5. Wstêp
Politologia prze¿ywa w Polsce, i nie tylko, szczególny okres roz-
woju. Po latach, w których zakwestionowano jej sens i próbowano
j¹ zast¹piæ przez tzw. „naukowy socjalizm” lub „komunizm”, po
trudnych latach, w których koncentrowa³a siê ona na przetrwaniu
nawet za cenê znacz¹cych ustêpstw, nast¹pi³ okres, w którym nauka
o polityce mo¿e, przynajmniej formalnie, rozwijaæ siê w sposób nie-
skrêpowany. Wtórn¹ spraw¹ jest to, na ile potrafi ona tê szansê
wykorzystaæ. W przekonaniu autora tej ksi¹¿ki polska politologia
wykorzystuje ten czas bardzo dobrze. Prawie w ka¿dej dyscyplinie
politologicznej pojawi³y siê znacz¹ce pozycje dotycz¹ce proble-
mów kluczowych, przedsiêwziêto wiele ciekawych i po¿ytecznych
inicjatyw t³umaczenia na jêzyk polski znacz¹cych w œwiecie autorów
i monografii, które wype³niaj¹ szybko lukê w wiedzy politologicz-
nej powsta³¹ w okresie PRL-u. Nowa jakoœæ politologii zachêci³a
te¿ do jej studiowania liczne rzesze m³odych ludzi, co tworzy³o jesz-
cze bardziej korzystn¹ dla niej koniunkturê, ale zarazem i nowe
wyzwania. Ksi¹¿ki politologiczne maj¹ swoich sta³ych i coraz licz-
niejszych odbiorców, i to zarówno te, które s³u¿¹ bezpoœrednio
praktyce politycznej, jak i te, które maj¹ wiêksze aspiracje eksplana-
cyjne, poznawcze. I to nale¿y uznaæ za korzystny trend, bowiem
teoria i praktyka wzajemnie warunkuj¹ swój rozwój i nie mog¹ siê
rozwijaæ w izolacji od siebie.
W przedstawianej ksi¹¿ce wiêkszy akcent po³o¿ono na element
poznawczy, ale zarazem s³u¿ebny wzglêdem politologicznych ba-
dañ empirycznych. Ma ona na celu dostarczenie pewnej refleksji
teoretycznej i pobudzenie inspiracji na temat warsztatu badawczego
5
6. politologów, szczególnie m³odego pokolenia, przed którym staj¹
nowe wyzwania naukowe.
Generalnie praca ta koncentruje siê na szeroko pojmowanym
przedmiocie badañ politologicznych. Rozpoczyna j¹ rozdzia³ pt.
„Mityczny czy realny wymiar polityki i politologii”, w którym autor
udowadnia, ¿e politologia z przyczyn obiektywnych nie mo¿e
spe³niæ wymogów naukowoœci wyznaczonych przez pozytywistów.
Pierwszym warunkiem stwarzaj¹cym szansê na „pozytywistyczne
unaukowienie” by³oby zawê¿enie przedmiotu polityki i politologii
do tego co „realne”, czyli do tego co mierzalne, poznawalne i wery-
fikowalne, a to by³oby równoznaczne z zanegowaniem ca³kiem po-
kaŸnych obszarów polityki i politologii. Tak okrojony przedmiot
polityki niew¹tpliwie stwarza³by szanse wiêkszego „unaukowienia”,
ale tego typu wiedza by³aby oderwana od rzeczywistoœci politycz-
nej w takim stopniu, i¿ by³aby ona bezwartoœciowa, nieu¿yteczna
do podejmowania decyzji politycznych, a w dalszej kolejnoœci do
stworzenia adekwatnej teorii.
Rozdzia³ II prezentuje obiektywne trudnoœci w zdefiniowaniu
„politycznoœci” i „polityki”. Miêdzy innymi autor proponuje w nim,
wbrew gramatyce, potraktowanie „politycznoœci” i „polityki” jako
dwóch odrêbnych pojêæ, po to aby móc zdefiniowaæ „politykê” za
pomoc¹ „politycznoœci”. W rozdziale tym znajduje siê te¿ wyjaœnie-
nie tego, dlaczego nie mo¿na by³o jednoznacznie zdefiniowaæ poli-
tyki, ani rozumianej jako pewnego rodzaju aktywnoœci spo³ecznej,
ani rozumianej jako pewnego typu stosunków spo³ecznych.
Rozdzia³ III stanowi kluczowy rozdzia³ tej pracy. Autor pre-
zentuje w nim pogl¹dy ró¿nych badaczy na temat pola polityki,
a nastêpnie na tym tle prezentuje w³asn¹ koncepcjê pola polity-
ki. Pole polityki zosta³o przedstawione jako pole niejednorodne
i st¹d autor konkluduje, i¿ nie mo¿e byæ mowy o jednej definicji
polityki, bowiem ka¿dy fragment pola nale¿y definiowaæ odrêb-
nie. W tej koncepcji pola polityki wyró¿niono kilka jego typów,
a za najwa¿niejszy uznano „rdzeñ”, b¹dŸ zamiennie „j¹dro” po-
lityki.
6
7. Konsekwencj¹ powy¿szych ustaleñ jest te¿ stwierdzenie, ¿e nie
ma szans na stworzenie jednej teorii polityki. Mo¿liwe natomiast
jest stworzenie wielu teorii politologicznych dotycz¹cych jednorod-
nych fragmentów pola polityki, które jednak bêd¹ posiadaæ ró¿ny
status metodologiczny.
Rozdzia³ IV jest uzupe³nieniem trzech wy¿ej scharakteryzowa-
nych rozdzia³ów, które maj¹ jeden g³ówny cel badawczy, œciœle
zwi¹zany z przedmiotem politologii. Otó¿ zamieszczenie rozdzia³u
poœwiêconego czynnikom determinuj¹cym kulturê polityczn¹ oraz
modele kultury politycznej podyktowane jest, oprócz wzglêdów dy-
daktycznych, tym, ¿e w literaturze mo¿na spotkaæ propozycje, aby
„kulturê polityczn¹” uznaæ za wa¿ny przedmiot badañ politologicz-
nych, decyduj¹cy o to¿samoœci politologii. Autor pracy chcia³ przez
to zestawienie wykazaæ, ¿e te propozycje s¹ nie do przyjêcia, bo-
wiem kultura polityczna bêdzie zawsze przedmiotem badañ innych
nauk i trudno by³oby odmówiæ im do tego prawa, a tym samym ba-
dania nad kultur¹ polityczn¹ nie mog³yby rozstrzygaæ o to¿samoœci
politologii. A po drugie tak okrojona przedmiotowo politologia
utraci³aby szanse na ca³oœciowe objaœnianie polityki. Kulturê poli-
tyczn¹ natomiast nale¿a³oby badaæ na ró¿nych fragmentach pola
polityki.
Do napisania rozdzia³u I i IV autor wykorzysta³ wczeœniej opubli-
kowane przez niego dwa teksty, które zosta³y jednak znacznie zmie-
nione i uzupe³nione. Ksi¹¿ka adresowana jest g³ównie do studentów
i doktorantów studiów politologicznych, socjologicznych i ekono-
micznych oraz wszystkich osób interesuj¹cych siê szeroko rozumia-
nymi naukami spo³ecznymi.
8.
9. Rozdzia³ I
Mityczny czy realny
wymiar polityki i politologii
1. Za³o¿enia ogólne
Ranga i gwa³townoœæ procesów zachodz¹cych wspó³czeœnie
w rzeczywistoœci politycznej sk³ania politologiê do rewizji domi-
nuj¹cych dotychczas stanowisk dotycz¹cych wyjaœniania œwiata
spo³ecznego i do ponownej refleksji nad ograniczeniami stosowania
programu pozytywistycznego w nauce o polityce oraz nad rol¹ uwa-
runkowañ spo³ecznych w kszta³towaniu wiedzy politologicznej.
Chocia¿ tocz¹cy siê od lat spór pomiêdzy zwolennikami naturaliz-
mu i antynaturalizmu w naukach spo³ecznych nie zosta³ nigdy jed-
noznacznie rozstrzygniêty, to – w zale¿noœci od tego, na ile z³o¿ony
jawi³ siê badaczowi œwiat spo³eczny oraz na ile silna by³a jego wiara
w empiryczne narzêdzia poznania – przyznawano racjê raz jednej,
raz drugiej stronie.
Dominuj¹ca ca³kiem niedawno perspektywa naturalistyczna,
oparta na silnym przekonaniu badacza o potêdze metod doœwiad-
czalnych, redukowa³a obraz œwiata spo³ecznego do tych ele-
mentów, które by³y dostêpne poznaniu empirycznemu. PóŸniej
jednak takie myœlenie o œwiecie spo³ecznym ust¹pi³o miejsca od-
miennej perspektywie, która, nie kwestionuj¹c zasadnoœci korzysta-
nia z empirycznych narzêdzi poznania, podkreœla rolê czynników
œwiadomoœciowych. „»Rewolucja kopernikañska« w tej dziedzinie
badañ – pisze R. Merton o naukach spo³ecznych – polega³a na hipo-
tezie, ¿e nie tylko b³¹d, z³udzenie czy nieudowodnione przekonanie
9
10. jest uwarunkowane spo³ecznie (i historycznie), ale te¿ i odkrycie
prawdy”1
.
Owo „odkrycie prawdy” we wspó³czesnej politologii winno za-
k³adaæ bowiem uwzglêdnienie takich elementów politycznej rze-
czywistoœci, jak normy i wartoœci oraz mity i stereotypy, czyli tych
czynników, które do tej pory ignorowano z uwagi na niepodatnoœæ
na empiryczne zbadanie. Politologia znacznie rzadziej uwzglêd-
nia³a znaczenie mitów w procesie kszta³towania wytwarzanej przez
siebie wiedzy, ani¿eli czyni³y to rozmaite inne dyscypliny spo³eczne,
d³ugo bowiem skoncentrowana by³a na budowaniu swojej to¿samo-
œci metodologicznej. Tymczasem to w³aœnie kategoria mitu zas³u-
guje na szczególn¹ uwagê badacza-politologa, poniewa¿ wp³ywa na
interesuj¹c¹ go materiê w podwójny sposób: po pierwsze, konstru-
uj¹c bezpoœrednio sam przedmiot badañ, czyli rzeczywistoœæ poli-
tyczn¹; po drugie, kszta³tuj¹c narzêdzie jej poznania – wiedzê
politologiczn¹, poprzez oddzia³ywanie na œwiadomoœæ samego ba-
dacza, „zanurzonego” w tej rzeczywistoœci. „Obserwator – pisze
A. Giddens – nie jest w stanie uczyniæ ¿ycia spo³ecznego zjawis-
kiem dostêpnym obserwacji, o ile nie wyprowadzi swojej wiedzy
o nim w charakterze zasobu, poprzez który dopiero jest ono konsty-
tuowane jako temat badañ. (…) Zanurzenie siê w formê ¿ycia jest
zatem koniecznym i jedynym œrodkiem, za pomoc¹ którego obser-
wator jest w stanie stworzyæ taki opis”2
. Dlatego te¿, funkcjonuj¹c
si³¹ rzeczy wewn¹trz tej podatnej na mitologizacjê rzeczywistoœci
politycznej, politolog chc¹cy opisaæ i wyjaœniæ ten obszar, musi byæ
œwiadom, ¿e wypracowany przez niego schemat poznania nauko-
wego nie jest wolny od myœlenia mitycznego i ¿e schemat ten
wp³ywa zwrotnie na kszta³t analizowanego œwiata spo³ecznego (co
A. Giddens okreœla zasad¹ podwójnej hermeneutyki3
).
10
1
R. Merton, Teoria socjologiczna i struktura spo³eczna, Warszawa 1982,
s. 496.
2
A. Giddens, Nowe zasady metody socjologicznej, Kraków 2001, s. 226–227.
3
Ibidem.
11. 2. Epistemologiczny charakter mitu
Zainteresowanie mitem w ogóle, a mitem wspó³czesnym w szcze-
gólnoœci, dla wielu nauk humanistycznych i spo³ecznych jest prób¹
odrobienia straconego czasu, wynikaj¹cego z b³êdnego przeœwiad-
czenia, i¿ wspó³czesna nauka i obfita informacja wraz z informatyk¹
wyznacza kres pe³nienia przez mity spo³ecznie wa¿nych funkcji.
Tak siê nie sta³o i kategoria mitu sta³a siê, jak nigdy wczeœniej,
bardzo atrakcyjn¹ kategori¹ dla wielu dyscyplin naukowych, a w³aœ-
ciwie dla ca³ej humanistyki. Mo¿na wrêcz zaryzykowaæ stwierdzenie, i¿
ca³a humanistyka zosta³a zmuszona do zwrotu ku mityczno-estetycz-
nej formie postrzegania œwiata, bowiem mit zaczêto coraz powszech-
niej dostrzegaæ prawie we wszystkich sferach ludzkiego ¿ycia.
W literaturze spotykamy wiêc ró¿ne definicje mitu, te ró¿norod-
noœci wynikaj¹ co najmniej z trzech powodów:
1) charakteru dyscypliny naukowej;
2) przyjêtego zestawu za³o¿eñ metodologiczno-teoretycznych;
3) subiektywnoœci w odczytaniu misji dyscypliny naukowej oraz za-
³o¿eñ metodologiczno-teoretycznych poszczególnych autorów4
.
11
4
W naszej analizie zrezygnujemy z prezentacji ró¿nych typologii czy klasyfi-
kacji definicji mitu i to z kilku zreszt¹ powodów. Przede wszystkim dlatego, i¿ ¿ad-
na z nich nie jest pozbawiona pewnych s³aboœci oraz nie jest neutralna pod
wzglêdem teoretycznym czy metodologicznym.
Oznacza to, i¿ przyjmuj¹c jedn¹ z nich godzimy siê na przyjêcie pewnego kwan-
tum wiedzy zewnêtrznej za w³asn¹ i os³abiamy specyficzny ³adunek merytoryczny
ka¿dej definicji przez wt³oczenie jej w ramy konkretnej typologii czy klasyfikacji.
W literaturze opisano wiele propozycji klasyfikacji czy typologii mitów, np. Henry
Tudor wyró¿ni³ nastêpuj¹ce teorie mitów: teoriê alegoryczn¹ i euhemeryczn¹ typo-
we dla staro¿ytnoœci, idealistyczn¹ teoriê mitu, któr¹ zrodzi³ XIX-wieczny idealizm
niemiecki, teorie lingwistyczne, psychologiczne, strukturalistyczne (J. Biernat, Mit
polityczny, Warszawa 1989, s. 17). Z kolei J. Ni¿nik wyró¿nia trzy zasadnicze
orientacje: orientacjê filozoficzn¹, orientacjê filozoficzno-antropologiczn¹ i orien-
tacjê publicystyczn¹ (J. Ni¿nik, Mit jako kategoria metodologiczna, „Kultura
i Spo³eczeñstwo” 1998, nr 3, s. 164). B. Szacka natomiast proponuje trzy sposoby
definiowania mitu, a mianowicie: ujêcie przedmiotowe, ujêcie podmiotowe i ujêcie
funkcjonalne (B. Szacka, Mit a rzeczywistoœæ spo³eczeñstw nowoczesnych, w:
O spo³eczeñstwie i teorii spo³ecznej, Warszawa 1985, s. 479).
12. Mity, podobnie jak stwierdzenia naukowe (a nawet teorie), sta-
raj¹ siê wskazaæ na przebieg jakichœ zdarzeñ i ich skutki oraz zawie-
raj¹ pewn¹ wiedzê o tych zdarzeniach. Wybitny polski metodolog
i historyk J. Topolski podkreœla, i¿ œwiadomoœæ nie jest biernym
przekaŸnikiem p³yn¹cych do niej z zewn¹trz treœci, maj¹ w niej
miejsce sta³e procesy o charakterze przetwarzania informacji. Jed-
nym z tych procesów jest proces mitologizacji wiedzy. Efektem
procesu mitologizacji jest unieruchomienie wiedzy, procesem od-
wrotnym jest proces teoretyzacji wiedzy. Dla J. Topolskiego „mit
jest odpowiednikiem wiedzy unieruchomionej, czyli niesprawdzal-
nej metodami empirycznymi, niezale¿nej od praw logiki, uznawany
jest za pewn¹ ca³oœæ narracyjn¹ opart¹ na specyficznym sposobie
myœlenia, o celach sakralnych (niekoniecznie typu religijnego) bê-
d¹c¹ pewnym sposobem pojmowania œwiata, niezbêdnym do jego
rozumienia”5
. J. Topolski analizuj¹c pewne rodzaje mitów dochodzi
do wniosku, i¿ ani zasiêg tematyczny, ani mo¿liwoœci weryfikacji,
ani Ÿród³a nie mog¹ stanowiæ cech konstytuuj¹cych czy wyró¿nia-
j¹cych mit. W³aœciwy jego zdaniem charakter mitu ujawnia siê,
b¹dŸ wyra¿a siê w unieruchomieniu, czyli w dogmatyzacji wiedzy,
tzn. przyjmowaniu „na wiarê” zbiorów przeœwiadczeñ. Mitem jest
– pisze J. Topolski – zarówno opowieœæ o narodzinach Afrodyty
z piany morskiej, przeœwiadczenie o sta³ym postêpie ludzkoœci,
przekonanie o szczególnych cechach i historycznej roli w³asnego
narodu. Mitem okazywa³y siê jednak tak¿e ró¿ne hipotezy nauko-
we, które mimo przeciwnej ewidencji empirycznej, nadal trwa³y
w œwiadomoœci i wp³ywa³y na dzieje. Dla badacza czêsto w³asne hi-
potezy, do których siê on nazbyt przywi¹za³ staj¹ siê równie¿ mitami.
Wed³ug J. Topolskiego, z punktu widzenia stopnia uzasadnienia,
nie ma ostrej granicy miêdzy mitami a teori¹. Preferuj¹c kryterium
unieruchomienia, czyli dogmatyzacji wiedzy jako cechê wyró¿-
niaj¹c¹ mit, stwierdza on, i¿ punktami skrajnymi continuum s¹:
12
5
J. Topolski, Historiografia jako tworzenie mitów i walka z nimi, w: Ideologie,
pogl¹dy, mity w dziejach Polski i Europy XIX i XX w., pod red. J. Topolskiego,
W. Molika, K. Makowskiego, Poznañ 1981, s. 248.
13. Miêdzy tymi ekstremami owego continuum zawiera siê nieprze-
nikniona iloœæ mo¿liwych twierdzeñ i ich zbiorów – od najmniej do
najbardziej uzasadnionych6
.
Wed³ug C. Lévi-Strauss`a mit ma charakter ahistoryczny – poma-
ga odkryæ i zrozumieæ zasady ludzkiego myœlenia, myœlenia ludów
zarówno wspó³czesnych, wysoko cywilizowanych, jak i prymityw-
nych i nieznaj¹cych pisma. Je¿eli wiêc chcemy powróciæ do uniwer-
salnej logiki pierwotnej w jej nieska¿onej postaci, musimy poznaæ
procesy myœlowe zachodz¹ce u ludów pierwotnych, a studiowanie
mitów jest jedn¹ z dróg do osi¹gniêcia tego celu7
.
Mit jest wytworem okreœlonego spo³eczeñstwa, jego struktury,
prze¿ywanych przez niego sprzecznoœci oraz logicznych powi¹zañ.
Jako wytwór tego spo³eczeñstwa jest on jego strukturalnym odpo-
wiednikiem. Œcieranie siê przeciwstawnych elementów w spo³eczeñ-
stwie ³agodzone bywa przez „w³asne mity”, które jako ten trzeci
element poœrednicz¹cy, staraj¹ siê pogodziæ pary sprzecznych ze
sob¹ elementów struktury spo³ecznej, pozornie nie do pogodzenia.
C. Lévi-Strauss stara³ siê zbadaæ wzorce logiczno-lingwistyczne
powtarzaj¹ce siê w ró¿nych mitach, a nastêpnie okreœliæ ich role
w rozwi¹zywaniu konfliktów w ¿yciu jednostki i spo³eczeñstwa8
.
Dla C. Lévi-Strauss`a „mit jest równoczeœnie diachroniczny (jako
historyczna opowieœæ o przesz³oœci) i synchroniczny (jako instru-
ment objaœnienia teraŸniejszoœci, a nawet przysz³oœci). Wymiar dia-
13
Mity
nie podlegaj¹ce
weryfikacji
Teorie w³aœciwe,
tzn. precyzyjne
i zweryfikowane
zgodnie z wymogami
nauki danego etapu
jej rozwoju
Rysunek 1.
6
J. Topolski, Teorie wiedzy historycznej, Poznañ 1983, s. 164 i nast.
7
E. Leach, Lévi-Strauss, Warszawa 1973, s. 61 i 64.
8
J. G. Barbour, Mity, modele, paradygmaty, Kraków 1984, s. 35.
14. chroniczny, odpowiadaj¹cy rozwijaniu w¹tku, jest nieodzowny do
odczytania mitu, a synchroniczny do jego zrozumienia”9
.
Epistemologiczny charakter mitu wyraŸnie dostrzega³ E. Cassi-
rer. Ten filozof i teoretyk kultury wychodzi z za³o¿enia, ¿e kultura
stanowi „wszelk¹ postaæ obiektywizacji ducha ludzkiego”, a mit
jest jednym z mo¿liwych sposobów myœlenia i organizowania po-
znania obok religii, jêzyka, sztuki i nauki. Poznanie mo¿liwe jest
dziêki apriorycznym zasadom kszta³towanym przez umys³, które to
zasady przybieraj¹ formy symboliczne. E. Cassirer zwróci³ uwagê
na kilka czynników wyró¿niaj¹cych mityczne myœlenie, a miano-
wicie:
– brak podzia³u na to co realne i idealne, w micie myœl i byt s¹ nie-
rozdzielne;
– brak rozró¿nienia miêdzy czêœci¹ a ca³oœci¹ oraz pomiêdzy przed-
miotem a jego atrybutami;
– specyficzne traktowanie przyczynowoœci – wszystko mo¿e byæ
przyczyn¹ wszystkiego, a jednorazowy zwi¹zek czasowy jest
wystarczaj¹cy do uznania go za przyczynê;
– odmienne ni¿ w nauce pojmowanie czasu i przestrzeni, w micie
nie s¹ one homogeniczne, poszczególne fazy czasu i przestrzeni
s¹ odmienne, nierówno wartoœciowane, posiadaj¹ inne cechy ja-
koœciowe;
– liczby nie maj¹ charakteru porz¹dkowego, lecz s¹ zindywidu-
alizowane, maj¹ w³asn¹ istotê oraz wi¹¿¹ ró¿ne si³y nadprzyro-
dzone10
.
Poza tymi cechami mit charakteryzuje siê tym, i¿ czynnik emo-
cjonalny odgrywa w nim równorzêdn¹ rolê z czynnikiem intelektu-
alnym i jest w pewnym sensie uniwersalny, mo¿e wystêpowaæ
zawsze, a nie tylko w okreœlonej epoce historycznej. Mit, zdaniem
E. Cassirera, jest bowiem bardziej powi¹zany z niestabilnoœci¹ ni¿
z epok¹ historyczn¹.
14
9
E. Mieletinski, Poetyka mitu, Warszawa 1981, s. 104.
10
E. Cassirer, Esej o cz³owieku. Wstêp do filozofii kultury, Warszawa 1977,
s. 159 i nast.
15. Literaturoznawca E. Mieletinski stwierdza natomiast, i¿ „mit ob-
jaœnia i sankcjonuje istniej¹cy porz¹dek spo³eczny i kosmiczny
w takim rozumieniu, jakie jest w³aœciwe dla danej kultury. Mit tak
objaœnia cz³owiekowi jego samego i otaczaj¹cy go œwiat, aby po-
rz¹dek ten podtrzymaæ. Jednym z praktycznych sposobów owego
podtrzymywania porz¹dku jest w³aœnie odtwarzanie mitów w regu-
larnie powtarzaj¹cych siê rytua³ach. Nie nale¿y przy tym zapomi-
naæ, ¿e mity i obrzêdy maj¹ oddzia³ywaæ na indywidualn¹ psychikê
g³ównie w celu przystosowania jednostki do spo³ecznoœci, prze-
kszta³cenia jej energii psychicznej na – w okreœlony sposób pojmo-
wane – potrzeby spo³eczne”11
.
Mity wed³ug E. Mieletinskiego powoduj¹, ¿e zjawiska trudno
zrozumia³e s¹ zastêpowane przez bardziej zrozumia³e, trudno do-
stêpne dla rozumu zastêpowane ³atwiej dostêpnymi, a wydarzenia
jednostkowe bêd¹ce podstaw¹ mitu staj¹ siê podstaw¹ uogólnienia,
generalizacji – „mit tworzy zazwyczaj model „wy¿szej u¿yteczno-
œci” staje siê elementem prawzoru, daj¹c szanse klasyfikowania po-
staw i zachowañ wiêkszych zbiorowoœci w szerszych kategoriach
i schematach”12
.
Psycholog R. May traktuje mit jako „sposób na to, by do bezsen-
sownego œwiata wprowadziæ ³ad. Mity s¹ narracyjnymi wzorcami
nadaj¹cymi ludzkiej egzystencji znaczenie i sens. S¹ one – pisze
R. May – dramatami osadzonymi w okreœlonej historii, podsu-
waj¹cymi ludziom okreœlone sposoby podejœcia do rzeczywistoœci,
noœnikami wartoœci spo³ecznych, poprzez nie jednostka odnajduje
poczucie to¿samoœci. Mity umo¿liwiaj¹ ludziom ‘prze¿ycie’ wspól-
noty, stanowi¹ ilustracjê wa¿nych wiêzi, interesów spo³ecznych
i patriotyzmu oraz innych g³êboko zakorzenionych postaw wobec
w³asnego spo³eczeñstwa i narodu”13
.
Ju¿ ta niekompletna prezentacja koncepcji mitu w perspektywie
rozmaitych dyscyplin spo³ecznych dowodzi, ¿e mit jest nie tylko
15
11
E. Mieletinski, op. cit., s. 210.
12
Ibidem, s. 211.
13
R. May, B³aganie o mit, Warszawa 1997, s. 13, 23 i 27.
16. wa¿nym i aktualnym przedmiotem badañ humanistycznych, ale rów-
nie¿ (jednoczeœnie) istotnym elementem modyfikuj¹cym proces po-
znania naukowego.
Do grona nauk, które od dawna interesowa³y siê mitem, jak antro-
pologia czy religioznawstwo, do³¹czy³o wiele dyscyplin, takich jak
filozofia, psychologia, literaturoznawstwo, historia, socjologia oraz
politologia. M. Golka s³usznie stwierdza, ¿e „nasza pozornie racjo-
nalna epoka nie znios³a mitów, a przeciwnie – o¿ywi³a wiele z nich,
inne przetworzy³a, a jeszcze inne stworzy³a sama”14
.
3. Mit a przedmiot badañ politologicznych
– podatnoœæ polityki na mityzacjê
Dziedzin¹ szczególnie predyscynowan¹ do kreowania wspó³czes-
nych mitów jest dzia³alnoœæ polityczna. Ta podatnoœæ na mityzacjê
przys³uguje w równym stopniu przedstawicielom w³adzy politycz-
nej ró¿nych szczebli, jak i samym rz¹dzonym, zarówno politykom,
jak i ich elektoratom, a tak¿e instytucjom politycznym, a w szcze-
gólnoœci decyzjom politycznym.
Mity zawieraj¹ w sobie i propaguj¹ ró¿ne wizje przysz³oœci,
ró¿ne modele pañstwa, w³adzy politycznej, lansuj¹c pewne koncep-
cje dobra i sprawiedliwoœci spo³ecznej, równoœci. Mity, jak ju¿
wczeœniej przytaczano, s¹ bowiem noœnikami wartoœci spo³ecz-
nych, kreuj¹ to¿samoœæ zarówno jednostki, jak i wspólnoty. Stano-
wi¹ ilustracjê wa¿nych wiêzi, interesów i patriotyzmu. Jako takie
staj¹ siê one elementami ideologii, doktryn czy programów poli-
tycznych – bez których nie mo¿emy sobie wyobraziæ polityki.
Mity s¹ elementem sprawczym wielkich przemian. Wed³ug
G. Sorela, wszystkie g³êbokie zmiany historyczne – rozwój chrze-
œcijañstwa, rewolucje bur¿uazyjne, procesy zjednoczenia we W³o-
16
14
M. Golka, Mit jako zwornik kultury i polityki, w: Mity, historia a struktura mi-
styfikacji, pod red. Z. Drozdowicza, Poznañ 1997, s. 10.
17. szech by³y nie do pomyœlenia bez wyst¹pienia okreœlonych mitów,
które pobudzaj¹ i ukierunkowuj¹ dzia³ania ludzkie15
.
Wa¿n¹ rolê odgrywaj¹ mity w kreowaniu ruchów spo³ecznych,
które, jak wiadomo, s¹ tak wysoce skomplikowane, i¿ nie poddaj¹
siê ³atwo uporz¹dkowaniu, logicznej analizie i planowaniu. St¹d
rola mitów w kszta³towaniu zbiorowej œwiadomoœci, w kreowaniu
kolektywnych zachowañ czy kultury solidarnoœci grupowej jest
nie do zast¹pienia. Wed³ug Roberta Johnsona „ruch spo³eczny
to stan umys³u”, to wspólny dla jakiejœ grupy ludzi stan umys³u
i wspólne poczucie identyfikacji spo³ecznej, które umo¿liwiaj¹ im
wspólne dzia³ania w ruchu, nawet gdy nie mog¹ siê oni ze sob¹ ko-
munikowaæ16
.
Mity oddzia³uj¹ na czas teraŸniejszy, s¹ konstrukcj¹ przysz³oœci
i specyficznym programem dzia³ania, zawieraj¹ i odzwierciedlaj¹
d¹¿enie ludu, s¹ narzêdziem walki, które uzbraja grupê, partiê,
klasê17
.
A. Polityka, jak rzadko który rodzaj dzia³alnoœci ludzkiej, jest
bardzo emocjonalna, a nawet w du¿ym stopniu irracjonalna. Wiele
definicji polityki i w³adzy politycznej konstruowanych jest na bazie
takich kategorii, jak „konflikt” – konflikt interesów, konflikt warto-
œci, a je¿eli nawet niektórzy wykorzystuj¹ do tego celu inne katego-
rie, to bez niebezpieczeñstwa pope³nienia wiêkszego b³êdu, mo¿na
stwierdziæ du¿¹ zgodnoœæ co do konfliktogennego charakteru tej
dzia³alnoœci. A skoro tak, to polityka nie mo¿e kierowaæ siê racjo-
nalnoœci¹, szczególnie racjonalnoœci¹ instrumentaln¹, w sposób ry-
gorystyczny, a nawet w ogóle, bowiem jest ona ze swej istoty
nastawiona na godzenie czy rozwi¹zywanie sprzecznych interesów,
sprzecznych celów, na integrowanie ci¹gle niejednorodnego spo³e-
czeñstwa, na konsensus spo³eczny, wypracowywanie kompromisów
17
15
G. Sorel, Reflexions sur la violence, Paris 1972, s. 150; cyt. za: T. Biernat, op.
cit., s. 39.
16
P. Gliñski, Polscy Zieloni – ruch spo³eczny w okresie przemian, Warszawa
1996, s. 35.
17
T. Biernat, op. cit., s. 40.
18. i jako taka nie da siê sprowadziæ bynajmniej do dzia³añ racjonal-
nych. Musi wiêc kreowaæ autorytety polityczne, idealizowaæ w³a-
dzê, personifikowaæ instytucje polityczne (np. partie), kszta³towaæ
œwiadomoœæ spo³eczn¹, lansowaæ pewne idee, oddzia³ywaæ na po-
stawy i emocje jednostki i grup spo³ecznych itp.
W tej sferze polityka nabiera mitycznego charakteru – nie mo¿e
wiêc zrezygnowaæ z mitów, stereotypu, rytua³u, symboli. Racjonalizm
w dzia³aniu politycznym w du¿ym stopniu polega na wykorzysty-
waniu w³aœnie mitów i innych irracjonalnych elementów i procesów
dla realizacji w³asnych celów.
Zupe³nie odwrotne proporcje zachodz¹ w uzasadnieniu dzia³añ
politycznych poszczególnych podmiotów i przez poszczególne
podmioty. W tej sferze wydaje siê, ¿e dominuje racjonalnoœæ, a przy-
najmniej „pozór” racjonalnoœci. Zapotrzebowanie polityki na nau-
kowe jej uzasadnienia jest du¿e, ale tylko „naukowe”, w sensie
przymiotnikowym nie zaœ na zwi¹zane z nauk¹ „krytyczne i obiek-
tywne myœlenie”, dyskursywne metody i bezstronne postawy wo-
bec przedmiotu badañ itp.
Pozór naukowoœci, w uzasadnianiu polityki, polega na ró¿nych
zabiegach – przyk³adowo mo¿na tu wymieniæ nadawanie uzasadnie-
niom formy komunikatu naukowego, skierowanie uwagi odbiorcy
na rozbudowê uzasadnienia techniczno-proceduralnego czy praw-
niczego tak, aby treœci i lansowane oceny wydawa³y siê naturalne
i logiczne, a tak¿e lansowanie wersji popularno-naukowych, relaty-
wizowanie treœci itd.
Wszystkie te „pozory naukowoœci” s¹ z natury rzeczy mitogenne
i s¹ Ÿród³em mitów kreowanych, ale równie¿ mitów spontanicz-
nych.
B. Jak wiadomo, polityka rozpatrywana jest te¿ jako pewien typ
stosunków spo³ecznych. Stosunki spo³eczne, a polityczne w szcze-
gólnoœci, budz¹ ogromne emocje, bowiem s¹ bezpoœrednio po-
wi¹zane z interesami jednostek, grup spo³ecznych czy ca³ych
spo³eczeñstw. Dla realizacji tych ostatnich ludzie porozumiewaj¹
18
19. siê, zawieraj¹ sojusze, negocjuj¹, przekonuj¹ siê wzajemnie, ale te¿
rywalizuj¹, konkuruj¹, walcz¹ ze sob¹, czasami d¹¿¹ do fizycznej li-
kwidacji przeciwnika czy wroga, nie wykluczaj¹c ludobójstwa.
Arsena³ œrodków realizacji w³asnych interesów jest bardzo roz-
leg³y i urozmaicony, w dodatku s¹ one u¿ywane na ró¿nych p³asz-
czyznach: œwiadomoœciowej czy ideologicznej, politycznej z u¿yciem
œrodków materialnego przymusu oraz ekonomicznej.
Jest to sfera tak dalece emocjonalna, i¿ czêsto skutecznie wypiera
myœlenie, logikê i racjonalnoœæ. Nic wiêc dziwnego, ¿e wokó³ reali-
zacji interesów grupowych czy narodowych powstaj¹ uprzedzenia.
Na ogó³ s¹ to negatywne uprzedzenia wobec rywali, a pozytywne
wobec „swoich”. Uprzedzenia, czyli stereotypy s¹ powszechnym
elementem œwiadomoœci spo³ecznej – stanowi¹ uproszczony i arbi-
tralny ogl¹d rzeczywistoœci18
. Stereotypy s¹ wiêc nierozerwalnie
powi¹zane z manipulacj¹ jako tak¹, a manipulacj¹ polityczn¹ w szcze-
gólnoœci, st¹d pe³ni¹ one ró¿ne funkcje polityczne. Skutecznie ry-
walizuj¹ one z myœleniem racjonalnym i chroni¹ okreœlone idee czy
koncepcje polityczne przed falsyfikacj¹. Jako takie s¹ œciœle po-
wi¹zane z rywalizacj¹ o interesy jednostkowe, grupowe i ogólne.
Maj¹ one na tym polu wielk¹ szansê w rywalizacji z myœleniem ana-
litycznym, logicznym czy ustaleniami naukowymi, bowiem istniej¹
obiektywne trudnoœci w rozpoznaniu interesu ogólnego, a nawet
faktycznego, adekwatnego interesu grupowego czy jednostkowego.
St¹d stereotypy i mity s¹ powszechnie wykorzystywane do tworze-
nia szczególnego rodzaju wiêzi miêdzy zwolennikami okreœlonej
polityki19
.
C. Mitogenny charakter polityki wynika te¿ z jej instrumental-
no-realizacyjnego wymiaru. Polityka pojmowana jest te¿ jako sfera
realizacji celów przy pomocy swoistego instrumentarium. Podsta-
wowymi instrumentami czy metodami, za pomoc¹ których realizuje
19
18
J. B³uszkowski, Stereotypy narodowe w œwiadomoœci Polaków, Warszawa
2003, s. 19.
19
Z. Bokszañski, Stereotypy a kultura, Wroc³aw 2001, s. 40.
20. siê politykê, s¹ przymus i przemoc, perswazja i manipulacja oraz au-
torytet. Wed³ug R. Bierstedta „w³adza jest mo¿liwoœci¹ u¿ycia si³y,
a nie jest jej rzeczywistym u¿yciem, mo¿liwoœci¹ zastosowania
sankcji, a nie ich rzeczywistym zastosowaniem”20
.
Miêdzy innymi oznacza to równie¿, ¿e politykê mo¿na realizowaæ
za pomoc¹ „potencjalizacji”, u¿ywaj¹c pojêcia T. Kotarbiñskiego.
Potencjalizacja jest mianowicie metod¹ skutecznego dzia³ania pole-
gaj¹ca na ujawnieniu, demonstrowaniu posiadanych mocy i œrodków
dla realizacji celów, bez zamiaru ich fizycznego u¿ycia, tj. bez zu¿y-
wania zasobów21
. W polityce czêsto stosowane s¹ tego rodzaju me-
tody skutecznego dzia³ania. Na przyk³ad wtedy, gdy organizowane
s¹ publicznie nag³oœnione manewry wojskowe lub gdy organizuje
siê defilady wojskowe ze szczególnym wyeksponowaniem nowoczes-
nych rodzajów broni, nie ma siê na wzglêdzie bynajmniej zamiaru
uczczenia jakiejœ rocznicy czy uszanowania tradycji, a g³ównie uka-
zanie „potencja³u”, tzn. potencjalnej si³y i mocy po to, aby sk³oniæ
czy zmusiæ innych do odpowiedniej kalkulacji, w wyniku której po-
zosta³e strony musz¹ ust¹piæ i zawrzeæ kompromis.
Jest to celowe dzia³anie polityczne nastawione na pobudzenie
myœlenia mitycznego, stosowane przez w³adze zarówno wobec pod-
w³adnych, jak i podmiotów zagranicznych i innych pañstw.
Mit i mityczne myœlenia s¹ wa¿nym komponentem zarówno me-
tody perswazji, jak i manipulacji politycznej. Perswazja polega na
wykorzystaniu argumentów skierowanych do rz¹dzonych pozwa-
laj¹cych im oceniæ zamys³ i ich w³asn¹ rolê w jego realizacji. Per-
swazja ma na celu przekonanie podw³adnych, ewentualnie innych
podmiotów, do okreœlonych zachowañ w drodze ukazania s³usz-
nych wzorców, poprzez odwo³anie siê do sfery emocjonalnej b¹dŸ
aksjologicznej. Perswazja zatem nastawiona jest na „weryfikacjê
20
20
Cyt. za: D. Beetham, Legitymizacja w³adzy politycznej, w: Elementy teorii so-
cjologicznych. Materia³y do dziejów wspó³czesnej socjologii zachodniej, pod red.
W. Derczyñskiego, A. Jasiñskiej-Kani, J. Szacha, Warszawa 1975, s. 49.
21
T. Kotarbiñski, Traktat o dobrej robocie, Wroc³aw 1973, s. 158.
21. lub porównanie z systemami normatywnymi okreœlaj¹cymi obo-
wi¹zek polityczny”22
.
W argumentowaniu i sugerowaniu zachowañ politycznych w³a-
dza pos³uguje siê zarówno odwo³ywaniem siê do racjonalnoœci i in-
telektu, jak równie¿ i do emocji – patriotyzmu, racji stanu, interesu
narodowego itd.
Manipulacja z kolei polega na próbie ukrycia rzeczywistych in-
tencji w³adzy – wykorzystuje siê j¹ g³ównie wtedy, gdy w³adza
obawia siê, ¿e nakazane zachowanie mog³oby spotkaæ siê z nie-
pos³uszeñstwem rz¹dzonych, gdyby znali oni negatywne dla nich
skutki, wynikaj¹ce z takiego¿ zachowania. Wœród œrodków manipu-
lacji M. Karwat wymienia miêdzy innymi: ukrywanie celu, odwraca-
nie uwagi, sugerowanie celów pozornych, ukrywanie i kamuflowanie
dzia³ania, podtrzymywanie fa³szywej œwiadomoœci, jej kierowanie,
utrzymywanie nieœwiadomoœci itd.23
Kreowanie autorytetów po to, aby uzyskaæ szczególn¹ zdolnoœæ
do kierowania zachowaniami politycznymi jest czêsto wykorzysty-
wane w dzia³aniu politycznym. St¹d systemy polityczne szukaj¹
w³asnych autorytetów, a je¿eli ich nie mog¹ znaleŸæ gotowych, to
podejmuj¹ próby ich sztucznego stworzenia. Praktycznie trudno
by³oby znaleŸæ przyk³ad jakiegoœ adekwatnego do rzeczywistoœci
autorytetu – prawie wszystkie s¹ przynajmniej w czêœci wykreowa-
ne, a wiêc w mniejszym lub wiêkszym stopniu zmitologizowane.
D. Polityka bywa te¿ czêsto sprowadzana do procesu podejmo-
wania decyzji w sprawie takiego a nie innego rodzaju dzia³añ ca³ego
spo³eczeñstwa (znacz¹cych grup spo³ecznych, wybitnych jedno-
stek), wywo³uj¹cych istotne skutki spo³eczne.
Przy szerokiej interpretacji tego, co polityczne, decyzje politycz-
ne obejmuj¹ wszystkie decyzje kolektywne powstaj¹ce w warun-
kach konfliktu i kooperacji dotycz¹ce wyboru wspólnych celów
21
22
A. M. Faliñski, W³adza i polityka, w: Interpretacje polityki, pod red.
M. Szyszkowskiej, Warszawa 1991, s. 60.
23
M. Karwat, Sztuka manipulacji politycznej, Toruñ 2001, s. 19.
22. grupy, nawet tak ma³ej jak rodzina. W krajach demokratycznych
– pisze A. W. Jab³oñski – decyzje kolektywne wypracowywane s¹
w gremiach legislacyjnych oraz organach w³adzy wykonawczej,
przy udziale partii politycznych oraz najwa¿niejszych organizacji
grup interesów, czêsto w warunkach presji opinii publicznej24
. St¹d
podatnoœæ politycznych procesów decyzyjnych na mitologizacjê
jest wyj¹tkowo du¿a i to z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, ¿e procedury decyzji politycznych s¹ bardzo
wyd³u¿one – s¹ wielofazowe. W zale¿noœci od przyjêtego kryterium
wydzieliæ mo¿na od kilku do kilkunastu (a nawet wiêcej) faz proce-
su decyzyjnego. Im jest ich wiêcej, tym wiêksze mo¿liwoœci zmito-
logizowania tego procesu25
.
Po drugie, w procesie podejmowania decyzji politycznych uczest-
niczy wiele osób, wiele instytucji i organizacji, wiele organów pañ-
stwa, lobbystów itd. Im jest ich wiêcej, tym mniej przejrzysty jest
proces decyzyjny – trudno odtworzyæ faktyczn¹ rolê poszcze-
gólnych decydentów w wyborze konkretnej decyzji. Jest to bowiem
tak¿e z³o¿ony proces interakcyjny, w którym liczy siê nie tylko iloœæ
decydentów, ale i jakoœæ wzajemnych oddzia³ywañ. Tak wiêc osta-
teczny kszta³t decyzji nie mo¿e byæ przypisany do ¿adnego z decy-
dentów w sposób jednoznaczny26
.
22
24
A. W. Jab³oñski, Polityczne procesy decyzyjne, w: Studia z teorii polityki, t. II,
pod red. A. W. Jab³oñskiego, L. Sobkowiaka, Wroc³aw 1988, s. 114.
25
Przyk³adowo proces decyzyjny mo¿na wg Dye`a zamkn¹æ w sekwencji nastê-
puj¹cych dzia³añ politycznych:
a) identyfikacja problemu, czyli zapoznanie siê z jego natur¹;
b) sformu³owanie propozycji rozwi¹zania problemu;
c) legitymizacja projektu decyzji – wybór propozycji, pozyskanie dla niej spo³ecz-
nego poparcia oraz przeprowadzenie procedury legislacyjnej;
d) wprowadzenie decyzji w ¿ycie, tzn. uruchomienie procedury wykonawczej i za-
bezpieczenie niezbêdnych dla uruchomienia prawa œrodków finansowych itd.;
e) ocena rezultatów decyzji, tzn. ocena skutecznoœci w osi¹ganiu celów tak zapro-
gramowanej dzia³alnoœci, diagnoza odstêpstw od celów zak³adanych przez
projektodawców, ewentualnie propozycje modyfikacji przyjêtego prawa (ibi-
dem, s. 115).
26
Niedawno byliœmy œwiadkami próby odtworzenia roli poszczególnych decy-
dentów w ustanawianiu niektórych polskich ustaw. Przez wiele miesiêcy tzw. spra-
23. Po trzecie, decyzje polityczne w najwiêkszym stopniu odnosz¹
siê czêsto bezpoœrednio do interesów poszczególnych grup spo³ecz-
nych, do interesów w³adzy politycznej i podw³adnych, do interesu
ogó³u i poszczególnych jednostek itd. Uczestnictwo w podejmowa-
niu decyzji politycznych wydaje siê konieczn¹ drog¹ do zaspokoje-
nia w³asnych interesów. St¹d na bazie procesów formowania
polityki, wyrastaj¹ ró¿ne typy jawnych, pó³jawnych i ukrytych
decydentów. Wyró¿niamy wiêc ró¿nego rodzaju grupy wp³ywu,
grupy nacisku czy grupy interesu, które staraj¹ siê zapewniæ sobie
mniej lub bardziej sformalizowany wp³yw na proces podejmowania
decyzji politycznych, chocia¿ pod wzglêdem merytorycznym i ma-
terialnym grupy interesów nie s¹ przygotowane do bezpoœredniego
sprawowania w³adzy.
E. Wreszcie, elementem sprzyjaj¹cym mitologizacji obszaru po-
lityki jest, niejasnoϾ i nieprecyzyjnoϾ procedur decyzyjnych.
Generalnie proces decyzyjny mo¿na by podzieliæ na trzy fazy:
przygotowanie, podjêcie i krytyczne wdro¿enie decyzji. Ka¿da
z tych faz ma swoje skomplikowane procedury, ró¿ne zreszt¹ dla
poszczególnych decyzji. W zasadzie nawet wykszta³cony obywatel
nie jest w nich zorientowany, ba, nawet zawodowi politycy korzy-
staj¹ z pomocy ekspertów i specjalistów. Czynnikiem dodatkowo
komplikuj¹cym poznanie procedur decyzyjnych, jest to, i¿ oprócz
procedur formalnych wytyczonych przez normy prawne w praktyce
politycznego decydowania najczêœciej realizowane s¹ one w ra-
mach procedur nieformalnych wynikaj¹cych z tradycji, zwyczajów,
kultury politycznej. Wa¿ne decyzje zapadaj¹ poza instytucjami po-
litycznymi w kuluarach, spotkaniach towarzyskich, nieformalnych
zgromadzeniach itp.
23
wê Rywina próbowa³a rozwik³aæ prokuratura oraz Sejmowa Komisja Œledcza.
Nawet je¿eli pracê tej Komisji nazwaæ spektakularnym sukcesem, to bior¹c pod
uwagê iloœæ zaanga¿owanych w ni¹ osób i czas jej funkcjonowania oraz œrodki,
które poch³onê³a, mo¿na stwierdziæ, i¿ nie ma takiej mo¿liwoœci, aby spo³eczeñ-
stwo mog³o byæ zorientowane w tym, jaka rola w podejmowaniu decyzji politycz-
nych przypada okreœlonemu decydentowi.
24. Te wszystkie elementy s¹ mitogenne tym bardziej, im proces de-
cyzyjny jest d³u¿szy, im bardziej jest nieformalny.
4. Mit a narzêdzia badawcze nauki o polityce
– czynniki mitologizuj¹ce politologiê
W myœleniu potocznym nauka jest przeciwstawiana mitowi, uto¿-
samiana jest z prawd¹, z adekwatnym odbiciem rzeczywistoœci.
W myœleniu filozoficznym czy metodologicznym ta opozycja jest
ju¿ bardzo czêsto podwa¿ana, a niekiedy znoszona. Werner Heisen-
berg stwierdzi³ wrêcz, ¿e „z zasadniczego punktu widzenia zupe³nie
b³êdny jest jednak zamiar oparcia teorii tylko na wielkoœciach ob-
serwowalnych. W rzeczywistoœci jest bowiem dok³adnie odwrotnie.
Dopiero teoria rozstrzyga o tym, co mo¿na obserwowaæ”27
.
Opozycja mit a wiedza naukowa ulega bodaj najsilniejszemu za-
tarciu w przypadku nauki o polityce. Pe³na przeciwstawnoœæ mitu
i politologii nie jest mo¿liwa, bowiem jak to wykaza³ J. Topolski,
œwiadomoœæ nie jest biernym przekaŸnikiem treœci p³yn¹cych do
niej z zewn¹trz. Jednym z tych procesów, które modyfikuj¹ treœci
trafiaj¹ce do œwiadomoœci jest mitologizacja ka¿dej wiedzy, rów-
nie¿ naukowej, a w szczególnoœci politologicznej. Oznacza to, ¿e
wiedza politologiczna jest zawsze w mniejszym lub wiêkszym stop-
niu zmitologizowana a fabu³a mitu politycznego nie jest te¿ ca³ko-
24
Mityczne
wyobra¿enie
rzeczywistoœci
Odbicie
rzeczywistoœci
spo³ecznej
Rysunek 2.
27
W. Heisenberg, Czêœæ i ca³oœci: rozmowy o fizyce atomu, Warszawa 1987,
s. 89.
25. wicie pozbawiona adekwatnych s¹dów o rzeczywistoœci spo³ecznej.
Spróbujmy to bardziej szczegó³owo uzasadniæ.
Badania politologiczne w g³ównej mierze dotycz¹ œwiadomoœci
spo³ecznej, œwiadomoœci grupowej czy jednostkowej, a tylko w nie-
wielkiej czêœci bezpoœrednio rzeczywistoœci politycznej.
Badaj¹c zachowania wyborcze, najczêœciej pos³ugujemy siê ba-
daniami ankietowymi b¹dŸ fokusowymi, a nie metodami obserwa-
cji. W gruncie rzeczy nie badamy wiêc zachowañ wprost, lecz
badamy najczêœciej zachowania planowane, projektowane, zapa-
miêtane przez jednostkê – a to nie jest wcale zabiegiem obojêtnym
dla interesuj¹cej nas w tych rozwa¿aniach kwestii. „Opinia – pisze
R. Merton – rzutuje na wiedzê, ta zaœ jest wy³¹cznie ow¹ czêœci¹
opinii, która jest spo³ecznie potwierdzona, poprzez uznane kryteria
dowodzenia. Tak, jak opinia mo¿e staæ siê wiedz¹, tak te¿ rzekoma
wiedza mo¿e siê zdegradowaæ w opiniê”28
.
Metody obserwacji, które wydawa³oby siê, ¿e s¹ najbardziej ze
wszystkich metod nastawione na badania rzeczywistoœci spo³ecz-
nej, te¿ nie s¹ wolne od ska¿enia myœleniem mitycznym, chocia¿by
z uwagi na rolê œwiadomoœci badacza czy twórcy narzêdzia ba-
dawczego w tym procesie.
Ska¿one mitem s¹ te¿ inne Ÿród³a badañ politologicznych, jakimi
s¹ dokumenty. Dla ilustracji skoncentrujmy nasz¹ uwagê na doku-
mentach ruchu politycznego. Bezspornym faktem jest to, ¿e wiêk-
szoœæ dokumentów ruchu politycznego, która trafia na warsztat
politologa ma charakter wtórny, s¹ to bowiem materia³y o charakte-
rze propagandowym, szkoleniowym lub instrukta¿owym. Jednak¿e
nawet je¿eli weŸmiemy pod uwagê tylko dokumenty, które maj¹
byæ zakwalifikowane do Ÿróde³ pierwotnych, czyli programy partii,
statuty, deklaracje ideowe, uchwa³y wy¿szych organów, stenogra-
my z obrad itd., to i tak ³atwo jest wykazaæ, i¿ s¹ one bardzo zró¿-
nicowane pod wzglêdem ich wartoœci poznawczej zarówno w sensie
obiektywnym, jak i relatywnym. Wszystkie one bez wyj¹tku s¹ pro-
25
28
R. Merton, op. cit., s. 479.
26. duktem wysi³ku intelektualnego konkretnych ludzi czy organów i s¹
nastawione na projektowanie bie¿¹cych czy przysz³ych dzia³añ po-
litycznych, na ich wartoœciowanie i oceny, i jako takie nie mog¹
obyæ siê bez elementów mitycznych. Specyfika czy wyj¹tkowoœæ
dokumentu programowego, jako Ÿród³a do badañ naukowych, wy-
nika z jego specyficznej cechy, tj. zaanga¿owania na rzecz prze-
kszta³cenia rzeczywistoœci spo³ecznej zgodnie z preferencjami
w³aœciwymi autorom dokumentu. Badacz ma wiêc tutaj do czynie-
nia z podstawowym rodzajem modelowania obrazu rzeczywistoœci
– modelowaniem przez nadawców informacji Ÿród³owych (autorów
Ÿróde³). Z tego powodu dokumenty programowe s¹ Ÿród³ami po-
œrednimi – bowiem zawieraj¹ one charakterystykê i ocenê rzeczywi-
stoœci b¹dŸ przesz³oœci, ale zarazem s¹ one Ÿród³ami adresowymi.
S¹ one adresowane najczêœciej do:
– w³asnego elektoratu po to, aby go utrzymaæ;
– wrogiego i obcego elektoratu po to, aby os³abiæ jego argumenta-
cjê i stêpiæ ostrze krytyki;
– neutralnego elektoratu po to, aby go pozyskaæ b¹dŸ przeszkodziæ
w jego przejêciu przez inne si³y polityczne;
– badacza – politologa, socjologa, historyka itd. po to, aby wp³yn¹æ
na jego opis i ocenê tego fragmentu rzeczywistoœci politycznej;
– przysz³ych pokoleñ, potomnoœci po to, aby obraz tego ruchu za-
chowaæ w jak najlepszej pamiêci29
.
Kolejna grupa czynników mitologizuj¹cych politologiê zwi¹zana
jest z samym procesem badawczym.
Punktem wyjœcia ka¿dego procesu badawczego jest sformu³owa-
nie problemu badawczego. Jak stwierdza S. Nowak, pytanie, a w³aœ-
ciwie zbiór pytañ pojawia siê czasem w œwiadomoœci badacza
w sposób bezrefleksyjny, a czasami jest to kwestia jego œwiadome-
go wyboru. W przypadku œwiadomego wyboru problematyki ba-
dawczej w grê wchodz¹ dwojakiego rodzaju motywacje:
– praktyczno-spo³eczne i
26
29
Z. Blok, Teoria polityki. Studia, Poznañ 1998, s. 44 i nast.
27. – naukowo-poznawcze30
.
Motywacje praktyczne wynikaj¹ z chêci ulepszenia, a wiêc zmia-
ny otaczaj¹cego nas œwiata zgodnie z preferencjami pewnej grupy
spo³ecznej, bowiem jak dot¹d spo³eczeñstwa nie s¹ jednorodne i ja-
ko takie posiadaj¹ ró¿ne, grupowe, czyli w³asne potrzeby tych
zmian.
Badacz dokonuj¹c wyboru problemu badawczego dokonuje go
zawsze bardziej lub mniej œwiadomie – jednoczeœnie rozstrzyga
o donios³oœci tego problemu w porównaniu z innymi, które pomin¹³.
Tak czy inaczej jest to w gruncie rzeczy wsparcie jakiegoœ typu
dzia³alnoœci, jakiejœ wizji, jakichœ wartoœci zwi¹zanych z interesem
okreœlonych grup. Œwiadomoœæ badacza, jego system wartoœci jest
wielce wa¿¹cym czynnikiem decyduj¹cym o wyborze problemu
badawczego, bowiem oznacza zarazem pominiêcie innych, które
mog¹ siê nie przebiæ, a tym samym przez to ulec zatarciu. Nie zo-
stan¹ wyartyku³owane sytuacje problemowe, które byæ mo¿e z in-
nych punktów widzenia s¹ wa¿niejsze. Wiedza o faktach i prawach
nimi rz¹dzonych mo¿e wywieraæ i wywiera bezpoœredni wp³yw na
œwiadomoœæ ludzi, ich œwiatopogl¹d i system wartoœci31
.
Kolejnym znacz¹cym etapem badañ politologicznych jest wybór
siatki pojêciowej i kategorialnej. Nazwy, pojêcia i kategorie s¹ nie-
zbêdne do stworzenia tekstów naukowych (narracji) opisuj¹cych
czy interpretuj¹cych rzeczywistoœæ. Jak s³usznie stwierdza J. Topol-
ski ka¿dy opis, a wiêc ka¿dy opis pojedynczych stanów rzeczy jest
ich interpretacj¹32
. Interpretacj¹ œwiadom¹, ale tak¿e nie w pe³ni
uœwiadomion¹ przez badacza, bowiem nazwy, pojêcia czy kategorie
s¹ wprawdzie w du¿ej mierze kwesti¹ jego deklaracji co do tego ja-
kie przedmioty, jakie stany rzeczy czy jakie zdarzenia sk³adaj¹ siê
na ich znaczenie, to jednak nie ma pewnoœci, ¿e odbiorcy komunika-
tu naukowego odbior¹ go zgodnie z intencj¹ jego nadawcy. Pewne
znaczenia s¹ bowiem immanentnie zwi¹zane z danym pojêciem czy
27
30
S. Nowak, Metodologia badañ spo³ecznych, Warszawa 1970, s. 214.
31
S. Nowak, Metodologia badañ spo³ecznych, Warszawa 1985, s. 26.
32
J. Topolski, Wstêp do ksi¹¿ki, w: Z. Blok, op. cit., s. 5–7.
28. kategori¹, s¹ w nich od dawna zakodowane przez tradycjê, kulturê
czy nawyki jêzykowe danej zbiorowoœci czy spo³ecznoœci. Pojêcia
czy kategorie jako twory naszej wyobraŸni niekoniecznie zawsze
dobrze s³u¿¹ opisowi, badaniu, koncentralizacji badañ itd. Czêsto
z uwagi na zakodowane w nich treœci, mog¹ prowadziæ do mylnych
klasyfikacji zjawisk czy procesów politycznych. Przyk³adowo ka¿-
de z pojêæ u¿yte do opisu, a wybrane z jakiejœ sekwencji pojêæ typu:
zmiana, transformacja, rewolucja lub wzrost, rozwój, postêp, ewen-
tualnie z pary nazw bliskoznacznych: t³um – zebranie zwolenników,
czy te¿ wydzielenie klas przedmiotów, ewentualnie klas aspektów
tych przedmiotów, mo¿e zmieniæ treœæ komunikatu naukowego
w odbiorze spo³ecznym, mo¿e oznaczaæ zmienn¹ interpretacji danej
narracji. Jêzyk narracji jest istotnym czynnikiem wp³ywaj¹cym na
zgodnoœæ b¹dŸ niezgodnoœæ opisu danego zjawiska czy procesu
z rzeczywistym zjawiskiem czy procesem. NieadekwatnoϾ opisu
politologicznego wobec zjawisk i procesów politycznych (polityki)
wynikaæ mo¿e ze specyfiki u¿ytego jêzyka, tj. przyjêtych do opisu
nazw pojêæ i kategorii.
Godne podkreœlenia, z uwagi na przedmiot naszych rozwa¿añ, s¹
te¿ stwierdzenia S. Ossowskiego, i¿ „Zjawiska, procesy i rzeczy,
którymi zajmuj¹ siê nauki spo³eczne, stanowi¹ przedmiot tych nauk
wy³¹cznie jako korelaty zjawisk œwiadomoœci oraz ¿e zarówno in-
stytucje spo³eczne (pañstwo, koœció³, szko³a), grupy spo³eczne, jak
i procesy spo³eczne nie da siê okreœliæ bez odwo³ania siê do zjawisk
œwiadomoœci”33
.
Œwiadomoœæ badaczy, jak i badanych, œwiadomoœæ nadawców
komunikatów naukowych, jak i œwiadomoœæ ich odbiorców wp³ywa
na ich rozumienie, a wiêc jest czynnikiem modyfikuj¹cym wiedzê
politologiczn¹.
Mo¿liwoœæ zmitologizowania wiedzy politologicznej tkwi te¿
w procedurze przyjmowania paradygmatów, za³o¿eñ teoretycznych
oraz modeli. Skoncentrujmy uwagê jedynie na modelach.
28
33
S. Ossowski, Dzie³a, t. 4, Warszawa 1967, s. 343.
29. Politolodzy, najczêœciej, model uto¿samiaj¹ z uproszczon¹, wy-
idealizowan¹ interpretacj¹ jakiegoœ wycinka rzeczywistoœci, np.
okreœlonego typu zachowania. Jest to sposób interpretacji modelu
inspirowany pojêciem „typu idealnego” Maxa Webera34
.
Wystarczy powo³aæ siê na bardzo znane i czêsto przywo³ywane,
nie tylko w politologii, modele:
– homo economicus,
– homo politicus,
– homo rationalis,
– rynek doskona³y,
– kapitalizm,
– socjalizm itd.
Nie bêdziemy ich opisywaæ, bowiem w naszych rozwa¿aniach
istota modelu nie jest wa¿na. Wa¿ne s¹ funkcje, które odgrywaj¹
modele, i to nie w wyjaœnianiu czy formu³owaniu prawid³owoœci,
ewentualnie teorii, lecz w oddzia³ywaniu na œwiadomoœæ badacza
oraz œwiadomoœæ spo³eczn¹.
Jak stwierdzi³ P. Y. Medding – model musi odbiegaæ od rzeczy-
wistoœci – „im bardziej wyraŸnie i jasno skonstruowane s¹ typy ide-
alne, czyli im bardziej s¹ one nierealistyczne, tym lepiej pe³ni¹
swoje funkcje: pojêciow¹, klasyfikacyjn¹ i heurystyczn¹”35
.
Niektóre modele zyskuj¹ du¿¹ popularnoœæ nie tylko w sferze ba-
dañ politologicznych, ale równie¿ bywaj¹ wykorzystywane w komu-
nikowaniu siê ze spo³eczeñstwem – s¹ bowiem bardziej spo³ecznie
noœne, ni¿ opisy rzeczywistoœci politycznej. Z czasem zaczynaj¹
byæ traktowane jako „byty samoistne”, zaczynaj¹ ¿yæ w³asnym ¿y-
ciem, przestaj¹ pe³niæ funkcje badawcze, a zaczynaj¹ pe³niæ przede
wszystkim misje spo³eczne, tak¿e polityczne.
Na tym etapie model staje siê substytutem rzeczywistoœci. £at-
wiej bowiem wyobraziæ sobie „rynek doskona³y”, który da siê za-
29
34
A. W. Jab³oñski, Teorie politologiczne w nauce anglosaskiej, Wroc³aw 1991,
s. 27.
35
Cyt. za A. W. Jab³oñskim, op. cit., s. 28.
30. wrzeæ w kilku za³o¿eniach, ni¿ rynek realny – zró¿nicowany
w czasie i przestrzeni z jego anomaliami, wyj¹tkami itd.
W œwiadomoœci badaczy oraz w œwiadomoœci spo³ecznej modele
zaczynaj¹ zastêpowaæ realne zjawiska i procesy polityczne i staj¹
siê ich substytutami.
Kolejny etap oznacza uzyskanie priorytetu przez substytut. Ten
priorytet powoduje, i¿ normatywne zjawisko i procesy zaczynaj¹
w œwiadomoœci spo³ecznej wypieraæ realne zjawiska i procesy. Zda-
rza siê to te¿ niestety wielu badaczom, którzy zamiast opisywaæ re-
alne ¿ycie publiczne, opisuj¹ normatywne.
Na pocz¹tku transformacji w œwiadomoœci ludzi, ale te¿ i w œwia-
domoœci elit, w œwiadomoœci polityków i wielu politologów, kapita-
lizm czy demokracja funkcjonowa³y nie jako obrazy rzeczywiste,
lecz w postaci odbiegaj¹cych od rzeczywistoœci modeli, zreszt¹
ró¿nie definiowanych przez poszczególne grupy spo³eczne czy jed-
nostki. Tym nale¿y t³umaczyæ tak wielkie rozczarowanie wielu
warstw i grup spo³ecznych dokonanymi zmianami politycznymi.
Rola modelowania w mitologizowaniu politologii wydaje siê byæ
wa¿na.
Podsumowuj¹c nasze rozwa¿ania nale¿y stwierdziæ, i¿ proces
mitologizowania politologii zdaje siê mieæ obiektywne pod³o¿e.
Nale¿y sobie ten fakt uœwiadomiæ oraz wkalkulowaæ go w proces
badawczy w zale¿noœci od stopnia jego uœwiadomienia oraz jego
uwzglêdnienia. Wiedza politologiczna mo¿e przesuwaæ siê na osi
swoistego continuum, którego skrajnymi punktami s¹: mityczne
wyobra¿enie rzeczywistoœci z jednej strony oraz odbicie rzeczywis-
toœci spo³ecznej z drugiej.
Minimalizowanie stopnia zmitologizowania procesu badawcze-
go bêdzie oznaczaæ przesuniêcie wiedzy politologicznej w kierunku
B, natomiast wzrost stopnia zmitologizowania procesu badawczego
oznaczaæ bêdzie przesuniêcie siê wiedzy politologicznej w kierunku
A. Osi¹gniêcie przez wiedzê punktów ekstremalnych A lub B nie
jest jednak mo¿liwe.
30
31. Rozdzia³ II
Koncepcje wyodrêbniania klasy zjawisk
i procesów politycznych
1. PolitycznoϾ a polityka
Z teoretycznego punktu widzenia politykê rozumieæ mo¿emy
dwojako:
– jako szczególny rodzaj praktyki spo³ecznej, który wyodrêbni³ siê
na pewnym etapie rozwoju ludzkoœci;
– jako pewien typ stosunków spo³ecznych, które ludzie nawi¹zuj¹
wspó³dzia³aj¹c miêdzy sob¹36
.
Na wstêpie postawiæ nale¿y pytanie, jak¹ czêœæ spo³ecznej ak-
tywnoœci, ewentualnie jak¹ czêœæ stosunków spo³ecznych byliby-
œmy sk³onni zaliczyæ do klasy zjawisk i procesów politycznych?
Jest bowiem bezdyskusyjne, ¿e pewne formy aktywnoœci spo³ecz-
nej i relacji spo³ecznych nie nale¿¹ do klasy politycznych, np. ¿ycie
rodzinne czy dzia³alnoœæ nastawiona na zaspokojenie nietypowych
potrzeb jednostkowych b¹dŸ potrzeb niewielkiej grupy ludzi, ewen-
tualnie relacje miêdzy dwojgiem m³odych ludzi.
Aby odpowiedzieæ na to pytanie, jaka czêœæ dzia³alnoœci i relacji
spo³ecznych ma charakter polityczny, a jaka niepolityczny, musimy
ustaliæ kryteria tego podzia³u. Z góry jednak musimy przyj¹æ, ¿e po-
dzia³u na to co polityczne i na to co niepolityczne nie da siê rozstrzy-
gn¹æ na podstawie jednego precyzyjnego kryterium. A skoro tak, to
31
36
Wprowadzenie do teorii polityki, t. I: Metodologiczne problemy nauki o poli-
tyce, Warszawa 1982, s. 3.
32. nale¿y równoczeœnie przyj¹æ, ¿e podzia³ ten nie bêdzie jednoznacz-
nie rozstrzygniêty.
Dla przyk³adu mo¿emy przeanalizowaæ koncepcjê „polityczno-
œci” wed³ug Johna Rawlsa. Jest to koncepcja, która proponuje poli-
tycznoœæ rozumieæ na trzy sposoby, a dodatkowo jeszcze trudno
by³oby uznaæ j¹ za uniwersaln¹. Odnosi siê ona bowiem do pewne-
go typu spo³eczeñstwa, spo³eczeñstwa funkcjonuj¹cego w ramach
liberalnej demokracji, w ramach ustroju liberalnego, demokratycz-
nego. Mo¿na wiêc mieæ uzasadnione w¹tpliwoœci, na ile rozwa¿ania
J. Rawlsa s¹ adekwatne do systemów niedemokratycznych. I co za
tym idzie, czy jego koncepcja „politycznoœci” mo¿e mieæ szersze
odniesienie ni¿ warunki stworzone przez realizacjê zasad liberaliz-
mu demokratycznego. Nie rozstrzygaj¹c tych kwestii, które zas³u-
guj¹ co najmniej na monograficzne opracowanie, ograniczê siê do
bardzo skrótowego zaprezentowania koncepcji „politycznoœci” we-
d³ug J. Rawlsa. Jego zdaniem „polityczna koncepcja sprawiedliwoœci
ma trzy charakterystyczne cechy, z których ka¿d¹ egzemplifikuje
sprawiedliwoœæ jako bezstronnoœæ”37
.
Pierwsze znaczenie „politycznoœci” jest cech¹ przedmiotu szcze-
gólnego rodzaju, a mianowicie cech¹ instytucji politycznych, spo-
³ecznych i ekonomicznych, które J. Rawls okreœla jako „struktury
podstawowe” spo³eczeñstwa. Dla ich okreœlenia u¿ywa te¿ zamien-
nie takich nazw jak „demokracja konstytucyjna” lub „re¿im demo-
kratyczny”. W moim przekonaniu lepiej by³oby ten „przedmiot
szczególnego rodzaju” nazwaæ instytucjami „struktury podstawo-
wej”, bez wyszczególnienia instytucji politycznych, spo³ecznych
i ekonomicznych. Dziêki temu mo¿liwe by³oby uwolnienie siê od
zarzutu idem per idem. Wed³ug Rawlsa wyjœciowym przedmiotem
politycznej koncepcji sprawiedliwoœci s¹ zarówno instytucje re-
¿imu demokratycznego, jak i zasady, kryteria i nakazy, którymi siê
one kieruj¹ oraz jak normy te s¹ realizowane przez poszczególnych
cz³onków spo³eczeñstwa.
32
37
J. Rawls, Liberalizm polityczny, Warszawa 1998, s. 42.
33. Drugie znaczenie „politycznoœci” sprowadza j¹ do cechy po-
gl¹du, który nie jest ju¿ oparty na szerszej podstawie – „koncepcja
polityczna jest pewnym modu³em, niezbêdn¹ czêœci¹ sk³adow¹,
która pasuje do ró¿nych rozleg³ych rozumnych doktryn funkcjo-
nuj¹cych w spo³eczeñstwie przez ni¹ regulowanym i mo¿e znajdo-
waæ w nich oparcie (…). Koncepcja polityczna usi³uje staæ siê
pewn¹ rozumn¹ koncepcj¹ dla samej tylko struktury podstawowej
i – o tyle o ile jest to mo¿liwe – nie zak³ada ¿adnego szerszego zaan-
ga¿owania w obronê innej doktryny”38
. Mo¿na wiêc uznaæ, ¿e drugi
sens „politycznoœci” J. Rawls sprowadza do cechy przedmiotu czy
zakresu pewnej dziedziny.
Wreszcie trzecie znaczenie „politycznoœci” wyprowadza J. Rawls
z zasobu wspólnych, czyli podzielanych idei i zasad. Przy czym po-
lityczne wartoœci oddziela on od wartoœci, które nale¿¹ do „kultury
pod³o¿a”, do kultury spo³eczeñstwa obywatelskiego39
. „Tylko przez
odniesienie do wartoœci politycznych (…) mo¿na rozszczepiæ osobê
moraln¹ na publiczn¹ to¿samoœæ obywatela i nie-publiczn¹ to¿sa-
moœæ osoby prywatnej, okreœlonej przez zawsze w³asn¹ koncepcjê
dobra”40
.
Dokonane przez J. Rawlsa wyró¿nienia cech „politycznoœci” s¹
niew¹tpliwie bardzo inspiruj¹ce, chocia¿ nie nale¿y zapominaæ, ¿e
zosta³y one wyprowadzone z rozwa¿añ dotycz¹cych nowoczesnego
spo³eczeñstwa, którego obywatele s¹ wolnymi i równymi osobami.
W literaturze podejmuje siê próbê uto¿samiania polityki z „¿y-
ciem publicznym” lub „sprawami publicznymi”, zaœ za niepolityczne
proponuje siê uznaæ „¿ycie prywatne”. Zdaniem niektórych poli-
tologów, koncepcji tych nale¿y poszukiwaæ w pracy Arystotelesa
Polityka, w której stwierdzi³ on, ¿e „cz³owiek jest z natury zwierzê-
ciem politycznym”, co oznaczaæ mia³o, ¿e istota ludzka mo¿e do-
brze funkcjonowaæ wy³¹cznie wewn¹trz wspólnoty politycznej41
.
33
38
Ibidem, s. 44.
39
Ibidem, s. 45.
40
J. Habermas, Uwzglêdniaj¹c innego, Warszawa 2009, s. 82.
41
Arystoteles, Polityka, Warszawa 2002, s. 17.
34. Za publiczne proponuje siê uznaæ wszystko to, co zwi¹zane jest
z pañstwem (aparat rz¹dowy, instytucje stanowi¹ce prawo, instytu-
cje realizuj¹ce prawo: s¹dy, policjê, armiê itd.), natomiast za „pry-
watne” proponuje siê uznaæ instytucje zwi¹zane ze spo³eczeñstwem
obywatelskim.
Takie rozgraniczenie jest trudne do przyjêcia, szczególnie w wa-
runkach spo³eczeñstw masowych, bowiem zarówno instytucje pañ-
stwowe realizuj¹ – oprócz funkcji politycznych – tak¿e niepolityczne,
a z kolei instytucje spo³eczeñstwa obywatelskiego przyjmuj¹ coraz
wiêcej funkcji politycznych, czyli przestaj¹ byæ „niepolitycznymi”,
o ile by³y takimi kiedykolwiek.
W efekcie, w literaturze politologicznej utrzymuj¹ siê dwa podej-
œcia do tego co polityczne:
1) Pierwsze podejœcie definiuje przedmiot badañ jako scenê albo
okreœlony zespó³ instytucji. Przyk³adowo behawioryœci, zwolen-
nicy teorii racjonalnego wyboru i przedstawiciele analizy instytu-
cjonalnej poœwiêcaj¹ wiele uwagi formalnemu funkcjonowaniu
polityki na p³aszczyŸnie rz¹dowej i tym samym maj¹ na ni¹
wp³yw. Mo¿na by wiêc okreœliæ, i¿ jest to podejœcie podmiotowe,
najbardziej zbli¿one do wyobra¿eñ potocznych.
2) Drugie podejœcie przedstawia to co polityczne jako proces spo-
³eczny, który mo¿na obserwowaæ w wielu miejscach. Polityka to
nie tylko decyzje w³adzy centralnej, to tak¿e podzia³ w³adzy. To
co osobiste mo¿e byæ te¿ polityczne, wtedy gdy wi¹¿e siê ze spra-
wowaniem w³adzy i dominacj¹. Polityka realizuje siê wiêc na
ró¿nych scenach. Tak szeroko proponuj¹ zdefiniowaæ politykê
zw³aszcza feministki, które upolityczniaj¹ wszelkie stosunki si³y
miêdzy mê¿czyznami a kobietami, gdziekolwiek siê one doko-
nuj¹ – zarówno w ³ó¿ku, jak i w kuchni, w czasie posiedzenia par-
lamentu czy rz¹du42
.
34
42
Teorie i metody w naukach politycznych, red. D. Marsh, G. Stoker, Kraków
2006, s. 8–9.
35. Przyznaæ musimy zatem, ¿e za pomoc¹ pojêæ takich, jak „sfera
publiczna” i „sfera prywatna” nie da siê rozró¿niæ tego co „politycz-
ne” od tego co „niepolityczne”. Faktem jest natomiast, i¿ w procesie
historycznym daje siê zaobserwowaæ rozszerzenie zakresu politycz-
noœci sensu stricto i takiej, która nabiera charakteru politycznego.
Zjawisko to jest ró¿nie oceniane. Dla jednych jest to realizacja
idea³u, a przynajmniej tendencja pozytywnie oceniana, dla innych
zaœ zjawisko, które rodzi negatywne konsekwencje i prowadzi
w z³ym kierunku. Zwolennicy rozszerzenia zakresu polityki powo-
³uj¹ siê na Arystotelesa, który politykê okreœli³ mianem szlachetnej
i œwiat³ej dzia³alnoœci. Inn¹ przywo³ywan¹ osob¹ jest H. Arendt,
która z kolei stara³a siê dowieœæ, ¿e polityka jest najdonioœlejsz¹
form¹ ludzkiej dzia³alnoœci. Powo³uj¹ siê te¿ na J. J. Rousseau
i J. S. Milla, którzy z partycypacji politycznej uczynili wartoœæ sam¹
w sobie, chocia¿ ró¿nie to uzasadniali. J. J. Rousseau upatrywa³
w partycypacji szansy realizacji dobra wspólnego, a J. S. Mill szan-
sy na osobisty, moralny i intelektualny rozwój jednostki.
Z kolei przeciwnicy nadmiernego rozszerzenia zakresu polityki,
w szczególnoœci libera³owie, uzasadniaj¹ swoje stanowisko tym, ¿e
„prywatne ¿ycie” jest dziedzin¹ wyboru, osobistej wolnoœci oraz in-
dywidualnej odpowiedzialnoœci. Zalecaj¹ wiêc, aby „trzymaæ poli-
tykê z dala” od prywatnych dzia³añ, takich jak biznes, sport czy
¿ycie rodzinne. Polityka ich zdaniem szkodzi, bowiem przeszkadza
ludziom zachowaæ siê zgodnie z w³asnymi upodobaniami43
.
Powy¿sze rozwa¿ania dowodz¹, i¿ wystêpuj¹ trudnoœci jedno-
znacznego wyodrêbnienia z dzia³alnoœci i relacji spo³ecznych tej
czêœci, któr¹ nale¿a³oby okreœliæ mianem politycznej. Polityka jest
bowiem œciœle powi¹zana z wieloma sferami aktywnoœci spo³ecznej
i tym samym z wieloma typami stosunków i dlatego nie mo¿na jej
wyodrêbniæ. Na aktywnoœæ spo³eczn¹ i stosunki spo³eczne mo¿na
patrzeæ pod ró¿nym k¹tem. Klasy zjawisk i procesów politycznych
nie da siê wydzieliæ inaczej ni¿ umownie, podobnie jak nie da siê
35
43
A. Heywood, Politologia, Warszawa 2006, s. 10–11.
36. inaczej ni¿ umownie podzieliæ zjawisk spo³ecznych na: polityczne,
ekonomiczne, socjologiczne, psychologiczne itd. Je¿eli tego doko-
nujemy to nie dlatego, i¿ liczymy na to, ¿e bêd¹ to jakieœ samodzielne
„byty”, lecz wy³¹cznie dla celów badawczych czy dydaktycznych,
po to aby u³atwiæ sobie wyeksponowanie jakiejœ ró¿norodnoœci – or-
ganizacyjnej, instytucjonalnej, strukturalnej, funkcjonalnej itd. „Po-
litycznoœci” nie da siê wiêc jednoznacznie zdefiniowaæ z przyczyn
obiektywnych i dlatego w myœli politycznej spotykamy siê z tak¹
du¿¹ ró¿norodnoœci¹ definiowania polityki, a tym samym z tak¹
wieloœci¹ ró¿nych ujêæ, podejœæ i metod badawczych.
Ale nawet gdyby uda³o siê pokonaæ trudnoœci w ustaleniu kryte-
riów „politycznoœci” to i tak automatycznie nie uniknêlibyœmy prob-
lemów ze zdefiniowaniem polityki. Bowiem potocznie i intuicyjnie
przyjêto, ¿e „politycznoœæ” jest przymiotnikiem od rzeczownika
„polityka”, a skoro tak to nie mo¿emy pojêcia „politycznoœci” u¿y-
waæ w charakterze definiendum. Co innego gdybyœmy za³o¿yli, ¿e
s¹ to dwa odrêbne pojêcia, które tylko w konwencji jêzyka potoczne-
go funkcjonuj¹ jako rzeczownik i pochodz¹cy od niego przymiotnik.
Wtedy moglibyœmy „politykê” definiowaæ za pomoc¹ „polityczno-
œci” po uprzednim jej zdefiniowaniu. Postaramy siê wykazaæ sens
i funkcjonalnoœæ tego rozró¿nienia.
W literaturze na temat genezy polityki rywalizuj¹ ze sob¹ dwa
pogl¹dy. Jeden przypisuje polityce genezê biologiczn¹, a drugi wy-
chodzi z za³o¿enia, ¿e polityka jest wytworem ¿ycia spo³ecznego.
Pierwszy politykê próbuje wyprowadziæ z natury cz³owieka poj-
mowanego jako system biologiczny, w którym naturalne cechy
i elementy osobowoœci przekazywane s¹ drog¹ dziedziczenia, a je-
dynie kultura drog¹ socjalizacji. Politykê mia³yby konstytuowaæ
takie cechy jak: egoizm jednostek ludzkich i ¿¹dza podporz¹dkowa-
nia sobie innych, dziedzicznie przekazywane cechy przywódcze
oraz cechy sk³aniaj¹ce jednostkê do podleg³oœci i pos³uszeñstwa.
Wed³ug niektórych badaczy cz³owiek ma identyczne ze zwierzêtami
motywacje do dzia³añ – s¹ nimi: chêæ prze¿ycia, chêæ przewodze-
nia, hierarchia i chêæ dominacji. Z tych motywów najwa¿niejszym
36
37. jest chêæ dominacji, bowiem pozosta³e b¹dŸ zawieraj¹ siê w domi-
nacji, b¹dŸ daj¹ siê z dominacji wyprowadziæ44
. Wed³ug D. Morris’a
na dominacjê sk³adaj¹ siê m.in.: demonstracja stroju, gestów oraz
postawy, groŸba, chytroœæ, demonstracja si³y, a tak¿e dysponowanie
odpowiednim zapleczem w celu odparcia ataku45
.
Bez tych predyspozycji, bez przekazywania swego rodzaju ko-
dów genetycznych organizacja ¿ycia stadnego by³aby niemo¿liwa,
a bez niej ani zwierzê, ani cz³owiek nie mieliby szans na przetrwa-
nie. O zdolnoœci tworzenia przez jednostki organizacji stadnych,
czyli tak¿e grup spo³ecznych przes¹dzaj¹ odpowiednie geny i in-
stynkty – u jednych wrodzona chêæ dominacji, a u drugich zdolnoœæ
do pos³uszeñstwa wobec „autorytetu” i „grupowego myœlenia”46
.
Dziêki tym, genetycznie przekazywanym, cechom ludzie s¹ zdolni
do ¿ycia w stadach, spo³ecznoœciach, systemach politycznych, bo-
wiem przez naturê zostali wyposa¿eni w zdolnoœci pewnego typu
zachowañ.
Druga koncepcja upatruje genezy polityki w czynnikach spo³ecz-
nych. Polityka pojawi³a siê na pewnym etapie rozwoju ¿ycia spo-
³ecznego. Etap ten jest ró¿nie okreœlany. Wed³ug materializmu
historycznego polityka pojawi³a siê wraz z uzyskaniem „nadwy¿-
ki”, która mog³a byæ zaw³aszczona bez zagro¿enia egzystencji zbio-
rowoœci jako takiej. Dla innych tym momentem by³o powstanie
spo³ecznoœci plemiennych posiadaj¹cych wspóln¹ kulturê (jedn¹ re-
ligiê i jêzyk), strukturê o ma³o zró¿nicowanych rolach spo³ecznych,
w której szczególne znaczenie odgrywa³y wiêzy pokrewieñstwa
i obyczaj47
. Dla wielu badaczy zaœ momentem decyduj¹cym o gene-
37
44
Referat R. Rosickiego wyg³oszony na seminarium naukowo-dydaktycznym
pracowników WNPiD UAM w Ko³obrzegu w dniach od 16 do 19 wrzeœnia 2008 r.
pt. Idea politycznoœci cz³owieka (maszynopis), s. 1–10. W zakresie dominacji w:
E. O. Wilson, Socjobiologia, Poznañ 2000.
45
D. Morris, Ludzkie ZOO, Warszawa 2005. Por. R. Rosicki, op. cit. (maszyno-
pis), s. 6–7.
46
M. G. Roskin, R. L. Cord, J. A. Medeiros, W. S. Jones, Wprowadzenie do nauk
politycznych, Poznañ 2001, s. 24.
47
S. D. Tansey, Nauki polityczne, Poznañ 1997, s. 40.
38. zie polityki by³o powstanie pañstwa jako organizacji ca³ego spo-
³eczeñstwa.
Je¿eli wbrew gramatyce przyjmiemy, ¿e „politycznoœæ” i „polity-
ka” to dwa odrêbne pojêcia, to dylematy na temat genezy polityki
uda³yby siê wyeliminowaæ przypisuj¹c „politycznoœci” genezê bio-
logiczno-psychologiczn¹, a „polityce” genezê spo³eczn¹. W ten spo-
sób „politycznoœæ” by³aby genetycznie wczeœniejsza jako atrybut
natury cz³owieka i cecha jego zachowañ w relacjach z innymi ludŸ-
mi48
. Natomiast „politykê” nale¿a³oby przypisaæ zorganizowanym
zbiorowoœciom, czyli spo³ecznoœciom, mniej lub bardziej podzielo-
nym, niejednorodnym. Ich przetrwanie zale¿ne jest bowiem od
stopnia zorganizowania siê, od zapewnienia minimum ³adu i po-
rz¹dku spo³ecznego w relacjach miêdzy cz³onkami niejednorodnej
spo³ecznoœci i w relacjach miêdzyludzkich. Politycznoœæ, któr¹ pro-
ponujemy wyprowadziæ z natury cz³owieka z jego biologii i psychi-
ki konstytuuje podstawowy wymiar cz³owieka politycznego – homo
politicus. To jest takiego, którego natura uczyni³a zdolnym do dzie-
lenia innych na przyjació³ i wrogów i który ten instynkt wzbogaca,
uzupe³nia poprzez umiejêtnoœæ gromadzenia i analizowania do-
œwiadczeñ, akumulowanie informacji oraz wiedzy o innych i o przy-
rodzie. Cz³owiek posiada wiêc moc samokreacji, a tym samym
nabywa te¿ mocy do zmiany œrodowiska przyrodniczego i spo³ecz-
nego, do kreowania kultury materialnej i duchowej, która te¿ zmie-
nia jego samego. To swoiste sprzê¿enie zwrotne stanowi ogólny
mechanizm rozwoju zarówno cz³owieka, jak i ca³ych spo³ecznoœci.
Cz³owiek obdarzony œwiadomoœci¹ jest zarazem kreatorem rzeczy-
wistoœci oraz jej elementem. Ta podwójna rola cz³owieka w procesie
rozwoju ogranicza jego mo¿liwoœci poznawcze, bowiem uniemo¿li-
wia mu zewnêtrzny ogl¹d rzeczywistoœci – zw³aszcza spo³ecznej.
„Politycznoœæ” jako cecha natury ludzkiej oznacza zdolnoœæ
jednostki do postrzegania zagro¿eñ i szans, wrogów i przyjació³,
a rozwijana i wspomagana przez kulturê, prowadzi do umiejêtnoœci
38
48
Por. R. Rosicki, op. cit. (maszynopis), s. 1.
39. dostrzegania i rozumienia konfliktu i konsensusu, czyli tych relacji
spo³ecznych, które najczêœciej s¹ uznawane za elementy konstytu-
uj¹ce politykê. W tym miejscu warto przytoczyæ konkluzjê F. Ryszki
na temat „politycznoœci” – stwierdzi³ on mianowicie, ¿e dobrowol-
noœæ i przymus nie wykluczaj¹ siê wzajemnie, bowiem zastosowa-
nie przymusu nie podnosi stopnia „politycznoœci” jeœli nie mno¿y
i nie agreguje konfliktu49
.
Polityka zaœ jest cech¹ zorganizowanych zbiorowoœci i im po-
ziom tego zorganizowania jest wiêkszy oraz im wiêksza jest zbioro-
woœæ, tym ranga polityki w funkcjonowaniu tej zbiorowoœci jest
coraz wiêksza.
Politycznoœæ bywa ró¿nie pojmowana i definiowana. Wed³ug
jednych propozycji „politycznoœæ” wyra¿a siê w podejmowaniu ry-
zyka i decydowania za innych. Fakt podejmowania decyzji do-
tycz¹cych innych jest równoznaczny z tym, ¿e ludzie s¹ sobie
nierówni – nierówni równie¿ w ponoszeniu odpowiedzialnoœci za
podjête decyzje. Nierównoœæ wynika z dominacji b¹dŸ panowania.
Wed³ug innych koncepcji „politycznoœæ” wyprowadzana jest z „ry-
walizacji”, albo jak to uczyni³a Ch. Mouffe jest uto¿samiana z „an-
tagonizmem”, który powoduje co najmniej dualistyczny podzia³
sfery ¿ycia spo³ecznego czy politycznego50
.
Ciekaw¹ koncepcjê „politycznoœci” przedstawi³ C. Schmitt
w niewielkim traktacie Der Begrieff des Politischen. Wyszed³ on
z za³o¿enia, ¿e wszelkie dzia³ania zbiorowe maj¹ charakter egzy-
stencjalny i tylko jako takie rodz¹ rzeczywiste skutki. Egzystencjal-
ny charakter dzia³añ zbiorowych oznacza, i¿ maj¹ one charakter
ci¹g³y i nieustaj¹cy. Podobny charakter maj¹ te¿ dzia³ania jednost-
kowe decyduj¹ce o egzystencji cz³owieka. Jednostki i zbiorowoœci
podejmuj¹ decyzje w sprawach tych dzia³añ równie¿ w sposób
ci¹g³y i nieustaj¹cy. Przy czym wybór ten wed³ug C. Schmitta nie
jest wyborem „przeciw czemuœ”, lecz zawsze wyborem „za czymœ”,
39
49
F. Ryszka, O tym co polityczne. Przyczynek do rozwa¿añ z semantyki polityki,
w: Prawo i polityka, Warszawa 1988, s. 153.
50
Zob. Ch. Mouffe, PolitycznoϾ, Warszawa 2008.
40. bowiem uzale¿niony jest od sytuacji. Decyzja o wyborze sojusznika
lub wroga zale¿y od wielu elementów sytuacyjnych, z których przy-
najmniej czêœæ jest warunkowana przez podejmowane decyzje51
.
C. Schmitt istotê „politycznoœci” upatruje w mo¿liwoœciach i ten-
dencjach podzia³u ludzi na wrogów i przyjació³. Politycznoœæ jest
zarówno cech¹ jednostek, jak i zbiorowoœci. Z t¹ ró¿nic¹, jak siê wy-
daje, ¿e jednostka realizuje sw¹ politycznoœæ bezpoœrednio, mniej
lub bardziej œwiadomie, mniej lub bardziej trafnie. Natomiast spo-
³eczeñstwo musi byæ przez kogoœ zawsze reprezentowane, musi
stworzyæ oœrodek podejmuj¹cy w jego imieniu decyzje w tych spra-
wach, musi powo³aæ wyspecjalizowane instytucje itd. Inaczej to
ujmuj¹c mo¿na stwierdziæ, ¿e spo³eczeñstwo po to aby mog³o zre-
alizowaæ swoj¹ „politycznoœæ” musi stworzyæ, aparat, procedury,
zasady itd., czyli wykreowaæ nowy typ aktywnoœci zwany „poli-
tyk¹”.
Aby spo³eczeñstwo mog³o zrealizowaæ swoj¹ „politycznoœæ” nie
wystarczy proste nagromadzenie „politycznoœci” jednostek wcho-
dz¹cych w jej sk³ad.
Wa¿n¹ cech¹ konstytuuj¹c¹ „politycznoœæ” spo³ecznoœci jest „war-
toœciowanie” najwa¿niejszych dla egzystencji ludzkich dzia³añ
i stosunków spo³ecznych. Pocz¹tkowo za najwa¿niejsze, jakoby
pierwotniejsze, uznawano wartoœci materialne, w miarê rozwoju zaœ
coraz wiêkszego znaczenia nabiera³y wartoœci duchowe. Trudno
by³oby ustaliæ jakiœ fundamentalny zestaw tych wartoœci, bowiem
w czasie wartoœci zmienia³y swoj¹ podmiotowoœæ, jak i adresatów.
Trwa³¹ pozostawa³a jedynie dialektyka wartoœciowania, a mianowi-
cie: dobro jest zaprzeczeniem z³a. Nic w tym dziwnego, bowiem
wartoœci czerpano pocz¹tkowo z wierzeñ, z religii. Zatem treœæ ich
by³a zmienna zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, chocia¿ nazwy
pozostawa³y takie same: „dobro ogó³u”, „wolnoœæ”, „sprawiedli-
woœæ”, „pokój” itd. A skoro treœci tych wartoœci by³y odmienne, to
40
51
F. Ryszka, O tym co polityczne. Przyczynek do rozwa¿añ z semantyki polityki,
w: Prawo i polityka, Warszawa 1988, s. 158.
41. zró¿nicowane musia³y byæ te¿ wynikaj¹ce z nich imperatywy dzia-
³añ i kszta³t instytucji politycznych, a w koñcu zmienny by³ te¿
„idea³ spo³eczny”52
. Pojêcia dobra i z³a relatywizowa³y siê w miarê,
jak ró¿nicowa³y siê spo³ecznoœci, jak wyodrêbnia³y siê kolejne gru-
py interesów oraz powstawa³y coraz to szersze rozpiêtoœci w skali
podmiotowoœci, czyli w hierarchii spo³ecznej.
Kolejn¹ cech¹ konstytuuj¹c¹ „politycznoœæ” spo³ecznoœci jest
du¿a skala jakiegoœ zjawiska ewentualnie „masowoœæ”. Wszystkie
du¿e dzia³ania spo³eczne, w których bierze udzia³ du¿a czêœæ spo-
³ecznoœci, a tak¿e wszystkie stosunki spo³eczne, jakie zachodz¹
miêdzy du¿ymi grupami, a przynajmniej te których jedna ze stron
tego stosunku jest du¿¹ grup¹ spo³eczn¹, nadaj¹ tym dzia³aniom i re-
lacjom „politycznoœci”.
Czêsto te¿ na równi z du¿¹ skal¹ zjawiska lub „z masowoœci¹”
traktuje siê „wa¿noœæ” lub „donios³oœæ” spo³eczn¹. I tak polityczn¹
staje siê najczêœciej gospodarka, ale tak¿e bezpieczeñstwo wew-
nêtrzne i zewnêtrzne, b¹dŸ stosunki z s¹siadami.
Wreszcie warto te¿ odnotowaæ, ¿e „politycznoœæ” mo¿e wynikaæ
z „porz¹dkowania”, z porz¹dkowania dzia³añ, z porz¹dkowania re-
lacji spo³ecznych, a tak¿e z porz¹dkowania œwiadomoœci jednostek
i grup spo³ecznych. Przy czym nie chodzi tutaj o jakieœ porz¹dko-
wanie w kierunku „postêpu” czy tworzenia wy¿ej cenionego
porz¹dku spo³ecznego, lecz jak pisze F. Ryszka, o p³ynnoœæ wyni-
kaj¹c¹ z faktu istnienia w³adzy i ze zmian w sposobach jej funkcjo-
nowania. W tym sensie to porz¹dkowanie ma cechê „ci¹g³oœci”
i „trwa³oœci”53
.
Reasumuj¹c mo¿emy wiêc stwierdziæ, ¿e „ politycznoœæ jedno-
stek” jest tworem natury, chocia¿ jej dalszy rozwój uzale¿niony jest
od kultury. Natomiast „politycznoœæ zbiorowoœci” ma genezê spo-
³eczn¹, nie da jej siê sprowadziæ do sumy „politycznoœci jednostek”.
Wymaga ona spe³nienia pewnego „minimum spo³ecznego rozwo-
41
52
Ibidem, s. 134–135.
53
Ibidem, s. 153.
42. ju”, na który sk³ada siê postêp techniczny, technologiczny, organi-
zacyjny, ideologiczny, komunikacyjny itd. Bez tego „postêpu” nie
mo¿na sobie wyobraziæ zorganizowania dzia³añ decyduj¹cych o eg-
zystencji ca³ej spo³ecznoœci. Tego typu „politycznoœæ zbiorowoœci”
proponujemy nazwaæ polityk¹ w szerokim tego znaczeniu.
2. Polityka jako typ aktywnoœci
Celem polityki rozumianej jako pewien rodzaj spo³ecznej aktyw-
noœci jest stworzenie ³adu spo³ecznego, który zapewni ludziom,
spo³eczeñstwom funkcjonowanie i rozwój zgodny z preferowanymi
wartoœciami i zasadami. Po to, aby mo¿liwe by³o zrealizowanie
tego celu, konieczne jest spe³nienie pewnych warunków. Przede
wszystkim konieczny jest pewien stopieñ „zorganizowania”. A za-
tem organizacje, hierarchie, instytucje, zasady i normy spo³eczne s¹
nierozerwalnie zwi¹zane z dzia³alnoœci¹ polityczn¹. Zorganizowa-
nie z kolei nie jest mo¿liwe bez zasobów, które wczeœniej nale¿y za-
kumulowaæ w pewnej iloœci, aby rozpocz¹æ dzia³alnoœæ, nale¿y je
rozdzieliæ na zadania szczegó³owe, czyli dokonaæ ich alokacji. To
z kolei oznacza, ¿e polityki nie da siê rozdzieliæ od decydowania
oraz w³adzy politycznej, czyli oœrodka kierowniczego, zarz¹dza-
j¹cego, kontroluj¹cego, planuj¹cego itd. Zasobów nigdy bowiem
nie jest zbyt du¿o, najczêœciej s¹ one deficytowe, co jest zrozumia³e
gdy przyjmiemy za prawdziwe stwierdzenie, ¿e potrzeby zawsze
wyprzedzaj¹ mo¿liwoœci ich zaspokojenia.
Polityka nierozerwalnie zwi¹zana jest te¿ z biurokracj¹, której nie
sposób oddzieliæ od organizacji i hierarchii. I dlatego Max Weber
w badaniu biurokracji upatrywa³ najlepszy sposób na poznanie i wy-
jaœnianie polityki54
.
Ukierunkowanie aktywnoœci spo³ecznej na pewien rodzaj czy typ
funkcjonowania i rozwoju ³adu spo³ecznego wi¹¿e politykê z syste-
42
54
S. M. Lipset, Homo politicus. Spo³eczne podstawy polityki, Warszawa 1998,
s. 32.
43. mem wartoœci, z których trzy odgrywaj¹ rolê wyj¹tkow¹. S¹ nimi:
dobro, sprawiedliwoœæ i wolnoœæ. Wartoœci te, na ogó³ niekwestio-
nowane, by³y ró¿nie definiowane i st¹d od samego pocz¹tku by³y
przedmiotem dysput, ale tak¿e powodem: wojen, rewolucji, ruchów
spo³ecznych, rewolt, zamachów stanu itd.
Wreszcie uczestnictwo w dzia³aniach spo³ecznych œciœle powi¹za-
ne jest z opanowaniem pewnych ról spo³ecznych, co dokonuje siê
w procesach socjalizacji, w procesie kszta³cenia, zdobywania wie-
dzy i informacji, nauce itd., czyli ogólnie w rozwoju œwiadomoœci
jednostkowej i spo³ecznej. Bez tego niemo¿liwa by³aby ¿adna dzia-
³alnoœæ spo³eczna, a wiêc tak¿e dzia³alnoœæ, któr¹ chcemy nazwaæ
polityk¹.
Dla ilustracji przedstawimy niektóre sposoby definiowania poli-
tyki traktowanej jako pewien aspekt aktywnoœci spo³ecznej.
Rozpocznijmy od koncepcji Platona, któr¹ okreœla siê mianem
„elitarnej koncepcji polityki”. Tylko mêdrzec, g³osi³ Platon, jest
w stanie przenikn¹æ tajemnice œwiata idei i zbli¿yæ pañstwo do ide-
alnego wzorca, tworz¹c organizacjê doskona³¹ odpowiadaj¹c¹ ide-
om dobra, sprawiedliwoœci, piêkna i prawdy. Idealna polis jest
rygorystycznie zhierarchizowana – na jej szczycie znajduj¹ siê naj-
bardziej inteligentni i m¹drzy, oni rz¹dz¹, poni¿ej stoj¹ wojownicy,
którzy broni¹ spo³eczeñstwa, a najni¿ej ci, którzy dbaj¹ o zaspokaja-
nie potrzeb ca³ego spo³eczeñstwa.
Najwa¿niejsi dla rz¹dzenia s¹ filozofowie-mêdrcy oraz wojowni-
cy, ci ostatni mog¹ wymieniaæ w³adców-filozofów, je¿eli ich jed-
nostkowe uzdolnienia oka¿¹ siê wy¿sze, ale jako grupa s¹ ni¿ej
usytuowani od filozofów, bowiem s¹ w stanie poznaæ tylko czêœæ
prawdy, prostacy zaœ zaledwie jej strzêpy55
.
Do rz¹dzenia sprowadza te¿ istotê polityki uczeñ Platona, Ary-
stoteles, który zdefiniowa³ j¹ jako „sztukê rz¹dzenia pañstwem”.
W³aœciwie nale¿a³oby sprowadziæ definicjê Arystotelesa do „sztuki
43
55
H. Olszewski, Historia doktryn politycznych i prawnych, Warszawa–Poznañ
1978, s. 24–26.
44. rz¹dzenia”, bowiem pañstwo w rozumieniu zarówno Platona, jak
i Arystotelesa mia³o zupe³nie inne znaczenie, które mo¿e myliæ
wspó³czesnego czytelnika. Przez pañstwo rozumieli oni polis, czyli
zorganizowan¹ spo³ecznoœæ miejsk¹, ¿yj¹c¹ wed³ug przyjêtych
wówczas standardów sprawiedliwoœci, prawa, zwyczajów i trady-
cji, a co wiêcej jej granice wybiega³y daleko poza ramy miasta
i obejmowa³y okolice wiejskie, czyli polis by³a raczej gmin¹ ni¿
miastem, pewien wyj¹tek stanowi³a Smyrna – polis, która by³a pra-
wie wy³¹cznie miejska56
.
Z tych powodów powo³ywanie siê na Platona czy Arystotelesa
przez tych, którzy politykê wi¹¿¹ wy³¹cznie z dzia³alnoœci¹ pañ-
stwa, z jego agendami i ich funkcjonowaniem, nie jest w pe³ni
uprawnione.
Do dorobku Arystotelesa nawi¹zywa³ Marsyliusz z Padwy
(1275–1349), uznany za ojca nowo¿ytnego myœlenia politycznego.
Stan¹³ on na stanowisku, i¿ interesy jednostek nie mog¹ byæ
sprzeczne z d¹¿eniami i interesami zbiorowoœci. Pañstwo które jest
tworem ludzi powinno skutecznie rozwi¹zywaæ problemy ekono-
miczne i spo³eczne, a w mniejszym stopniu zajmowaæ siê kszta³to-
waniem wartoœci moralnych. G³osz¹c zasady suwerennoœci ludu
stworzy³ pierwsze nowo¿ytne uzasadnienie demokracji. W opozycji
do œw. Tomasza, Marsyliusz z Padwy dowodzi³, ¿e prawo ludzkie
nie musi byæ konkretyzacj¹ prawa natury57
.
W tym nurcie definiowania polityki nale¿y uwzglêdniæ N. Ma-
chiavellego (1465–1527), o którym pisze siê, ¿e jego system polega
na oderwaniu polityki od kryteriów moralnych i przedstawieniu jej
(polityki) jako niekoniecznie niemoralnego, ale zawsze amoralnego
systemu dzia³añ mierzonych miar¹ pragmatycznej skutecznoœci.
S¹d ten jest bliski prawdziwym pogl¹dom Machiavellego, ale nie do
koñca, bowiem, o czym siê zapomina, œwiadomie b¹dŸ te¿ nieœwia-
44
56
T. Bodio, Polityka w ¿yciu spo³ecznym, w: Nauka o pañstwie i polityce, red.
J. Tymanowski, £ódŸ 2003, s. 160–161.
57
H. Olszewski, Historia doktryn politycznych i prawnych, Warszawa–Poznañ
1978, s. 87.
45. domie, Machiavelli dopuszcza³ tego typu dzia³alnoœæ tylko wtedy,
gdy poœwiêcenie mniejszego dobra prowadzi do pozyskania dobra
wiêkszego58
.
Powo³ywanie siê wiêc na Machiavellego przez zwolenników
upatruj¹cych w polityce wy³¹cznie dzia³alnoœci egoistycznej, dwuli-
cowej czy pozbawionej skrupu³ów oraz legitymizuj¹cej pos³ugiwanie
siê przez w³adców przebieg³oœci¹, okrucieñstwem czy manipulacj¹,
jest nieuprawnione.
Dzia³alnoœæ pañstwa odgrywa³a kluczow¹ rolê w koncepcjach
polityki N. Machiavellego – wskazywa³ on, ¿e istot¹ polityki jest
powstawanie nowych ustrojów pañstw, rozszerzanie ich stanów po-
siadania i przechodzenie od anarchii do pañstwa silnego i trwa³ego.
W czasach nowo¿ytnych badacze polityki definiuj¹c j¹ nawi¹zy-
wali do terminologii filozofów greckich, do pogl¹dów Marsyliusza
z Padwy i N. Machiavellego oraz innych wybitnych przedstawicieli
„Odrodzenia”. Terminologia grecka i ³aciñska by³a inkorporowana
i wzbogacana w jêzykach narodowych. Dla ilustracji pos³u¿ymy siê
przyk³adem jêzyka angielskiego, w którym pole polityki próbo-
wano zamkn¹æ sekwencj¹ trzech pojêæ: terminem „polity” bliskim
greckiej polis – dla oznaczenia zbiorowoœci politycznej, terminem
„policy” dla okreœlenia – treœci programów politycznych i terminem
„politics” dla oznaczenia – dzia³añ politycznych59
.
W praktyce badawczej przyjmowane s¹ ró¿ne typy definicji poli-
tyki, od definicji jednoaspektowych czy jednoczynnikowych poczy-
naj¹c, a na definicjach wieloaspektowych czy wrêcz deskryptywnych
koñcz¹c. Oto przyk³ady.
Ch. Merriam za centraln¹ kategoriê polityczn¹ uzna³ „w³adzê”
– wed³ug niego celem badacza politologa jest ustalenie jak¹ rolê
w³adza polityczna odgrywa w procesie kontroli spo³ecznej. Politykê
45
58
N. Machiavelli, Ksi¹¿ê. Rozwa¿ania nad pierwszym dziesiêcioksiêgiem histo-
rii Rzymu Liwiusza, Warszawa 1984, s. 6.
59
T. Bodio, Polityka w ¿yciu spo³ecznym, w: Nauka o pañstwie, red. J. Tyma-
nowski, £ódŸ 2003, s. 165.
46. traktowa³ bardzo szeroko dostrzegaj¹c jej przejawy w instytucjach
publicznych i prywatnych, takich jak: rodzina, koœció³, szko³a, prze-
mys³, rolnictwo czy praca. Z kolei H. Lasswell sformu³owa³ defini-
cjê polityki w oparciu o kategoriê „wp³ywu” – studia nad polityk¹ to
studia nad wp³ywem i wp³ywowymi grupami60
.
D. Easton, którego systemowy model polityki sta³ siê podrêczni-
kowym wzorem analizy funkcjonalnej, definiuje politykê poprzez
wskazanie funkcji, które winna ona realizowaæ. Wyszczególnia on
dwie funkcje polityki:
– autorytatywny rozdzia³ cennoœci, których zawsze jest zbyt ma³o
wobec zg³aszanego na nie zapotrzebowania,
– pozyskanie spo³ecznego poparcia dla dokonanej dystrybucji61
.
R. Pennock i D. Smith politykê identyfikuj¹ z pañstwem jako or-
ganizacj¹ spo³eczn¹ maj¹c¹ w³adzê nad ludŸmi zamieszkuj¹cymi
okreœlone terytorium, maj¹cymi do rozwi¹zania wspólne problemy
i okreœlone cele do osi¹gniêcia62
.
Z kolei definicje wieloaspektowe staraj¹ siê uwzglêdniæ wiele
aspektów polityki, tak aby nie pomin¹æ ¿adnego z nich i jak najade-
kwatniej opisaæ pole polityki. Przytoczymy trzy z nich, zaczerpniête
z polskiej literatury.
Wed³ug K. Opa³ka „polityka to dzia³alnoœæ spo³eczna, wytyczana
przez oœrodek decyzji sformalizowanej grupy spo³ecznej (organiza-
cji), zmierzaj¹ca do realizacji ustalonych celów przy pomocy okre-
œlonych œrodków (programu dzia³ania). Oœrodek decyzji wyznacza
cz³onkom grupy (spo³ecznoœci) zadania, s³u¿¹ce do wykonania pro-
gramu, kieruje tak¿e jego realizacj¹, kszta³tuje jego przebieg i w mia-
rê potrzeb koryguje program oraz jego wykonanie”63
.
46
60
A. W. Jab³oñski, Teorie politologiczne w nauce anglosaskiej, Wroc³aw 1991,
s. 10.
61
D. Easton, Analiza systemów politycznych, w: Elementy teorii socjologicz-
nych, Warszawa 1975, s. 566.
62
The Columbia Encyclopedia, New York 1956.
63
K. Opa³ek, Wartoœci i normy w polityce, w: Z badañ nad kultur¹ polityczn¹,
red. M. Sobolewski, Warszawa 1977, s. 28.
47. J. P. Gieorgica opis polityki w kategoriach ci¹gu dzia³añ politycz-
nych widzi na dwa sposoby. Pierwszy to spojrzenie z „do³u” – to po-
strzeganie polityki przez pryzmat politycznego uczestnictwa, czyli
formowanie siê interesów indywidualnych i grupowych, wyra¿anie
ich i reprezentowanie itd. Drugi to spojrzenie z „góry” – to równie¿
uczestnictwo w polityce, ale ju¿ obejmuj¹ce aktywny i bezpoœredni
udzia³ w tworzeniu decyzji politycznych64
.
Z kolei S. Wróbel proponuje przyj¹æ, i¿ polityka jest jedn¹ ze sfer
aktywnoœci ludzi d¹¿¹cych do osi¹gniêcia celów, realizacji planów,
spowodowania okreœlonego rezultatu lub doprowadzenia do zamie-
rzonego najczêœciej stanu rzeczy. Jest zatem dziedzin¹ czynnoœci
ukierunkowanych, maj¹cych doprowadziæ do pojawienia siê skut-
ków ponadjednostkowych, maj¹cych zbiorowy, grupowy, ogólno-
spo³eczny lub publiczny charakter65
.
Powy¿sze rozwa¿ania dowodz¹, i¿ polityka rozumiana jako ro-
dzaj aktywnoœci spo³ecznej nie zosta³a prawid³owo zdefiniowana
mimo tak licznych i ró¿norodnych prób podejmowanych w ramach
ró¿nych teorii i paradygmatów, a co wiêcej nawet w ramach ró¿-
nych dyscyplin naukowych.
Polityka jako typ aktywnoœci spo³ecznej jest procesem bardzo
z³o¿onym, na który sk³ada siê wiele ró¿norodnych procesów, z któ-
rych ka¿dy ma wiele aspektów godnych analizy – zorganizowanie,
hierarchicznoϾ, biurokracja, instytucjonalizacja, socjalizacja, ak-
sjomatyzacja itd.
Dzia³alnoœæ polityczna jest realizowana na ró¿nych polach
w ró¿nych miejscach, ró¿nymi metodami zarówno przez jednostki
zw³aszcza wybitne, ale tak¿e przez masy (rewolucje, ruchy spo-
³eczne) i st¹d polityka jest definiowana albo zbyt w¹sko, albo zbyt
szeroko.
47
64
J. P. Gieorgica, Teoretyczno-metodologiczne problemy okreœlenia polityki, w:
Wprowadzenie do teorii polityki, t. I, op. cit., s. 29.
65
S. Wróbel, Polityka i proces polityczny, w: Wprowadzenie do nauki o pañ-
stwie i polityce, red. B. Smulik, M. ¯migrodzki, Lublin 2006, s. 244.
48. 3. Polityka jako typ stosunków politycznych
Spróbujmy wiêc dokonaæ przegl¹du sposobów definiowania po-
lityki rozumianej jako rodzaj stosunków czy relacji, które ludzie
nawi¹zuj¹ miêdzy sob¹ w procesie dzia³añ, a dok³adniej szczególnego
rodzaju dzia³añ, które bylibyœmy sk³onni okreœliæ mianem polityki.
Jak dot¹d wszystkie spo³eczeñstwa s¹, od pewnego przynajmniej
etapu ich rozwoju, spo³eczeñstwami zró¿nicowanymi i to pod wie-
loma wzglêdami: pochodzenia, miejsca zamieszkania, wykszta³ce-
nia, dochodu, bogactwa, a tak¿e poziomu zaspokajanych potrzeb
materialnych i duchowych. Z tego powodu struktura spo³eczeñstwa
jest zawsze mniej lub bardziej zhierarchizowana. St¹d teorie struk-
tur spo³ecznych dziel¹ spo³eczeñstwa wed³ug w³aœciwych sobie
kryteriów i kategorii. Przyk³adowo V. Pareto podzieli³ spo³eczeñ-
stwo na dwie czêœci:
– warstwê ni¿sz¹, czyli nieelitê i
– warstwê wy¿sz¹, czyli elitê, któr¹ z kolei podzieli³ na:
– elitê rz¹dz¹c¹ i
– elitê nierz¹dz¹c¹.
Z kolei G. Mosca wyró¿ni³:
– klasê tych, którzy rz¹dz¹ i
– klasê tych, którzy s¹ rz¹dzeni.
Klasa rz¹dz¹ca jest zawsze mniej liczebna, za to lepiej zorganizo-
wana. Zorganizowanie wed³ug G. Moski to:
– stworzenie b¹dŸ opanowanie pewnych formalnych zrzeszeñ spo-
³ecznych lub politycznych;
– uzyskanie wp³ywu i kontroli nad aparatem pañstwowym, przy
pomocy którego najlepiej spetryfikowaæ uk³ad spo³eczny66
.
Zorganizowanie, hierarchicznoϾ, instytucjonalizacja, socjaliza-
cja, aksjologia s¹ zatem tak¿e niezbywaln¹ cech¹ polityki rozu-
mianej jako rodzaj b¹dŸ czêœæ stosunków spo³ecznych. Stosunki
48
66
W. Weso³owski, Teoria polityczna warstwy rz¹dz¹cej Gaetano Moski, w:
Spo³eczeñstwo i socjologia, Warszawa–Wroc³aw–Kraków–Gdañsk–£ódŸ 1983,
s. 592.
49. spo³eczne i szczególnie ta ich czêœæ, któr¹ bylibyœmy sk³onni okreœ-
liæ politycznymi po to, aby mog³y siê realizowaæ wymagaj¹ pew-
nych struktur, instytucji, organizacji, wykszta³cenia pewnych ról
i funkcji. Podzia³ spo³eczeñstwa na grupy (stany, klasy) jest wiêc
podzia³em maj¹cym obiektywne uzasadnienie, a skoro tak, to i sto-
sunki miêdzy tymi ró¿norodnymi grupami maj¹ taki sam charakter.
Na ogó³ nie kwestionowane jest stwierdzenie, ¿e polityka za swój
przedmiot uznaje relacje zachodz¹ce miêdzy du¿ymi grupami oraz
te, w których przynajmniej jedna strona jest du¿¹ grup¹, natomiast
relacje miêdzy ma³ymi grupami gotowa jest odst¹piæ socjologii,
ewentualnie psychologii, chocia¿ te¿ nie do koñca.
Grupy spo³eczne s¹ przede wszystkim, z interesuj¹cego nas
punktu widzenia, podmiotem potrzeb i interesów spo³ecznych. Dla
lepszego zaspokajania swoich potrzeb i realizacji w³asnych inte-
resów grupy te organizuj¹ siê tworz¹c w³asne instytucje, które ich
reprezentuj¹ i zabiegaj¹ o to, aby potrzeby i interesy ich cz³onków
znalaz³y siê jak najwy¿ej w hierarchii spo³ecznej. Na tym tle docho-
dzi miêdzy grupami do nawi¹zywania ró¿nego rodzaju wiêzi:
– wiêzi wspó³pracy;
– wiêzi konkurencji.
Zarówno stosunki wspó³pracy, jak i konkurencji przybieraj¹
wiele ró¿nych szczegó³owych form, od stanowiska neutralnego po
integracjê dla zrealizowania konkretnego celu, po koalicje grup
spo³ecznych dla realizacji pewnego programu czy nawet w celu
zdobycia w³adzy politycznej. Wachlarz form konkurowania jest te¿
doœæ szeroki – od stanowiska neutralnego po rywalizacjê, dalej wza-
jemne zwalczanie siê, walkê, a na konflikcie zbrojnym koñcz¹c.
Spo³eczeñstwo po to, aby istnieæ i rozwijaæ siê nie mo¿e dopuœciæ
do zaistnienia takiej struktury wzajemnych stosunków, która gro-
zi³aby mu destabilizacj¹ czy rozpadem. Struktura stosunków spo-
³ecznych decyduje o tym czy spo³eczeñstwo znajduje siê w stanie
równowagi czy te¿ jest zagro¿one. Zagro¿one jest wtedy gdy po-
ziom konfliktowoœci stosunków spo³ecznych przekroczy pewien
pu³ap, a o to w spo³eczeñstwach wewnêtrznie podzielonych nie
49
50. trudno. Przeciwdzia³aæ procesowi dezintegracji ma w³adza politycz-
na, któr¹ wyposa¿ono w wyj¹tkowy arsena³ œrodków skutecznego
dzia³ania, a mianowicie w monopol na dysponowanie œrodkami
przemocy materialnej. W³adza polityczna po to, aby zapewniæ rów-
nowagê spo³eczn¹ musi likwidowaæ wszelkie konflikty, które za-
gra¿aj¹ tej równowadze. Ustanowienie w³adzy politycznej sta³o siê
podstaw¹ ustanowienia wiêzi jak najbardziej politycznych, wiêzi
miêdzy rz¹dz¹cymi a rz¹dzonymi. Wiêzi te mog¹ przybieraæ ró¿ny
charakter, mog¹ byæ wype³nione ideami i dyrektywami demokra-
tycznymi, autokratycznymi b¹dŸ totalitarnymi. Przy czym te pojê-
cia nie traktujemy jako binarne lecz stopniowalne, co oznacza ¿e
mog¹ p³ynnie przechodziæ jedne w drugie i ¿e miêdzy skrajnymi ty-
pami wiêzi ró¿nice s¹ znikome. Konflikty miêdzy grupami spo³ecz-
nymi mog¹ dotyczyæ ró¿nych spraw na ró¿nych p³aszczyznach
aktywnoœci spo³ecznej. Przyk³adowo mog¹ one dotyczyæ równoœci
obywateli wobec prawa i w³adzy, zakresu praw i wolnoœci obywa-
telskich, podzia³u materialnych œrodków zaspokajania potrzeb,
poziomu zabezpieczenia minimum socjalnego, bezpieczeñstwa wew-
nêtrznego i zewnêtrznego itd. W³adza polityczna po to, aby mog³a
wp³ywaæ na tego rodzaju wiêzi spo³eczne w celu zmniejszenia ich
konfliktowoœci musi obejmowaæ swym w³adztwem wszystkie sfery,
musi byæ zdolna prowadziæ politykê wewnêtrzn¹ i zewnêtrzn¹, poli-
tykê kszta³towania prawa i ustroju pañstwa, politykê gospodarcz¹,
politykê socjaln¹, politykê kulturaln¹ itd.
W³adza polityczna po to, aby mog³a zapewniæ równowagê spo-
³eczn¹ musi mieæ szanse wp³ywania na wiêzi:
– miêdzy grupami spo³ecznymi;
– miêdzy organizacjami tych grup;
– miêdzy jednostkami
– bêd¹ce kombinacjami podmiotów: grupa – jednostka, grupa
– partia, jednostka – organizacja, grupa – organizacja itd.
Równowaga spo³eczna z punktu widzenia stosunków spo³ecz-
nych jest zapewniona przez uzyskanie pewnej proporcji miêdzy
konfliktowoœci¹ a ugodowoœci¹.
50
51. Problem konfliktowoœci i zgodnoœci sta³ siê problemem samym
w sobie i kryterium ostrego podzia³u pogl¹dów na to co jest imma-
nentn¹ cech¹ polityki – konflikt czy zgoda (konsens)?
Wed³ug jednych badaczy politykê konstytuuje konflikt i tak d³u-
go jak d³ugo konflikty bêd¹ obecne w spo³eczeñstwie, tak d³ugo nie
bêdzie siê ono mog³o obyæ bez polityki i w³adzy politycznej.
Za klasycznych reprezentantów tego rodzaju pogl¹dów uznaje
siê K. Marksa oraz A. de Tocqueville’a, chocia¿ nie byli oni pierwsi
pod tym wzglêdem. Na przyk³ad najwybitniejszy przedstawiciel
muzu³mañskiego œredniowiecza Ibn Chaldun (1332–1406) kilkaset
lat wczeœniej uwypukla³ konfliktowy charakter rozwoju spo³eczne-
go i potraktowa³ konflikt jako si³ê napêdow¹ rozwoju67
. W nurcie
tym mieszcz¹ siê te¿ pogl¹dy N. Machiavellego, który wyraŸnie
akcentowa³ problematykê konfliktów wewn¹trz spo³eczeñstwa,
a genezê polityki wyprowadza³ z egoistycznych d¹¿eñ ludzi zmie-
rzaj¹cych do uzyskania korzyœci materialnych i bezpieczeñstwa68
.
Wed³ug K. Marksa stosunki polityczne to przede wszystkim sto-
sunki wynikaj¹ce z walki o w³adzê i sprawowanie w³adzy wyra-
staj¹ce na pod³o¿u stosunków ekonomicznych – s¹ przez te ostatnie
warunkowane. Polityka jednak bêd¹ca elementem nadbudowy nie
jest tylko determinowana przez stosunki pozapolityczne, lecz sama
tak¿e wp³ywa na ich kszta³t69
. Spo³eczeñstwa klasowe skazane s¹
na konflikt na tle podzia³u deficytowych dóbr, które dzielone s¹
wed³ug zasady w³asnoœci œrodków produkcji. Klasy, które wyodrêb-
nione s¹ na podstawie jednakowego stosunku do w³asnoœci œrodków
produkcji tocz¹ ze sob¹ walkê, walkê klasow¹ o lepsze zaspokojenie
swego interesu klasowego i ta walka stanowi istotê polityki. Histo-
ria ludzkoœci wed³ug K. Marksa jest histori¹ walk klasowych, czyli
histori¹ wy³¹cznie konfliktowej polityki.
Istnieje jednak szansa wyeliminowania konfliktu ze spo³eczeñ-
stwa oraz kresu tradycyjnie rozumianej polityki wtedy, gdy zbuduje
51
67
J. Topolski, Metodologia historii, Warszawa 1984, s. 165.
68
Ibidem, s. 71.
69
J. J. Wiatr, Socjologia polityki, Warszawa 1999, s. 38 i 39.
52. siê spo³eczeñstwo bezklasowe, czyli „spo³eczeñstwo harmonii”.
Wtedy nie bêdzie konfliktów, zbêdne stanie siê pañstwo, w³adza po-
lityczna, polityka, a nawet demokracja.
Za konfliktowym ujêciem polityki opowiedzia³ siê tak¿e A. de
Tocqueville, chocia¿ jego stanowisko ró¿ni³o siê od stanowiska
K. Marksa w tej sprawie. Otó¿ A. de Tocqueville za³o¿y³, ¿e w tym
samym czasie spo³eczeñstwo zdolne jest i do konfliktu, i do ugody,
konsensusu – w jednych sferach stosunki polityczne mog¹ przybraæ
formê konfliktu, w innych zaœ mo¿liwy jest konsensus. W odró¿nie-
niu od Marksa nie traktowa³ tych dwóch typów stosunków alterna-
tywnie: albo konflikt, albo zgoda. By³ jednak przekonany, ¿e
w d³u¿szym okresie konsensus mo¿e zostaæ zagro¿ony. Najwiêk-
szym niebezpieczeñstwem dla konsensusu jest, jego zdaniem, nie-
unikniony wzrost potêgi i kompetencji instytucji pañstwowych.
Mo¿na jednak wynikaj¹ce st¹d niebezpieczeñstwo oddalaæ, rozwi-
jaj¹c lokalne samorz¹dy oraz dobrowolne organizacje70
.
Zdecydowanie mniej badaczy polityki zak³ada, ¿e jest ona gr¹
o sumie niezerowej, a skoro tak to realizacja interesów poszcze-
gólnych grup spo³ecznych nie musi siê dokonywaæ kosztem innych,
czyli polityka nie musi byæ uwik³ana w konflikt, a wprost przeciw-
nie – zgoda jest jej cech¹ konstytuuj¹c¹. Konsensualny charakter
polityki w najbardziej rozwiniêtym zakresie odnajdujemy w twór-
czoœci H. Arendt. Wed³ug niej spo³eczeñstwo jest zespo³em jedno-
stek œwiadomie i racjonalnie reguluj¹cych swe wzajemne relacje.
Dzieje siê to bez przemocy na drodze umów i ¿mudnego ustalania
takich norm wspó³dzia³ania, które gwarantuj¹ wiêkszoœci mate-
rialne korzyœci przy poszanowaniu podmiotowoœci wszystkich
jednostek.
H. Arendt dosz³a do wniosku, ¿e wszelkie regu³y zarówno dobre,
jak i z³e, niezale¿nie od ich Ÿród³a – które maj¹ rz¹dziæ ludzkim
dzia³aniem z zewn¹trz s¹ apolityczne, a nawet antypolityczne. Jedy-
ne godne zaufania kryteria os¹du wcale nie s¹ przekazywane z góry,
52
70
S. M. Lipset, Homo politicus…, op. cit., s. 30.