2. Jesteśmy w Polsce, a chcemy do Afryki.
Co trzeba zrobić?
Spakować manatki i wyruszyć w podróż.
Każdy z nas pojechał inną drogą
i innym środkiem transportu.
Franek, prosto do celu: autobusem ruszył na
południe i przez Słowację, Austrię, Węgry,
Rumunię, Bułgarię, Turcję, Syrię, Liban, Izrael
wjechał do Afryki.
Klara, samochodem (lubi być niezależna)
zwiedziła kraje okrążając Morze Czarne
i spotkała się z Frankiem na granicy u Egipskich
wrót Afryki.
Faustynka wybrała się motocyklem i przejechała
Europę, by w Hiszpanii wsiąść na prom,
przepłynąć cieśninę Gibraltarską i powitać czarny
ląd w Maroku.
Jasiu...Taak, waleczny to mąż: czołgiem dojechał
do Nowosybirska, a stamtąd samolotem prosto do
Algierii (podejrzewamy jakieś wsparcie militarne).
Wszyscy dojechali? Tak!
3. Jesteśmy w Egipcie. Jak tu gorąco. Dlaczego w Afryce jest gorąco? Używając piłki
(wszystkie globusy się wytraciły) jako Ziemi i głowy Faustynki jako Słońca
przekazaliśmy fragmencik kopernikańskiej wiedzy i co z tego wynika dla mieszkańców
równika. Skoro już to wiemy to ruszamy zwiedzać. Egipt jako przedstawiciel Afryki
arabskiej. Zobaczyliśmy cmentarz władców. Ooo, zupełnie inny niż u nas. Ogromne te
grobowce. Tak, Faraonowie i ich piramidy. Dokładnie przyjrzeliśmy się żonie faraona-
Nefretete, która wymalowana na kawału papirusu trafiła nam w ręce. A cóż to za sposób
rysowania postaci? Ach to kanon egipski!
4. A na drugim papirusie rydwan egipski. Tak, „goniły mnie rydwany Faraona!”. Tak to
takie rydwany goniły Izraelitów i zatopione zostały w Morzu Czerwonym. A dlaczego
czerwonym? Tu Franek wykazał się wiedzą i wytłumaczył o co chodzi (w tym
momencie poznaliśmy słowa: mikroorganizmy i sinice), bo podczas zakwitów sinice dają
morzu czerwonawy kolor., ale możliwe, że to od raf koralowych (ta nazwa), dalej nie
wnikaliśmy, bo ciekawy jest też materiał na którym są obrazki Nefretete i rydwanu. Tu
obejrzeliśmy proces robienia kartki z papirusa. My też tak chcemy!!! W lecie spróbujemy
zrobić papier z trzciny.
5. Po Egipcie czas na Czarną Afrykę. Na początek w klimat kontynentu wprowadziły nas
piękne fotografie z różnych wielkich albumów co to po domu się błąkają nieustannie, a
potem gdy już nam się ciepło zrobiło odwiedziliśmy plemiona Dogonów z Mali. Budują
takie śmieszne domki i tańczą niesamowite tańce z maskami, przy dźwięku bębnów.
6. Razem z Dogonami zrobiliśmy piękne maski i odtańczyliśmy rytualny taniec.
7. Lud Himba ugościł nas z w Namibii na południu kontynentu. Posiedzieliśmy sobie pod
drzewem razem z kobietami które miały kolor ziemi (a ziemia tutaj ma kolor jak cegła)
Okazało się, że wysmarowane są całe ochrą zmieszaną z tłuszczem ( co to ochra? A to
taki mineralny proszek) i nigdy się nie myją i żyją i są piękne. Nauczyły nas jak podaje
się u nich rękę na pożegnanie. Trochęinaczej niż u nas.
A potem było już baardzo gorąco. Poszliśmy uganiać się za ...
8. Surykatkami!!! Nie wiecie, że to jest główny przedstawiciel afrykańskich zwierząt? Dla
nas tak właśnie jest. Zapoznaliśmy się z jednym z nich, na imię mu Kolo. Och jakie
ciekawe jest życie surykatki.Emocji było wiele, był śmiech i chwile strachu, nawet łzy
płynęły co wrażliwszym gdy Kolo zgubił się i nie mógł odnaleźć stada. Na szczęście
wszystko dobrze się skończyło,
a my bogatsi o wiedzę z zakresu przyroda Kalahari i bardzo zmęczeni pojechaliśmy na
północ, by opowiedzieć o tym, że surykatki mieszkają w norkach pod ziemią, potrafią
upolować skorpiona, są bardzo rodzinne i boją się lwa i orła.
9. Ostatnim przystankiem naszej podróży była przepiękna Kenia. Tam na pustkowiu
napotkaliśmy małą wioskę otoczoną ogrodzeniem z ciernistych gałęzi. Mieszkają tam
Masajowie, którzy ugościli nas bardzo uroczyście, bo akurat w ich wiosce odbywał się
rytuał inicjacji młodych mężczyzn. Młodzi mężczyźni to w naszym rozumieniu jeszcze
chłopcy, bo mają około 15 lat i właśnie wtedy stają się dorośli, mogą mieć żony i trzymają
się razem tworząc malowniczy zastęp czarnych jak smoła, wysokich ludzi. Co ciekawe
potrafią bardzo wysoko skakać bez uginania nóg.
10. Poczyniliśmy oczywiście próby takich wyskoków. Trudne ! Ale prawie nam się udało
Z zaciekawieniem oglądaliśmy lepione masajskie domki. A z czego są lepione, ech bleee.
Ale dzieci tam mają super: nie muszą chodzić do szkoły!!!! Jakże im zazdrościmy.
11. I tak dobiegła końca nasza podróż po Afryce. Było pięknie,
bo krajobrazy, kolory, ludzie i zwierzęta
tak jeszcze mocno związane z naturą są niezwykle piękne.
KONIEC
kolorynietoperza.blogspot.com