJĄ
Lubię, gdy dzieci się śmieją z figlarnym błyskiem w oku.
Patrzę, jak czasem szaleją (choć starsi pragną mieć spokój).
Chętnie im opowiadam o morzach, lądach, kosmosie.
Jedne uważnie słuchają, inne mają to w nosie.
I tak sobie myślę nieraz, co z nami dzieje się potem,
gdy dzieciństwa świat opuszczamy.
W czym tkwi tajemnica, że już nie pamiętamy
jak dobrze być dzieckiem szczęśliwym.
Nie zaprzątamy tym głowy, nura dajemy w dorosłość,
skończył się świat bajkowy.
A ja na przekór temu
wciąż lubię, gdy dzieci się śmieją.
Z figlarnym błyskiem w oku
czasem z nimi szaleje.
DLA KOGO
Wierszyki, liryki, pętelki,
guziki, szuflada rozmaitości.
I oczy wpatrzone i uszy wsłuchane
w stek bredni i zawiłości.
Poezja tak bzdurna pokrętna i chmurna,
i nie wiesz gdzie sens gdzie logika.
I oczy zaspane o piątej nad ranem,
coś bazgrzesz w swych kajecikach.
O wschodach, zachodach o ustach o krzyku
o łez strugach wysychających.
Gdy leżysz w pościeli twój żagiel nadziei
odpływa gdzieś za horyzontem.
Dla kogo guziki, pętelki, liryki,
słowa nic nie znaczące.
40. 41
ROZTERKI POMAGAJĄCEGO
Zdarza się, że bliźni jest w dużej potrzebie
A ten co mu pomaga ma zasługi w niebie
A jeśli ten dobry uczynek już zrobię
To pomagam jemu czy też raczej sobie?
Zbigniew Kubat
41. Borowno
Marta Serwiak
Wolontariusz to połączenie Matki Teresy z Kalkuty z Supermanem
Jak zaczęła się Twoja przygoda z wolon -
taria tem?
Wszystko zaczęło się w szkole średniej. Zaw -
sze lubiłam się udzielać, więc zaangażowałam
się w szkolny klub wolontariatu. W ostatniej
klasie liceum mieliśmy spot kanie z panią ped-agog,
42
której zadaniem było ukierunkować
niezdecydowanych uczniów na dalsze ży-ciowe
wybory. Zaproponowała mi wolontariat
w Domu Dziennego Pobytu dla Osób z Up-ośledzeniem
Umysłowym w Częstochowie.
Do dziś nie wiem, jaki był prawdziwy powód
wysłania mnie tam, czy miało mnie to
zniechęcić czy zachęcić.
Nie bałaś się? Osoby z upośledzeniem
umysłowym bywają nieobliczalne, a Ty
byłaś wówczas bardzo młodą dziewczyną z niewielkim doświadczeniem pracy z takimi ludźmi.
Bałam się i to bardzo. Poszłyśmy tam w cztery i chyba to dodawało nam otuchy i odwagi. Dwie koleżanki szybko
zrezygnowały. Ja postanowiłam się zmierzyć z tym wyzwaniem. Moje pierwsze wrażanie było okropne i przytłaczające.
Stałam w progu sali i przyglądałam się chorym ludziom. Każdy z nich pod wpływem leków był w swoim świecie.
W głowie kłębiło mi się milion pytań : Jak z nimi można cokolwiek zdziałać? Jak poprowadzić chociażby najprostsze
zajęcia?
Moja praca z nimi zaczęła się od pomocy w codziennych czynnościach. Kogoś trzeba było gdzieś podprowadzić, komuś
podać herbatę. Przyglądałam się również jak są prowadzone zajęcia w ramach klubu środowiskowego. Z upływem
czasu, kiedy poznałam już ich imiona oraz nauczyłam się z nimi komunikować, tak wdrożyłam się w ich środowisko,
że nie wyobrażałam sobie pracy z kimś innym niż z osobami niepełnosprawnymi. Mniej więcej po pół roku zaczęłam
prowadzić z nimi zajęcia. Przynosiłam gitarę i razem próbowaliśmy coś śpiewać.
W wakacje wyjechałam z podopiecznymi ośrodka na trzytygodniowy obóz, który okazał się dla mnie prawdziwą szkołą
życia. Strasznie się bałam tego wyjazdu, gdyż została mi przydzielona osoba na wózku inwalidzkim – Karina - z którą
miałam spędzać 24 godziny na dobę. Miałam świadomość tego, że będę musiała ją codziennie umyć, ubrać, zaprowadzić
42. do toalety i po prostu spędzać z nią czas. Pierwsze dni na wyjeździe były straszne, gdyż to ja „powalona” przez zapalenie
gardła potrzebowałam pomocy. Trzeciego dnia wróciłam do mojej podopiecznej, co okazało się początkiem dobrej
współpracy, a dla mnie szkołą życia. Błędy, które wtedy popełniłam, mobilizowały mnie do bycia jeszcze lepszą w
opiece nad osobami z niepełnosprawnością. Nauczyłam się również wielu praktycznych rzeczy przebywając sam na
sam z moją podopieczną, chociażby podczas porannej i wieczornej toalety. Trzy tygodnie szybko minęło. Wróciłam
naładowana pozytywną energią i gotowa do dalszego działania na rzecz osób niepełnosprawnych. Już wiedziałam, co
chcę w życiu robić i jaki kierunek studiów wybrać. To mogła być tylko praca socjalna. Nic innego nie wchodziło w grę.
Rozpoczynając studia nie porzuciłam oczywiście wolontariatu w Domu Dziennego Pobytu. Każdą wolną chwilę, każde
okienko na uczelni spędzałam właśnie tam. Na przełomie października i listopada do naszej grupy dołączył nowy student,
który był bardzo zainteresowany moim wolontariatem w Domu Dziennego Pobytu. Okazało się, że Paweł prowadził
Wolontariat Mło dzieżowy przy jed-nym
43
z częstochowskich stowa rzy -
szeń. Z akcji do akcji ja przecho -
dziłam do jego wolontariatu.
Paweł miał brata z Zespołem Downa,
który właśnie w tym czasie zmarł.
Bardzo żałuję, że nie zdążyłam go
poznać, bo był podobno cudownym
czło wiekiem. Dokładnie 8 marca
2013 roku stworzy liśmy projekt
DOWN-LOVE. Projekt jest autor -
skim pomysłem Pawła i ma za za -
danie zwiększenie świadomości
dzieci i młodzieży o niepełnospraw -
inności. Po kilku miesiącach współ -
pracy postanowiliśmy założyć fun -
dację.
Czym się zajmuje Wasza fun-dacja?
Fundacja Oczami Brata zajmuje się głównie promowaniem twórczości osób z niepełnosprawnością intelektualną w ra-mach
projektu „(Nie)pełno sprawni - aktywni kulturalnie“. Wszystkie nasze działania służą kontaktom pomiędzy osobami
niepełnosprawnymi a pełnosprawnymi. Dbamy o ich integrację ze środowiskiem, pokazanie osób niepełnosprawnych
światu. Oni żyją między nami, czy tego chcemy czy nie i są dokładnie takimi samymi osobami jak ludzie pełnosprawni.
Najczęściej osoby z niepełnosprawnością spędzają czas na „herbatce z mamą” w domu i my ich po prostu nie widujemy
na co dzień na mieście. Fundacja organizuje również wspomniany wcześniej projekt edukacyjny „DOWN-LOVE”, za-jęcia
artystyczne dla osób z niepełnosprawnością, społecznością lokalną, działania charytatywne i wolontariat.
Może dlatego, że społeczeństwo nie ma dla nich odpowiedniej propozycji?
To też, ale głównym powodem jest bardzo duża nietolerancja społeczeństwa wobec osób z niepełnosprawnością, chociaż
może nietolerancja to za mocne określenie.
43. Każdy dzień jest inny i każda sytuacja jest inna, ale pamiętasz taką, która wpłynęła na Ciebie szczególnie?
Tak, to było podczas wolontariatu w Domu Dziennego Pobytu. Któregoś dnia przyszłam na zajęcia do grupy osób
z niepełnosprawnością i w pewnym momencie zostałam z nimi sama, gdyż ich wychowawca musiał wyjść na chwilę.
Na zajęciach była dziewczyna, która brała bardzo silne leki i miała niewielki kontakt z rzeczywistością. Siedziała sobie
w kącie, kiwała się i świetnie bawiła w „swoim świecie”. W pewnym momencie, nie wiem dlaczego, weszła do „naszego
świata”, podeszła do mnie i z całej siły uderzyła mnie w twarz. Znów w głowie zapaliła się czerwona lampka : „Marta
w co Ty się pakujesz? Z kim Ty chcesz pracować? Przecież oni mogą Cie zabić na tych zajęciach?“ Ale to była tylko
chwila zwątpienia. Wróciłam do domu, przeanalizowałam całą sytuację.
Gdy limo spod oka zeszło stwierdziłam, że dla takich właśnie osób warto się poświęcić. Założyłam, że tą dziewczyną
kierowała choroba i na pewno nie chciała mi świadomie zrobić krzywdy. Był to dla mnie przełomowy moment, który
utwierdził mnie w wyborze drogi życiowej. Ta sytuacja była dla mnie ważna, jako dla człowieka, a dla mnie wolontariu -
sza ważne było wyróżnienie na Częstochowskiej Gali Wolontariatu w 2013 roku. Zostałam wówczas wolontariuszem
roku. Moja praca została zauważona i doceniona.
Praca w wolontariacie wymaga dużego zaangażowania...
Wolontariat to ogromne poświęcenie. Angażując się w niego wiedziałam, że po skończeniu zajęć nie wrócę do domu,
jak większość moich znajomych z klasy i nie „legnę” przed telewizorem czy komputerem, tylko muszę iść na zajęcia
z osobami niepełnosprawnymi, bo tydzień wcześniej obiecałam im że znów się spotkamy. Nie mogłabym ich zawieść.
Oni cały tydzień czekają na to spotkanie. Niejednokrotnie jest to jedyna okazja dla nich na wyjście z domu.
Nieraz pytam moich podopiecznych, „Co robiłeś w tygodniu?” Kiedy słyszę, że siedzieli w domu przed telewizorem,
to przekonuję się o słuszności naszych działań.
Wolontariuszem się jest a nie bywa.
Tak, zgadzam się z tym w 100%. Mam również swoją definicję wolontariusza.
Wolontariusz to połączenie Matki Teresy w Kalkuty z Supermanem. Trzeba mieć wyrozumiałość, pokorę i og romne
serce jak Matka Teresa oraz siłę, odwagę i umiejętność szybkiego przemieszczania się jak Superman.
Co daje młodemu człowiekowi wolontariat?
Wolontariat to pierwszy krok na rynek pracy. Znam wielu pracodawców, którzy zwracają szczególną uwagę na to, czy
ich przyszły pracownik miał w swoim życiu przygodę z wolontariatem. CV są zazwyczaj do siebie po dobne i wszyscy
nagle interesują się teatrem i literaturą.
Wolontariat bardzo rozwija. Ja na przykład nauczyłam się pracować w grupie, zawsze miałam zdolności liderskie, a tu
nagle spotykam 4 inne osoby, które też chcą „rządzić” w grupie.
Wolontariat rozwija też komunikatywność, jeszcze kilka lat temu w życiu nie przyszłabym do Ciebie na wywiad i nie
rozmawiałabym tak swobodnie o swoich zainteresowaniach. Wolontariat stawia czasem w bardzo trudnych sytuacjach,
dlatego musimy też nauczyć się podejmowania decyzji i brania odpowiedzialności za nie.
Każdego namawiam do spróbowanie pracy w wolontariacie. Moje 5 lat pracy wolontarystycznej to nie tylko czas nauki,
ale też czas ogromnej pracy nad sobą i rozwijania swoich umiejętności i pasji.
44
44. 45
PRACA SPOŁECZNA
Poseł uśpiony przemową premiera
Śni, że na mównicy sam głos zabiera
I przedstawia ustawę, a w niej nową jakość,
Żeby „Polska rosła w siłę a ludziom żyło się jakoś”,
Trzeba żeby wszyscy pracowali koniecznie,
Ale oczywiście najlepiej społecznie.
Tu gromkie brawa zgotowano mu
Następnie w prezencie nowe BMW.
Lecz burza oklasków nagle budzi posła,
Bo chwila to wielka i jakże doniosła.
Premier wniósł ustawę a w niej nową jakość,
Żeby „Polska rosła w siłę a ludziom żyło się jakoś”
Niech obywatele dołożą swe datki
Dlatego zatwierdzono znów nowe podatki.
Pomyślał sobie poseł - Pomysł mi zabiera,
Chyba po wyborach pójdę na premiera.
Bo choć dwie ustawy, w tym jest rzeczy sedno,
Dla obywateli jest to wszystko jedno.
Zbigniew Kubat
45. Radostków
Emilia Kasprzyk, Konrad Flis, Kamil Kubat
Jesteśmy pełni „Animuszu“
Emilia Kasprzyk – l.20, niebawem technik ar-chitektury
46
krajobrazu, wolontariusz Caritasu,
członek Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci i Mło -
dzieży z nie pełnosprawnościami „Animusz”
Konrad Flis – l. 21, student AJD w Częstochowie
na kierunku: praca socjalna, prezes Stowarzyszenia
Przyjaciół Dzieci i Młodzieży z niepełnospraw -
nościami „Animusz”, społeczny redaktor Radia
„Ankra”.
Kamil Kubat – l.19, uczeń Technicznych Zakładów
Naukowych w Częstochowie, sekretarz Klubu
Sportowego Radostków, pasjonat sportu.
Łączy Was wspólna wizja i chęć działania na rzecz Radostkowa. Od czego się to zaczęło?
Konrad: Wszystko generalnie zaczęło się od siedzącej obok mnie Emilki, które pewnego dnia przyszła do mnie
i zaproponowała nasz wspólny udział w projekcie realizowanym przez GOK w Mykanowie – EDEN. Zgodziłem
się od razu. Swoją chęć udziału w tym projekcie wyraził również Kamil. I tak to się zaczęło.
Emilka: Głównym celem programu EDEN była edukacja animatorów, liderów społecznych i samych mieszkańców
do zwiększenia aktywności mieszkańców na rzecz rozwoju sołectwa. My weszliśmy w ostatni projekt tego programu,
który nosił nazwę „Nowa aktywność sołectwa”.
Konrad: Jesienią 2013 roku, gdy EDEN dobiegł końca, dyrektor GOK-u zaproponował nam wspólne napisanie
projektu dla młodzieży z naszej miejscowości pt. „ Młodzież myśli, współpracuje, działa”. Projekt był skierowany
do mieszkańców Radostkowa w wieku 16-19 lat. Jego celem było zdobycie przez młodzież wiedzy i umiejętności
dotyczących diagnozowania potrzeb i problemów lokalnej społeczności, wystąpień publicznych oraz ich
funkcjonowanie w życiu społecznym naszej miejscowości.
Projekt był waszym pomysłem.
Emilka: Bardzo się w niego zaangażowaliśmy. Właściwie to sami go stworzyliśmy, przy niewielkiej merytorycznej
pomocy GOK-u. Od razu wiedzieliśmy jakie działania mają się w nim zawierać, jaki cel chcemy osią gnąć. Udało
się pozyskać granty i projekt ruszył.
46. 47
Były jakieś trudności z jego realizacją?
Kamil: Najtrudniej było namówić młodzież do udziału w nim.
Młodzi ludzie z Radostkowa niechętnie angażują się w działa-nia
na rzecz miejscowości. Ale gdy już pokonaliśmy tą naj -
poważniejszą przeszkodę - zebraliśmy 15 osób - projekt ruszył
niemal że natychmiast.
Jakie działania zaplanowaliście?
Kamil: Projekt miał za zadanie zaktywizować młodzież
poprzez warsztaty m.in. z kreatywności, autoprezentacji, ko-munikacji
społecznej. Ponadto stworzyliśmy fotoesej ukazujący
naszą społeczność, wystawę fotografii, którą zaprezento - wal-iśmy
na festynie szkolnym w Radostkowie oraz na sesji Rady
Gminy Mykanów. W ramach kampanii społecznej, zaplano -
wanej również w projekcie, sadziliśmy kwiatki wokół altanki, czyli miejsca gdzie spotyka się nasza młodzież. Zwieńcze-niem
projektu było ognisko dla wszystkich mieszkańców.
Emilka: Którzy o dziwo przyszli i bardzo miło spędzili czas w swoim towarzystwie.
Konrad: Ja byłem przekonany, że nikt nie przyjdzie. Bardzo się zdziwiłem, gdy z godziny na godzinę nas przybywało.
Myślę, że ich obecność utwierdziła nas w przekonaniu, że warto było się zaangażować.
Co było dalej?
Konrad: Po zakończeniu projektu Młodzież myśli..., od razu postanowiliśmy napisać kolejny, tym razem na zajęcia
interdyscyplinarne dla dzieci. Niestety nie udało się pozyskać funduszy na jego realizację.
Nie zniechęciło Was to do dalszego działania?
Emilka: Raczej nie, może dlatego, że właśnie w tym czasie dostaliśmy propozycję udziału w kolejnym projekcie, reali -
zowanym przez mykanowską Fundację Ankra. Projekt nazywa się Szkoła Kooperacji Wiejskiej. Tym razem udział
w SKW zaproponował mi Konrad. Chyba w rewanżu za EDEN (śmiech).
Konrad: Dokładnie tak było. Emilka od razu się zgodziła, natomiast Kamil potrzebował kilku dni na zastanowienie.
Ostatnio głośno było w Waszym filmiku o Radostkowie.
Konrad: Pierwszy spot o Radostkowie nakręciliśmy 2 lata
temu, ale nie był on nigdzie pokazywany, głównie dlatego, że
był słabej jakości. Kręciliśmy go różnymi kamerami, kiepski
też był jego montaż.
Emilka: Ja uważam, że wyszedł całkiem ok, jak na nasze ów-czesne
możliwości.
Konrad: Do następnego spotu podeszliśmy już bardziej pro-fesjonalnie.
Poznałem techniki montażu, zaopatrzyłem się w
lepszy sprzęt.
Emilka: Naszym ogromnym sukcesem było nakręcenie tego
filmu bezkosztowo oraz przy udziale tylko 6 osób. Efekt koń-cowy
przerósł nasze oczekiwania.
47. Konrad: Wydaje mi się, że nakręciliśmy bardzo dobry film.
Właściwie to ja jestem o tym przekonany.
Kamil: Zamieściliśmy film między innymi na „youtube“, ma -
my już ponad pół tysiąca odtworzeń i wciąż przybywa. Nasz
film był opisany w BIM-ie, na stronie internetowej GOK-u
i Urzędu Gminy oraz pojawił się na Facebooku. Bardzo nas
cieszy takie duże zainteresowanie naszą produkcją.
Emilka: Mamy też w planach nakręcić kolejny film, który
będzie się składał z krótkich relacji z różnych projektów real-izowanych
48
w naszej miejscowości. Taki międzypokoleniowy,
w którym chcemy pokazać jak największą ilość mieszkańców.
Kiedyś pokażemy, że pomimo wielu trudności i utartych
schematów mieszkańcy Radostkowa potrafią działać razem na
rzecz wspólnego dobra.
Kamil: Byliśmy też z promocją Radostkowa na Jarmarku pasji i aktywności mieszkańców Gminy Mykanów.
Czy ktoś docenił Waszą pracę?
Emilka: Poza naszymi rodzinami jest jeszcze jedna osoba, która nas wspiera i dopinguje, a mianowicie Pani Maria
Radomska – była dyrektorka naszej szkoły, a obecnie jej nauczyciel. Zawsze możemy liczyć na jej pomoc, popiera
każde nasze działanie. Bardzo jej za to dziękujemy, bo właściwie to ona zaszczepiła w nas potrzebę działania, chęć
zmia ny. Razem z nią założyliśmy stowarzyszenie na rzecz osób niepełnosprawnych z terenu naszej gminy. Konrad
został jej prezesem. Pani Maria zaufała nam a my na pewno jej nie zawiedziemy.
Niedawno byliście na szkoleniu „Rzecznicy zmian” w Kielcach.
Konrad: Uczestniczyliśmy w trzydniowych warsztatach organizowanych przez Polską Radę Organizacji Młodzie -
żowych w Kielcach pt. „rzecznicy zmian”. Wraz z mło -
dzieżą z całej Polski uczyliśmy się, jak tworzyć kampanie
rzecznicze w praktyce, jak planować spotkania z decy-dentami
oraz jak skutecznie wykorzystywać narzędzia
promocji i PR-u w swoich działaniach.
Emilka: Poznaliśmy wiele wspaniałych osób. Wraz
z Kon radem byliśmy jedyni z województwa śląskiego
i chyba jedyni ze wsi.
Jakieś plany na przyszłość?
Emilka: W 2015 roku Konrad ma zamiar starać się
o uczestnictwo w Śląskiej Akademii Liderów, a ja będę
rozwijać swoje pasje związane z ogrodnictwem i dalej
będę udzielała się na rzecz swojej miejscowości.
Konrad: A ponadto działać i rozwijać siebie i miejsco -
wość.
48. 49
KOŃ I DŻOKEJ
Koń stanął znów na starcie wręcz zdenerwowany
Dżokej chce z nim się ścigać, wynik murowany.
Choćbym nie wiem jak szybko czy też wolno biegł,
Wyprzedzę go na mecie o mój koński łeb.
Więc czasem dżokej uparty mej zemsty się doigra
Zatrzymam się nagle przed metą, a raz ty sobie wygraj.
Czasami mówią ci ludzie, że właśnie z kimś przegrałeś,
Chociaż tak naprawdę z nikim na pewno się nie ścigałeś.
Kończąc tą krótką historię i bez zbytecznej tyrady,
Dobrze jest, gdy zawodnicy stosują te same zasady..
Zbigniew Kubat
49. Stary Broniszew
Katarzyna i Sylwia Karoń
50
Konie uczą wrażliwości
Jak zacząć jeździć konno?
Przed pierwszą jazdą dobrze jest poczytać trochę o jeździectwie aby upewnić się, że jest to sport dla nas. Warto poznać
również kilka terminów jeździeckich aby łatwiej zrozumieć polecenia instruktora. Jak już poznamy podstawową termi-nologię
udajemy się do najbliższego ośrodka jeździeckiego aby zapisać się na pierwsze jazdy. Koszt nauki jazdy konnej
waha się w granicach 25-60zł. Czasami płaci się za tzw. godzinę lekcyjną czyli 45min, a czasami za godzinę zegarową
czyli 60min. Często szkółki jeździeckie oferują tzw. karnety w których przewidziane są bonusy w postaci tańszej jazdy
konnej, jazdy gratisowej lub darmowych lekcji teoretycznych.
Anglezowanie - rytmiczne unoszenie się jeźdźca pod-czas
jazdy kłusem
Bryczesy - jeździeckie spodnie, nie posiadające szwów
po wewnętrznej stronie, natomiast skórzane leje, dzięki
którym zapobiegają otarciom wewnętrznej strony ud
Bankiet - przeszkoda - pionowy stopień, na który koń
wskakuje lub z którego zeskakuje
Czworobok - plan konkursowy, na którym rozgrywane są
zawody w olimpijskiej konkurencji ujeżdżenia
Czaprak -miękka podkładka pod siodło wchłaniająca pot i
chroniąca grzbiet konia przed obtarciami
Cavaletti - drążki zaopatrzone na końcach w krzyżak,
pozwalający ustawić je na różnej wysokości od ziemi,
służące do treningu konia
Cwał - najszybsza, czterotaktowa odmiana chodu
końskiego, wykorzystywana np. podczas wyścigów kon-nych
Flot - rozetka ze wstążek, przypinana do końskiego
ogłowia po skończonych zawodach
Galop - trzytaktowy, szybki chód konia
Kantar - rodzaj uzdy na głowie konia, który pozwala przy-wiązać
go lub prowadzić bez użycia ogłowia z wędzidłem
Kłąb - najwyższy punkt grzbietu konia u podstawy szyi,
na którym opiera się siodło. W tym punkcie mierzona jest
także wysokość konia.
Kłus - dwutaktowy, rytmiczny chód koniaKopystka -
narzędzie służące do czyszczenia kopyt końskich
Lonża - linka, długości około 15 metrów, pozwalająca na
prowadzenie konia po okręgu. Służy do nauki jazdy lub
treningu konia.
Ogłowie - zwane czasem uzdą. To zespół rzemieni za-kładanych
wraz z kiełznem na głowę konia, umożliwiający
kierowanie nim przy jeździe wierzchem.
Popręg - element rzędu opasającego konia, przytrzymu-jący
siodłoPółsiad - pozycja przyjmowana przez jeźdźca
na koniu w celu odciążenia grzbietu zwierzęcia
Stęp - czterotaktowy, najwolniejszy chód koniaSztylpy -
ochraniacze, których używa się ich zamiast wysokich
butów; ochraniają łydkę jeźdźca
Toczek - rodzaj jeździeckiego kaskuUjeżdżalnia (maneż)
- teren lub pomieszczenie przeznaczone do nauki jazdy
konnej
Wędzidło - element ogłowia zakładany koniowi do pyska
w celu ułatwienia kierowania zwierzęciem
50. 51
Jaki sprzęt musimy posiadać na pierwszej
jeździe?
Najważniejszy jest kask z trzypunktowym za-pięciem,
który należy mieć zawsze na głowie
podczas jazdy konnej. Dobrze zaopatrzyć się
w rękawiczki aby trzymane przez nas wodze
nie otarły nam dłoni. Co do obuwia to naj -
lepiej mieć buty za kostkę lub z wysoką
cholewą. Można też zaopatrzyć się w czapsy
czyli skórzane ochraniacze na łydki. Od
jakiegoś czasu polecane są kamizelki ochron -
ne zabezpieczające w razie upadku.
Każdy może jeździć konno?
Każdy kto lubi konie i się ich nie boi. Jazda
konna nie przewiduje żadnych limitów wie -
kowych, jeździć mogą zarówno dzieci, mło -
dzież jak i osoby starsze. Jazda konna ma wiele zalet. Obcowanie z końmi dostarcza wielu przeżyć i emocji. Człowiek
przy koniach staje się bardziej wrażliwy. Sport ten również pozawala nam ćwiczyć pewne partie mięśni – ud, łydek,
brzucha, ale także górne partie ciała. Pozwala utrzymać prosto plecy i tym samym wykształca prawidłową postawę
ciała. Jazda konna także rozluźnia i rozciąga
nasze mięśnie.
Wszystkie osoby zaangażowane w jakikol-wiek
sposób w sporty konne również te
jeżdżące rekreacyjnie powinny przestrzegać
kodeksu postępowania z koniem oraz zasady,
że dobro konia jest najważniejsze!!!
Jak wygląda ujeżdżanie młodego konia?
Konia można zacząć ujeżdżać jak skończy 3
lata. Wówczas ma on już w pełni rozwinięty
kręgosłup i nie zrobimy mu krzywdy.
Przed pierwszym wsiadaniem na konia
trzeba wykonać trzy etapy pracy: układanie
konia, praca nad ciałem i przygotowanie do
jazdy. Układając konia uczymy go ruty no -
wych czynności: spokoju przy czyszczeniu,
swobodnego chodzenia na uwiązie, szano -
wania człowieka, braku płochliwości itd.
Dobrze jest w tym czasie uczyć konia pod -
51. 52
stawowych komend głosowych. Przygo-towanie
do jazdy to wcześniejsza naziemna
nauka elementów, które koń napotka mając
już jeźdźca na grzbiecie: nauka zatrzymywa-nia
od wodzy, cofania, skręcania od łydek,
skręcania od wodzy, a także hałasowanie
siodłem, podskakiwanie przy koniu, wie -
szanie się na strzemieniu. Na ułożonego
i przygotowanego do jazdy konia teorety-cznie
można wsiadać (najpierw się prze -
wieszać, potem stopniowo siadać w siodło),
jednak taki koń nie ma jeszcze ani mięśni ani
kondycji, ani rozluźnienia do noszenia
jeźdźca. Dlatego bardzo długim etapem jest
praca nad ciałem. Często zaczyna się już
u źrebiąt, kiedy źrebięta chodzą przy matce
w terenie. W praktyce chodzi o lonżowanie
po 2,5 roku życia, pracę na górkach i dołkach - nierównościach terenu, praca na drążkach i małe skoki na lonży, pracę
na wypięciu. Metodą Montyego Robertsa można dosiąść konia po pół godzinie pracy, ale tak naprawdę trzeba jeszcze
wielu tygodni by koń był cieleśnie gotowy na jeźdźca.
Wspomniałyście Montynego Robertsa, czyli najsławniejszego zaklinacza koni. Zaklinacze naprawdę istnieją?
Istnieją. Zaklinanie konia to nic innego jak naturalne sposoby rozmowy z nim. Filozofia naturalnych metod treningu
polega na zrozumieniu konia, jego potrzeb oraz
znalezieniu sposobów komunikacji. To człowiek
wkracza do świata koni i to na nim ciąży odpo -
wiedzialność za znalezienie wspólnego języka.
Metody naturalne odrzucają bat, przemoc i okru-cieństwo
jako sposoby komunikacji z ko niem.
Zaklinacz wierzy w specyficzny związek emocjo -
nalny wytwarzający się między koniem a czło -
wiekiem, który śmiało można określić jako
przyjaźń.
Konie tre nowane metodami naturalnymi są dużo
bezpieczniejsze, chętnie współpracujące z jeź -
dźcem, rzadziej wpadają w panikę, stając się
nieprzewidywalnymi. Nie gryzą, nie kopią, nie
ponoszą. Akceptują wymagania, jakie stawia
przed nimi człowiek i starają się im sprostać. I co
nie mniej ważne - są dużo szczęśliwsze.
52. 53
WILCZYCA I MYŚLIWY
Rzekł wilk do wilczycy,
Powiedz droga żono
Czemu pędzisz przed siebie
I tak jesteś zmęczoną?
Bo myśliwy powiedział
Trzymając broń w dłoni,
Że będzie teraz strzelał
Żeby mnie... ochronić.
Zbigniew Kubat
53. Cykarzew Północny
Władysław Tyfel
Myśliwy nie jest wrogiem zwierzyny
Aby zostać myśliwym trzeba mieć ukończone 18 lat, posiadać
obywatelstwo polskie i korzystać z pełni praw obywatelskich,
być niekaranym za przestępstwa wymienione w prawie ło -
wieckim oraz mieć nienaganną opinię, która jest sprawdzana.
Po spełnieniu powyższych warunków możemy się zapisać na
staż do koła łowieckiego. To dwunastomiesięczny okres, w
którym kandydat na myśliwego poznaje wszelkie aspekty łowiectwa. To czas, w którym integruje się z członkami koła,
bierze czynny udział w jego działalności, budowie urządzeń łowieckich, dokarmianiu zwierzyny, polowaniach w charak-terze
54
naganiacza lub obserwatora itp. Po pozytywnym ukończeniu stażu, zarząd koła wystawia mu zaświadczenie o jego
ukończeniu. To otwiera drogę do kursu dla nowo wstępujących. Kandydat w terminie wyznaczonym przez Zarząd Okrę-gowy
odbywa szkolenie, na którym zdobywa wiedzę praktyczną i teoretyczną z dziedziny łowiectwa. Kurs zakończony
jest egzaminem m.in z gospodarki łowieckiej, hodowli zwierząt, strzelania. Po zdaniu egzaminu musi zdecydować, czy
chce pozostać w kole łowieckim, czy być myśliwym niestowarzyszonym tzw. wolnym strzelcem i tylko na czyjeś za-proszenie
uczestniczyć w polowaniu.
Jeżeli zostanie w kole, to jako młody myśliwy jest otoczony opieką bardziej doświadczonych kolegów, którzy uczą go
obchodzenia z bronią, języka łowieckiego. Myśliwi między sobą porozumiewają się tzw. gwarą myśliwską. Nigdy nie
mówimy dzień dobry, tylko darz bór. Dzikie świnie to mogą być: locha, odyniec, młodziki, pasiaczki, warchlaki, prze-latki,
wycinki. Dzik nie ma sierści tylko szczecinę. Ogon dzika to chwost, a nogi to biegi. Nie ma ryja tylko gwizd za-kończony
tabakierą. Do obrony ma kły i fajki.
Najważniejsza w myślistwie jest umiejętność obchodzenia się z bronią. Broń to nie wędka, rzucony spławik zawsze
wyciągniesz … jak pociągniesz za spust ponosisz całą odpowiedzialność. Raz do roku każda broń sama strzela. Ładuje
się broń tylko po zajęciu stanowiska, rozładowuje przed zejściem ze stanowiska. U nas w kole strzelby są złamane.
Kierownik polowania robiąc odprawę zawsze przypomina o zasadach bezpieczeństwa. Musi on także omówić zwierzynę
przewidzianą do odstrzału tj. gatunki, liczbę sztuk przewidzianych do pozyskania z podziałem na płeć i wiek. Podaje
ustalone sygnały polowania, przedstawia psy biorące udział w polowaniu, dokonuje odprawy naganki. Rola
prowadzącego podczas całości polowania polega na sprawnym i bezpiecznym jego przeprowadzeniu. Dlatego na
kierownika polowania wybiera się osoby bardzo odpowiedzialne, z dużym stażem myśliwskim, etyczne i przestrzegające
zasad bezpieczeństwa na polowaniu. Prowadzący polowanie nie może zapomnieć o tradycjach i zwyczajach łowieckich.
Chrzest myśliwski to jeden z najstarszych obrzędów łowieckich. Odbywa się na polowaniu zbiorowym, zwykle po
skończonym miocie, a na polowaniu indywidualnym po podniesieniu zwierzyny.
Na rozpoczęcie chrztu myśliwskiego sygnaliści grają sygnał „Pasowanie myśliwskie”. Myśliwy z odkrytą głową klęka
54. na lewym kolanie (od strony grzbietowej zwierzyny), trzymając w lewej ręce broń, opartą stopką na ziemi, przy
lewym kolanie. Podczas chrztu wszyscy myśliwi uczestniczący w ceremonii przyjmują postawę stojącą oraz zdejmują
nakrycia głowy (za wyjątkiem myśliwego dokonującego chrztu), trzymając je w lewej ręce. Celebrujący nożem
myśliwskim lub palcem znaczy czoło myśliwego chrzczonego farbą zwierzyny (przy drapieżnikach czyni to sym-bolicznie),
wypowiadając następujące słowa: Zgodnie z wielowiekową tradycją chrzczę Cię znakiem farby i Darz
bór Ci życzę! Myśliwy odpowiada: - Ku chwale polskiego łowiectwa!
Wielu zarzuca myśliwym, że polowanie to nic innego jak tylko zabijanie zwierząt. To nie jest tak. Każdy myśliwy
przestrzegający przyjętych zasad, żeby pozyskać zwierzynę musi średnio dziesięć razy wyjechać do łowiska.
Owszem, zwierzynę widzi się częściej, ale nie zawsze można ją odstrzelić. W tym zakresie są liczne ograniczenia,
opisane w prawie łowieckim, a także w zbiorze zasad etyki tradycji i zwyczajów łowieckich. I myśliwi muszą ich
przestrzegać, jeśli nie chcą być wydaleni z tego grona. Ponadto celem polowania nie jest tylko wejście w posiadanie
zwierzyny. Polowanie ma także na celu sterowanie populacją zwierząt, dlatego ilość odstrzeliwanej zwierzyny musi
być dostosowana do planów Polskiego Związku Łowieckiego. Co roku na podstawie inwentaryzacji łowiska zostaje
ustalony plan dla Koła Łowieckiego. Na przykład, gdy w łowisku jest 50 dzików, przewiduje się minimalny przyrost
100 sztuk, to wtedy odstrzeliwujemy np. 80 sztuk. Każde Koło występuje do swojego macierzystego nadleśnictwa
oraz zarządu okręgowego PZŁ z propozycją, żeby w danym okresie odstrzelić tyle a tyle zwierząt, wymieniając
konkretnie ilości i gatunki. Dopiero po otrzymaniu zgody możemy organizować polowania i potem każdą pozyskaną
sztukę musimy nie tylko wypatroszyć, oddać do skupu, ale oczywiście zgłosić. Przeciwnicy polowań nie do końca
rozumieją ideę myślistwa. Przecież, gdyby nie było odstrzału zwierzyny, mielibyśmy liczne problemy. A rolnictwo
bardzo szybko by upadło. Nadmiar zwierzyny niszczy uprawy i młodniki. Dlatego tak ważne jest prowadzenie przez
myśliwych odpowiedniej gospodarki łowieckiej.
Myślistwo to nie tylko odstrzał zwierząt. To również dbałość o gospodarkę łowiecką, w tym także poprawa bytowania
zwierząt czy ich dokarmianie. Dla mnie hodowla jest najważniejsza. Musimy cały rok dbać o zwie rzynę, a zwłaszcza
o dziki, które są dokarmiane cały rok w łowisku. W sezonie letnim tylko doraźnie, natomiast zimą bez przerwy.
Zima to najtrudniejszy okres w życiu zwierząt,
a niskie temperatury, częste opady, silne wiatry
powodują wychłodzenie organizmu, co z kolei
zwiększa zapotrzebowanie energetyczne każde -
go organizmu. Zima to także okres, w którym
samice większości ssaków są w zaawan-sowanych
55
ciążach, a samce zwierzyny płowej
nakładają poroże, co również skutkuje zwięk-szonym
zapotrzebowaniem pokarmowym w tym
również na mikro i makro elementy, które mają
zasadniczy wpływ na kondycję ogólną
i zdrowotną. Stąd szczególna potrzeba rozsąd-nego
i przemyślanego dokarmiania, które jest
procesem złożonym, długotrwałym oraz kosz-townym.
Na zimę musimy mieć zgromadzone
55. 56
około 25 ton karmy (mieszanki, pszenicy), 10 ton
kukurydzy. Wszystkie koła dokarmiają, więc
zwierzyna już się nauczyła, że zawsze coś dostanie.
Trzeba jednak pamiętać, że naszym obowiązkiem
jest dokarmiać a nie karmić, aby zwierzęta nie za-traciły
naturalnego instynktu zdobywania żywości.
Zwierzęta już wychodzą z lasu np. w nadmorskich
miejscowościach dziki chodzą po ulicach w poszuki-waniu
chleba, odpadów z kuchni.
Oprócz dokarmiania budujemy paśniki dla zwie -
rzyny płowej, podsypy dla dzików, rozstawiamy liza-wki
z solą. Przez rok do lasu idzie ponad tona soli.
Bardzo dużą rolę w odżywianiu i zapobieganiu
chorobom pełnią składniki mineralne zawarte w soli.
Dlatego dostarczanie zwierzynie specjalnej soli jest
bardzo ważne, szczególnie zimą, gdy zwierzęta nie mają dostępu do wody oraz karmy soczystej.
Stawiamy również ambony, aby można było pozyskać zwierzynę. Często wandale je przewracają i niszczą. Robiliśmy
zamykane, to je spalili. Społeczeństwo musi zrozumieć, że myśliwy to nie jest wróg zwierzyny.
Największym zagrożeniem dla zwierzyny leśnej są kłusownicy.
Kiedyś widziałem jak loszka miała 16 prosiąt. Wraz ze strażnikiem musieliśmy ją dokarmiać, gdyż nie była w wyżywić
potomstwa. Co drugi dzień zawoziłem jej dodatkowo kilogram cukru, gdyż chwiała się na nogach. Nie bała się nas
w ogóle. Po miesiącu niestety wpadła we wnyk i nasza praca poszła na marne. Miałem łzy w oczach. Małe wyginęły
wszystkie, co do sztuki, ponieważ nie miały mamy, nie miał ich kto nakarmić czy obronić przed drapieżnikami. Jeden
wnyk zabrał 17 sztuk.
Kiedyś powiadomiono mnie, że na Cegielni leży padnięta łania na sidle z cielakiem. Gdy zajechałem, widok był przera -
żający, to cielątko zmarło z głodu trzymając wymię w pyszczku. Zdechła cała rodzina przez czyjąś głupotę. Podobna
sytuacja miała miejsce w Prusicku, gdzie w sidła też wpadła sarna, a obok niej stały dwa cielaczki. W 90 % sarny
z wnyku nie da się uratować. Złapane zwierzę widząc człowieka zaczyna się gwałtownie szarpać, łamiąc sobie najczęś-ciej
kręgosłup. Tak było też tym razem. Sarna padła, gdy tylko pod-jechaliśmy.
Saren nie można zabierać, toteż zmuszony byłem zastrzelić
cielaki. Strzelam bardzo dobrze! Wówczas strzelałem 3 razy i nie
trafiłem. Do oczu napływały mi łzy. Dopiero za czwartym razem
trafiłem. W jednym roku zdjęliśmy 1350 sideł!!! Wiele lat walczyliśmy
z kłusownikami, różnymi metodami. Zawsze wiedzieliśmy, kto za-stawia
wnyki. Toczyliśmy ogromną walkę z kłusownikami, a ściślej
mówiąc z wnykarzami. Dziś już nie mamy kłusowników z bronią,
którzy wielkiej krzywdy ogólnie nie robili, niestety, wnykarze po-zostali.
56. 57
GWARA ŁOWIECKA
- A -
• ambona - stanowisko strzeleckie nad ziemią, zbudowane na słupach, czasem
na drzewie
• anons - oszczek - głos psa oznajmiający znalezienie zwierzyny
- B -
• babrzysko - miejsce kąpieli dzików i jeleni
• badylarz - samiec łosia, o porożu w formie odnóg a nie łopat (zobacz: łopa-tacz)
• badyle - kończyny jelenia, łosia
• bałuchy - oczy zająca (trzeszcze)
• barłóg - legowisko dzików, niedźwiedzi
• basior - dorosły samiec wilka
• basista - jeleń byk wyróżniający się grubym głosem na rykowisku
• biegi - nogi dzika
• biała stopa - teren polowania całkowicie pokryty śniegiem
• blaski - oczy zająca (trzeszcze)
• bobki - odchody zająca
• brok - nazwa określająca drobny śrut
• bródka - krótkie piórka u nasady ogona słonki, element ozdobny kapelusza
myśliwskiego
• bukowisko - okres godowy u łosi
• byk - nazwa samca jelenia, daniela, łosia lub żubra
- C -
• cewki - kończyny sarny
• chłyst - młody samiec jelenia, odganiany przez byka do chmary łań
• chmara - stado jeleni, danieli, łosi i żubrów
• chyb - długa i gęsta szczecina na karku u dzika
• chwost - ogon dzika
• czarna stopa - teren bez pokrywy śniegu
• cieki - nogi kuraków, np. u kuropatwy
- D -
• darniak - rogacz o wybitnie słabych parostkach i małej tuszy
• dwudwudziestak -jeleń byk noszący wieniec o jedenastu odnogach na jednej
tyce
• dwudziestak - jeleń byk o dziesięciu odnogach na jednej tyce
• dziesiątak - jeleń byk o pięciu odnogach na jednej tyce,
• dzikarz - pies myśliwski używany do polowań na dziki
- E -
• ekspres - łamana, kulowa, dwulufowa broń myśliwska
- F -
• farba - krew zwierzyny
• fajki - kły wyrastające ze szczęki dzika
• fladry - sznury z zamocowanymi kawałkami czerwonego płótna używane do
polowań na wilki
- G -
• gach - dorosły samiec zająca
• gamrat - odyniec w okresie huczki
• gawra - zimowe legowisko niedźwiedzia
• ględzenie - głos wydawany przez łanię
• grandle - szczątkowe kły w szczęce u jeleniowatych
• grzęzy - wymiona samic Łosia i Jelenia
• guzik - zwykle pierwsze poroże kozła
• guzikarz - młody kozioł o porożu w kształcie niskich stożków, guzików
• gomółka - samiec okresowo nie posiadający poroża
• gwizd - ryj dzika
- H -
• haki - poroże kozicy
• huczka - okres godowy u dzików
- J -
• jasła - drabina na którą kładzie się karmę dla zwierzyny płowej
• jaźwiec - borsuk
• jucha - krew niedźwiedzia
- K -
• kaban - duży dzik
• kantak - pazur na tylnym palcu ptaka drapieżnego
• karmisko - miejsce stałego dokarmiania zwierzyny
• kęsy - zęby u drapieżników
• kicaj - zając, czasami królik
• kiść - zakończenie ogona żubra
• kita - ogon lisa
• klapak - nielotna młoda lub nielotna dojrzała kaczka w okresie zmiany upie -
rzenia
• klępa - samica łosia, łosza
• kobylarz - bardzo duży wilk
• kocica - samica zająca
• kocięta - młode zająca
• komora - klatka piersiowa u zwierzyny
• kopno - legowisko zająca w śniegu
• korkowanie - trzecia z czterech części pieśni tokowej głuszca
• korona - zwieńczenie poroża jelenia w formie minimum trzech odnóg
• kot - samiec zająca
• kotlina - zagłębienie wygrzebane w ziemi, legowisko zająca
• koza - samica sarny
• kozioł - samiec sarny
• kucharka - pierwsza kaczka przybywająca na zloty
• kwiat - ogon zwierzyny płowej i borsuka
• kwiatek - biała sierść na końcu ogona lisa
- L -
• lampy - oczy wilka
• latarnia - głowa wilka
• licówka - łania przewodniczka
• liszka - samica lisa
• liściarka - zebrane i zasuszone pędy drzew i krzewów, wykładane w zimie jako
karma
• lizawka - urządzenie łowieckie instalowane w terenie, służące do wykładania
soli dla zwierzyny
• locha - samica dzika
• loty - skrzydła ptaków
• lustro, lusterko - jasna sierść na pośladkach u zwierzyny płowej, u nasady
ogona, talerz
- Ł -
• łałok - luźna, obwisła skóra podgardla żubra.
• łania - samica jelenia i daniela
• łańka - młoda łania, nie prowadząca cielaka
• łopaty - forma poroża łosia i daniela w postaci szerokich, spłaszczonych
57. powierzchni zwieńczonych licznymi sękami
• łopatacz - samiec łosia, o porożu w formie łopat (zobacz: badylarz)
• łosza - samica łosia, klępa
• łoszak - młody łoś
• łyżka - ucho zwierzyny płowej
- M -
• marczak - młody zając urodzony w marcu
• mięsiarz - nieetyczny myśliwy, kierujący się głównie chęcią pozyskania tuszy
• mikot - wabik używany do wabienia kozłów
• miot - kolejne z pędzeń na polowaniu zbiorowym
• mykita - lis
• myłkus - samiec zwierzyny płowej o zniekształconym, zdeformowanym porożu
• mnich - samiec nie posiadający poroża
- N -
• nadoczniak - druga od czaszki odnoga w porożu jelenia
• na kulawy sztych - na ukos z przodu
• na sztych - na wprost z przodu, przodem
• nęcisko - miejsce wyłożenia przynęty dla zwierzyny łownej
• niedolisek - młody lis
- O -
• oczniak - pierwsza od czaszki odnoga w porożu jelenia, daniela
• odyniec - samiec dzika
• omyk - ogon zająca
• opierak - trzecia od czaszki odnoga w porożu jelenia
• organista - młody byk, pierwszy rozpoczynający rykowisko
- Ó -
• ósmak - samiec z rodziny jeleniowatych o porożu z czterema odnogami na jed-nej
58
z tyk.
- P -
• paśnik - drewniana konstrukcja służąca do dokarmiania zwierzyny grubej,
szczególnie w okresie zimowym.
• parkoty - okres godowy u zajęcy
• parostki - poroże rogacza
• patry - oczy zająca
• perły - charakterystyczne wyrostki kostne na porożu u jeleniowatych
• perukarz - kozioł o zdeformowanym porożu w formie narośli pokrytej scy-pułem
• pielesz - gniazdo ptaka drapieżnego
• pies - samiec lisa, borsuka, jenota
• płowa zwierzyna - sarny, daniele, jelenie i łosie
• polano - ogon wilka
• pole - określenie wieku psa myśliwskiego - rok pracy psa
• ponowa - świeży śnieg
• posoka - farba, krew zwierzyny grubej
• posyp - paśnik dla kuropatw i bażantów formie daszku
• przelatek - dzik w drugim roku życia
- R -
• rapcie - racice dzika
• rogacz - samiec sarny
• rosochy - poroże łosia w formie łopat
• rozłoga - rozstaw poroża zwierzyny płowej
• róże - pierścienie kostne u nasady poroża zwierzyny płowej
• rudel - stadko, stado saren
• rykowisko - okres, miejsce godów jeleni
- S -
• sadyba - koliba, kwatera myśliwska
• samura - stara samica dzika żyjąca samotnie
• scypuł - owłosiony, ukrwiony naskórek pokrywający formujące się poroże
• sęki - rogowe palczaste odrosty na łopatach daniela
• siuta - samica sarny
• skoki - nogi zająca
• słuchy - uszy zająca
• stawka - noga lisa i borsuka
• strzyże - włosy u nasady nosa zająca
• suknia - sierść zwierzyny płowej i dzika
• szable - kły dzika wyrastające z żuchwy
• szarak - zając
• szóstak - samiec z rodziny jeleniowatych o porożu z dwiema odnogami na obu
rogach
• szpicak - samiec z rodziny jeleniowatych w pierwszym porożu bez odnóg
• szydlarz - samiec z rodziny jeleniowatych w drugim porożu bez odnóg
- Ś -
• ślepia - oczy drapieżników
• ślimy - rogi muflona
• świece - oczy żubra, zwierzyny płowej, kozicy, muflona i dzika
- T -
• tabakiera - zakończenie gwizdu, nos u dzika
• troki - rodzaj wielorzemykowych pęt, zazwyczaj skórzanych lub sznurkowych,
służących do noszenia upolowanego ptactwa.
• trzeszcze - oczy zająca
• turzyca - sierść zająca i królika
• tusza - ciało upolowanej zwierzyny grubej
• tuszka - ciało upolowanej zwierzyny drobnej
• tyka lub tyczka - jedna z dwóch głównych część poroża (wieńca) jelenia, z
której wyrastają odnogi
- U -
• ubić - trafić, upolować
• unosić - przyzwyczaić ptaka łowczego do przebywania na ręce sokolnika
- W -
• wachlarz - ogon koguta głuszca
• wadera - samica wilka
• wiatr - węch u psa myśliwskiego
• dolny wiatr - charakterystyczny sposób pracy psa myśliwskiego, z głową przy
ziemi
• górny wiatr - sposób pracy psa myśliwskiego, z głową uniesioną
• warchlak - młody dziczek w pierwszym roku życia
• wataha - stado dzików lub wilków
• wieniec - poroże jelenia
• wietrznik - nos psa i zwierząt drapieżnych
• widłak - samiec z rodziny jeleniowatych o porożu z jedną odnogą na obu ro-gach
• wnyk - pętla do łapania zwierzyny, zastawiana przez kłusownika
• wycinek - dzik samiec w trzecim - czwartym roku życia
• wykot - narodziny młodych u królika, zająca, sarny, kozicy i muflona
- Z -
• zabawca - pies gończy, który nie mogąc odnaleźć tropu, głosi w jednym
miejscu
• zbuchtowana ziemia - kawałek ziemi, z którego została zdarta darń przez dziki
• zierniki - oczy ptaków
- Ż -
• żmurek - lis o kasztanowym kolorze futra