3. 285 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
93 pracowników naukowo-dydaktycznych – 632 absolwentów
– 60 lat. To trzy najważniejsze liczby charakteryzujące wydział, który
przybierał różne nazwy w dziejach najpierw Państwowej Wyższej
Szkoły Sztuk Plastycznych, a obecnie Akademii Sztuk Pięknych
w Gdańsku.
Sądzę,iżzasadnejestpierwszeskojarzeniewyższejszkoły,akademii,
jej wydziałów – ze studentami, absolwentami. Kilkaset osób, które
legitymują się dyplomem gdańskiej uczelni w dziedzinie projekto-
wania w różnych specjalnościach (a dodajmy do tego około dwustu
młodych ludzi studiujących na wydziale obecnie), to środowisko
mające niekwestionowany wpływ na nasze otoczenie. Oczywiście
część z nich nie uprawia wyuczonego zawodu, ale też wielu jest
kreatorami, liderami pracowni projektowych, wreszcie pedagogami
kształcącymi następne pokolenia twórców.
MAREK ADAMCZEWSKI
Wydział Architektury Wnętrz i Wzornictwa
• Ryszard Semka
rozbudowa PWSSP w Gdańsku, 1968 r.
Celem każdego budowania jest wnętrze. Architektura
wyrasta zatem z tej podstawowej egzystencjalnej potrzeby
człowieka. Jest sztuką kształtowania przestrzeni i kreowania
form, które tę przestrzeń na użytek człowieka wypełniają
Nie produkt, lecz człowiek jest celem
LasloMoholy-Nagy
HubertSmużyński1
4. . 286
Przeglądając listy absolwentów z 51 lat (zainteresowanych odsyłam
do katalogu p.t. „Wydział Architektury i Wzornictwa Akademii
Sztuk Pięknych w Gdańsku” z 2004 roku) natrafiamy na wiele,
wiele nazwisk kojarzących się z ich zrealizowanymi projektami –
wnętrzami, meblami, produktami przemysłowymi, opracowaniami
architektonicznymi, czy nawet urbanistycznymi, grafiką użytkową,
a także dziełami unikatowymi, realizowanymi chyba we wszystkich
dziedzinach sztuki. Ci, którzy nie zaistnieli publicznie, użyli przecież
swego wykształcenia, wnosząc nowe wartości estetyczne w swoje
najbliższe otoczenie.
Absolwenci wydziału stanowili zawsze (poza oczywiście pierwszy-
mi latami) i stanowią do dziś trzon jego kadry naukowo-dydaktycz-
nej, tworząc wyraźną ciągłość programową i pewien „styl”
wykształcenia projektanta, czytelny i akceptowany również poza
murami uczelni – o czym może świadczyć zdumiewająca wiele
osób, a utrzymująca się od lat liczba chętnych do studiowania na
obydwu kierunkach projektowych (architekturze wnętrz oraz wzor-
nictwie). Liczba ta wielokrotnie (w niektórych latach kilkunasto-
krotnie) przekracza możliwości przyjęcia ich w poczet studentów.
Procentują zapewne głoszone od początku istnienia wydziału hasła
jedności sztuki, nierozerwalnych więzi jej dziedzin, co przejawia
się, mimo wielokrotnych zmian strukturalnych i organizacyjnych,
realizacją niezmiennie bogatych, różnorodnych, nasyconych
szeroką wiedzą programów – w opozycji do kształcenia wąskiego,
specjalistycznego.
Pedagodzy wydziału, tak jak wszyscy pracownicy uczelni, od
początku czynnie uczestniczyli w artystycznym, twórczym życiu
Wybrzeża – dziś nazywamy to działalnością naukowo-(artystycz-
nie)-badawczą. Długą, naprawdę bardzo długą listę osiągnięć,
sukcesów, znaczących realizacji można znaleźć w innych opraco-
waniach, innych miejscach tej publikacji i oczywiście w Interne-
cie. Jednak chociaż niektóre z nich wypada przypomnieć po raz
kolejny.
Pierwsze powstające na wydziale projekty, od razu realizowane,
dotyczyły odbudowy gdańskiego Starego Miasta. Nie wiem, czy
któryś z grupy artystów, którzy stworzyli uczelnię, odważyłby się
odpowiedzieć na pytanie – czy przyjechali tu, aby wziąć czynny
i wiodący udział w odbudowie kompletnie zniszczonego Gdańska,
a przy okazji utworzyli Szkołę, czy też było odwrotnie. Nie ma
to zresztą istotnego znaczenia, ważne, że dobrze zrobili jedno
i drugie.
Późniejsze lata również nie były bezczynne. Teatr Wybrzeże Lecha
Kadłubowskiego, Opera Leśna Stefana Listowskiego, Wester-
platte Franciszka Duszeńki I Adama Haupta, nowe skrzydło ASP
Ryszarda Semki to tylko kilka najbardziej widocznych obiektów
stworzonych przez pracowników wydziału. A ileż wspaniałych
wnętrz, o których mówiło się przez lata, unikatowych mebli
(w szczególności siedzisk), do dziś zresztą używanych na uczelni,
wreszcie (coraz częściej) produktów przemysłowych wytwarza-
nych w długich seriach, co oznacza ogromny krąg odbiorców.
Sądzę, że drugą podstawową cechą większości pedagogów wy-
działu poza realizacją hasła integracji dziedzin sztuki jest ich
ponadprzeciętna aktywność zawodowa.
Łączenie jej z pracą ze studentami przynosi same korzyści. Prze-
kazywanie bieżącej, najświeższej, praktycznej wiedzy przydatnej
w projektowaniu, dzielenie się kontaktami z przyszłymi realiza-
torami projektów, używanie najnowszych, skutecznych technik
projektowych, wreszcie bieżąca weryfikacja wiedzy teoretycznej
budują naturalny autorytet prowadzących pracownie projektowe.
Wystarczy wyjrzeć przez okno, rozejrzeć się wokół siebie, spojrzeć
na wystawę sklepową czy zajrzeć do galerii, aby ocenić skuteczność
swojego pedagoga.
Wreszcie malarze, rzeźbiarze pracujący z przyszłymi projektantami.
„Doświadczenie artystyczne, wyniesione z pracowni wchodzących
w skład Katedry Rysunku, Malarstwa i Rzeźby służy rozwijaniu wraż-
liwości i kreatywności, niezbędnych w projektowaniu” – czytamy
w informatorze wydziału. Czyż trzeba coś dodawać? Powtarzana
nie tylko tu co chwilę, lecz także stale przez 60 lat teza o „ścisłej
współpracy malarstwa i rzeźby ze sztukami użytkowymi”, na której
oparto niegdyś pierwszy program całej uczelni (cytat tym razem
z internetowej historii ASP) objawiła się po raz kolejny.
Nie ma w tym tekście zbyt wielu nazwisk, są tylko trzy cyfry
– i jedno powtórzenie: „Nie produkt, lecz człowiek jest celem”. To
już niemal sto lat od powstania Bauhausu – pierwszej nowoczesnej
szkoły projektowania. Gdy czytamy założenia jej twórców, pozna-
jemy program i śledzimy jego skutki, także dla powstawania innych
szkół, chwilami rodzi się myśl – czy coś się zmieniło? Oczywiście
jest mnóstwo nowych rzeczy, produktów i nowych budynków
wokół nas, właściwie wszystko jest przecież nowe, nowoczesne
– nawet państwo – ale czy przypominanie powtórzonego po raz
drugi truizmu nie jest jeszcze ciągle konieczne?
Chyba że będzie konieczne zawsze.
Odmienność specyfiki Wydziału Architektury i Wzornictwa,
charakteryzująca się wielością podejmowanych zagadnień,
skłania nas do przedstawienia dorobku w formie swoistego kolażu
– prezentacji tematów ważnych w historii wydziału, ale widzianych
z perspektywy samych pedagogów, a nie historyków sztuki.
• Wielka Zbrojownia
widok od strony
Targu Węglowego, 2005 r.
1
H. Smużyński [w] Wydział Architektury i Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku,
Gdańsk 2004, s. 6
5. 287 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Zastanawiając się nad genezą wydziału projektowego w Akademii
Sztuk Pięknych w Gdańsku, trzeba chociaż najbardziej pobieżnie
przywołać historię uczelni. Należy wrócić do połowy lat czter-
dziestych ubiegłego wieku, a dokładnie do roku 1945, kiedy to powstał
Państwowy Instytut Sztuk Pięknych w Gdańsku, z siedzibą w Sopo-
cie – w grudniu tegoż roku przekształcony w Państwową Wyższą
Szkołę Sztuk Plastycznych. Została założona, a właściwie stworzona
przez grono wybitnych malarzy, rzeźbiarzy i architektów uczelnia,
której wizerunek artystyczny został określony jako fenomen.
Epizod nazywany „szkołą sopocką” wtedy otrzymał swoje podłoże
– sądzę, że rozgłos z tym związany przyczynił się do konsolidacji
naszej uczelni.
Myśl o wydziale projektowym rodziła się właśnie w gronie założy-
cieli Szkoły – znamienitych artystów i architektów, którzy podświa-
domie a może świadomie czuli potrzebę i możliwość kształcenia
w zakresie wzornictwa. Grono znamienite, ale i liczne – szczególnie
gdy się przyjrzeć rozwojowi uczelni aż do czasów współczesnych.
Tak więc w tych rozważaniach o powstaniu i budowaniu wydziału
projektowego nie będzie nazwisk.
W roku 1947 został powołany Wydział Malarstwa i Architektury,
a w roku 1949 Wydział Architektury Wnętrz. W roku 1950 w wyniku
reformy szkolnictwa artystycznego został zlikwidowany Wydział
Rzeźby. Architektura przygarnęła rzeźbę – i od tego momentu
przez pięć lat wydział nazywał się Wydziałem Architektury Wnętrz
i Studium Rzeźby, aby w 1956 roku powrócić na piętnaście lat do
nazwy: Wydział Architektury Wnętrz.
W roku 1971, w wyniku kolejnej reformy szkolnictwa artystycznego,
wydział znowu zmienił nazwę na Wydział Projektowania Plastycz-
nego, aby po siedmiu latach nazwać się Wydziałem Architektury
Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego i ostatecznie w 1981 roku
przyjąć nazwę: Wydział Architektury i Wzornictwa.
Zmiany nazwy wydziału często były związane ze zmianami struk-
tury i organizacji oraz ze zmianami programowymi.
Jedną z wartości uczelni była integracja – przenikanie i uzupełnianie
się programów, temperamentów twórczych pedagogów: artystów
i projektantów. Od początku uczelni istniało przez kilkanaście lat
Studium Roku Ogólnego – dla wszystkich studentów I roku, a za-
jęcia na nim prowadzili architekci, malarze i rzeźbiarze. W roku 1952
na Studium Roku Ogólnego „Kształtowania form przemysłowych”
nauczał malarz. W 1953 roku Pracownię Projektowania Rzeźbiar-
sko-Architektonicznego prowadzili architekt i rzeźbiarz, a Pracow-
nię Kompozycji Płaskiej i Przestrzennej – architekt i malarz. Później
Pracownię Kompozycji Przestrzennej dla studentów I roku wszyst-
kich wydziałów – architekt. Od roku 1968 przez kilkanaście lat
kształcenie studentów Wydziału Architektury Wnętrz w zakresie
rysunku i malarstwa odbywało się w pracowniach Wydziału Ma-
larstwa, wspólnie ze studentami Wydziału Malarstwa.
Od roku 1971 przez siedem lat na Wydziale Projektowania Plastycz-
nego program w zakresie architektury i wzornictwa był „syme-
tryczny” – wszyscy studenci studiowali razem architekturę i wzor-
nictwo, a po dziewiątym semestrze podejmowali decyzję, w której
katedrze będą robili dyplom – Architektury Wnętrz czy Wzornictwa
Przemysłowego. Brzmi to dzisiaj bardzo nowocześnie – i dobrze by
się wpisywało we współczesne tendencje kształcenia.
W 1978 roku nastąpiło podzielenie wydziału na dwa kierunki:
Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego.
W roku 1971 na Wydziale Architektury Wnętrz powstała Katedra
Projektowania Graficznego – po siedmiu latach przeniesiona na
Wydział Malarstwa jako kierunek. W roku 1981 powróciła na Wydział
Architektury i Wzornictwa w formie Pracowni Rysunku i Malarstwa,
a po dwóch latach została przekształcona w Katedrę Rysunku,
Malarstwa i Rzeźby. W roku 1999 nastąpiło reaktywowanie Katedry
Projektowania Mebla.
A wzornictwo? Pierwsze sygnały pojawiły się wcześnie. Już w roku
akademickim 1950-1951 w ramach Studium Roku Ogólnego mo-
żna się było uczyć pod kierunkiem malarza „Kształtowania form
użytkowych”, a jako specjalizacji w ramach Rzeźby Architekto-
nicznej – prowadzonej przez rzeźbiarza „Plastyki form przemysło-
wych” i „Elementów form przemysłowych”, prowadzonych przez
architekta.
W roku 1958 powstała Pracownia Projektowania Wnętrz Okrę-
towych i Form Przemysłowych, która po sześciu latach została
przekształcona w Katedrę Projektowania Architektury Okrętów
i Form Przemysłowych.
Ten okres można uznać za początek kształcenia w zakresie
wzornictwa w gdańskiej uczelni i całej Polsce północnej – tu
warto zaznaczyć, że wcześniej takie kształcenie przybrało formy
zorganizowane tylko w akademiach sztuk pięknych w Krakowie
i Warszawie.
W roku 1971 została zmieniona nazwa katedry (tak jak i wydziału)
na Katedrę Projektowania Form Przemysłowych. W roku 1979 na
kierunku wzornictwa przeprowadzono kolejną reorganizację
– powstała nowa Katedra Podstaw i Metodyki Projektowania
Wzornictwa Przemysłowego.
Niewykluczone, że dobre doświadczenia z lat siedemdziesiątych
z charakterystycznych silnym zintegrowaniem wydziału były im-
pulsem do połączenia w roku 1987 katedr Podstaw i Metodyki na
obu kierunkach w jedną Katedrę Podstaw i Metodyki Projektowania,
z dwoma zakładami kierunkowymi. Katedra została zlikwidowana
w roku 2003.
Natomiast z całą pewnością dobre doświadczenia, wartościowy
dorobek i atrakcyjna problematyka były impulsem do powołania
w roku 1987 nowej pracowni – Pracowni Projektowania Architek-
tury Okrętu.
Jej powstanie należy traktować jako nawiązanie do tradycji wy-
działu i kontynuację problematyki morskiej.
Tak się rodziła architektura wnętrz i wzornictwo przemysłowe
w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku – zawsze w otoczeniu
znakomitych architektów, projektantów wzornictwa, malarzy,
rzeźbiarzy i grafików.
Te z konieczności nieco kronikarskie rozważania nie analizują
zagadnienia pod względem różnych interpretacji samej istoty
projektowania. Pewną odpowiedź można znaleźć w pracach po-
szczególnych pedagogów i ich studentów.
JACEK POPEK
Historia wydziału
6. . 288
Początki Wydziału Architektury Wnętrz gdańskiej Państwowej
Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych wiążą się z osobami Stefana
Listowskiego, który już w 1945 roku rozpoczął działalność peda-
gogiczną w zakresie projektowania architektury w wówczas
jeszcze sopockiej uczelni, oraz Włodzimierza Padlewskiego, który
dołączył do Listowskiego w początku roku 1946, obejmując
Katedrę Projektowania Mebla. Obaj architekci znali się jeszcze
sprzed wojny – brali udział między innymi w pracach nad pawi-
lonem polskim na wystawie międzynarodowej w Nowym Jorku
w 1939 roku. Obok ożywionej działalności pedagogicznej, która
w okresie bezpośrednio powojennym zajmowała ważne miejsce
w działalności obu architektów, uprawiali oni również działalność
projektową. W końcu lat czterdziestych Stefan Listowski był jednym
z projektantów hotelu „Orbis”, który należy uznać za czołowe dzieło
charakterystycznej dla ówczesnej twórczości architektonicznej
w Gdańsku tendencji umiarkowanie modernistycznej. Jako pra-
cownik Gdańskiej Dyrekcji Odbudowy uczestniczył także w pra-
cach nad rekonstrukcją zabytkowego śródmieścia Gdańska, między
innymi w odbudowie kościoła Mariackiego. Również Włodzimierz
Padlewski przez jakiś czas pracował w tej instytucji, jednakże
jego aktywność w niej miała raczej charakter administracyjny.
Równocześnierealizowałprojektyarchitektoniczne,którestanowiły
kontynuację modernistycznych poszukiwań sprzed wojny – pa-
wilon Cepelii w Sopocie przy ulicy Bohaterów Monte Cassino
(rok 1947) i wnętrze Powszechnego Domu Towarowego przy tejże
ulicy (rok 1949). W 1948 roku architekt uczestniczył także w Wy-
stawie Ziem Odzyskanych we Wrocławiu, współtworząc ekspozycję
„Pafawagu”. Jakkolwiek wkład Padlewskiego we wrocławską
wystawę nie był szczególnie znaczący, to jednak sam fakt udziału
przedstawiciela gdańskiej uczelni w tej poważnej manifestacji ten-
dencji modernistycznych w ówczesnej architekturze polskiej jest
wart odnotowania.
Rok później w polskiej architekturze dokonał się przełom soc-
realistyczny.Dlaśrodowiskagdańskiegomiałsięonokazaćszczegó-
lnie ważny. W niedługim czasie Gdańsk osiągnął pozycję jed-
nego z najważniejszych ośrodków architektury socrealistycznej
w Polsce, czemu dał wyraz sam Bohdan Pniewski już w 1951 roku,
podczas dyskusji na temat I Ogólnopolskiego Pokazu Projektów
Architektury:
„Wydaje mi się – stwierdził – że w Warszawie brak jest jednej
ważnej rzeczy. Chciałbym tutaj wskazać na projekty kolegów
z Gdańska. Nie chodzi wprawdzie o same projekty, wśród tych
projektów są projekty gorsze i lepsze, a niektóre z nich są nawet
bardzo piękne. Ale w tych wszystkich projektach widać jedną
rzecz – środowisko architektoniczne. (...) Ważne jest to, że widać
całość tej pracy. Zazdroszczę kolegom z Gdańska, bo to jest pozycja
jednorodna. Widać z tego, że występuje poważna grupa kolegów
na terenie Gdańska. Faktem jest, że ich praca na tamtym terenie
daje pierwszorzędne rezultaty”1
. Ważny udział w środowisku tak
przychylnie ocenionym przez jeden z największych wówczas
autorytetów architektonicznych w Polsce mieli także twórcy zwią-
zani z Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Plastycznych, a zwłaszcza
Lech Kadłubowski i Adam Haupt.
JACEK FRIEDRICH
Architektura w latach 1945–1965
Lech Kadłubowski – absolwent Politechniki Gdańskiej – związał się
z gdańską Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Plastycznych w roku
1950. W tym samym roku zaprojektował nowy gmach Poczty
Głównej przy ulicy Długiej w Gdańsku. Budynek ten, należący do
najważniejszych osiągnięć realizmu socjalistycznego w architektu-
rze gdańskiej, od początku wzbudzał kontrowersje. Zwolennicy
ściśle historycznej odbudowy historycznego śródmieścia Gdańska,
skupieni zwłaszcza wokół Zakładu Historii Architektury Polskiej
Politechniki Gdańskiej, postulowali ukrycie poczty za parawanem
rekonstruowanych bądź historyzujących fasad, sugerujących
istnienie w tym miejscu sekwencji pojedynczych kamienic. Lech
Kadłubowski natomiast zaproponował rozwiązanie ujawniające
wewnętrzną strukturę pocztowego gmachu. Ostatecznie zdecydo-
wano się na wariant przedstawiony przez Kadłubowskiego, który
Jerzy Stankiewicz z przekąsem nazwał „szczerym”, a który przez
samego projektanta interpretowany był jako odzwierciedlenie
funkcji w zewnętrznej szacie architektonicznej. Przewidywał on od
ulicy Długiej trójkondygnacyjną fasadę o pięcioosiowym korpusie
i dwóch trzyosiowych, pozbawionych portali ryzalitach bocznych,
nieznacznie tylko występujących poza lico korpusu. Środko-
wa oś była akcentowana przez portal i rzeźbę lwów gdańskich
7. 289 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Stefan Listowski
Teatr„Opera Leśna”w Sopocie
dzierżących tarczę z herbem miasta, która miała wieńczyć fasadę
(tej grupy rzeźbiarskiej nigdy na budynku nie ustawiono). Mo-
tywem najwyrazistszym, a zarazem silnie wiążącym omawiany pro-
jekt z estetyką socrealizmu, jest balustradowa attyka wieńczą-ca
środkowy korpus. Jest to z jednej strony motyw obiegowy architek-
tonicznego socrealizmu, z drugiej jednak może być zinterpreto-
wany jako nawiązanie do pewnych rozwiązań lokalnych, takich jak
zwieńczenie Złotej Kamieniczki, Złotej Bramy czy Dworu Artusa.
Jeszcze bardziej oczywistym odwołaniem się do miejscowej trady-
cji jest wystylizowanie bocznych ryzalitów na trójosiowe fasady
kamienic, zwieńczone trójkątnymi szczytami. Odwoływanie się do
motywu fasady kamienicy nowożytnej stosunkowo często pojawia
się w przeznaczonych dla historycznego śródmieścia, zwłaszcza zaś
dla Głównego Miasta, projektach o charakterze socrealistycznym:
już w pierwszym gdańskim budynku o charakterze socrealistycz-
nym – zaprojektowanym jeszcze w połowie 1949 roku gmachu
„Czytelnika” (Dom Prasy) – jego autor, Wacław Rembiszewski,
posłużył się zwielokrotnionym motywem przestylizowanej Złotej
Kamienicy (ten świetny architekt w roku akademickim 1953–1954
prowadził w gdańskiej Szkole zajęcia z projektowania architek-
tonicznego). Budynek Poczty Głównej przy ulicy Długiej został
uznany za jedno z wybitniejszych dzieł ówczesnej architektury
w skali ogólnopolskiej, a jej autor uzyskał jedną z trzech pierwszych
nagród na Krajowej Wystawie Architektury, zorganizowanej przez
Stowarzyszenie Architektów Polskich w 1953 roku.
Obok gmachu poczty Lech Kadłubowski zaprojektował w tamtym
czasie w obrębie historycznego śródmieścia Gdańska jeszcze
jeden ważny obiekt, a mianowicie fasadę hotelu (pierwotnie robot-
niczego) „Jantar”, w której reminiscencje tradycyjnej gdańskiej
kamienicy przeplatają się z typową dla socrealizmu skłonnością
do monumentalizmu.
Wśród niezrealizowanych projektów Adama Haupta i Lecha Kadłu-
bowskiego z tamtego okresu na szczególną uwagę zasługują
opublikowane w 1952 roku propozycje zabudowy przylegających
do Bramy Wyżynnej odcinków ulic Wały Jagiellońskie i Okopowej.
W projektach tych, które miały być realizowane już poza obsza-
rem głównomiejskich rekonstrukcji, jednakże w jego najbliższym
sąsiedztwie, widać wyraźnie odmienność podejścia obu architek-
tów do kwestii współistnienia architektury nowej i historycznej.
Obaj architekci zaproponowali zabudowę monumentalną, o for-
mach socrealistycznych, każdy z nich uczynił to jednak w odmienny
sposób. U Kadłubowskiego pojawia się tendencja do zróżnicowania
skali zabudowy, świadcząca o uwzględnieniu specyfiki zabytkowej
przestrzeni. W bezpośrednim sąsiedztwie Bramy Wyżynnej, po jej
obu stronach, a więc wzdłuż ulic Wały Jagiellońskie i Okopowej,
wprowadził on mianowicie niskie, trzykondygnacyjne budynki
administracyjne o szerokości około trzydziestu metrów, które nie
tylko miały nie przewyższać samej bramy, lecz także umożliwiać
wgląd wewnątrz historycznej przestrzeni miejskiej. Dzięki tym
niskim, trzydziestokilkumetrowej długości budynkom projektant
dokonywał jakby rozsunięcia kurtyny, odsłaniając ponadstumetro-
wej szerokości widok na najważniejszą część Głównego Miasta
z dominującymi akcentami Wieży Więziennej i wieży ratusza.
Niższe budynki obdarzono bardzo powściągliwą dekoracją, co przy
zastosowaniu niezróżnicowanej wewnętrznie wstęgi oddzielającej
drugąitrzeciąkondygnacjęsprawiawręczwrażeniepokrewieństwa
z nurtem klasycyzmu redukcyjnego czy klasycyzującego moder-
nizmu. Wyższe budynki mieszkalne, o szacie architektonicznej
już jednoznacznie socrealistycznej, miały się łączyć z budynkami
administracyjnymi za pomocą bram zwieńczonych – o ile można
wnioskować z ogólnikowego rysunku – herbem Gdańska. Da się to
chyba interpretować jako chęć rozbudowania zespołu bramnego
otwierającego ciąg ulic Długiej i Długi Targ. Same budynki miesz-
kalne zaprojektował w postaci potężnych bloków, o wysokości
ponad dwudziestu i długości ponad stu metrów. Projektant złagodził
ich horyzontalizm przez wprowadzenie sześciu wertykalnych,
trzyosiowych modułów zwieńczonych szczytem, co miało, jak się
zdaje, nawiązywać do tradycji gdańskiej kamienicy, i co można też
interpretować jako swego rodzaju mutację omawianego wcześniej
typu gdańskiej fasady socrealistycznej, opartej na zwielokrotnieniu
„kamienicopodobnego” modułu.
8. . 290
Podobnej próby nawiązania dialogu z przestrzenią brak w projek-
cie Adama Haupta, który zakładał stworzenie potężnego gmachu
administracyjnego o szerokości mniej więcej stu dwudziestu
metrów, zamkniętego nieco wypiętrzonymi bocznymi ryzalitami.
I tutaj autor usiłował przezwyciężyć nieunikniony horyzontalizm
tak szeroko rozciągniętej fasady przez wprowadzenie elementów
wertykalnych. W tym wypadku były to ujęte lizenami płaszczyzny
ślepej ściany, akcentujące portale korpusu budynku i narożniki
ryzalitów, które dodatkowo obdarzono w przyziemiu posągami
ponadnaturalnej wielkości. Charakter projektu Haupta lokuje go
raczej w głównym, a nie specyficznie gdańskim nurcie polskiego
socrealizmu architektonicznego. Znamienne przy tym, że ówcześni
krytycy przychylniejszą ocenę wystawili projektowi Haupta, za-
rzucając Kadłubowskiemu „brak zharmonizowania z otoczeniem”2
i nadmierny kontrast między architekturą nową a dawną.
Uwieńczeniem działalności projektowej Lecha Kadłubowskiego
w obrębie odbudowywanego historycznego śródmieścia Gdańska
stało się powołanie go w 1953 roku na stanowisko głównego
projektanta ulic Długiej i Długi Targ. W prowadzonych w związku
ze swą funkcją dyskusjach dał się wówczas poznać jako jeden
z czołowych na gruncie gdańskim orędowników metody tak
zwanej rekonstrukcji twórczej, stanowiącej wyraz tendencji soc-
realistycznych doktryny konserwatorskiej.
Obok Adama Haupta i Lecha Kadłubowskiego zaznaczyła się
w tamtym okresie także działalność jeszcze młodszego od nich
Ryszarda Semki, który z gdańską uczelnią związał się w roku 1950.
Był on jednym z autorów tak zwanej Gdańskiej Dzielnicy Miesz-
kaniowej, zaprojektowanej w śródmieściu Gdańska Wrzeszcza.
Jego autorstwa jest między innymi bodaj najciekawszy spośród
wzniesionych tam obiektów – dom „z kółkami” przy ulicy Grun-
waldzkiej. Był on również autorem nigdy niezrealizowanego pro-
jektu siedziby Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej
Partii Robotniczej, który spotkał się z życzliwym przyjęciem ów-
czesnej krytyki, zaszczytnie porównującej propozycję Ryszarda
Semki ze znakomitym projektem „Tygrysów” dla Komitetu Central-
nego w Warszawie.
Architekci związani z gdańską Państwową Wyższą Szkołą Sztuk
Plastycznych w okresie obowiązywania doktryny socrealistycznej
nie ograniczali się do projektowania jedynie na gruncie lokalnym,
odnosili sukcesy także w konkursach o znaczeniu ogólnopolskim.
W 1952 roku zespół, którego członkiem był Adam Haupt, zdobył
wyróżnienie w konkursie na przebudowę otoczenia Wawelu,
a na początku następnego roku w konkursie na stację metra „Plac
Teatralny” III nagrodę zdobył zespół złożony wyłącznie z twórców
związanych z gdańską uczelnią, wśród których znaleźli się zarówno
przedstawiciele młodszego pokolenia architektów – Adam Haupt
i Lech Kadłubowski, jak i Włodzimierz Padlewski, reprezentujący
już wówczas starsze pokolenie twórców; wystrój malarski zapro-
jektowali Hanna i Jacek Żuławscy, Juliusz Studnicki i Józefa Wnu-
kowa. W konkursie tym brał udział jeszcze jeden zespół gdański,
w którego składzie znalazł się między innymi Ryszard Semka.
Podsumowując krótki, ale dla środowiska architektów związanych
z gdańską Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Plastycznych obfitujący
w instytucjonalne i artystyczne sukcesy okres realizmu socjalistycz-
nego, warto przytoczyć opinię na ten temat, wyrażoną z per-
spektywy półwiecza przez nestora tego środowiska – Włodzimierza
Padlewskiego, który tak wspominał ówczesną atmosferę:
„Pamiętam, że bardzo chętnie przyjmowaliśmy pewne nastroje ar-
chitektoniczne. Nie byliśmy niewolniczo związani, ale zdawaliśmy
sobie sprawę, że architektura dnia musi być związana z propozycją
bieżącą odbiorcy. To, co robiła Warszawa, bardzo wpływało i na
naszewyboryitakzwanyrealizmsocjalistycznywcalenasniepeszył.
Staraliśmy się nawiązać do pewnych istniejących już propozycji,
jeżeli uważaliśmy je za wartościowe. Oczywiście, że Warszawa miała
większą ilość tych projektów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że istnieją
jakieś motywy, dla których tak zwany realizm socjalistyczny jest nie
do odrzucenia”3
.
• Lech Kadłubowski
budynek poczty przy ulicy Długiej w Gdańsku, 1955 r.
9. 291 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Po kilku latach obowiązywania doktryny socrealistycznej zarówno
w architekturze polskiej, jak i w innych dziedzinach życia kultu-
ralnego i szerzej – społecznego rozpoczęła się tak zwana odwilż.
Za jej najwcześniejszą zapowiedź w dziedzinie architektury uznaje
się często już Stadion X-lecia z 1954 roku, zaprojektowany przez
Jerzego Hryniewieckiego. Znakomity ów architekt, związany z Poli-
techniką Warszawską, w tamtym czasie nauczał także studentów
gdańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, prowa-
dząc w latach 1953–1955 Pracownię Projektowania Architektonicz-
nego. Od połowy dekady zaczęły się coraz silniej ujawniać ten-
dencje nowoczesne, które po roku 1956 całkowicie wyparły realizm
socjalistyczny z polskiej teorii i praktyki architektonicznej.
W Gdańsku w procesie tym szczególną rolę odegrał Lech
Kadłubowski. Ten czołowy reprezentant socrealizmu opublikował
w końcu 1955 roku artykuł, w którym zdecydowanie, choć pod
osłoną socrealistycznej frazeologii, opowiedział się po stronie
modernizmu czy funkcjonalizmu. Świadczy o tym choćby takie
zdanie: „Musimy wprowadzić zupełnie świadomie i z poczuciem
odpowiedzialności te trzy słowa funkcja, konstrukcja, forma [podkr.
oryg.] do naszej praktyki codziennej”4
. O ile tę deklarację można
uznać za dość ogólnikowy dowód przejścia Kadłubowskiego na
pozycje modernistyczne, to żadnych już wątpliwości nie budzi
przeciwstawienie socrealistycznego, opatrzonego pseudorene-
sansową dekoracją osiedla Praga II osiedlu Na Kole Heleny i Szy-
mona Syrkusów, zbudowanemu na przełomie lat czterdziestych
i pięćdziesiątych. Rzecz jasna, to osiedle Syrkusów, należące wszak
do najważniejszych dzieł modernizmu w powojennej Polsce, jest
wyżej wartościowane przez autora artykułu.
Na gruncie praktyki projektowej drogę architektury od socrealizmu
ku nowoczesności świetnie obrazuje przykład projektowanego
przez Lecha Kadłubowskiego gmachu gdańskiego teatru przy
Targu Węglowym. Jeszcze w 1952 roku przeprowadzono konkurs
architektoniczny mający zadecydować o przyszłości obiektu.
Pozostał on właściwie nierozstrzygnięty, jednak do dalszego
opracowania skierowano projekt Kadłubowskiego, który zakładał
odbudowę budowli w granicach istniejących zabytkowych murów
obwodowych, jednakże w formie – według określenia samego
projektanta – „typowej dla architektury współczesnej”, co w ów-
czesnych realiach oznaczało formę socrealistyczną. Klasycyzującą
formę narzucały zresztą zachowane relikty teatru z przełomu XVIII
i XIX wieku. Brak funduszy zadecydował jednak wkrótce o za-
przestaniu, a przynajmniej zawieszeniu wszelkich prac związanych
z przywróceniem teatru na Targu Węglowym. Prace projektowe
wznowiono w końcu 1956 roku, przy czym w zmienionej zasad-
niczo sytuacji Lech Kadłubowski nie odtwarzał już form klasy-
cystycznych, prezentując projekt zdecydowanie nowoczesny,
w którym całą szerokość fasady zajęło zaprojektowane z wielkim
rozmachempotężne,manifestacyjniemodernistyczneprzeszklenie.
Równocześnie jednak Kadłubowski potrafił także operować mniej
radykalnymi środkami architektonicznymi i na przykład w lico-
wanej kamieniem elewacji zachodniej zbliża się wręcz do rozwiązań
architektonicznychstosowanychwGdańskuwokresiebezpośrednio
poprzedzającym wprowadzenie realizmu socjalistycznego, a więc
w drugiej połowie lat czterdziestych, kiedy to w takich obiektach
jak gmach „Centrozbytu” Minkiewicza, Izba Skarbowa Wyszyńskiej
(obecnie Urząd Miejski) czy hotel „Orbis”, współtworzony przez Ste-
fana Listowskiego, operowano językiem umiarkowanego moder-
nizmu, często wręcz na granicy zredukowanego klasycyzmu.
Jednakże to nie teatr Kadłubowskiego (być może właśnie ze
względu na ów nieco tradycjonalistyczny rys), ale zaprojektowany
w 1958 roku, przy tym samym Targu Węglowym, pawilon meblowy
(obecnie, po niefortunnej przebudowie, siedziba „Lotu”,) stał się
bodaj najważniejszą na gruncie gdańskim manifestacją moderni-
stycznej, „odwilżowej” architektury. Prasa pisała o nim, iż będzie
to „bardzo nowoczesny obiekt »szklany pałac« z widocznymi na
zewnątrz, prócz szyb stalowymi okuciami”5
. Sposób publicznej
prezentacji tego projektu oraz dotycząca jej relacja dobrze ilustrują
przemianę, która zaszła w ciągu zaledwie trzech, czterech lat.
Dziennikarz donosił bowiem: „Pokazano nam najpierw zdjęcie
z widokiem średniowiecznej katedry kolońskiej ze wzniesionym
obok supernowoczesnym gmachem. Zabytkowa, gotycka, znana
na całym świecie katedra w zestawieniu z »ostatnim krzykiem
mody« budowlanej wcale nie razi”6
. Ów widok miał przekonać, że
„równie dobrze u nas można tworzyć architektoniczne kontrasty na
przedprożu gdańskiej Starówki”7
. Perswazja okazała się skuteczna,
skorowkrótceprzystąpionodorealizacjiprojektu.Wefekciepowstał
pawilon, którego parawanowe szklane ściany nie tylko ujawniały
wnętrze, lecz także otwierały perspektywy na przestrzał budynku.
Do regularnego korpusu, w którym przeszklony prostopadłościan
wypiętrzał się ponad równie transparentnym, cofniętym znacznie
przyziemiem, została asymetrycznie dostawiona bardziej eks-
presyjna, również całkowicie przeszklona klatka schodowa, lekko
wybrzuszonym łukiem odsuwająca się od korpusu. Niemal osten-
tacyjna lekkość i przejrzystość konstrukcji w sąsiedztwie solidnych
gmachów minionych epok musiały sprawiać wrażenie całkowicie
świadomej manifestacji architektonicznej nowoczesności. Ryszard
Semka, wspominając ówczesną atmosferę, stwierdził zresztą, że
tego rodzaju budowle były nie tyle przejawem jakiejś programowej
manifestacyjności, ile raczej wynikały z przemożnej potrzeby od-
prężenia po kilku latach noszenia socrealistycznego gorsetu8
.
• Józef Augustyn
ZakładyTeoretyczne Wydziału Farmacji
Akademii Medycznej w Gdańsku, 1962 r.
10. . 292
Nic dziwnego, że w ciągu kilku lat po 1956 roku powstało
w Trójmieście (tak jak w całej ówczesnej Polsce) wiele mniej lub
bardziej udanych obiektów realizujących ów nowy, modernisty-
czny paradygmat. Wśród nich znalazły się także budynki zapro-
jektowane przez architektów z gdańskiej Państwowej Wyższej
Szkoły Sztuk Plastycznych. Jednym z najbardziej charakterysty-
cznych dzieł tego rodzaju był bar „Cristal” we Wrzeszczu – dzieło
Witolda Wierzbickiego, pracującego na gdańskiej uczelni od 1955
roku. Projekt Wierzbickiego rozwijał pewne cechy pawilonu me-
blowego autorstwa Kadłubowskiego, przy czym istotną różnicę
stanowiło wpisanie „Cristalu” w całkiem inny kontekst przestrzenny.
Wierzbicki bardzo świadomie i z powodzeniem zagrał kontrastem
niskiego, delikatnego i swobodnego pawilonu, mieszczącego bar,
i znacznie większego, a zarazem bardziej jednorodnego plastycznie
bloku mieszkalnego, na którego tle pawilon się prezentuje. Zdaje
się, że obok Domu Meblowego Kadłubowskiego i sopockiego baru
„Alga” właśnie „Cristal” Wierzbickiego należy uznać za najbardziej
rozpoznawaną przez współczesnych wartościową manifestację
architektonicznej nowoczesności (nawiasem mówiąc, trudno
sobie dziś wyobrazić, jak chętnie wymienione obiekty, a zwłaszcza
„Cristal” i „Algę”, reprodukowano na ówczesnych pocztówkach
z Trójmiasta).
W kontekście gdańskim, w którym tak ważne miejsce po 1945 roku
zajął problem architektury rekonstruowanej oraz stosunku do niej
architektury nowo projektowanej, warto może zwrócić uwagę
na jeszcze jedno dzieło Witolda Wierzbickiego (współpracować
z nim miał także Lech Kadłubowski), a mianowicie kotłownię przy
Żurawiu, która z czasem stała się częścią Muzeum Morskiego. Jej
elewacje (szczególnie eksponowana jest ta od strony Motławy)
obrazują próbę nie kontrastowania – co w gdańskiej architekturze
odwilżowej stanowiło normę – ale nawiązania do architektury za-
bytkowej. W ówczesnej atmosferze nie mogło być mowy o detalicz-
nym historyzowaniu, jednak przy całej nowoczesności kratowni-
cowego podziału omawianej elewacji wydzielenie odrębnych,
szczytowych modułów, nawiązujących po części do głównomiej-
skich kamienic, po części do nadmotławskich spichlerzy, stanowi
oczywisty ukłon w kierunku tradycji architektonicznej.
Podobną próbę uwzględnienia zabytkowego kontekstu w projek-
towaniu nowoczesnych obiektów można było wówczas odnaleźć
bodaj jeszcze tylko w projekcie rozbudowy siedziby gdańskiej
Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych autorstwa Ryszar-
da Semki. Wstępna koncepcja tego budynku pochodziła jeszcze
z początku lat sześćdziesiątych, jednak ukończony został dopiero
w 1968 roku. Początkowo nawiązanie do przeszłości architektonicz-
nej Gdańska było słabsze – nowo projektowane skrzydło uczelni
miało stanowić rodzaj pomostu w formie żelbetowej kratownicy
łączącej gmach Zbrojowni ze zrekonstruowanymi kamienicami
po stronie południowej. Z czasem jednak w projektach elewacji
silniej zaznaczyły się trójkątne elementy, wyraźnie przywołujące
grzebień szczytów, tak charakterystyczny dla historycznej zabu-
dowy Gdańska.
W tym miejscu warto może odnotować i to, że pod koniec
lat sześćdziesiątych na potrzeby Szkoły dokonano adaptacji
średniowiecznej Baszty Słomianej, także według projektu Ryszarda
Semki. Według pierwotnego projektu obszerne pomieszczenie,
mieszczące się w najwyższej kondygnacji baszty, miało zostać na-
kryte płytami betonowymi z polichromią, czego jednak nigdy nie
wykonano.
Wśród licznych projektów i zrealizowanych prac autorstwa archi-
tektów związanych z gdańską Szkołą w końcu lat pięćdziesiątych
i w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych należy wymienić jeszcze
co najmniej kilka szczególnie interesujących: Stefan Listowski za-
projektował między innymi Operę Leśną w Sopocie; Włodzimierz
Padlewski – znakomity dom inżyniera Pacześniaka przy ulicy
Żeromskiego w Sopocie (być może najlepszy obiekt tego rodzaju
w powojennej architekturze gdańskiej); Ryszard Semka opracował
niezwykle ciekawą koncepcję wieżowców o konstrukcji trzonolino-
wej; Bolesław Petrycki – absolwent gdańskiej uczelni i od 1956 roku
jej pracownik – był członkiem zespołu wyróżnionego w konkursie
na polski pawilon na Expo ’58 w Brukseli; zaś Szczepan Baum,
który wykładał w Szkole architekturę współczesną w roku akade-
mickim 1963–1964, w tym samym czasie zaprojektował ciekawą
rozbudowę siedziby gdańskiego „Miastoprojektu”. Szczególne miej-
sce zajmuje architektoniczna twórczość Adama Haupta, związana
z kształtowaniem wielkich założeń pomnikowych we współpracy
z Franciszkiem Duszeńką; ich wspólne dzieło – pomnik w Treblin-
ce – to jedno z największych osiągnięć sztuki polskiej po 1945 roku,
a także arcydzieło sztuki światowej.
Lech Kadłubowski, Daniel Olędzki
wnętrzeTeatru Wybrzeże w Gdańsku, 1970 r.
•
11. 293 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych wyraźnie zaczyna maleć
liczba budowli wznoszonych przez architektów związanych z gdań-
ską Państwową Wyższą Szkołą Sztuk Plastycznych. Coraz ważniejsze
miejsce zaczęły natomiast zajmować projekty wnętrzarskie, co
w dużej mierze stanowiło konsekwencję tego, iż do głosu docho-
dzili absolwenci uczelni wykształceni w tym właśnie kierunku.
Nie sposób oddzielić architektury wnętrz od architektury, co
więcej nie ma takiej potrzeby, jednakże instytucjonalne i formalne
uwarunkowania sprawiły, że punkt ciężkości w gdańskiej uczelni
przesunął się właśnie w kierunku wnętrzarstwa. Tymczasem wśród
architektów, których nazwiska pojawiły się w niniejszym szkicu,
wszyscy, z wyjątkiem Bolesława Petryckiego, byli architektami
o wykształceniu politechnicznym. Można więc zaryzykować
twierdzenie, że właśnie mniej więcej od połowy lat sześćdziesią-
tych, a więc po dwudziestu latach swego istnienia, Wydział
Architektury Wnętrz zaczął ściślej realizować cele, dla których
został powołany.
Nie zmienia to w niczym faktu, że środowisko architektoni-
czne ukształtowane wokół wydziału w pierwszym powojennym
dwudziestoleciu stworzyło wiele prac i idei wartościowych, dużo
z nich zajęło ważne miejsce w dziejach architektury gdańskiej,
niektóre zaś także w dziejach architektury polskiej tamtych czasów,
a jedno stało się, w mym najgłębszym przekonaniu, arcydziełem
w skali powszechnej.
• Lech Kadłubowski, Daniel Olędzki
Teatr Wybrzeże w Gdańsku, 1970 r.
• Lech Kadłubowski
12. . 294
Nie sposób uniknąć smutnej refleksji na temat dzisiejszych losów
wielu spośród omówionych tu dzieł architektury, stworzonych
przez twórców związanych z gdańską Państwową Wyższą Szkołą
Sztuk Plastycznych: hotel „Orbis” w postaci, której współtwórcą
był Stefan Listowski – nie istnieje; całkowicie zdewastowany
został „Cristal” Witolda Wierzbickiego; w niewiele lepszej kondycji
pozostaje pawilon meblowy Kadłubowskiego (w dodatku wciąż
zagrożony rozbiórką postulowaną przez zwolenników „zabytko-
wej” wizji Gdańska); kuriozalną przebudową wnętrza została
zdegradowana poczta autorstwa Lecha Kadłubowskiego, a jego
teatr ucierpiał poważnie wskutek adaptacji przyziemia na cele
komercyjne; po świetnych wnętrzach Włodzimierza Padlewskiego
właściwie nie ma już śladu, a zaprojektowany przez niego dom
inżyniera Pacześniaka, choć dotąd zachowany w świetnym stanie,
wraz z oryginalnymi w znacznej mierze wnętrzami – zagrożony
jest rozbiórką pod budowę nowego obiektu; rozbiórki nie uniknie
też z pewnością nadmotławska kotłownia projektu Wierzbickiego,
na której miejscu ma stanąć nowe skrzydło Centralnego Muzeum
Morskiego. Pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej niektóre
z przywołanych tu budynków uda się zachować do następnego
jubileuszu gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.
1
Dyskusja na temat I Ogólnopolskiego Pokazu Projektów Architektury,
„Architektura”, 1951, nr 5–6, s. 207.
2
S. Staszewski, W. Szober, Zagadnienia kompozycyjne w pracach
młodych architektów, „Architektura”, 1952, nr 7–8, s. 202.
3
W. Padlewski, Wspomnienia, oprac. H. Bilewicz (w druku).
4
L. Kadłubowski, W nowych warunkach musimy stworzyć nowe formy
architektury.Na pytanie „co dalej?” nie można odpowiedzieć bez pasji
twórczej, „Dziennik Bałtycki”, nr 282 z 26 XI 1955 r., s. 2.
5
(A.P.) Pałac meblowy stanie przy Targu Węglowym, „Głos Wybrzeża”,
nr 309 z 27, 28 XII 1958 r., s. 4.
6
Ibidem.
7
Ibidem.
8
Rozmowa autora z profesorem Ryszardem Semką, sierpień 2005 roku.
• Lech Kadłubowski
pawilon meblowy naTargu Węglowym w Gdańsku, 1961 r.
13. 295 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Henryk Kitowski
Wnętrze Wojskowego
Domu Wczasowego w Juracie, 1975 r.
Bolesław Petrycki wkrótce po ukończeniu studiów w 1955 roku
został asystentem w Pracowni Projektowania Wnętrz i Sprzętu,
kierowanej przez profesora Włodzimierza Padlewskiego. Był jego
ulubionym studentem, a potem cenionym współpracownikiem.
Udział Bolesława Petryckiego w pracowni profesora zaowocował
doskonałymi osiagnieciami twórczymi i dydaktycznymi. W okre-
sie trzydziestopięcioletniej pracy zawodowej, dydaktycznej oraz
badawczej należał do grupy twórców i nauczycieli akademickich,
którzy swoimi kompetencjami wpływali na szeroki obraz zagadnień
związanych z kształtowaniem środowiska człowieka, począwszy
od urbanistyki poprzez architekturę i wnętrza do problematyki
wyposażenia mieszkań. Jego wszechstronność i aktywność zostały
udokumentowane udziałem w wielu przedsięwzięciach projekto-
wych i realizacyjnych.
Bolesław Petrycki wyróżniał się zaangażowaniem w sprawy
Szkoły, przyjaznym stosunkiem do ludzi, poczuciem taktu. Zawsze
można było na niego liczyć. Był wychowawcą młodej kadry oraz
organizatorem życia akademickiego na uczelni. Uczestniczył
w odbywających się w Kazimierzu w 1970 roku fundamentalnych
pracach dotyczących struktury programowej wyższego szkolnictwa
plastycznego.
Bolesław Petrycki włączył się wraz z rodziną: żoną Marią, synami
Grzegorzem i Tomaszem, bratem Jackiem do ruchu opozycyjne-
go, angażując się silnie w zbiorowy protest Sierpnia 1980. Został
wiceprzewodniczacym Komisji Uczelnianej NSZZ „Solidarność”
Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku oraz jej
delegatem na rozmowy z rządem na temat reformy szkolnictwa.
Odszedł od nas – przedwcześnie – w 1987 roku.
EdmundHoma
O Bolesławie Petryckim
14. . 296
„(...) Twórczość architektoniczna jest umiejętnością wyrażania formą
– treści zawartych w konstruowanej przestrzeni. Tylko świadomie
użyta forma nadaje architekturze rangę sztuki. Uzyskanie tej
świadomości przez studentów było zawsze największą troską Pro-
fesora [Padlewskiego – przyp. K. B.]; w tym należy szukać źródeł
sukcesu Jego metody dydaktycznej, która stała się własnością
wydziału. Metoda ta daje głębokie poznanie prawideł formowania
architektonicznego, umiejętności posługiwania się elementami
kompozycyjnymi – chroniąc jednocześnie przed przypadkowym,
instynktownym formowaniem. Zbliżenie do człowieka, dla którego
dzieło jest tworzone, poznanie jego potrzeb, oraz doznań natury
psychicznej nadaje metodzie tej wybitnie humanistyczny char-
akter. To zhumanizowanie programu dydaktycznego uzbraja
przyszłego architekta w instrument pozwalający kreować wartości
kulturowe.(...)
Realizacja programu stała się możliwa dzięki głębokiej wiedzy,
kulturze i żywej osobowości profesora Padlewskiego, stwarzającej
niepowtarzalny klimat w pracowni, pozostawiającej ślad nie doza-
tarcia w świadomości Jego uczniów i wychowanków. Obecność
osobyProfesorazmuszadociągłejinterpretacjiikonfrontacjizjawisk
historycznych, kulturowych, oraz naturalnych z wiedzą techniczną
– do wyciągania wniosków twórczych. Dzięki temu przebywanie
w Jego pracowni staje się specyficznym wydarzeniem intelektual-
nym i artystycznym. Wielu z nas – tu obecnych – jest nosicielami
wiedzy i umiejętności przekazanych przez Profesora, wspólnie
z nim kontynuujemy zainicjowaną przez Niego myśl twórczą.
Profesor Włodzimierz Padlewski był współzałożycielem – wraz
z profesorem Stefanem Listowskim – Wydziału Architektury Wnętrz
w naszej uczelni. Pracował w niej od 1947 do 1974 roku. Prowadził
Pracownię Architektury Wnętrz, potem również Projektowania
Mebli i Detalu a także pracownie projektowania wstępnego.
O swojej metodzie dydaktycznej tak mówił:
» (...) nie od razu zaczynamy projektować, bo uważam, że dawanie
komuś ołówka do ręki niekoniecznie jest po to, by ten ołówek
od razu stworzył dzieło. (...) Najważniejszą sprawą jest świadomość,
a zatem programowe dochodzenie, żmudne, bez wielkich aspiracji
do tworzenia sztuki, bo taka droga może bardzo szybko się
załamać, skończyć i zagubić wszelkie problemy. Tu trzeba siebie
opanować, siebie poddać wyższym siłom, tym, które tworzą nasze
życie. Czyli program, program, który uważam za najważniejszy,
zwłaszcza na początku, kiedy wszystko jest jeszcze niewiadome.
(...) Musi być w nim wyznaczona droga, po której będziemy
dążyć do wykonania celu ostatecznego, to znaczy zaprojekto-
wania pewnej przestrzeni życiowej. (...) Przedmiotu jeszcze nie
ma! Jest tylko problem, którego istnienie stworzy nam potrzebę
stworzenia przedmiotu.
O Włodzimierzu Padlewskim
1
Fragment wystąpienia wygłoszonego przez profesora Bolesława
Petryckiego na uroczystym posiedzeniu Senatu 19 października
1974 roku.
3
H. Smużyński [w:] Włodzimierz Padlewski. Architektura i sztuka.
Wrokusetnejrocznicyurodzin, pod red. H. Bilewicza, ASP, Gdańsk 2003.
Aby mógł zaistnieć, należy ustanowić prawa, które będą rządziły
daną koncepcją. Ustanowić je na drodze czysto intelektualnej,
a nie na drodze łatwości czy umiejętności ilustrowania. Nie można
przy tym ocierać się o kaprys, o modę, o tego typu wpływ,
a tylko żmudne układanie materii do pewnej funkcji, złożo-
nej funkcji przedmiotu. I to wyzwala, (...) narzuca przedmiotowi
poważną funkcję, nie tylko techniczną, ale ideową kulturową «”.1
”
„Projekty, jakie powstawały w tej pracowni – pisze profesor Hubert
Smużyński – były zapisami układów przestrzennych, układów
plastycznych pełnych rytmów, akcentów, dominant i znaczeń,
a celem zawsze wywołanie pożądanych emocji i spełnienie potrzeb
psychicznych człowieka. Wystawy prezentujące prace studentów
tej pracowni były wydarzeniami wykraczającymi poza dyscyplinę,
jaką jest architektura wnętrz. Posługiwano się chętnie repertuarem
środków warsztatowych typowych dla twórczości malarskiej.
Operowanie farbą, kredką, miękkim ołówkiem, umożliwiało
uzyskiwanie bogactwa kształtów, faktur, zestawień materii i żywio-
łów oraz pozwalało wydobyć przestrzenność, ukazać światłocień,
barwę, oddać nastrój”2
.
ZebrałaKrystynaBrandowska
Studium przestrzeni,
szkic koncepcyjny wnętrz,
praca studencka
Pracownia Projektowania
Architektury Wnętrz
profesor Włodzimierz Padlewski
•
Prace studenckie, 1971–1974
studium przestrzeni, modelowanie
Katedra Projektowania Wstępnego
profesor Włodzimierz Padlewski
•
16. . 298
O Ryszardzie Semce
Był rok 1965. Byłem studentem Wydziału Architektury – jechałem
pociągiem do Warszawy. Na korytarzu spotkałem już wówczas
uznanego artystę malarza Jana Górę. Dla mnie, studenta politech-
niki, szkoła plastyczna była czymś mitycznym, owianym nie tylko
legendą, lecz także tajemnicą. Wypytywałem o nią. Pamiętam
jedno z pytań:
– Czy któregoś z pedagogów zapamiętał Pan szczególnie, czy
któryś z nich wniósł coś, co jeszcze dzisiaj jest ważne?
Odpowiedź brzmiała:
– Tak, Ryszard Semka.
– Przecież on jest architektem, a Pan malarzem?
– Miałem z nim zajęcia z kompozycji brył i płaszczyzn na pierwszym
roku.
– I to było takie ważne....
– Tak, nauka kompozycji oraz styczność z osobą profesora Semki.
Utkwiło mi to głęboko w pamięci. Myślałem: to musi być wspaniała
szkoła i wspaniali pedagodzy.
Tak się dla mnie szczęśliwie złożyło, że w roku 1968, zaproszony
przez Ryszarda Semkę, zostałem asystentem w jego Pracowni
Projektowania Architektury Wnętrz. W naszym pokoiku, który
przylegał do sali studenckiej, były takie same jak w sali stoły i do
tego samego służyły. Do pracy, do rysowania.
Panował duch architektury – w potocznym języku pracowni
nie było rozróżnienia na architekturę i architekturę wnętrz. Tak
manifestowała się integralność architektury i jej wnętrza. Stu-
denci i dyplomanci projektowali architekturę – nie po to, aby się
przygotować do samodzielnej pracy w zakresie architektury, lecz
aby lepiej zrozumieć jedność architektury i jej wnętrza oraz aby być
lepiej przygotowanym do współpracy z architektami. Tematy, szcze-
gólnie dyplomowe, były często dużymi założeniami architektonicz-
nymi – na przykład Centrum Kongresowe w Gdańsku czy Zespół
Handlowy Wielkiego Młyna.
Często odwoływały się do struktur zabytkowych. Jeden z projek-
tów dyplomowych przystosowywał dawny kościół Świętej Elżbiety
w Elblągu na potrzeby Laboratorium Sztuki – Galerii EL.
A w innym przypadku istotą było wykorzystanie budynku
kościoła Świętego Jana na muzeum scenografii. Były też suk-
cesy „zewnętrzne”. W konkursie prac dyplomowych z okazji
Międzynarodowego Kongresu Architekektów Piotr Lepczak uzyskał
wyróżnienie.
• Andrzej Kapuścik
Centrum Kongresowe w Gdańsku
praca dyplomowa, 1976
promotor prof. Ryszard Semka
• Jerzy Bogaczyk
Muzeum scenografii w budynku kościoła Świętego Jana
praca dyplomowa, 1982
promotor profesor Ryszard Semka
Ryszard Semka
Studium budynków „trzonowo-linowych”
Harvard 1965 r.
•
18. • Ryszard Semka
konkurs na p omnik ofiar 11 września 2001 r.
Pentagon
Konkurs architektoniczny SARP
na Centrum Techniki Okrętowej
w zespole:
Ryszard Semka, Wojciech Mokwiński,
Bolesław Petrycki,Jacek Popek
I nagroda równorzędna
•
Taki oto obrazek z pracowni: wchodzimy na salę z szefem, Ryszar-
dem Semką – grupa studentów jest ubrana w białe, krótkie fartuchy,
jakich używano w biurach projektów. Jak na komendę wszyscy się
obracają – a na plecach mają napis SEMKA’S TEAM. Tak, przynaj-
mniej tego dnia studenci jego pracowni chcieli zademonstrować
identyfikowanie się ze swoim pedagogiem. Dzisiaj taki sposób
wyrażania emocji jest zwykłą rzeczą. W tamtych czasach było to
coś niebywałego i szczerze spontanicznego.
To był okres intensywnej pracy. Ryszard Semka dużo pracował
i oczekiwał tego samego od innych. Cenił pracę zespołową – tak oto
znalazłem się kilkakrotnie w zespołach powołanych do życia przez
szefa. Za projekt konkursowy zespołu Centrum Techniki Okrętowej
otrzymaliśmy I równorzędną nagrodę, a za projekt Zespołów
Oświatowo-Wychowawczych otrzymaliśmy wyróżnienie. Profesor
Semka ma na swym koncie wiele innych konkursów, w których
również uzyskiwał nagrody i wyróżnienia.
. 300
19. Ryszard Semka jest wielowymiarowy. Jeden z tych wymiarów,
mniej znany, to międzynarodowy. Przebywając na stypendium
w uniwersytecie Harvarda, zaprojektował budynki „trzonowo-
linowe”, które „obiegły świat”, publikowane w wielu periodykach
fachowych i wydawnictwach książkowych mówiących o archi-
tekturze futurystycznej. Także „miasto przyszłości”, czyli koncep-
cja zespołów miejskich, klimatycznie kontrolowanych, która była
wielokrotnie publikowana.
Przez sześć lat był członkiem Rady UIA – Międzynarodowej Unii
Architektów.
Był prezesem Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Był dziekanem Wydziału Architektury Uniwersytetu w Lagos.
Był wieloletnim dziekanem Wydziału Architektury i Wzornictwa
ASP w Gdańsku.
Ostatnia nasza wspólna praca to nieodległy czas. rok 2003. konkurs
na pomnik – World Trade Center Site Memorial Competition.
To tylko niektóre wspomnienia z niezwykle bogatego życiorysu
profesora.
Na początku tego roku nakłoniłem Ryszarda, zresztą z łatwością,
na wspólne pływanie na basenie. Byliśmy razem kilka razy. Gdy
go ostatnio spotkałem, powiedział mi: Podliczyłem – od tamtego
czasu przepłynąłem pięćdziesiąt dwa kilometry.
C a ł y R y ś ! Profesor Ryszard Semka.
JacekPopek
Ryszard Semka
konkurs architektoniczny SARP
Klub oficerski, 1968 r.
wyróżnienie
•
Miastoprzyszłości
Studium zespołów miejskich
klimatycznie kontrolowanych
w zespole: Ryszard Semka, Jacek Popek
•
301 .
20. • Andrzej Baryżewski,
Remigiusz Grochal,
Krzysztof Grochal
wnętrza restauracji
w piwnicach Dworu Artusa
w Gdańsku, 1997
• Andrzej Pniewski
wnętrza Dworku Saltzmana
w Gdańsku Oliwie, 2001
• Andrzej Pniewski
wnętrza Dworku Saltzmana
w Gdańsku Oliwie, 2001
• Andrzej Baryżewski,
Remigiusz Grochal,
Krzysztof Grochal
wnętrza restauracji
w piwnicach Dworu Artusa
w Gdańsku, 1997
21. Szczepan Baum, Ryszard Semka
odbudowa Starego Miasta w Elblągu, 1997 r.
•
Szczepan Baum, Ryszard Semka
odbudowa Starego Miasta w Elblągu, 1997 r.
•
303 .
22. . 304
• Krystyna Brandowska, Andrzej Krzemiński, Ryszard Semka, Hubert Smużyński, AndrzejTokarski
wnętrza sal wystawowych w Muzeum Zamkowym w Bytowie, 1988
23. 305 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Adam Haupt, Ryszard Semka, Roman Sznajder
wnętrza zamku w Książu koło Wałbrzycha, 1976 r
24. . 306
• Zbigniew Parandowski, Kazimierz Górski
DomTechnika – wnętrza (granitowe reliefy ścienne), Płocku
AtmosferapracowniprowadzonejprzezprofesoraZbigniewaParan-
dowskiego miała szczególny i niepowtarzalny charakter. Począw-
szy od swobodnej formy napisanego przez Profesora niczym wiersz
programu pracowni, po jego treść, zwięzłą i nasyconą. Program,
cytowany poniżej, nie zawiera wytycznych dla studentów przy
projektowaniu, jest raczej propozycją przyjęcia pewnych postaw
i zasad obowiązujących w procesie projektowania, namawia
zainteresowanych do przyjęcia w nim systemu wartości opartego
na odpowiedzialności i powinności moralnej wobec przyszłych
użytkowników, środowiska, dziedzictwa i kultury.
Pracownia jest miejscem zawodowego dojrzewania. Swego rodzaju
generatorem zdobywanych wiadomości. Zdobywanych nie tylko
w pracowni i nie tylko przy pomocy nauczających.
W uczelni pracownia powinna być gniazdem tych, którzy znaleźli się
tu z wyboru i w ciągu miesięcy, niekiedy lat, będą szukać własnej ścieżki
do samodzielności. Nie znajduje się jej przez jakieś lekcje, nawet nie za
sprawą jakiegoś programu. Poszukujemy jej przypatrując się sobie
– poznając siebie staramy się zrozumieć innych.
Formacja zawodowa jest gromadzeniem wielkiej ilości ogólnych i spe-
cyficznych wiadomości. Ta część nauki jest oczywista i powiedziałoby
się obowiązkowa. Służy do wykształcenia warsztatu zawodowego,
który będzie miał cechy ogólne, a więc sumę wiedzy niezbędnej do
porozumienia się zawodowego i cechy indywidualne, formalne,
odróżniające pracę jednego od drugiego.
Jest to nauka języka. Szybko zdajemy sobie sprawę, że nie nauczymy się
wszystkiego. Zamiast tego będziemy uczyć się rozumieć.
Obok formacji zawodowej, nauki warsztatu, rzeczą znacznie tru-
dniejszą,alewydajesięważniejszą,jestzdobycieświadomościwłasnego
działania, umiejętności oceniania jego skutków, a także utrzymanie
równowagi pomiędzy pokorą a dynamiką zawodową – poszukiwanie
własnego miejsca w zbiorowości. Zrozumienie nie tyle naszych praw,
co obowiązków. Wreszcie odczucie znikomości pojęcia misji – zwanej
niekiedy twórczością.
Jest to nauka jak używać języka.
Tych zadań chcemy próbować razem z wami.
Kiedy już będziemy mieli warsztat i świadomość działania, opanujemy
język, osiągniemy samodzielność – wówczas powstanie pytanie: Co
mamy do powiedzenia?
Ostatnim delikatnym zabiegiem, który bardzo rzadko się udaje, jest
wykształcenie stylu: „Bo styl to człowiek”.
Tym wyzwaniom będziecie jednak musieli sprostać sami – bo
samodzielność to samotność.
Na temat nauki projektowania architektury profesor Parandowski
miał jasno sprecyzowane poglądy, które wielokrotnie przedstawiał
przy okazji rozmów ze studentami, na obronach prac dyplomo-
wych, na Radach Wydziału czy obradach Senatu. Myśli te zostały
spisane przez Profesora w części sprawozdania z opieki nad jedną
Pracownia Projektowania Architektury
prowadzona w latach 1979–2003
przez profesora Zbigniewa Parandowskiego1
25. 307 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
z prac przewodowych w ostatnim roku Jego pracy na uczelni, dzięki
czemu można je przytoczyć. Przesłanki te mają charakter ideowy
i etyczny. Stały się dziedzictwem naszej akademii i drogowskazem
dla nowych pracowni projektowania architektury.
W opinii większości, pracę ze studentami I i II roku można powierzyć
młodszym i co za tym idzie z mniejszą, mniej znaczącą praktyką
zawodową. Nic bardziej mylnego. Właśnie tu potrzeba największej
wiedzy, rozległego doświadczenia, pewności i spokoju. Ten pierwszy
impuls albo pomoże, albo zakłóci, czasem na wiele lat, rozwój po-
tencjału, jaki każdy przynosi ze sobą.
W dyscyplinach opierających się na tak rozbudowanych podstawach,
jakie są niezbędne dla rozumienia celów architektury, te pierwsze
wiadomości mają ogromne znaczenie.
Podstawy muszą być oparte na oczywistych kryteriach, prawdach
ogólnych wyniesionych z domu, ze szkoły średniej, z zabaw na
podwórkach, przekazywanych prostym i klarownym językiem bez
jakiejkolwiek wieloznaczności. Student równocześnie otrzymuje pod-
stawowe wiadomości z fizyki budowli, z budownictwa, z konstrukcji,
opartych na wiedzy przyrodniczej. Jednocześnie spotyka się z ma-
larstwem, rysunkiem, rzeźbą i wieloma innymi dyscyplinami w ich
prawdziwym wymiarze sztuki i próbuje je uprawiać. W tym okresie
wszystko musi być jasne, zrozumiałe, czyste. Nie ma tu miejsca na
żadne mędrkowanie i bałamutną sofistykę. W tych latach każdy stu-
dent pochłania ogromną przestrzeń świata nieznanych mu obsza-
rów wrażliwości, na których sam z czasem znajdzie dla siebie poletko
Pana Boga.
Dwa pierwsze lata powinny być nasycone zachętą do poznawania
świata na własną rękę poprzez książki, podręczniki, literaturę piękną
i wszystkie dostępne kontakty z kulturą, wiedzą, świadomością,
wyobraźnią.
Student w mojej pracowni dowiadywał się wiele o prawdziwym pro-
cesie powstawania dzieła w materii. O rzemiośle, pracy murarza, cieśli,
dekarza – prawdziwych realizatorach. Znacznie mniej o twórczości.
O ludziach, którzy z mozołem pracowali dzień po dniu, czasem
przez lata, żeby na koniec ktoś arogancko oświadczył: Zbudowałem,
zrealizowałem, jestem autorem, albo jeszcze bardziej bezwzględnie:
Stworzyłem. A przecież kiedyś zadowolono by się zaznaczeniem zaled-
wie swojej obecności, gdzieś wśród kamieni ukrytym gmerkiem.
Otóż, jeżeli ktoś cokolwiek stworzył, to chłop, który zaorał, zasiał, zebrał,
podobniejakmurarzcegłapocegle,belkapobelceułożył,przystosował,
wzniósł w całej realności materiału – zbudował coś, czego nie było.
Stworzył, można powiedzieć, nowy byt, który będzie trwał i trwał.
To tym ludziom zawdzięczamy przemianę efemerycznych znaków na
papierze
w rzeczywistość zamieszkiwania.
Zbigniew Parandowski, Jan Jaśkowski
Dyrekcja Regionalna Ceł, Amiens, Francja.
• Zbigniew Parandowski
budynek NOT, Dom Kultury Petrochemii w Płocku
26. . 308
Nauka projektowania idzie łatwiej, jeżeli znamy przesłanki, na jakich
jest oparta. Każde zadanie, każdy projekt uważam za swego rodzaju,
współczesny moralitet. Dlatego obok przesłanek materialnych są też
ideowe i etyczne, których używałem w pracowni. Bez uporządkowania
podam z pamięci kilka. Są one zaledwie ilustracją skłonności, a nie
jakimś kodeksem etycznym.
Oto one:
• Twórczość jest atrybutem boskim. Człowiek buduje, maluje, rzeźbi,
pisze, śpiewa,egzystuje – ale czy tworzy?
• Byt, istnienie, trwanie jest przed twórczością.
• Nie wszystko, tylko każda zmiana ma przyczynę.
• Interesuje nas to, co niezbędne. Wszystko ponad to nie jest
konieczne.
• Nie zajmujemy się potrzebami bogatych i nie będziemy zajmować
się luksusem. Spośród równorzędnych odpowiedzi wybierzemy tę,
która okaże się tańszą.
• Spośród materiałów wybierzemy bardziej trwałe.
• Ekspresji będziemy szukać poprzez formę, materiał i cień.
• Najważniejszym jest zrozumienie miejsca.
• Zanim zmienimy cokolwiek, zastanówmy się, czy nie możemy
pozostawić tego, co już powstało.
• Zamiast zmieniać, może wystarczy coś dodać, albo ująć.
• Nie powiększajmy, nauczmy się zadowalać małym, albo
wystarczającym.
• Miarą wszystkiego jesteśmy my sami. Dlatego sami możemy wszyst-
ko ocenić, ale nie jesteśmy sami nigdy i nigdzie. Zawsze jesteśmy
tylko częścią.
I jeszcze:
• Zadaniem architektury, bodaj jedynym, jest zbudowanie wnętrza,
celem natomiast jest zamieszkiwanie, które znaczy – dawanie
ochrony ale i promieniowanie – wokół i do wewnątrz.
• Ponadto: architektura nie jest sztuką wizualną.
Umiejętność zaszczepienia studentom na trwałe poszanowania dla
prostoty, skromności i mądrości rozwiązań w najbardziej ubogiej,
często anonimowej architekturze stała się cechą charakterystyczną
tej pracowni. Jej szczególną wartością było uwrażliwienie stu-
dentów na tworzenie miejsc, w których nie pomija się znaczenia
symbolicznego i emocjonalnego, ważności usytuowania i hierarchii
oraz wzajemnych relacji wszystkich elementów składających się na
powstanie architektury. Zawsze przypominając, iż fundamentem
rzeczy większych jest to co małe i niepozorne, acz nieodzowne
w procesie projektowania.
Profesor Zbigniew Parandowski był promotorem około 80 prac
dyplomowych.
W Pracowni Projektowania Architektury, którą prowadził od 1979
roku do 2003, byli asystentami: Hubert Smużyński, Krystyna Bran-
dowska, Grażyna Kilarska, Beata Szymańska, Tadeusz Pietrzkiewicz.
Dzisiaj niektóre z wymienionych osób prowadzą już własne pra-
cownie. Również asystenci zatrudniani w innych pracowniach byli
dyplomantami Profesora, między innymi Arkadiusz Staniszewski,
Maciej Świtała, Marek Brzeziński, Grzegorz Ronczewski. Profesor
Zbigniew Parandowski był również opiekunem artystycznym oraz
recenzentem wielu prac kwalifikacyjnych.
BeataSzymańska
1
W eseju wykorzystano wypowiedzi
profesora Zbigniewa Parandowskiego.
27. 309 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Lech Kadłubowski
kościół p.w. Matki Boskiej
Nieustającej Pomocy w Gdyni, 1970
• Włodzimierz Padlewski
kościół p.w. Matki Boskiej
Częstochowskiej w Cettach, 1986
28. • Wojciech Mokwiński, Eugeniusz Nester
kościół p.w. Świętego Andrzeja Boboli
w Gdyni Obłużu, 1983
• LechTempczyk
wnętrze kościoła p.w. Świętego Andrzeja Boboli
kościół dolny w Gdyni Obłużu, 1984
. 310
29. • Hubert Smużyński, LechTempczyk
wnętrze kościoła w Czarnej Wodzie, 1988
• Hubert Smużyński, LechTempczyk
projekt prezbiterium kościoła w Baninie, 1990
311 .
30. Jacek Dominiczak, Dominik Lejman
współpraca: Monika Zawadzka, Marek Zygmunt
Spowalniając/rozwarstwiającfasadę
instalacja architektoniczna
IX Międzynarodowa
Wystawa Architektury w Wenecji, 2004 r.
•
• Jacek Dominiczak, Grzegorz Porębski,
Wojciech Zaborniak, Monika Zawadzka
Wieśzekopiecami
pierwsza nagroda w konkursie ogólnopolskim SARP
pt.„Kształtowanie tożsamości kulturowej Kaszub i Kociewia.”, 2001 r.
31. • Marek Jóźwicki
wnętrze hallu wejściowego
„Saniporu”Przedsiebiorstwa
Sanitarno-Porządkowego
w Gdyni, 2003
Marek Jóźwicki
wnętrze biur zarządu
Swissmed w Gdańsku, 2003
•
313 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
32. • Tadeusz Pietrzkiewicz
wnętrze w biurowcu Balexmetalu
Bolszewo koło Wejherowa, 2000
Tadeusz Pietrzkiewicz
wnętrze w biurowcu Balexmetalu
Bolszewo koło Wejherowa, 2000
•
33. Maciej Świtała
wnętrze biura zarządu
Spółki Energetycznej Enea w Bydgoszczy, 2004
•
Maciej Świtała
wnętrze biura Spółki
Thyssen–Energostal wToruniu, 2004
•
Maciej Świtała
wnętrze restauracji rybnej
w Osielsku koło Bydgoszczy, 2004
•
315 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
34. . 316
• Krystyna Brandowska
wnętrza biura prasowego w Gdańsku, 1993 r.
35. 317 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Hubert Smużyński
wzorcownia porcelany
Zakładów Porcelany Stołowej
„Lubiana”
Łubiana koło Kościerzyny, 2001
Hubert Smużyński
wnętrze Prosper Banku
w Gdańsku, 1991
•
37. • Halina Kościukiewicz
wnętrze biurowca
Izby Bawełny w Gdyni, 1992
Halina Kościukiewicz
wnętrze
apartament w Sopocie, 2000
•
319 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
38. . 320
• Rafał Setlak
wnętrze pizzerii
w Redzie, 2005
• Rafał Setlak, Agata Setlak
wnętrze sklepu
Wejherowo, 2005
Andrzej Pniewski,
Remigiusz Grochal,
Rafał Setlak
wnętrze LG Petro Banku
w Łodzi, 2003
•
39. 321 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Remigiusz Grochal
wnętrze Klubu Studenckiego
Akademii Morskiej w Gdyni, 2004
•
Remigiusz Grochal
Wnętrze LG Petro Banku
w Gdańsku, 2000 r.
•
40.
41. • Beata Szymańska, Jarosław Szymański, Marian
Pawlisz, Rafał Dętkoś, Karolina Pawłowska
wnętrze sklepu Cropptown w Gdańsku, 2004
• Beata Szymańska, Jarosław Szymański, Marian
Pawlisz, Rafał Dętkoś, AdamTryniszewski
wnętrze sklepu Reserved w Warszawie, 2004
• Beata Szymańska, Jarosław Szymański, Marian
Pawlisz, Rafał Dętkoś, AdamTryniszewski
elewacja sklepu Reserved
w Warszawie, 2004
323 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
42. . 324
• Jacek Popek, współpraca Paweł Gełesz
HansMemling–MichałAniołBuonarotti–wizjakońcaczasu
Muzeum Narodowe w Gdańsku, 2001 r.
43. 325 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Wystawiennictwo jest obszarem działalności artystycznej mają-
cym już swoją historię. Powstały dzieła, które wyznaczają rozdziały
w najnowszej historii architektury i sztuki. Wielkie międzynarodowe
wystawy stały się swoistym dialogiem o problemach społecznych,
często politycznych czy kulturowych. Trudno sobie wyobrazić
współczesną gospodarkę – przemysł, handel, technikę czy nawet
naukę – bez promocyjnych imprez wystawienniczych.
W muzeach i wielkich galeriach udostępnia się zbiory sztuki, kul-
tury materialnej i dzieła sztuki współczesnej. O sukcesie wydarzenia
wystawienniczego oprócz jakości wystawianego obiektu decyduje
również sposób eksponowania. Tej dyscyplinie sztuki poświę-
ciło się wielu znanych projektantów i architektów. Wystawien-
nictwo tworzy interdyscyplinarne związki z innymi dyscyplinami
artystycznym: wnętrzami, wzornictwem, grafiką i komunikacją
wizualną. Stało się również wyodrębnioną specjalizacją w edukacji
plastycznej.
Podczas analizy programów kształcenia w naszej uczelni od naj-
wcześniejszych jej lat i obszernych spisów działalności artystycznej
i doświadczeń zawodowych kadry naszego wydziału problematyka
wystawiennicza pojawia się często, i to w bardzo wyraźnych doko-
naniach. Należałoby zacząć od nestora naszego wydziału profesora
WłodzimierzaPadlewskiego–wystawiennictwostałosiępoważnym
obszarem zarówno jego twórczości, jak i działalności dydaktycznej
(ze względu na specyfikę tej dyscypliny i jej uniwersalność w wy-
korzystywaniu wielu zagadnień artystycznych).
Problematyka projektowania wystaw jest nadal kontynuowana
w zadaniach projektowych podejmowanych przez kadrę naszego
wydziału i w edukacji na Kierunku Architektury Wnętrz.
HubertSmużyński
Wystawiennictwo
• Jacek Popek, współpraca Paweł Gełesz
HansMemling–MichałAniołBuonarotti–wizjakońcaczasu
Muzeum Narodowe w Gdańsku, 2001 r.
44. . 326
• Przemysław Krajewski,
Hubert Smużyński,
LechTempczyk
„Aurea Porta Rzeczypospolitej
- sztuka gdańska od połowy XV
do końca XVIII wieku”
wystawa w Muzeum Narodowym
w Gdańsku z okazji 1000-lecia
miasta Gdańska, 1997 r.
Przemysław Krajewski,
Hubert Smużyński,
LechTempczyk
„Aurea Porta Rzeczypospolitej
- sztuka gdańska od połowy XV
do końca XVIII wieku”
wystawa w Muzeum Narodowym
w Gdańsku z okazji 1000-lecia
miasta Gdańska, 1997 r.
•
Hubert Smużyński, LechTempczyk
wnętrze i wystawa sztuki sakralnej
w Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie, 1988 r.
•
46. . 328
• LechTempczyk
„Erus Barlach – artysta Północy”,
wystawa w Muzeum Narodowym
w Gdańsku, 1999 r.
• LechTempczyk, Beata Liedtke
„Ikona – święta tajemnica”
wystawa w Muzeum Narodowym
w Gdańsku, 2000 r.
47. 329 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Beata Szymańska, Jarosław Szymański,
Karolina Pawłowska, Rafał Dętkoś
wystawa rzeźb i rysunków Güntera Grassa
w Nadbałtyckim Centrum Kultury
w Gdańsku, 2004 r.
•
Beata Szymańska, Jarosław Szymański,
Karolina Pawłowska, Rafał Dętkoś
wystawa „Zamek malborski
w twórczości artystów minionych epok”
na zamku w Malborku, 2004 r.
•
50. . 332
Gdy zastanawiałam się nad tym, co w istocie oznacza pojęcie ogród,
uderzyła mnie przede wszystkim tajemniczość jego natury: jakieś
zmieszanie świętości z trywialnością, prawdy z iluzją. Ogród to miejsce
konkretne,aleisymboliczne,miejsce,któregorealnośćmieszasięztymco
nierealne,coporównaćmożnadostanunagranicyjawyisnu,czasu,kiedy
się rodzi poezja. Elementy symboliczne, wtapiając się w materię realną
i promieniując poprzez nią, dają w efekcie obraz wielowarstwowy,
pełen znaczeń, stanowiący o istocie ogrodu. Ogrodu, w którym wyraża
się fenomen wzajemnego przenikania się natury i kultury; tego co
naturalne, instynktowne i biologiczne, z tym co sztuczne, zamknięte
w ukształtowanej kulturowo formie. Ogród zawiera w sobie esencję
tej przewrotnej opozycji, jest przecież zarówno dziełem przyrody, jak
i dziełem człowieka. Oba „światy” występują we wzajemnym uwikłaniu,
a zależności pomiędzy nimi nie możnajednoznacznieokreślić.
Przyglądając się planom ogrodów, poczynając od ich wizerunków
przekazanych nam przez odległe kultury Egiptu i Persji, poprzez
europejskie średniowieczne ogrody zamkowe i klasztorne oraz
bogatą, do dziś rozwijaną tradycję ogrodów „regularnych”,
odczytać można wyraźnie ich mityczne przesłanie. Więcej: stanowią
jakby dosłowną ilustrację archaicznej waloryzacji przestrzeni.
Główną zasadę kompozycyjną przestrzeni ogrodu (mniej lub bar-
dziej wyraźną) stanowi podział jej na cztery części. Zasada ta wy-
• Beata Chmiel
Symbiozahistoriiiprzyszłości.
Tworzeniearchitekturymiejsc.
Gdańsk,WyspaSpichrzów
projekt dyplomowy, 1996
promotor profesor Zbigniew Parandowski
51. 333 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Wojciech Mokwiński
projekt „Ogrody kanonicze
we Fromborku”, 1971–1972
nika z kosmologicznego, opartego na najdawniejszej, pełnej znaczeń
myśli, że świat się dzieli na cztery ćwierci, na orientowaniu go na
cztery strony świata. Porządek ten zawsze spuentowany jest
wyznaczeniem środka, przybierającego różne formy – od fizycznych
(pałac, kiosk, studnia, drzewo), do konceptualnych, będących
wytworem naszej imaginacji, osiąganych drogą skojarzeń, refleksji lub
medytacji. W elementach kształtujących te ćwierci – parterach,
wypełnionych ornamentem roślinnym lub labiryntem z całą jego
religijną i egzystencjalną symboliką czy też basenem wodnym
z fontanną lub alegoryczną rzeźbą pośrodku – jak w odpryskach
tego samego zwierciadła przegląda się archaiczny wizerunek kosmosu.
Pochylając się zaś nad kwiatem, odnajdziemy w nim symbol „centrum
mistycznego,symetrie,gwiazdę(naZiemi),tajemnicę”1
.
Uderzająca w symbolice środka jest wyraźnie zaznaczona granica,
którą trudno przekroczyć. Jeżeli „nasz świat”, miejsce uświęcone, do
Magia ogrodu
52. . 334
• Krystyna Brandowska,
Grażyna Kilarska,
Roman Sznajder
Park krajobrazowy w Nosowie,
gmina Biesiekierz, rewaloryzacja, 1987
zamieszkiwania którego człowiek zawsze dążył, istotnie jest kosmo-
sem, wszelki atak z zewnątrz grozi mu przeistoczeniem się w chaos.
Stąd wszelkie ogrodzenia: rowy, labirynty, szańce, mury miały
w zaraniu charakter magiczny. Nie tylko w średniowieczu obrzędowo
poświęcano mury miast jako zaporę przeciwko demonom,
chorobie i śmierci. I dziś jeszcze, w zmniejszonym wymiarze, trwają
te magiczne zabiegi – w praktykach rolniczych, przy wznoszeniu
budowli, obejmowaniu w posiadanie jakiegoś terenu. Gdy chodzi
o opis niebezpieczeństw zagrażających jakiemuś typowi cywiliza-
cji, mówi się o chaosie, bezładzie, ciemnościach, w których może
się pogrążyć „nasz świat”.
Ogrodzenie nie tylko wyznacza granicę własności, lecz także
wzmaga i przeciwstawia poczucie „wnętrza” i „zewnętrzności”,
intymności i odsłonięcia, życia prywatnego i przestrzeni publicznej.
Rozgranicza temperaturę emocjonalną między tym „co wewnątrz”
a tym „co na zewnątrz”. Przekroczenie granicy otwiera „nasz świat”
– nieostre uczucia i pojęcia wyjaśniają się wobec odsłoniętego
obrazu form i skali rzeczy stworzonych przez człowieka, a przestrzeń
tak określona odwołuje się bezpośrednio do zmysłów, uczuć
i podświadomości. Miejsce takie może być zrozumiałe i akceptowane,
dając krzepiące poczucie tożsamości.
KrystynaBrandowska
1
W.Kopaliński,Słowniksymboli,WP,Warszawa1990.
53. 335 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Aleja wjazdowa do pałacu
Park krajobrazowy w Nosowie
•
54. • Krzysztof Ludka
stół ogrodowy, 2003
• Krzysztof Ludka
Dziedziniec – układ posadzki
• Krzysztof Ludka
ogród miejski
Haga, 2002
56. . 338
Meble jako wytwór określonej kultury są ściśle związane ze swoją
epoką historyczną, z jej architekturą i sztuką, rozwojem rzemiosła
i technologii. Pojęcie stylu w architekturze przenosi się także na
meble, zwłaszcza że często zapożycza swoją formę od architek-
tury. Pod względem ukształtowania można podzielić meble na
dwie grupy: meble o formach wynikających z architektury i meble
o kształtach swobodniejszych, zapożyczonych między innymi
z natury (tak zwane formy organiczne). Nie mają one niczego
wspólnego z geometryczną strukturą architektoniczną, ale są
uwarunkowane czynnikami użytkowymi, a zwłaszcza wymiarami
ciała ludzkiego i jego ekspresją. Nie wszystkie kultury wytworzyły
odpowiedni zasób mebli użytkowych i artystycznych, co zostało
spowodowane różnymi obyczajami uświęconymi tradycją, czyn-
nikami klimatycznymi i warunkami mieszkaniowymi.
Meble są bezpośrednio związane z przestrzenią wnętrza, które
wypełniają, i pośrednio z obiektem architektonicznym, wskutek
czego zrozumiałe są ich związki i zależności. Kultura związana
z funkcją mieszkania odzwierciedla rangę społeczną ludzi i dobit-
nie świadczy o potrzebach praktycznych i estetycznych. Potwier-
dzeniem tego jest nie tylko sposób zaaranżowania mieszkania
i rodzaj mebli, lecz także stosunek do życia i gust ludzi, którzy
te przedmioty tworzyli czy też się nimi otaczali. Potrzeby człowieka
w tym zakresie są podyktowane jego wyobrażeniami i wymaga-
niami wynikającymi ze zmian kulturowych i cywilizacyjnych.
Wśród mebli w domu, miejscach wypoczynku, rozrywki i pracy do
szczególnej grupy należą meble siedziskowe, a zwłaszcza krzesła.
Według jednego z twórców współczesnej architektury, Miesa van
der Rohe, krzesło jest obiektem trudnym do zaprojektowania,
o czym wie każdy, kto kiedykolwiek próbował to robić. Krzesło po-
winno być lekkie, mocne i wygodne. Jest to ideał, do którego my,
projektanci, nieustannie dążymy, nie pomijając przy tym wartości
innych mebli o wysokim standardzie użytkowym i artystycznym.
EdmundHoma
Projektowanie mebli
• Włodzimierz Padlewski
meble do zameczku
prezydenta Ignacego Mościckiego w Wiśle, 1929–1930
57. 339 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
Bolesław Petrycki z zespołem
Wyposażenie wnętrz mieszkalnych
praca studyjna, 1973
•
63. 345 .
A r c h i t e k t u r a w n ę t r z
• Anna Ostrowska
Kokoon, 2005
mebel wypoczynkowy,
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Krystyna Brandowska
• Jarosław Pszczołowski
krzesło, 1999
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Krystyna Brandowska
• Aleksandra Stankiewicz
krzesło estradowe, 1999
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Krystyna Brandowska
• Jacek Partyka
krzesło stylizowane, 2000
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Krystyna Brandowska
• Marek Mirota
krzesło, 1991
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Halina Kościukiewicz,
• Projekt studencki
krzesło, 1970
Pracownia Projektowania
Mebla Przemysłowego
profesor Bolesław Petrycki
• Magdalena Guzik
krzesło, 2002
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Halina Kościukiewicz
• Olga Jeżyna
krzesło, 2002
Pracownia Projektowania Mebla
profesor nadzw. Halina Kościukiewicz
• Projekt studencki
krzesło, ok. 1960
Pracownia Projektowania Wnętrza i sprzętu,
profesor Włodzimierz Padlewski
• Agnieszka Narewska
krzesło, 1995
Pracownia Projektowania Mebla
st. wykładowca Roman Sznajder
64. • Tomasz Gigiel
stanowisko audytoryjne
projekt dyplomowy, 2003
promotor profesor Edmund Homa
• OlgaTysiak
krzesło tapicerowane, 2004
Pracownia Projektowania Mebla
profesor Edmund Homa
• Klementyna Pielaszkiewicz
krzesło szkolne
projekt dyplomowy, 2003
promotor profesor Edmund Homa
Łukasz Steć
Fotel do pracy przy stanowisku komputerowym
projekt dyplomowy, 2005.
promotor profesor Edmund Homa
•
. 346
65. Edmund Homa jest znany z żywego reagowania na codzienne
potrzeby akademickiego życia, z otwartego, życzliwego stosunku
do ludzi. Szczególną Jego cechą jest niezwykła tolerancja dla
przekonań i postaw kolegów, niejednokrotnie także dla ich wad
i błędów.
Jako dziekan, prorektor, kierownik katedry nie szukał splendoru,
chciał być – i był – użyteczny. Pracowitość, skromność i rzetelność
zjednały Mu powszechne zaufanie, którym się cieszy do dziś.
Jego twórczość w dyscyplinie architektury wnętrz – w tym również
statków – jest przykładem kultury plastycznej i biegłości warszta-
towej, zaś osiągnięcia w zakresie wzornictwa mebli, zwłaszcza
siedziskowych, można uznać za wybitne. Łączą one w spójny
sposób racjonalność rozwiązań funkcjonalnych, duże wyczucie
materiału, technologiczność i logikę konstrukcji z poetyką formy.
Charakterystyczne dla twórczości Edmunda Homy jest poszukiwa-
nie środków wyrazu właściwych dla naszego kręgu kulturowego,
złożonego z wpływów krajów zarówno zachodnioeuropejskich,
jak i skandynawskich.
Kulturę pojmowaną jako trud doskonalenia się, wrażliwość na takie
wartości jak wspólne dobro, rozsądek, cierpliwość, powściągliwość
– taki przekaz profesor Edmund Homa pozostawia w darze nam,
swoim studentom i współpracownikom.
KrystynaBrandowska
Zanim znalazłem własną drogę do samodzielności, dojrzewała
we mnie myśl, by podjąć próbę zmierzenia się z problemem
zauważalnej stagnacji w dziedzinie kształtowania nowych struktur
użytkowych.
Bliski po studiach kontakt z przemysłem meblarskim, który wów-
czas jeszcze w dużej mierze opierał sie na tradycyjnych meto-
dach obróbki, umożliwił mi stopniowe zbliżenie się do tajników
warsztatowych dobrego rzemiosła. Wkrótce jednak, po unowo-
cześnieniu parku maszynowego, zostało ono zdominowane
przez technologię przemysłową, charakteryzującą się seryjnością
i unifikacją wyrobów.
Istotne znaczenie w mojej karierze zawodowej i artystycznej miało
rozpoczęcie pracy w gdańskiej uczelni plastycznej, początkowo na
Wydziale Architektury Wnętrz, a potem na Kierunku Wzornictwa
Przemysłowego. Otworzyło to przede mną nowe możliwości roz-
woju, a jednoczesnie pozwoliło na dzielenie się ze studentami
doświadczeniem w dziedzinie projektowania przemysłowego.
Wzornictwo przemysłowe było w tamtym czasie nowym wyz-
waniem dla projektantów mebli, które do tej pory były raczej
podporzadkowane konwencji stylów i form tradycyjnych,
charakteryzujących się wspólnymi cechami użytkowymi, formal-
nymi i konstrukcyjnymi. Współczesnym meblom, ogołoconym
z wartości historycznych i detalu zdobniczego, należało nadawać
takie środki wyrazu plastycznego, które nie byłyby sprzeczne
z technologią przemysłową, a jednocześnie miałyby charakter
zgodny z obowiązujacą estetyką. Nie mogła to być tylko postawa
twórcza nastawiona na działanie spontaniczne i intuicyjne. Kształt
i budowa tak trudnego mebla jak krzesło w nowych warunkach
zostały pozbawione dotychczasowego wyrazu i powstawały
głównie z elementów nieposiadających cech zdobniczych.
Wartością nadrzędną nowego wzornictwa pozostawały w dalszym
ciągu czynniki kompozycyjne, takie jak kontrast, proporcje i skala,
rytmy i podziały, faktura i barwy. Środkiem wypowiedzi projektanta
pozostał nadal rysunek w postaci szkiców koncepcyjnych i projektu
wykonawczego.
Przy pomocy linearnego zapisu na płaskich rzutach twórca musi
przekazać swoją ideę możliwą do zrealizowania w materiale
przy użyciu odpowiednich maszyn. Wymaga to od projektanta
niezwykłej wyobraźni i sprecyzowanej wizji plastycznej, aby przy
pomocy ograniczonych możliwości zapisu zdefiniować skompliko-
wane i nie zawsze spójne elementy projektu w wyszukany i jedno-
znaczny sposób.
EdmundHoma
• Dariusz Zadrożny
Miejscespotkańspontanicznych
projekt dyplomowy, 2005
promotor profesor Edmund Homa
347 .
66. . 348
• Paweł Gełesz
pomoc dydaktyczna
praca semestralna
I Pracownia Wzornictwa, 2000
Wzornictwoprzemysłowe,projektowaniewzornicze,projektowanie
form przemysłowych, industrial design po angielsku, a ostatnio
nawet swojsko dizajn to określenia, które teoretycznie znaczą to
samo. Mogą być jednak inaczej rozumiane. Projektanci określają
w ten sposób uprawianą przez siebie dyscyplinę: definiowanie
projektulubsamprocesprojektowania.Kadramenadżerskaiprodu-
cenci utożsamiają ten termin z zespołem działań umożliwiających
powstanie nowego produktu. Świadomość jego odbiorcy – kon-
sumenta – kształtują głównie media. W reklamach często używa
się sformułowania dobre wzornictwo jako odniesienia do wysokiej
jakości wyrobu. Każdy z widzów lub czytelników prasy posiada
własną interpretację tego pojęcia, często w postaci obrazów lub
odczuć, rzadziej definicji.
Warto sobie uzmysłowić, że wzornictwo jako dziedzina dotyczy
całości otoczenia przedmiotowego człowieka. Szczoteczka do
zębów, kubek, łyżka, talerz, meble, ubranie, samochód czy tramwaj
– to wszystko są produkty. Stanowiska i narzędzia pracy, ciągi tech-
nologiczne, maszyny i urządzenia również zostały zaprojektowane
z uwzględnieniem wszystkich aspektów związanych z produkcją
masową.
Produkt powinien realizować potrzeby użytkowników, może też
kreować nowe zachowania, tworzyć nową modę. Może się stać
symbolem klasy społecznej swego właściciela, rozpoznawalnym
znakiem czasów, w których powstał i był używany, uzasadniając
swą przydatność. Wyrób musi być konkurencyjny i sprawdzić
się na rynku, powinien więc uwzględniać kryteria ekonomiczne
w pełnym cyklu swego funkcjonowania. To jaki przedmiot jest,
wynika ze sposobu, w jaki został wyprodukowany i jakimi technika-
mi i przez kogo został wykończony. Kolejnym czynnikiem mającym
wpływ na produkt jest liczba wytwarzanych w określonym czasie
egzemplarzy. Od wielkości produkcji zależy wysokość środków ko-
niecznych do jej uruchomienia, a także obecność jej efektu w ogól-
nej świadomości. Długość serii jest różna w zależności od specyfiki
wyrobów. Może to być od kilku do kilkunastu sztuk rocznie lub
kilkaset tysięcy sztuk miesięcznie. Produkcja może być kontynu-
owana przez lata. Można mieć pewność, że przedmiot wytworzony
w takiej ilości zobaczą wszyscy.
Czy ludzie, używając codziennie różnych przedmiotów podczas
pracy, zajęć domowych czy wypoczynku, mają świadomość, że
nieustannie korzystają z interdyscyplinarnej dziedziny, jaką jest
wzornictwo? Na pewno nie. Ale przecież nie chodzi o definicje.
Wyroby produkowane seryjnie tworzą naszą rzeczywistość.
Kształtują nasz gust. Stanowią punkt odniesienia, względem
którego oceniamy i rozumiemy inne kultury. Decydują o jakości
naszego życia.
Wyrażamy siebie poprzez przedmioty, które mamy lub chcemy
mieć, lub poprzez te, których mieć nie chcemy.
BogumiłaJóźwicka
• Agata Zygadło
Pojemniki na przyprawy sypkie
praca semestralna
I Pracownia Wzornictwa
67. 349 .
W z o r n i c t w o p r z e m y s ł o w e
Jarosław Szymański, Rafał Dętkoś,
PiotrWierczyński
System mebli do sieci sklepów
„Cropptown”, 2003
„Reserved”, 2004
•
• Bogumiła Jóźwicka
Fantomy, przestrzenne modele
człowieka w skali 1:5
praca badawcza, 1998
68. . 350
• Artur Jankowski
Termoforma, 2004
praca semestralna,
pracownia projektowania
i prototypowania
• Katarzyna Radecka
Herbuliera
praca dyplomowa
promotor profesor Jacek Popek
• Piotr Mikołajczak
Zestaw czujek i manipulator LED
dla„Satel”, 2002-2003
69. 351 .
W z o r n i c t w o p r z e m y s ł o w e
• Zofia Swerpel
III rok wzornictwa
JajniczkaWhiteLara,2004–2005
III pracownia wzornictwa.
Jarosław Szymański,
w zespole: Jacek Popek,
Wacław Długosz, Jolanta Kruk
Pomoc dydaktyczna „STRUKTURA”
praca naukowo-badawcza w ramach
grantu międzyuczelnianego ASP–UG, 2002
•
70. . 352
Moje pierwsze wejście w roku 1973, już jako asystenta, do Katedry
Projektowania Form Przemysłowych, która dwa lata wcześniej
nazywała się Katedrą Architektury Okrętów i Form Przemysłowych,
zapamiętałem tak: przy dużym stole siedziało doborowe towarzys-
two – Giga Petrycka, Roman Sznajder, Ewa Cofalik i Jacek Karpiński,
a przy mniejszym, pod oknem, siedział szef katedry, profesor Adam
Haupt, który coś pisał i nie przerywając ani na chwilę pisania,
z całkowitą podzielnością uwagi jednocześnie żywo uczestniczył
w rozmowie.
Chociaż wówczas katedra już nie nazywała się Katedrą Architektury
Okrętów – problematyka okrętowa była wciąż w niej żywa.
W katedrze studenci i dyplomanci przechodzili ciężką szkołę pro-
jektowania. Oto niektóre prace dyplomowe z tamtego okresu:
„Poduszkowiec” – pojazd turystyczny dla kilkudziesięciu pasażerów
„Jednoosobowy pojazd podwodny” do obserwacji naukowych,
„Amatorska ciemnia fotograficzna na statku towarowym” (była
wynikiem studium zagospodarowania wolnego czasu marynarzy),
„Wczasy na wodzie” – był to system barek mieszkalnych i pchaczy
przemieszczających się po jeziorach, „Pchacz Lash” – pełnomorski
pchacz wielozadaniowy, w którym szczególną wagę przywiązano
do kabiny sterowniczej.
Cechą charakterystyczną procesu dydaktycznego w katedrze
zawsze była dogłębna analiza problemu, który był powodem
projektowania.
Często, równolegle z dydaktyką, w katedrze były prowadzone
prace naukowo-badawcze. Jedną z nich było zaprojektowanie
zestawu drobnych elementów wyposażenia wnętrz okrętowych,
które miała produkować fabryka w Reczu Pomorskim. Miały to
być wieszaki ubraniowe i toaletowe, popielniczki, półki pod tele-
fony, uchwyty na szklanki i syfony, i tym podobne. Dotychczasowa
produkcja była przestarzała, bazowała na odlewach mosiężnych,
chromowanych i na drewnie. Nasze rozwiązania miały być nowo-
czesne, także technologicznie – ale bez możliwości zastosowania
nowych materiałów!
Udało się nam wyszperać w fabryce duże ilości odpadów – kilkunasto-
centymetrowe pasy blachy nierdzewnej – one stały się naszym
podstawowym surowcem. Projekty i modele powstawały w mod-
elarni katedry – któregoś wieczoru ktoś z zespołu powiedział: Panie
profesorze, teraz jest kilka godzin pracy w modelarni – dopiero
potem będzie można podjąć jakąś decyzję. O której skończycie?
– zapytał profesor. Około trzeciej, czwartej. Profesor pojechał do
domu i o godzinie trzeciej w nocy... zjawił się w modelarni.
Inną interesującą pracą badawczą, na zlecenie Marynarki Wojen-
nej, był kask dla profesjonalnego płetwonurka. Praca zakończona
sześcioma prototypami testowanymi w naturalnych warunkach
(bojowych) przez płetwonurków MW. Bardzo złożone zadanie.
Wiele założeń i hipotez, szczególnie we wstępnej fazie, trzeba
było sprawdzać, dosłownie, na własnej głowie. Zdarzały się i takie
sytuacje: sprawdzaliśmy proponowane przez nas fonowody
– na ile zrozumiała jest mowa płetwonurka, który jest pod wodą.
Aby przekonać zleceniodawcę, należało wykonać taką próbę,
zarejestrować dźwięk na taśmie i odtworzyć. Eksperymenty
przeprowadzaliśmy w łazience profesora, na zmianę z profesorem
zanurzając głowę w wannie pełnej wody – i tak przez dwie godziny.
Eksperyment wypadł pomyślnie. Nasze fonowody zostały zastoso-
wane w rozwiązaniu ostatecznym.
Chociaż projektowanie wnętrza „Cleopatra’s Bar” z działalnością
katedry formalnie nie miało niczego wspólnego, jednak muszę
o tym wspomnieć. Było to duże zamierzenie – realizacja wnętrza
reprezentacyjnego na największym w tym czasie statku wyciecz-
• Adam Haupt, Jacek Popek
współpraca: Maria Kuczyńska,
Lech Nowicz
Kask płetwonurka profesjonalnego
kowym na świecie, budowanym w Helsinkach dla amerykańskie-
go armatora Carnival Cruise Line. Konkurowaliśmy projektem
z zespołem amerykańskim. Przegraliśmy. Pozostała nam realiza-
cja według założeń projektu amerykańskiego. Angażowała ona
kilkunastu malarzy, rzeźbiarzy, architektów, projektantów wzor-
nictwa z naszej uczelni. Profesor Adam Haupt był dyrektorem
artystycznym tego zamierzenia – z uwagą i szacunkiem zawsze
słuchany przez zespół: malarzy, rzeźbiarzy i nas, projektantów.
Był też bezsprzecznie głównym twórcą i duchem gdańskiego
wariantu wnętrz „Cleopatra’s Bar”. Armator określił warunki:
wnętrze ma przywoływać architekturę i sztukę egipską. W wersji
amerykańskiej sztukę egipską traktował nonszalancko.
Profesor Haupt mówił: Sztuka egipska jest sztuką sakralną,
podchodzić do zadania należy ze szczególną uwagą, stosując
elementy sztuki egipskiej we wnętrzach rozrywkowych, będą to
motywy pogodne, na przykład radosne tancerki; charakterystycz-
na dla Egiptu była ogromna rozpiętość skali – od małych rzeźb do
gigantycznych budowli. Właśnie obok miniaturowych utworów
stoją gigantyczne, jak na wnętrze okrętowe, kolumny, które się nie
kończą, przebijają sufit niebieskim światłem....
Praca przy projekcie „Cleopatra’s Bar” była dla mnie szczególnie
cennym doświadczeniem.
To tylko niektóre moje wspomnienia związane z niezmiernie
bogatym życiorysem twórczym profesora Adama Haupta.
JACEKPOPEK
71. 353 .
W z o r n i c t w o p r z e m y s ł o w e
Adam Haupt
• „...i o godzinie trzeciej w nocy
Profesor ... zjawił się w modelarni”
• Prace dyplomowe
pod kierunkiem profesora Adama Haupta
• Projektowanie wstępne
Prowadzący profesor Adam Haupt
Wersja „gdańska”
wnętrze salonu „Cleopatra’s bar”
•
72. . 354
Komunikacja wizualna to rozwiązywanie problemów przekazy-
wania i odbierania informacji przy pomocy środków wizualnych.
Dyscyplina ta, kształtując nasze środowisko wizualne, zajmuje
się między innymi projektowaniem wizualnego oblicza firm,
produktów i wydarzeń, informacją wizualną przestrzeni miejskich
i zawartością informacyjną nośników elektronicznych.
JacekMiler
• Prace studentów
Pracownia Komunikacji Wizualnej, 2004
Komunikacja wizualna
Jacek Miler
znaki graficzne
•
73. 355 .
W z o r n i c t w o p r z e m y s ł o w e
• Marzena Śleszyńska
Opakowanie papierowe
Prowadzący adiunkt Wacław Długosz
Warsztaty Wzornictwa
Warsztaty Wzornictwa są cykliczną imprezą, w której biorą udział
pedagodzy i studenci wydziałów i kierunków form przemysłowych
i wzornictwa przemysłowego. Przedmiotem warsztatów jest reali-
zacja postawionego zadania projektowego. Warsztaty z założenia
mają być forum wymiany doświadczeń w zakresie kształcenia pro-
jektantów wzornictwa przemysłowego. Jest to okazja do spotkań
środowiska pedagogów projektantów i studentów z różnych
ośrodków. Warsztatom towarzyszą wykłady związane z tematem
wiodącym oraz dyskusje i różnorodne prezentacje.
Główną ideą warsztatów jest postawienie przyszłych projektantów
w nietypowej dla nich sytuacji, w bezpośrednim kontakcie z róż-
norodnymi zjawiskami przyrody, trudnymi do zaobserwowania
w środowisku miejskim, w izolacji (o ile jest to możliwe) od cy-
wilizacji, ale jednak wobec zadania projektowego, realizowanego
„tu i teraz”, będącego odpowiedzią na zadany temat. W takich
warunkach studenci ujawniają w krótkim czasie swoją olbrzymią
potencję twórczą. Odpowiedzi „z przymrużeniem oka” są podsta-
wą do głębszych refleksji nad zależnościami pomiędzy sztuką
a projektowaniem.
MarekŚredniawa
Ogólnopolski plener studentów wzornictwa ASP
„Młody człowiek i morze”, Krynica Morska 2005 r.
•