„Wojna naszych pradziadków” - dodatek historyczny do „Tygodnika Powszechnego”, wydany we współpracy z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych, którego tematem są m.in. wydarzenia związane z obchodami 100. rocznicy I wojny światowej organizowane przez archiwa państwowe oraz materiały źródłowe do historii Wielkiej Wojny
2. 2
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
REKLAMA
WIELKA WOJNA I POLSKIE DĄŻENIA NIEPODLEGŁOŚCIOWE
25 LIPCA – 18 SIERPNIA 2014 R.
Wystawa prezentowana
na placu Szczepańskim od 25 lipca do 18 sierpnia 2014 r.
oraz w siedzibie Archiwum przy ul. Siennej 16 od 5 do 18 sierpnia 2014 r.
Organizator:
Archiwum Narodowe w Krakowie
www.ank.gov.pl
Partnerzy:
Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych
Archiwa Państwowe
Wystawa zorganizowana przy udziale
Gminy Miejskiej Kraków
Sto wydarzeń na setną rocznicę
WŁADYSŁAW STĘPNIAK
Wybuch I wojny światowej nie miał ścisłego związku
ze sprawami polskimi. Zaczęły ją mocarstwa dążące do nowego podziału świata.
Na sprawę polską spoglądały z perspektywy własnych interesów.
Przygotowując się do 100. rocznicy wybuchu I wojny świato-
wej, archiwa państwowe – dysponujące unikatowymi materiała-
mi– podjęłydziałaniamająceupamiętnićtamtewydarzenia.W po-
nad 30 miastach Polski w latach 2014–2018 odbędzie się ponad 100
wystaw, konferencji, przeglądów filmowych i zajęć edukacyjnych
dlamłodzieży,któreprzybliżąWielkąWojnęw wymiarzeeuropej-
skim i polskim, a także regionalnym i lokalnym.
Wśród kilkudziesięciu wystaw organizowanych przez archiwa
państwowestatuscentralnejmaekspozycja„Dziśalbonigdy.Wiel-
kaWojnai polskiedążenianiepodległościowe”.Od25lipcaprezen-
towana jest w Krakowie, skąd sto lat temu wymaszerowała Pierw-
sza Kompania Kadrowa stworzona przez Józefa Piłsudskiego jako
zalążek Wojska Polskiego. Wystawę przygotowało Archiwum Na-
rodowe w Krakowie na podstawie dokumentów ze zbiorów archi-
wów państwowych w całej Polsce. Będzie ją można zobaczyć rów-
nież w Szczecinie, Warszawie i Łodzi.
Materiałyarchiwalnebędąprezentowaneteżw internecie– w for-
mie wystaw (m.in. dokumenty Naczelnika Powiatu Kaliskiego z lat
1915-18),bazdanych(m.in.bazapoległychżołnierzyarmiirosyjskiej
i cmentarzywojennychnaLubelszczyźnieArchiwumPaństwowego
w Lublinie) oraz w serwisie www.szukajwarchiwach.pl, w którym
zostaną opublikowane m.in. dokumenty Naczelnego Komitetu Na-
rodowego. Wśród działań archiwów państwowych nie zabraknie
też przedsięwzięć o charakterze naukowym i edukacyjnym, jak pre-
zentacje, warsztaty i konkursy wiedzy, adresowane do młodzieży
szkolnej.
Pośród kilkudziesięciu publikacji dotyczących I wojny świato-
wej, planowanych w latach 2014-18, już we wrześniu nakładem
Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych ukaże się pierwszy
tom z serii wydawniczej „Wielka Wojna – codzienność nieco-
dzienności”. Cykl ten obejmie dzienniki, pamiętniki i korespon-
dencję, które pozwolą na przedstawienie Wielkiej Wojny z pol-
skiej perspektywy, uwzględniając życie codzienne na tle polityki
światowej i przeobrażeń zachodzących na świecie i na ziemiach
polskich.
W tym dodatku prezentujemy teksty autorstwa pracowników
archiwów państwowych przybliżające tematykę I wojny, obecną
w dokumentach archiwalnych. Obok dokumentów źródłowych,
któreukażąsięw serii„WielkaWojna–codziennośćniecodzienno-
ści”,przedstawiamydzienniklegionistyLudwikaNamysłowskiego,
wydanyw 2014 r.nakłademArchiwumAktNowych,a takżeobraz
społeczeństwa polskiego wyłaniający się z raportów politycznych
austro-węgierskiego Generalnego Gubernatorstwa Wojskowego,
których wydanie planuje Archiwum Główne Akt Dawnych.
Szczegółowyopiswydarzeńorganizowanychprzezarchiwapań-
stwowe dostępny jest na stronie internetowej Naczelnej Dyrekcji
Archiwów Państwowych: www.archiwa.gov.pl. ņ
Prof. dr hab. WŁADYSŁAW STĘPNIAK jest naczelnym dyrektorem
Archiwów Państwowych.
J
ednakkilkamilionówPolaków–wcielonychdoarmiipaństw
zaborczychi jakżeczęstowalczącychprzeciwsobie–orazstra-
tegiczne znaczenie ziem polskich dla działań wojennych spo-
wodowały wzrost zainteresowania sprawą polską. Choć nie
oznaczałoonogotowościdouznaniaprawaPolakówdoodbu-
dowy państwowości, nawet w warunkach powszechnie narastają-
cego dążenia narodów do samostanowienia.
O tym, że nasz kraj wybił się na niepodległość, zadecydowała
walka i działalność samych Polaków, wzmocnionych poparciem
USA i prezydenta Woodrowa Wilsona. Ogromne znaczenie mia-
ła też sprzyjająca sytuacja polityczna, jaką był upadek monarchii
austro-węgierskiej i rosyjskiej. W wyniku I wojny światowej po-
wstały warunki pozwalające na odtworzenie niepodległości Pol-
ski, co było przedmiotem walki i tęsknoty kilku pokoleń. Umie-
jętność wykorzystania tej historycznej szansy, dla wielu równo-
znaczna z cudem, jest zasługą polskich patriotów i działaczy pań-
stwowych.
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
3. Polacy, żołnierze austriackiej 12. Dywizji Piechoty, zwanej „Krakowską”, atakują wzgórze Pustki koło Gorlic, maj 1915 r.
NARODOWEARCHIWUMCYFROWE
3
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
W
zachodniej historiogra-
fii i publicystyce silna jest
dziś teza, że Wielka Wojna
była samobójstwem Euro-
py. Samobójstwem – to znaczy czym? Wła-
snowolnym,świadomympołożeniemkresu
swemu istnieniu? Czy państwa i narody są
zdolne do takiego aktu, nawet jeśli w trybie
metafory przyznajemy im podmiotowość
moralną? Wątpię. Państwa i narody mogą
popełniać błędy, nawet zgubne w konse-
kwencjach–aleniedążąświadomiedowła-
snej zguby.
Polityczna Nagroda Darwina
Sto lat temu nikt nie wchodził do wojny
z przekonaniem o przegranej, wszyscy li-
czyli na zwycięstwo. Nawet Austro-Węgry,
najsłabsze ogniwo ówczesnej Europy, liczy-
ły, że wojna przyniesie im odnowę, da nową
siłę.Żerachubywszystkichmocarstwzaczy-
nających wojnę były błędne – to rzecz inna.
Jaki to,żewszystkiewyszłyz niejprzegrane:
zwycięzcami były Stany Zjednoczone oraz
małe narody, które zyskały na złamaniu sys-
temu Świętego Przymierza. Także my.
Można rozważać, które z mocarstw bar-
dziejzasłużyłowtedynapolitycznąNagrodę
Darwina,gdybytakąprzyznawano(przypo-
mnijmy: to żartobliwe „wyróżnienie” ludzi,
którzy doprowadzili do własnej śmierci
PARTNERZY WYDANIA:
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW Dodatek do „TP” 32/2014 Redakcja: Wojciech Pięciak, współpraca Marta Filipiuk-Michniewicz i Marek Zalejski
Wojna cudza i nasza
TADEUSZ A. OLSZAŃSKI
Dla mocarstw była to początkowo wojna „o nic”.
Tylko dla małych graczy, jak Serbowie i Polacy, jej stawką była wolność.
Dopiero rewolucje, sowiecka i nazistowska, uczyniły nową wojnę
potwornością, która przeorała świat.
C: 0%
M: 100%
Y: 100%
K: 0%
lub
pantone: 1797 C
C: 0%
M: 0%
Y: 0%
K: 100 %
lub
pantone: process black 100 %
tekst
4. 4
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
w wyjątkowo głupi, a przy tym efektow-
ny sposób). Kandydatów byłoby wielu: naj-
bardziej chyba monarchia Habsburgów,
która nie dotrwała do końca wojny.
Czy było to więc samobójstwo Europy?
To znaczy czego? Przecież ani kontynentu,
ani postchrześcijańskiej (już wtedy!) wspól-
noty cywilizacyjnej, ani nawet Spenglerow-
skiego „Zachodu”. Wszystkie one przetrwa-
ły wojnę, po której niewiele też zmienił się
układ sprzecznych interesów mocarstw
(choć przybyło państw). Owszem, ostatecz-
nieodeszłow niebytŚwiętePrzymierze...ale
tylko na jakieś ćwierć wieku. Bo system jał-
tański w istocie je odtworzył, choć z udzia-
łem innych graczy.
Wojna, epidemie i rewolucje, będące
konsekwencją I wojny światowej, przeora-
ły Europę, to prawda. Ale wszystkie narody
przetrwały, żadne z wielkich miast nie zo-
stało zburzone, niezbyt liczni powojenni
przesiedleńcy mieli prawo wyboru, nie byli
wypędzonymi. Prawda, była rzeź Ormian,
pierwsze nowoczesne ludobójstwo – ale na-
wet dziś wahamy się, czy Turcja jest częścią
Europy. Imperium osmańskie nie było nią
z pewnością.
Koniec epoki – początek epoki
Mimo całej nacjonalistycznej retoryki była
to wojna „o nic”: o strefy wpływów mo-
carstw i zyski wielkiej burżuazji. Zwłasz-
cza na froncie zachodnim, gdzie przez czte-
ry lata pracowała okopowa „maszynka do
mięsa”, mieląc przy okazji beztroskę fin de
siècle’u oraz nadzieje na „umiarkowany po-
stęp w granicach prawa”, które na począt-
kuwiekuniewydawałysięnieuzasadnione.
Tylko dla drugorzędnych graczy (jak Serbo-
wieczyPolacy)stawkąbyłoutrzymanielub
zdobycie wolności.
Świat dekadenckich pięknoduchów, któ-
rzy szli na front, szukając męskiej przygo-
dy w duchu wojen kolonialnych czy wręcz
romansów arturiańskich, zgnił w okopach
Flandrii. Podobnie rozsypał się świat socjal-
demokratów, którzy ze zdumieniem odkry-
li, że robotnicy jednak mają ojczyzny. Ci, co
przeżyli, wracali jako zdeklarowani pacy-
fiści – bądź jako rewolucjoniści, dążący do
wywrócenia starego świata. Tylko nieliczni
potrafili ocalić wiarę w wartości: Boga, na-
ród, zasady moralne.
Na Wschodzie było nieco inaczej (choć
Imperium Rosyjskie też zgniło w okopach),
a narodom, które choć na chwilę wywal-
czyły wówczas wolność, łatwiej było ocalić
światwartości. AlewielkaprzemianaEuro-
py dokonywała się na Zachodzie.
Tamta wojna przyniosła nie tylko ofiary.
Wstrząs, jakim była, zapoczątkował dele-
gitymizację wojny jako narzędzia polityki,
przyniósł pierwszą próbę ustanowienia in-
stytucjonalnego ładu światowego (Ligę Na-
rodów). Dał nowy impuls emancypacji ko-
biet – nie ideologiczny, lecz ekonomiczny,
więc skuteczniejszy. Podważył tradycyjny,
kolonialny rasizm. Przyniósł też rewolucje
społeczne,któreniebyłyniespodzianką:już
wcześniejsięichobawiano–dośćzajrzećdo
„Starej Ziemi” Jerzego Żuławskiego, wyda-
nej tuż przed wojną.
Już około 1920 r. było jasne, że główne
konflikty nie zostały rozstrzygnięte, a po-
nowne starcie mocarstw europejskich jest
nieuniknione. Ale to rewolucje, sowiecka
i nazistowska, uczyniły kolejną wojnę tym,
czym była: potwornością, która rzeczywi-
ście przeobraziła świat. A obie rewolucje ro-
dziły się w okopach Wielkiej Wojny.
Chętniemówimy,żeświatpotamtejwoj-
nie nie był już taki sam. Ale czy nie jest tak,
że po każdym wielkim wydarzeniu świat
przestajebyć„takisam”?I zakażdymrazem
wydaje się nam, że to już „koniec historii”.
Wszak Wielka Wojna miała, jak głoszono
przynajmniej na Wyspach Brytyjskich, po-
łożyć kres wszystkim wojnom...
„Sen śniony nieprzytomnie”
Dla nas, Polaków, była to cudza wojna. Po-
dobno. Bo także polscy poddani monar-
chów z Sankt Petersburga i Wiednia szli na
tęwojnęjeśliniez entuzjazmem,toz patrio-
tycznągotowością–bezsprawnegoprzebie-
gu mobilizacji w Kongresówce Rosjanom
nie powiódłby się sierpniowy atak na Pru-
syWschodnie(zakończonyklęskąpodTan-
nenbergiem).
Jedni i drudzy wiązali nadzieje na przy-
szłość narodu ze zwycięstwem dotychcza-
sowego suwerena. Nawet „pruscy” Polacy,
którzy nie mogli liczyć na poprawę losu po
zwycięstwie Niemiec, szli na wojnę z goto-
wością równą niemieckiej.
Także niepodległościowe elity polityczne
wiązały w 1914 r. nadzieje na takie czy inne
odrodzenie Polski ze zwycięstwem jednego
z zaborców. Tylko Piłsudski (bo nawet nie
wszyscy jego towarzysze) stawiał na klęskę
wszystkich i odrodzenie Polski dzięki niej
samej. A to, co w dniach wymarszu Pierw-
szejKompaniiKadrowej–a jeszczebardziej
wśródwrogiegomilczenia,jakimKadrówkę
przyjęła Kongresówka – zdawało się „snem
wariata śnionym nieprzytomnie”, cztery
lata później okazało się trafnym rozpozna-
niem sytuacji. I stało się ciałem.
Nie poznaliśmy zresztą dobrze bezsen-
su Wielkiej Wojny: tylko poddani pruscy
przeszli przez „maszynkę do mięsa” pod
Verdun i nad Sommą. Na Wschodzie miała
ona kształt bliższy dawniejszym wyobraże-
niom o wojnie, pozwalający nadać sens żoł-
nierskiemu wysiłkowi. Podczas ofensywy
nazwanej jego nazwiskiem, w 1916 r. gene-
rał Brusiłow w ciągu trzech miesięcy ode-
pchnął przeciwnika o 120 km. Tymczasem
nad Sommą – w dwukrotnie dłuższym cza-
sie–alianciprzesunęlifrontledwieo 12km,
płacąc znacznie większą cenę krwi.
W cieniu Polskiej Wojny
Wielka Wojna znikła z naszej świadomości
głównie dlatego, że okazała się wstępem do
Polskiej Wojny: dwuletnich zmagań o nie-
podległość i granice z lat 1919-20, już pod
własnymi znakami, we własnym imieniu.
I byłatowojnazupełnieinna:o jasnymcelu,
pełna nagłych zwrotów, obron, szturmów
i kontrnatarć, uwieńczona ostatnią wielką
bitwą kawalerii w dziejach – pod Koma-
rowem, w sierpniu 1920 r., gdy pobiliśmy
Armię Konną Budionnego. Wojna niezbyt
krwawa – w trwającej ponad rok konfron-
tacji z bolszewikami straciliśmy 60 tys. za-
bitych – mniej, niż padło w pierwszym ty-
godniu bitwy nad Sommą. Wojna godna
pieśni, a nie tylko płaczu, godna pędzla mi-
strzów.
Zarazem był to okres świętej zgody naro-
dowej, którą w ustabilizowanym państwie
szybko pogrzebaliśmy. Ale mieliśmy na
czym budować nową, ponadzaborową już
wspólnotę, mogliśmy wziąć w nawias do-
świadczenie Wielkiej Wojny. A także jej
główny owoc, pacyfizm: świadomi stałego
zagrożenia wojennego, nie mogliśmy i nie
chcieliśmy sobie nań pozwolić.
A potem spadło na nas doświadczenie
nowej wojny, nieporównywalne z niczym
innym w naszych dziejach, wobec którego
wszystkozdawałosiębłahostką.Francuzów
i Brytyjczyków II wojna światowa koszto-
wała znacznie mniej niż pierwsza, nazna-
czyła znacznie słabiej. Dlatego wciąż często
mówią oni o tej pierwszej jako o Wielkiej
Wojnie lub wręcz o Wojnie (The War). Co
dla nas musi brzmieć – powiedzmy – egzo-
tycznie.ņ
TADEUSZ A. OLSZAŃSKI
TADEUSZ A. OLSZAŃSKI jest politologiem,
analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich
im. Marka Karpia. Autor książek „Historia
Ukrainy XX w.” i „Trud niepodległości. Ukra-
ina na przełomie tysiącleci”, a także m.in. ar-
tykułów o I wojnie światowej w Galicji.
Wielka Wojna znikła
z naszej świadomości, gdyż
okazała się wstępem do
Polskiej Wojny: dwuletnich
zmagań o niepodległość.
5. 5
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
Okopy i nowoczesność
SZYMON ŁUCYK: W wydanej niedaw-
no książce pisze Pan, że za sprawą
I wojny światowej stara, XIX-wieczna
Europa popełniła samobójstwo, a na
jej gruzach powstała Europa już zupeł-
nie inna. Na ile lata 1914-18 to moment
zwrotny?
ANDRZEJ CHWALBA: Metafora „samobój-
stwa Europy” nawiązuje do tego, że I woj-
na światowa trwała dłużej, niż ktokolwiek
przewidywał, i przyniosła większe straty,
niż spodziewali się najwięksi pesymiści. Te
gigantyczne straty i spustoszenie moralne
wywołane wojną zahamowały na lata roz-
wój cywilizacyjny. Wielkie obszary Euro-
py, nie tylko zachodniej, zostały zniszczo-
ne, kontynent musiał zadłużyć się w USA.
Wkrótce po wojnie zaczyna się inflacja,
a potem hiperinflacja, napędzająca ruchy
totalitarne. Na niej wyrasta fenomen faszy-
zmu, a następnie nazizm. Nadchodzi też
inny kataklizm: kilkuletni Wielki Kryzys.
Równocześnie w okopach I wojny rosła de-
mokratyzacja: spotkali się tam na ogromną
skalę żołnierze z różnych klas społecznych.
Wielkie znaczenie miało też umocnienie
się jedności narodowej w miarę przedłuża-
nia się konfliktu. Bo była to nie tylko wojna
państw – jak przedtem – ale także narodów.
Również dziś widać różnicę w po-
dejściu do tej wojny: inaczej patrzą
na nią Polacy czy Czesi, którzy po
1918 r. zyskali niepodległość, a inaczej
Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy.
Dla Polaków I wojna światowa skończy-
ła się „happy endem”, podczas gdy Zachód
pamięta ją jako czas gehenny i dramatów.
Zresztą także w przypadku II wojny mamy
do czynienia z konfliktem pamięci: dla
mieszkańcówFrancjibyłaonauciążliwa,ale
daleka od hekatomby w Polsce. Można tu
mówić o asymetrii czy nawet konfrontacji
pamięci zbiorowej na Zachodzie i Wscho-
dzie. My dziwimy się krajom zachodnim,
że nie pamiętają o naszej tragedii 1939-45,
a one, że my nie pamiętamy o ich dramacie
I wojny. Choć trzeba podkreślić, że wielkie
zniszczenia dotknęły także dużą część ziem
polskich.Jedenprzykład:700tys.ludzi,czyli
10 proc. ludności Galicji, witało 11 listopada
1918 r.w lepiankach,ichdomyleżaływ gru-
zach. O tym zapomnieliśmy.
Brytyjski historyk Eric Hobsbawm
twierdził, że wraz z I wojną weszliśmy
we współczesną erę „wojny totalnej”,
nastawionej na całkowite wyniszczenie
przeciwnika.
Niektórzy, także Hobsbawm – skądinąd
znakomity historyk, o marksizującym na-
stawieniu – nadużywają pojęcia „wojna to-
talna”. Na pewno początek wojny w 1914 r.
przypominał bardziej wojnę XIX-wieczną,
jak wojna o wyzwolenie Włoch czy wojna
francusko-pruska1870-71.Wtedywalczono
aż do wielkiej, decydującej bitwy. Tymcza-
sem gdy I wojna światowa zaczęła się prze-
dłużać, przekształciła się w wojnę na wy-
niszczenie, w której o zwycięstwie rozstrzy-
gają potencjały ekonomiczne i umiejętność
gospodarowania nimi oraz zdolność wyko-
rzystania solidarności obywateli ze swym
państwem.
Jeszcze w 1914 r. podczas Bożego Na-
rodzenia dochodziło do krótkiego
bratania się żołnierzy na froncie za-
chodnim…
Nie tylko na Zachodzie, także na froncie
wschodnim. Lotnicy armii carskiej zrzucali
paczki żołnierzom armii austro-węgierskiej
z okazji katolickich świąt. Później jednost-
ki, które się fraternizowały z wrogiem, wy-
cofywano na zaplecze, bo obawiano się, że
powstrzyma to wolę walki. I trudno sobie
wyobrazić takie sceny fraternizowania się
w kolejnej fazie tej wojny. Wtedy przybra-
ła ona charakter zbliżony do „wojny total-
nej”. Biorąc pod uwagę skalę kontroli pań-
stwa nad obywatelami, można powiedzieć,
że wszystko i wszyscy zostali podporządko-
wani wojnie.
Mimo cierpień, zniszczeń i głodu prawie
do końca narody zachowały wierność wo-
bec swej władzy politycznej. Nawet w Au-
stro-Węgrzech rozpad nastąpił dopiero pod
koniec wojny.
Wojna bywa matką wynalazków.
W latach 1914-18 nie tylko użyto gazów
bojowych czy lotnictwa, ale dokonano
też wielu odkryć w rozmaitych dziedzi-
nach życia.
Lata 1914-18 przyniosły zwłaszcza rozwój
chemii, także np. w technologii żywienia,
w czym liderami byli Niemcy. Z powodu
brytyjskiej blokady gospodarczej i widma
głodu w Niemczech pojawiło się w tym cza-
sie 11 tys. produktów zastępczych, w tym
np. 837 rodzajów bezmięsnych kiełbas
i 511 rodzajów kawy z różnymi dodatkami.
Wtedy rodzi się pojęcie „Ersatz”, popularne
do dziś. Z kolei lotnictwo wojskowe, które
rozwinęło się w czasie I wojny, po 1918 r.
dostrzegło szansę w rozbudowie transpor-
tu pasażerskiego. Bez doświadczeń I wojny
nie byłoby wielkich koncernów, jak Sikor-
sky czy Boeing w USA, a także firm brytyj-
skich i francuskich. Koncern motoryzacyj-
ny Rolls-Royce rozkwitł potem dzięki zdol-
ności przekształcenia produkcji wojennej
w cywilną. Z drugiej strony, inne branże po
wojnie wpadły w kryzys, gdyż rządy wyco-
fały zamówienia wojenne. W efekcie w la-
tach 20. bezrobocie rosło zastraszająco i zda-
wało się, że zaraz wybuchnie rewolucja.
Na frontach i zapleczu toczyła się też
inna walka: lekarzy ratujących zdrowie
i życie.
Wielkie ruchy wojsk i ludności sprzyja-
ły epidemiom, np. malarii przywleczonej
przez żołnierzy pochodzących z imperium
osmańskiego, Afryki czy Syjamu. W 1918 r.
w Europie pojawia się zabójca nieznany
przez wieki: grypa hiszpanka. Pochłonęła
więcejofiarniżdziałanianafroncie.W przy-
padkach wielu epidemii, jak też chorób psy-
chicznych będących skutkiem traumy wo-
jennej, ówczesna medycyna była niemal
bezradna.Alew innychkwestiachnotowała
sukcesy: w czasie wojny udało się wynaleźć
szczepionkim.in.przeciwczerwoncei duro-
wi brzusznemu.
Upowszechniły się też badania rent-
genowskie, do czego przyczyniła się
Maria Skłodowska-Curie.
Zorganizowała ona we Francji przenośną
radiologiępolową,któraumożliwiałaznale-
zienie pocisków w ciele i diagnozę złamań.
Ambulansez aparatamirentgenowskimi
ANDRZEJ CHWALBA:
Między zachodnią i wschodnią częścią Europy
do dziś trwa asymetria pamięci o I wojnie. Dla wielu narodów Europy
Środkowej skończyła się ona „happy endem”. Zachód pamięta ją jako gehennę.
6. zwano Les Petites Curie („Małe Curie”).
CzasemzakierownicęsiadałasamaNoblist-
ka. W ogóle w medycynie najbardziej zna-
czące sukcesy odnotowała wówczas chirur-
gia, spiesząca na pomoc ofiarom gazu i arty-
lerii.Setkitysięcyżołnierzymiałyzmasakro-
wane twarze i lekarze zaczęli się zajmować
– z różnym powodzeniem – rekonstrukcją
twarzy. To początki chirurgii plastycznej.
Także protezy, wózki inwalidzkie, rehabi-
litacja ruchowa: to wszystko upowszechnia
sięw tymokresie.Nafilmacharchiwalnych
z I wojny widzimy, że zatrudniano w fabry-
kach wiele osób niepełnosprawnych, mają-
cych protezy czy szczudła.
Skoro mowa o fabrykach: I wojnę
wiąże się ze zjawiskiem masowej eman-
cypacji kobiet, które musiały podjąć
pracę przy produkcji wojennej. Pisze
Pan, że w 1914 r. fabryka aut Renault
zatrudniała 190 kobiet, a pod koniec
wojny 6770.
Jeszcze przed wojną kobiety pracowały
masowo w przemyśle odzieżowym, włó-
kienniczym, tytoniowym. Niemniej ska-
la i dynamika zmian w latach 1914-18 jest
nieporównywalna, a wymusiły je okolicz-
ności. Choć nie jest prawdą, że podczas woj-
ny kobiety zastąpiły całkiem w fabrykach
mężczyzn. W skali Europy ci ostatni wciąż
liczebnie górowali wśród zatrudnionych.
I zazdrośnie strzegli miejsc pracy...
Tak, a nawet przepędzali z fabryk kobie-
ty. Wynikało to zarówno z ich interesu, jak
i z patriarchalnego modelu rodziny. Męż-
czyźni uważali, że zatrudnianie kobiet ob-
niża ich wartość i godność, skoro nie mogą
sami utrzymać rodzin. Niejeden żołnierz
przepraszał żonę: kochanie, jest mi przy-
kro, że pracujesz, gdy wrócę, będziesz znów
w domu. I rzeczywiście po wojnie część ko-
biet wróciła do domów. W 1920 r. poziom
zatrudnienia kobiet w fabrykach był znacz-
nie wyższy niż przed wojną, ale dużo niższy
niżw 1918 r.Choćwięcwojnaprzyniosłatu
zmiany społeczne, nie były one jeszcze tak
głębokie, jak może się zdawać na pierwszy
rzut oka.
Zaraz po I wojnie kobietom przyznano
też prawa wyborcze, choć tylko w nie-
których krajach Europy. Dlaczego?
We wszystkich nowych państwach,
które powstały po 1918 r., w tym w Polsce
i Czechosłowacji, przyznano kobietom peł-
ne prawa obywatelskie. Ale np. we Francji
otrzymały one prawo głosowania dopiero
w 1944 r. We Włoszech miały prawo głosu
tylko w wyborach samorządowych, a w An-
glii mogły głosować tylko kobiety powyżej
30. roku życia. W okresie I wojny wprowa-
dzono też poprawkę do konstytucji USA:
ostatecznie zaakceptowano decyzję o przy-
znaniu praw wyborczych kobietom. Podob-
na rzecz stała się w Rosji podczas rewolucji
lutowej 1917 r. i w Niemczech podczas re-
wolucji listopadowej 1918 r.
Skutkiem tej wojny była też idea pa-
cyfizmu: wtedy zaczyna rosnąć w siłę
coraz bardziej radykalny ruch pacyfi-
styczny.
Rzeczywiście, po I wojnie w krajach de-
mokratycznych–Francji,Anglii,Belgii– pa-
cyfizm rozkwitł. I zaskoczeni Polacy dziwią
się do dziś, dlaczego we wrześniu 1939 r.
Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk.
Ale pamiętajmy, że niecały rok później,
w czerwcu 1940 r., gdy Niemcy maszero-
wali na stolicę Francji, robotnicy francuscy
mówili: nie będziemy umierali za Paryż. Pa-
cyfizm okresu międzywojennego miał więc
także ciemną stronę: rozbroił politycznie
Zachód. Swoją bezczynnością w latach 30.
XX wieku przywódcy zachodni rozzuchwa-
lili Hitlera i Stalina. W tym sensie Zachód
jest współodpowiedzialny za II wojnę świa-
tową. A stało się tak w dużej mierze dlate-
go, że przywódcy demokracji mieli przed
oczami rzeź z lat 1914-18 i chcieli za wszel-
ką cenę uniknąć nowych ofiar. ņ
Rozmawiał SZYMON ŁUCYK
ANDRZEJ CHWALBA (ur. 1949) jest history-
kiem, profesorem UJ. Autor książek, m.in.
„Józef Piłsudski – historyk wojskowo-
ści”, „Polacy w służbie Moskali”, „Kraków
w latach 1939–1945”, „Kraków w latach
1945–1989”. Ostatnio wydał „Samobójstwo
Europy. Wielka Wojna 1914–1918” (Wydaw-
nictwo Literackie 2014).
6
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
EASTNEWS
W latach 1914–1918 do niewoli trafiło 8 mln żołnierzy. Powyżej: Włosi w austriackiej niewoli, 1915 r.
REKLAMA
7. 7
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
Zniszczenie Kalisza
EDYTA PIETRZAK
Jesienią 1914 r. w ruinach Kalisza zostało kilka tysięcy mieszkańców – reszta opuściła miasto
zniszczone przez armię niemiecką. Jak doszło do tego dramatu?
objuczeni pakunkami, chorzy, wlokący się
i prowadzeniprzezkrewnych,dziecipłaczą-
ce i rozwrzeszczane wniebogłosy”.
Zagłada Kalisza jest nadal zagadką.
W 1915 r. rząd niemiecki ogłosił, że to
mieszkańcy strzelali do wojska, rabowali
sklepyi mieszkaniaorazpodpalalidomy,co
zmusiło władze do represji. Raport w spra-
wie przyczyn zniszczenia Kalisza Konrada
Hahna z listopada 1916 r. podawał jednak
w wątpliwość, że to kaliszanie strzelali do
żołnierzy; dochodzenie wykazało, że win-
nymi strzelaniny mieli być rosyjscy urzęd-
nicy policyjni. Jeszcze inny obraz wyda-
rzeń przedstawiła komisja powołana przez
Ministerstwo Sprawiedliwości w styczniu
1919 r.: na podstawie dochodzeń śledczych
i zeznań około stu świadków ustalono, że
za strzelaninę odpowiadało dowództwo
niemieckie, które nie rozpoznało własnego
oddziału i ostrzelało go, a nie chcąc się przy-
znać do błędu, winą obarczyło ludność.
Archiwum Państwowe w Kaliszu posia-
da pocztówki z lat 1914-15, przedstawiają-
ce zburzone miasto. Uwidoczniono na nich
spalony ratusz i ruiny kamienic, gruzowi-
sko na placu św. Józefa, zgliszcza m.in. przy
ul. Nowoogrodowej i pogorzelisko na Koń-
skim Targowisku. ņ
EDYTA PIETRZAK jest pracownikiem Archi-
wum Państwowego w Kaliszu.
P
rzed I wojną światową Kalisz – po-
łożony w zaborze rosyjskim, blisko
granicy z Niemcami – rozwijał się
prężnie. Liczbę mieszkańców sza-
cowano na 70 tys., funkcjonowało tu oko-
ło stu zakładów przemysłowych, działały li-
niekolejowe(skalmierzyskai warszawska).
Dla kaliszan wojna zaczęła się już 2 sierp-
nia 1914 r. Oddziały rosyjskie opuściły mia-
sto, podpalając dworzec kolejowy i magazy-
ny wojskowe. Nocą z 2 na 3 sierpnia do Ka-
liszawkroczyła5.kompania155.pułkupie-
choty pod dowództwem majora Hermanna
Preuskera. Wydał on odezwę do mieszkań-
ców,wprowadzającązarządwojskowyi pra-
wo wojenne.
„Co dziesiątego rozstrzelać”
Następnejnocydoszłodostrzelaniny,w któ-
rej zginęło 6 żołnierzy niemieckich, a 32 zo-
stałorannych.Oskarżenio tewypadkizosta-
li kaliszanie. Dowództwo niemieckie wpro-
wadziło drakońskie zarządzenia i represje,
m.in. aresztowano 6 obywateli jako zakład-
ników, zażądano 50 tys. rubli kontrybucji
i wprowadzono godzinę policyjną. Trwały
aresztowania i rozstrzeliwania kaliszan.
W następnych dniach w mieście pano-
wał spokój, wycofano żołnierzy 155. pułku,
a ich miejsce zajęły nowe wojska niemiec-
kie z Saksonii. Ale 7 sierpnia doszło do no-
wego incydentu na rynku głównym, który
doprowadził do pożaru w mieście i masa-
kry ludności. Pod gradem kul z kartaczow-
nic zginęło około stu osób.
Od tego momentu Niemcy rozpoczę-
li systematyczne burzenie miasta. 8 sierp-
nia przeprowadzili nowe aresztowania. Za-
trzymano około 800 mężczyzn, z których
rozstrzelano co dziesiątego. Literacki obraz
tych scen dała Maria Dąbrowska: „Niemcy
o świcie pobrali prosto z łóżka wszystkich
mężczyzn z całego Raciborskiego Przed-
mieścia. Niektórzy ani się ubrać nie zdążyli
i szli w gaciach. Ludzie myśleli, że ich biorą
dookopów,ażtusięrozeszło,że ichmają co
dziesiątego rozstrzelać. I pod tym strachem
trzymaliichnapolucałydzień.Cozajęksię
zrobił, co za płacz, baby wszystkie poszły za
tymi chłopami, aż je kolbami odganiali. Do-
pieronawieczórNiemcypuścilitychpobra-
nych, powiedzieli, że im cesarz, niby Wiluś,
darował. Ale z innych ulic jak pobrali, to
dziesięciu stracili”.
Podpalenia domów i całych kwartałów,
egzekucje, morderstwa, rabunki sklepów
i mieszkań prywatnych trwały prawie do
końca sierpnia.
Zniszczenia: 95 procent
Kaliszniemalprzestałistnieć.Spalonoprak-
tycznie całe centrum i Przedmieście Wro-
cławskie (dzielnice najbardziej zabudowa-
ne i zaludnione). Zniknęły XVII- i XVIII-
-wieczne kamienice, ratusz i teatr. Ocalały
jedyniekościoły(z wyjątkiemwieżykościo-
ła św. Józefa), budynki szkolne i parafialne,
znaczna część dzielnicy żydowskiej i zabu-
dowa robotnicza w pobliżu ocalałych fa-
bryk. Stopień zniszczenia zabudowy miesz-
kalnejocenionona95proc.Kalisz,obokbel-
gijskiego Louvain (Leuven), był najbardziej
zniszczonymw I wojnieświatowejmiastem
w Europie. Jesienią 1914 r. na zgliszczach
pozostało ok. 5 tys. osób.
Tak to wspomina Józef Dąbrowski: „Jed-
no z najbogatszych w Królestwie miasto,
wyludniło się niemal zupełnie (...) Tłumy,
nieprzeliczone zda się tłumy, w straszli-
wej panice szły, lub biegły, szosami, droga-
mi lub wręcz przez pola i łęgi z tobołkami
na plecach. Panie w domowych ubraniach
bez kapeluszy, mężczyźni, ubrani byle jak,
ARCHIWUMPAŃSTWOWEWKALISZU
Zrujnowany kaliski rynek z ratuszem w 1914 r.
8. 8
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
JERZY GAUL
Na Wielką Wojnę patrzymy zwykle oczami Polaków,
którzy doczekali wymarzonego konfliktu między zaborcami.
A jak na Polaków patrzyły władze monarchii habsburskiej,
która od 1915 r. okupowała część zaboru rosyjskiego?
Kongresówka pod okupacją
W
sierpniu 1915 r. teren Kró-
lestwa Polskiego został za-
jęty przez wojska niemiec-
kie i austro-węgierskie; ar-
mia carska musiała wycofać się na wschód.
Zdobyty teren podzielono na dwie strefy
okupacyjne: niemiecką i austro-węgierską.
W swojejstrefiewładzemonarchiihabsbur-
skiej utworzyły Generalne Gubernatorstwo
Wojskowe w Polsce. Jak patrzyły te władze
na Polaków?
Wiedzę o tym można czerpać z różnych
źródeł, w tym z raportów politycznych Od-
działuInformacyjnegoi KrajowegoKomisa-
riatuCywilnegow Lublinieorazz raportów
komendpowiatowych,któreprzechowywa-
nesąw ArchiwumGłównymAktDawnych
w Warszawie.
Batalia o dusze
Obserwując życie polityczne, nastroje lud-
ności, jej stosunek do państw centralnych
i do sprawy polskiej, władze okupacyjne in-
formowały przełożonych w Wiedniu o sy-
tuacji na zajętych obszarach. Jednocześnie
kreowały obraz społeczeństwa polskiego,
którego poznanie może przyczynić się do
pogłębienia znajomości dziejów politycz-
nych i społecznych w Królestwie Polskim
– oraz do zrozumienia decyzji podejmowa-
nych wtedy przez władze austro-węgierskie
w sprawie polskiej.
Na ziemiach polskich, prócz zmagań mi-
litarnych, rozgrywała się wówczas batalia
między władzami okupacyjnymi a elitami
polskimi o wpływ na świadomość społe-
czeństwa.Warstwywyższez KrólestwaPol-
skiego, zdominowane przez zwolenników
orientacji prorosyjskiej, odnosiły się nie-
chętnie do państw centralnych. Masy ludo-
we,zwłaszczaludnośćrolnicza–jakpodkre-
ślano w raportach – były zaś mało aktywne
polityczniei budziłysiępowoliz letargu,na-
rzuconego przez władze carskie, o których
mówiono „nasi”.
C.k. władze okupacyjne podjęły więc sta-
rania w celu rozbudzenia wśród ludności
pozytywnego stosunku do monarchii habs-
burskiej. Zezwolenie na uroczyste obchody
świąt religijnych, np. procesje Bożego Cia-
ła, miało wywołać wdzięczność dla katolic-
kiejmonarchii.Podjętoteżpróbypropagan-
dowego wykorzystania kolejnych rocznic
urodzin (18 sierpnia) i imienin (4 paździer-
nika) cesarza Franciszka Józefa I. W rapor-
tachpodkreślanopowszechnyudziałludno-
ści w tych uroczystościach. Interpretowano
to, nieco na wyrost, jako wzrost nastrojów
proaustriackich, nie zdając sobie najwyraź-
niej sprawy, że w posłuszeństwie wobec za-
rządzeń więcej było uległości i strachu niż
akceptacji dla nowej władzy.
Podzielone społeczeństwo
W ramach polityki zjednywania ludności
władze okupacyjne tolerowały też obcho-
dy Powstania Listopadowego i Powstania
Styczniowego; oba zrywy skierowane były
w końcu przeciw Rosji. W organizacji tych
rocznic brały udział nowe środowiska po-
lityczne: działacze Naczelnego Komitetu
Narodowego, oficerowie werbunkowi De-
partamentu Wojskowego NKN i legioniści
z I Brygady, którzy próbowali wykorzystać
święta narodowe do zdobycia sympatyków.
Obokuroczystościnawiązującychdozma-
gańz zaborcącarskimpodejmowanoteżsta-
rania o przypomnienie innych chlubnych
wydarzeń z historii Polski. Zakaz publicz-
nychobchodówrocznicyKonstytucji3maja
naterenachokupowanychprzezAustro-Wę-
gry sprawił, że władze austriackie przegrały
rywalizację z Niemcami, którzy wydali zgo-
dę na obchody 3 maja w roku 1916 – i stra-
ciły wiarygodność w oczach polskiej opinii
publicznej. Naraziły się również radykalne-
muśrodowiskuniepodległościowemu,które
forsowało obchody wymarszu strzelców Pił-
sudskiego6sierpnia1914 r.doKongresówki.
Uroczyste obchody powstań narodo-
wych, podczas których nie brakowało ak-
centów religijnych i patriotycznych prze-
mówień, nie pozostały bez wpływu na co-
raz większą świadomość narodową, także
ludności wiejskiej. Społeczeństwo polskie,
co dostrzegły władze okupacyjne, było jed-
nakpodzielonenazwalczającesięobozypo-
lityczne:niepodległościowców(skupionych
wokółkomendantaJózefaPiłsudskiego),ak-
tywistów z NKN (stojących na gruncie roz-
wiązania austro-polskiego) i pasywistów
(opowiadającychsięzaneutralnością,wśród
których prym wiedli narodowi demokraci,
ściśle powiązani z duchowieństwem kato-
lickim). Dla niektórych duchownych, para-
doksalnie, większym zagrożeniem byli so-
cjaliścii Żydziniżprawosławnycar.Władze
austriackie wskazywały też w raportach na
nie najlepsze relacje polsko-żydowskie.
Między Berlinem a Wiedniem
W okupowanej teraz przez dwóch zabor-
ców Kongresówce działalność obywatel-
ską powstrzymywał nie tylko strach przed
powrotem Rosjan, ale też niepewność co
do przyszłych losów kraju, niezdecydowa-
nie władz austriackich w sprawie polskiej
i trudna sytuacja materialna.
Niemniej, na terenie Królestwa Polskiego
zachodziłyzmiany.I tak,orientacjarosyjska
wśród Polaków ostatecznie przegrała z kre-
tesem–doczegow wydatnymstopniuprzy-
czyniła się taktyka „spalonej ziemi”, stoso-
wanalatem1915 r.przezcofającesięwojska
rosyjskie: opuszczając Kongresówkę, Rosja-
nie niszczyli nie tylko publiczną infrastruk-
turę, ale palili też wsie i miasta.
Silnym katalizatorem polskiej aktywno-
ści była także nienawiść do Niemców – po-
czątkowo wynikająca ze stereotypów i pro-
pagandy władz carskich, a później z bezpo-
średnio doświadczanego bezwzględnego
postępowania Niemców w Królestwie Pol-
skim. Władze austriackie nie potrafiły wy-
korzystać tej niechęci do poprawienia wize-
runku monarchii habsburskiej, gdyż same
miały na sumieniu liczne grzechy: zmusza-
nie ludności do przymusowej pracy, rekwi-
zycje, kontrybucje, bezwzględną cenzurę
prasową.
Tymczasempoklęskacharmiiaustro-wę-
gierskiej na froncie wschodnim – w wyni-
kuofensywygen.AleksiejaBrusiłowalatem
1916 r.–obawaprzedpowrotemRosjan,wy-
nikającaz zaangażowaniaw nowąrzeczywi-
stość,przeważyłanadstrachemprzedNiem-
cami, którym życzono teraz sukcesów woj-
skowych.
Jak wskazywały wtedy władze okupacyj-
ne,w społeczeństwiepolskimw Kongresów-
9. 9
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
ce, a zwłaszcza na prawicy, dominowały po-
stawy wyczekujące. Natomiast zwolennicy
czynu – aktywiści i lewica niepodległościo-
wa związana z Piłsudskim – byli w zdecydo-
wanej mniejszości. Przyczyniły się do tego
same władze austriackie, które nie potrafi-
ły zająć konstruktywnego stanowiska ani
w sprawie Piłsudskiego (oddając tu inicjaty-
węgenerałomniemieckim,którzydoprowa-
dzilidojegointernowania),aniw tworzeniu
armii polskiej, czego symbolem była nomi-
nacja niemieckiego gen. Hansa von Beselera
na dowódcę Polnische Wehrmacht.
Czas zmian
Akt 5 listopada 1916 r. zaczął tworzenie sa-
modzielnego Królestwa Polskiego. Austriac-
kadrogadopaństwowościpolskiej,choćwy-
boistai uciążliwaz powoduopieszałegoprze-
kazywaniainstytucjipaństwowych,niepro-
wadziłanamanowce.JednakRadaRegencyj-
na,RadaStanui rządypolskie–kuubolewa-
niu przedstawicieli monarchii habsburskiej
– miały niewielu zwolenników.
Wkrótce rewolucja rosyjska w 1917 r.
i upadek caratu spowodowały radykaliza-
cję nastrojów i rozbudzenie uczuć patrio-
tycznych na ziemiach polskich. Mimo ro-
snących obaw warstw wyższych przed bol-
szewizmem, władzom austriackim nie uda-
ło się osiągnąć zbyt wiele. Przeważyła nieuf-
ność do c.k. monarchii – i przekonanie o jej
słabości.
Rozwiązanie sprawy polskiej w oparciu
o Austro-Węgryprzekreśliłostatecznietrak-
tat pokojowy z Ukrainą, zawarty w lutym
1918 r. i przyznający jej Ziemię Chełmską
– cowywołałopowszechnyspołecznysprze-
ciw Polaków.
A potem, jesienią 1918 r., inicjatywę prze-
jęli sami Polacy, zaś władze austriackie były
już tylko biernym obserwatorem narodzin
niepodległej Rzeczypospolitej. ņ
Prof. JERZY GAUL jest historykiem,
współredaktorem (z Alicją Nowak) pracy
„Obraz społeczeństwa polskiego w Królestwie
Polskim w raportach politycznych austro-
-węgierskiego Generalnego Gubernatorstwa
Wojskowego w Polsce. Wybór dokumentów
1915–1918”, który ukaże się w 2014 r.
nakładem Archiwum Głównego Akt Dawnych.
Rosyjska propaganda:
„Car-wyzwoliciel Polski”
W czasie I wojny światowej popularna
była propaganda oparta na karykaturze.
Na fali tego nurtu powstała
„Symboliczna Karta Europy – Wojna-
-Oswobodzicielka 1914–1915 r.”. Mapa
wydana w Warszawie przez
wydawnictwo Władysława Lewińskiego
została dopuszczona przez rosyjską
cenzurę do druku w kwietniu 1915 r.
Można przypuszczać, że jest to
przerobione wydanie mapy, która
ukazała się we Francji pod tytułem
„Carte Symbolique de l’Europe”.
Dominującym elementem tej mapy
propagandowej jest przedstawienie
cara Mikołaja II, który własnym
majestatem uosabia Rosję, a za nim
podąża potężna armia. Polska została
przedstawiona jako siedząca na ziemi
kobieta, zwrócona ku carowi i błagająca
o wolność. Na uwagę zasługuje
przedstawienie Cesarstwa Austro-
-Węgierskiego, które jako jedyne nie
jest symbolizowane przez postać
człowieka lub zwierzęcia; ukazano
natomiast leżącą między krzyżami
koronę symbolizującą (pożądany przez
Rosję) rozpad wielonarodowościowego
państwa.
Jak wiele takich map, również ta
przesiąknięta jest zakorzenionymi
wówczas stereotypami. Charakter
symboliki zależny był oczywiście od
tego, która strona konfliktu wydawała
taką mapę.
ŹRÓDŁO:ARCHIWUMGŁÓWNEAKTDAWNYCH,ZB.KART.478–36
10. 10
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
Ludwik Namysłowski
Z dziennika legionisty
Namysłowski
i jego zapiski
W
zbiorach Archiwum
Akt Nowych znajduje
się wiele pamiętników
i wspomnień, zarówno
w formie pisanej (rękopisy, maszynopi-
sy), jak też w formie nagrań. Ich autorzy,
jak choćby Walery Sławek, Józef Kordian
Zamorski, Wincenty Witos, należą do
osób bardzo znanych. Ale są też źródła
narracyjne wytworzone przez osoby do
dziś nieodkryte.
Do takich należy Ludwik Namysłow-
ski. Urodził się w 1894 r. w Porębie Radl-
nej pod Tarnowem. Uczestniczył w dzia-
łalności patriotyczno-niepodległościo-
wej: należał do paramilitarnej organizacji
„Strzelec”. Po wybuchu wojny wstąpił do
powstających Legionów Polskich i został
żołnierzem 2. batalionu w 3. pułku pie-
choty II Brygady Legionów; wraz z II Bry-
gadą walczył na froncie, m.in. w Karpa-
tach Wschodnich.
W 1917 r. po kryzysie przysięgowym
został – jako poddany austriacki – wcie-
lony do Polskiego Korpusu Posiłkowego
i ze swoim pułkiem trafił do Żurawicy
pod Przemyśl. 15 lutego 1918 r. podczas
boju pod Rarańczą wraz z innymi legio-
nistami dostał się do niewoli austriackiej.
Zmarł w osamotnieniu, w latach 70.
XX wieku.
„Dziennik” Namysłowskiego został
spisany na kartach formatu 13 na 11 cm,
sklejonych w blok. Autor nadał mu tytuł
„Ku pamięci”. Opisywał w nim swe prze-
życia od 7 sierpnia 1914 r. do 11 paździer-
nika 1918 r. Niektóre zapiski są szczegó-
łowe, inne lakoniczne. Krótkie zapisy po-
chodzą z okresu wzmożonych walk i po-
tyczek oraz niewoli. Autor nie dbał o in-
terpunkcję, kuleje gramatyka, ale wszyst-
kie braki rekompensuje szata graficzna
dziennika: Namysłowski, co zauważy na-
wet laik, miał talent do rysunków i ma-
larstwa. Barwne ilustracje (ok. 20) stano-
wią dokumentację życia żołnierskiego
(np. „W ziemiance”, „Oczekiwanie nie-
przyjaciela”)i spostrzeżeńgeograficznych
(„Krajobraz Wołynia”), ale oddają też od-
czuciafilozoficzne(np.„Widmośmierci”,
„Demon wojny”) Namysłowskiego jako
uczestnika Wielkiej Wojny.
SZYMON TADEUSZ KRAWCZAK
„Dziennik” Ludwika Namysłowskiego ukazał się
nakładem Archiwum Akt Nowych w 2014 r.
NA OKŁADCE fragment ilustracji z dziennika
Namysłowskiego „Oficer Legionów Polskich”.
Rok 1915 – bitwa pod Rokitną
9 CZERWCA W nocy wyruszamy spokojnie na
granicę besarabską, gdyż Rosjanie już się byli
daleko cofnęli. Idziemy cały dzień przy wiel-
kimupale.Podwieczórprzechodzimygranicę
Besarabii i zbliżamy się do wsi Rokitno, gdzie-
śmynatrafiliznowunaopórnieprzyjaciela.Bi-
jemy się tam 3 dni. Także nasza kawaleria bra-
ła tam udział w walce. Szarżowała na potrójne
rosyjskieokopy;dopędzilido3-ciejliniiobron-
nej,aleprzerzedzenibardzow szeregach,zmu-
szenibylicofnąćsię.PoległtamRotmistrzWą-
sowicz, zyskawszy nieśmiertelną sławę.
Rok 1916
24 GRUDNIA Święta spędzamy przyjemnie; je-
steśmyzaproszeninacałeświętaprzezprobosz-
cza i dostajemy zapomogi po 10 rubli, a od in-
nych dostajemy podarki na gwiazdkę. W ogó-
le w Wyszkowie mam najlepsze czasy za całą
wojnę; roboty mało ci, czasem wyjeżdżam do
Nasielska z raportem i po żołd, jestem sobie
swobodnyi mogęiśćgdziechcę.Ludnośćuboż-
sza z początku była nieprzychylna dla nas, lecz
później niechęć znikła. Natomiast inteligencja
przeciwnie,nawetzapomogidawałaregularnie
i zapraszałaczęstodosiebie.Dowojskapolskie-
go nie chcą wstępować. (...)
Rok 1917 – kryzys przysięgowy
7 LIPCA Odrzuciliśmy rotę przysięgi.
10 LIPCA Namawiali Legionistów Królewia-
ków nasi oficerowie do złożenia przysięgi, ale
niemal wszyscy odmówili (...).
13 LIPCA Odbyła się przysięga Królewiaków,
przyczem odbyły się różne demonstrancje
przeciw przysiędze, ale jednych aresztowali,
a innych podstępem zmusili do złożenia przy-
sięgi. Aresztowanych wywieźli do obozu in-
ternowanych.Austriaccypoddaninieskładali
żadnej przysięgi. (...)
3 WRZEŚNIA Z powodu różnych awantur je-
steśmy rozbici; część poszła do armii austriac-
kiej,a resztaprzeszłapodkomendęaustriacką
jako pol. kor. posił. [Polski Korpus Posiłkowy].
Wyjeżdżając z Zambrowa mieliśmy rozkaz na
front rumuński się udać. ņ
Rok 1914 – formowanie
Legionów i pierwsza potyczka
7 SIERPNIA Wstępujędo„Szczelca”[zacho-
wano oryginalną pisownię – red.] i wyjeż-
dżam do Bakowic na ćwiczenia.
16 SIERPNIA Przybieramy nazwę legioni-
stów – składamy przysięgę Austrii i wy-
ruszamy przez Krzeszowice do Olkusza,
skąd po 2-dniowym pobycie przywożą
nas z powrotem do Choczni koło Wado-
wic.
30 WRZEŚNIA Jesteśmy umundurowani
i po 5-dniowej podróży przez Śląsk i Wę-
gry przyjeżdżamy do pewnej miejscowo-
ści w Siedmiogrodzie, wyludnionej z po-
wodu naporu Rosjan. Tak się jednak zło-
żyło szczęśliwie, że na drugi dzień po na-
szym przybyciu rozpoczęli Rosjanie od-
wrót i pod Maramarosszygot w czasie
pościgu usłyszałem pierwszy raz strzały
armatnie...
29 PAŹDZIERNIKA Rosjanom udało się nas
zatrzymać i cofnąć do Rafajłowej. Po 2-ty-
godniowympobyciew szpitaluw Domko
nasz batalion przez Żabie, Jesieniów po-
spiesznym marszem przybywa pod So-
kołówkę (reszta legionów została nadal
w Rafajłowej), gdzie natychmiast rozpo-
czyna skuteczną walkę.
Bitwę my wygrali, ale cóż z tego kiedy
Austriakówpobilinalewymskrzydlei my
zmuszeni byliśmy się cofnąć do Żabiego
(Żabie jest to największa wieś na Hucul
szczyźnie ciągnie się doliną rzeki 7 kilo-
metrów). W Żabiu zmieniły nas wojska
austriackie, a my wsiedli w Worochcie
na pociąg i jedziemy znów na węgierski
front do Szenewir i stamtąd robimy ofen-
sywę. Walki trwały kilka tygodni, wśród
którychzajęliśmykilkawsi:Feniwes,Stry-
chalina i Ekormeze. Czasy mięliśmy bar-
dzo ciężkie, trudy nadzwyczajne, wciąż
na szczytach gór wśród śniegu i mrozu
bez noclegu w domach tylko trza było na
śnieguspać,z czegodużosiępochorowało,
wszy nam się namnożyło milionami tak
że usnąć wcale nie dawały; do tego głód
jeszczepanowałgdyżniebyłodobregodo-
wozu, ludzie nie chcieli nam nic sprzedać,
musieliśmy siłą od nich kupować, gdyż
inaczej nic nie sprzedał.
12. 12
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
P
rzecież mogły brać udział w wojnie
jak rzesze innych kobiet – opieku-
jąc się rannymi w szpitalach polo-
wych czy choćby szyjąc chlebaki,
przenosząc wiadomości lub przechowując
brońoraztajnedokumenty.A jednakudział
w pomocniczych oddziałach kobiecych to
dla niektórych z nich było za mało. Ścina-
ły włosy – i w męskim przebraniu szły na
wojnę.
Dzień i noc
między mężczyznami
W 1920 r.reporterbrytyjskiego„TheTimes”
pisał o niej, że jest atrakcyjna, bystra i że ma
za sobą romantyczną kartę podczas I wojny
światowej,gdyprzezkilkamiesięcywalczy-
ła „u Piłsudskiego”, w legionowej artylerii
– przebrana za chłopca, jako Kazik Żucho-
wicz.
Naprawdę nazywała się Wanda Gertz
i chciała walczyć z wrogiem. Jej ojciec brał
udział w Powstaniu Styczniowym, rosła
więc w domu z tradycjami. Wiele lat póź-
niej wspominała dziecięce zabawy w woj-
sko z bratem i jego kolegami. Kilkuletnia
dziewczynka często przewyższała odwagą
chłopców,którzyrejterowaliz „placuboju”.
Miała wtedy marzenie: zdobyć stopień pod-
oficera.
Jako nastolatka, prócz pobierania nauki
na kursach buchalteryjnych w szkole Zgro-
madzenia Kupców m. st. Warszawy, wstą-
piła do skautingu. Wraz z innymi dziew-
czętami roznosiła antycarskie ulotki. Gdy
w 1915 r. Rosjanie zostali wyparci przez ar-
mie Niemiec i Austro-Węgier z Warszawy,
zbierałyekwipunekdlaochotnikówdopol-Pozycje Legionów Polskich na Wołyniu: tam walczyły także kobiety – legionistki. 1916 r.
NARODOWEARCHIWUMCYFROWE
Emilie
Plater
14/18
ANNA AUGUSTYNIAK
Dlaczego Polki szły
na front? Czy kierowały nimi
pobudki patriotyczne,
czy także chęć przygody?
Opowieść o czterech żołnierkach
Legionów Polskich.
13. 13
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
skichLegionów.Alew Wandziedojrzewało
marzenie, by iść do boju. Nie było to proste,
aleudałosię,choć„półoficjalnie”:koleżanki
ze skautingu dostarczyły jej męski mundur
i obcięły bujne loki.
Wanda została Kazikiem. W koszarach
od pierwszej chwili musiała wykazać się
żelazną wolą, by nie uciec przed badaniem
lekarskim rekrutów. Rezolutnie zapytała
komisję, kto może ją zwolnić z oględzin.
Wskazany porucznik domyślił się przyczy-
ny i nie odesłał dziewczyny do domu. Trafi-
ła do 1. pułku artylerii I Brygady Legionów,
stacjonującejnaWołyniu.Musiała,jakinni,
spaćw ziemiankach,dbaćo własnegokonia
(nauczyła się jazdy konnej), uczyć się ob-
sługi armat, a także środków łączności, za-
kładania linii telefonicznych, naprawiania
przewodów. Pełniła warty nocne.
Wciąż jednak nie brała udziału w walce,
postanowiła więc uciec z artylerii do pie-
choty. Miało się to odbyć w Stobychewie,
już podczas odwrotu – gdy front niemiec-
ko-austriacki cofał się przed rosyjską ofen-
sywą. Wraz z kolegą, też żądnym przygód,
chcieli dołączyć do oddziału piechoty. Ale
Wanda zaniemogła, przemęczenie orga-
nizmu dało o sobie znać chwilową ślepo-
tą. Szła więc z artylerzystami, odmawiając
oględzin lekarskich; trzymając się w drodze
wozu konnego, czekała, aż jej się polepszy.
A gdy odwrót się skończył, znów zaczęła się
ciężka praca frontowa: budowanie stajni,
ziemianek itd.
Tymczasem sytuacja Legionów stała się
niepewna, Piłsudski rokował z Austriaka-
mi, a Wandzie, która była wycieńczona,
udzielono urlopu. Na front już nie wróci-
ła, i tak skończyła się jej służba. Za to zaczę-
ła się legenda, którą późniejsza aktywność
WandyGertzpodtrzymywała.Pisanoo niej,
że jej postawa „daje się określić jako jeden
szereg czynów, nacechowanych niezwy-
kłym poświęceniem się idei Odrodzenia Oj-
czyzny, nieskazitelnością i siłą charakteru
oraz odwagą”.
Potem wzięła udział w wojnie z bolszewi-
kami: dowodziła ochotniczym batalionem
kobiecym w Wilnie. Po przewrocie majo-
wym w 1926 r. została sekretarką Piłsud-
skiego; kierowała sekretariatem Głównego
Inspektora Sił Zbrojnych. W 1939 r. walczy-
ła w obronie Warszawy. Pożegnawszy się
z Kazikiem,w konspiracjipodokupacjąnie-
miecką przyjęła pseudonim „Lena”. Zorga-
nizowała,a potemdowodziłaoddziałemAK
„Dysk” (Dywersja i sabotaż kobiet); wyko-
nywała wyroki śmierci na konfidentkach.
Ze swym oddziałem walczyła w Powstaniu
Warszawskim; potem była jeńcem w nie-
mieckich obozach. Oswobodzona, wstąpiła
do armii polskiej na Zachodzie. Do PRL nie
wróciła. Do końca życia mieszkała w Lon-
dynie.
Spełniła dziecięce marzenie, a nawet wię-
cej:miałastopieńmajoraWojskaPolskiego,
zaś w 1944 r. otrzymała Krzyż Srebrny Wo-
jennego Orderu Virtuti Militari.
Służba wojskowa
i służba Chrystusowa
Nie wiadomo dokładnie, ile kobiet
w przebraniu walczyło na froncie I wojny.
Mówi się przynajmniej o trzydziestu. Do-
wódcy zwykle wiedzieli o nich i starali się
je chronić. Nie tylko przed udziałem w wal-
ce, ale – bywało – przed natarczywością ko-
legów. Choć one robiły wszystko, by się nie
ujawniać: nosiły pod mundurem gorsety,
owijały piersi bandażem. Aby dorównywać
mężczyznom, prześcigały ich w obowiąz-
kowości. Wandy Gertz zapał nie opuszczał,
gdy rozbijała kilofem zamarzniętą ziemię.
Nie pozwalała zwalniać się z pełnienia wart
w deszczowenoceczydźwigania30-kilogra-
mowego rynsztunku.
O pomocy nie chciała słyszeć także
Leopoldyna Stawecka, która wyciągała
wodę ze studni dla koni, spała na derce i bu-
dziła się ze szronem na włosach. Ale nie
narzekała, nawet gdy brakowało chleba,
a ziemniaki były nie lada przysmakiem.
Jej młodość różniła się od dzieciństwa
Wandy Gertz. Dzieciństwo Staweckiej było
– za przyczyną ojca-alkoholika – trudne,
z karczemnymiawanturamii ukończeniem
edukacji na szkole elementarnej. Wspomi-
nała, że „trzeba było się ubrać w pancerz
i rękawice rycerskie i (...) poza plecami ojca
pracować nad podniesieniem naszego sta-
nu psycho-fizycznego”. Zaczęła więc naukę
w seminarium nauczycielskim, ale – mając
niespełna 18 lat – w 1914 r. poszła na front,
razem z bratem i grupą młodzieży. Wcze-
śniej zbierała pieniądze na ekwipunek dla
organizujących się oddziałów, uczestniczy-
ła w zajęciach strzeleckich. Teraz w mun-
durze chciała walczyć o Polskę. A że mogła
to zrobić jedynie jako mężczyzna, przedsta-
wiała się męskim imieniem. Mimo postaw-
nej figury wyglądała dość chłopięco, dzięki
czemu udało się jej wstąpić do I Brygady Le-
gionów.
Ciężko ranna w boju, leczyła się kilka
miesięcy. Na front już nie wróciła, bo umarł
ojciec, a matka w listach nawoływała ją do
powrotu do domu. Nie mogąc walczyć na
froncie, Leopoldyna ukończyła kurs sanita-
riuszek i zaczęła pracę w krakowskim szpi-
talu wojskowym, gdzie opiekowała się ran-
nymilegionistami.WstąpiładoOchotniczej
Legii Kobiet, została komendantką Legii we
Lwowie.Taktooceniała:„Więcejzadowole-
nia i pokarmu dla własnej ambicji daje wal-
ka na froncie, to święto żołnierza, ale nie
mniej ważną i odpowiedzialną jest służba
wartownicza”.
Pod jej dowództwem studentki wileń-
skie z OLK broniły miasta. Tu znów została
ranna, tym razem ucierpiały płuca. Za kil-
ka lat będzie to przyczyną gruźlicy i śmier-
ci. Po walkach o Warszawę z bolszewikami
i o Górny Śląsk z Niemcami dostała stopień
oficerski i Krzyż Walecznych – w uznaniu
za odwagę wykazaną w boju.
Aż nadszedł czas, kiedy Stawecka posta-
nowiła zastąpić „służbę wojskową – służbą
Chrystusową” i wstąpiła do zakonu sióstr
felicjanek. Nie mogła jednak przyjąć ob-
łóczyn, bo sąd kościelny wciąż jeszcze nie
rozwiązał jej „wojskowego” małżeństwa
z Józefem Popkowskim, kapitanem Woj-
ska Polskiego. Wystąpiła więc i czekała na
papieską dyspensę. W 1924 r. otrzymała ją
– i wówczas znalazła swoje miejsce u sera-
fitek w Oświęcimiu. Ubrała habit oraz przy-
jęła imię zakonne – odtąd nazywała się sio-
stra Eligia.
Gdy zmarła, w 1933 r., jej trumnę ponie-
ślioficerowieWojskaPolskiego.Położylina
niej czapkę wojskową, szablę i proporczyk
Ochotniczej Legii Kobiet.
Eliza i Maria: legionowi
sanitariusze
Anna Nowakowska – biografka Wandy
Gertz – twierdzi, że jej bohaterką interesują
się dziś badacze gender studies. Gertzówna
wychowywała się ze starszymi braćmi i ich
kolegami. Podobnie było ze Stawecką – ro-
sła wśród czterech braci. Czy to zaszczepio-
ne marzenia i pragnienia chłopców skłoni-
ły je do pójścia drogą przeznaczoną wtedy
dlamężczyzn,drogąpłciprzeciwnej?Drogą,
po której w męskich przebraniach musiały
inaczej się poruszać, opanowywać swe cia-
ło, walczyć z cienkim głosem, zmienić wy-
raz twarzy...
Eliza Ludwika Daszkiewiczówna, 30-let-
nia urzędniczka w fabryce wyrobów fajan-
sowychw Wiedniu,oddzieckamarzyłao li-
niowej służbie sanitarnej. Podobnie jak Ma-
ria Bronisława Wołoszyńska, która nie mó-
wiąc nic rodzicom, uciekła na front.
Był rok 1914. Obie nie chciały gotować
zupaniszyćmundurównazapleczu.Chcia-
łyrealizowaćswojąwiedzęz kursówrekruc-
kich oraz umiejętności strzelania z brow-
ningów i mauzerów. Postanowiły, że zosta-
nąsanitariuszami.StanisławKepiszi Alfred
Wołoszyński – właśnie tak miały się teraz
nazywać.
Zdobyły przydział do 2. Pułku Piecho-
ty Legionów. Od początku nie chciały i nie
miały żadnych ulg podczas służby, nara-
żały życie na linii ognia. Daszkiewiczów-
na zapracowała na przydomek „żelazna”
i najpierw na Krzyż Walecznych, a potem
na Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Vir-
tuti Militari. Pisano o niej, że nie bała się
14. 14
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
żeby poszedł z wojskiem do łaźni, nie prze-
klina”. Była to już niemal powszechnie zna-
na tajemnica.
W tym czasie Wołoszyńska została ran-
na i odesłana z frontu, już na stałe. W szpi-
talu w Krakowie przeistoczyła się w cywi-
la. Dalsze jej losy są nieznane. Natomiast
po odzyskaniu niepodległości przez Polskę,
przeniesiona do rezerwy podporucznik pie-
choty Eliza Daszkiewiczówna bierze ślub
z rolnikiem Kulikowskim i w powiecie gro-
dzieńskim osiada na gospodarstwie. Adop-
tują dwójkę dzieci: 8-letnią Marysię i 11-let-
niegoAntka.Elizaopiekujesięteżwiejskim
przedszkolem i kieruje spółdzielnią, tworzy
jej filie w innych wsiach, rozwija działal-
ność kulturalno-oświatową.
W czasie II wojny światowej aresztowa-
naprzezsowieckichokupantów,nafaliwy-
wózek trafia w głąb ZSRR. Duch żołnierza
w niej odżywa. Zgłasza się do organizującej
się armii Andersa – mimo że ma już blisko
60lat.Działaw PomocniczejSłużbieKobiet.
Wraz z armią Andersa opuszcza ZSRR i tra-
fia na Bliski Wschód. W Teheranie kieruje
referatemoświatowymw kobiecymbatalio-
nie.Podlegającejejochotniczkisąjużtrakto-
wane jak żołnierze.
Umrze kilka miesięcy po zakończeniu
wojny. Na jej grobie w palestyńskiej Jaffie
będzie napis zaświadczający także o jej mę-
skim wcieleniu: Ludwika Kepisz-Kulikow-
ska z Daszkiewiczów. ņ
ANNA AUGUSTYNIAK
Korzystałam z książek: Stanisław M. Jankowski
„Dziewczęta w maciejówkach” (Wyd. TRIO); Anna
Nowakowska „Wanda Gertz” (Wyd. Avalon) i tekstu
Anny Nowakowskiej „Kazik i Kazia. Symboliczna
zmiana płci w walce o niepodległość Polski” na
www.interalia.org.pl
Wojna naszych (pra)pradziadków
DLA POLAKÓW Z TRZECH
ZABORÓW – naszych pradziad-
ków bądź, w przypadku
młodszego pokolenia, prapra-
dziadków – I wojna światowa
była doświadczeniem po-
wszechnym.
3,5 MILIONA: tylu mniej
więcej Polaków zmobilizowały
państwa zaborcze do swych
armii – do niemieckiej 800 tys.,
do austro-węgierskiej 1,4 mln,
do carskiej 1,2 mln (tu dalszy
pobór uniemożliwił fakt, że
w 1915 r. Rosja wycofała się
z centralnej Polski). Nigdy
wcześniej i później w historii
pod bronią nie było naraz tylu
Polaków – choć tu w obcych
mundurach.
90 PROCENT: taki był
odsetek Polaków w niektórych
pułkach c.k. armii z Galicji.
Także w wielu pułkach
pruskich i carskich z Górnego
Śląska czy Mazowsza Polacy
stanowili spory odsetek.
Np. polski rekrut z Kongresów-
ki współtworzył rosyjską
2. Armię, która w sierpniu
1914 r. została całkowicie
zniszczona przez armię pruską
w bitwie pod
Tannenbergiem.
500 TYSIĘCY: tylu mniej
więcej Polaków-żołnierzy
zginęło. Kilka razy więcej
odniosło rany lub trafiło do
niewoli. Nigdy podczas wojny
nie zginęło tylu Polaków-żoł-
nierzy (podczas II wojny
większość strat stanowiły
ofiary terroru okupacyjnego
nazistowskiego i sowieckiego).
15 PROCENT: o tyle w latach
1914-18 zmalała liczba ludności
zamieszkującej obszar później-
szej II RP na skutek śmierci (na
froncie, z powodu epidemii
i głodu) albo ewakuacji, zarzą-
dzanych przez armie zaborcze.
30 PROCENT: taka szacunko-
wo część majątku na ziemiach
polskich została zniszczona
w wyniku działań wojennych
z lat 1914-21.
KILKA RAZY przechodził
front przez Polskę centralną
i południową w latach 1914-15.
Niektóre zniszczone wtedy
miejscowości (np. podczas
odwrotu w 1915 r. armia carska
pustoszyła Kongresówkę, by
zostawić „spaloną ziemię”)
znów spaliła Armia Czerwona
w 1920 r. Straty związane
z walkami w latach 1914-21
objęły 80 proc. terenu II RP.
niczego, miała w pogardzie śmierć
i w największym niebezpieczeństwie potra-
fiła opatrywać rannych.
Wołoszyńska miała mniej szczęścia na
froncie. Najpierw trapiły ją odmrożenia,
potem tyfus, a wreszcie czerwonka. Zosta-
ła odesłana do szpitala, gdzie jej płeć została
rozpoznana – zrobiła sensację jako „niewia-
sta w spodniach” i „dziewczyna żołnierz”.
Wróciław czasienajbardziejzaciętychwalk
i już jako sanitariuszka zbierała z pola ran-
nych i zabitych.
W pamiętniku zapisała: „Sta. Kepisz,
to jest Daszkiewiczówna, mój były bezpo-
średni komendant – dostaje się do niewoli.
W czasie nocnego ataku na nasze pozycje
zabrakło chłopcom amunicji. Kepisz bie-
gnie więc do łączących na lewo Niemców,
bierze od nich skrzynkę z amunicją (nor-
malnie taką skrzynkę nosiło dwóch ludzi)
i wśród ognia rozdaje żołnierzom. Podczas
dalszej walki Kepisz wraz z paru legionista-
midostajesiędoniewoli,chłopcyjednakod-
bijająichnatychmiast.Tegosamegodniapo
południu Kepisz wyszła na przedpole, aby
opatrzyć rannego, i wraz z nim zostaje za-
garnięta przez Moskali. Podczas tych walk
z nas trzech kobiet znajdujących się w bata-
lionie ja tylko ocalałam”.
Władze rosyjskie zaliczyły „Stanisława
Kepisza”doaustriackichsanitariuszeki wy-
mieniły na sanitariuszki rosyjskie, przeby-
wające w niewoli austro-węgierskiej. Krót-
ko przystrzyżona Daszkiewiczówna znów
podążyła na front, znów jako mężczyzna.
Chodziłypogłoski,żetokobieta:„Wcalenie
wyglądajakbaba”.„Baba?Tutaj?”.„Wszyscy
wiedzą – wódki nie pije, nie namówisz go,
Od lewej: Wanda Gertz i Leopoldyna Stawecka
DOMENAPUBLICZNA
SERAFITKI.PL
15. tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
Wojna
i pamięć
Jak narody pamiętają
o I wojnie światowej?
O tym mówią „Tygodnikowi
Powszechnemu” historycy
z różnych krajów Europy.
NIEMCY:
Wieczne spory
o winę
ALAN POSENER
Od 1945 r. pamięć o I wojnie światowej
pozostaje w Niemczech w cieniu rozliczeń
z II wojną. Aż do lat 60. XX w. zadowalano
się stwierdzeniem, że wszystkie mocarstwa
Europy niejako „ześlizgnęły się” w tamtą
wojnę. Pokolenie historyków urodzonych
przed okresem III Rzeszy odrzucało tezę,
że Niemcy ponoszą szczególną winę za
jej wybuch; w takiej interpretacji pokój
wersalski jawił się jako faktyczne nie-
szczęście, faktyczna niesprawiedliwość
i faktyczna przyczyna kariery Hitlera.
Rzecz jasna, taka polityka historyczna
służyła głównie moralnemu rozgrzeszeniu
Niemców w kontekście narodowego
socjalizmu.
Owa wygodna sytuacja skończyła
się w 1962 r. za sprawą historyka Fritza
Fischera i jego książki „Griff nach der
Weltmacht” (Niemcy chcą być światowym
mocarstwem). Fischer analizował
zwłaszcza wojenne cele Cesarstwa Niemiec-
kiego i uznał, że są zdumiewające paralele
między nimi a późniejszymi celami Hitlera.
Dotyczyło to z jednej strony nadziei, że uda
się wyeliminować Francję i zneutralizować
Anglię, a z drugiej – planów utworzenia na
Wschodzie wielkiego obszaru pod kontrolą
Niemiec. Fischer twierdził, że naziści nie
byli „wypadkiem przy pracy” w niemiec-
kiej historii. O jego tezach gwałtownie
dyskutowano i koniec końców większość
historyków urodzonych w okolicy 1945
i po 1945 r. zgodziła się z nimi.
Jeśli chodzi o oficjalną politykę histo-
ryczną Niemiec, to w kontekście I wojny
jest ona dość powściągliwa. Nie odczuwa
się specjalnej konieczności, by okazywać
publicznie podobną skruchę, jaka od czasu
warszawskiego gestu kanclerza Brandta
charakteryzuje stosunek niemieckich
rządów do II wojny światowej. Ale,
w obliczu debaty wokół tez Fischera, widać
pewną obawę przed takim czczeniem
niemieckich „bohaterów” z lat 1914-18,
które było oczywiste jeszcze przed 1933 r.,
w demokratycznej Republice Weimarskiej.
Zresztą w ogóle takie pojęcia jak „boha-
terstwo” czy „śmierć za ojczyznę” stały
się w Niemczech podejrzane po tym, jak
nadużyli ich naziści – choć każde miasto
niemieckie i każda wieś mają co najmniej
jeden pomnik upamiętniający poległych
w I wojnie, utrzymany w konwencji boha-
tersko-patetycznej.
W tej sytuacji pomocą dla polityków
staje się stwierdzenie, że „odwieczny wróg”,
Francja, dziś stał się najbliższym partnerem
w Unii. „Legenda założycielska” UE głosi,
W maju 1915 r. wojska austro-węgierskie i niemieckie (w tym pułki z Wielkopolski) przełamały front rosyjski
pod Gorlicami. Powyżej: żołnierz niemiecki i sanitariuszka – rekonstrukcja bitwy gorlickiej, 2012 r.
DARIUSZZAROD/EASTNEWS
16. 16
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
AUSTRIA:
Ambiwalencja
polityczna
STEPHAN LÖWENSTEIN
Na setną rocznicę 28 lipca 1914 r. – gdy
Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii
– w wiedeńskim Muzeum Leopoldów wy-
stawiono oryginał apelu Franciszka Józefa
„An meine Völker” („Do moich ludów”),
w którym cesarz pisał: „W tej poważnej
godzinie mam pełną świadomość całej
doniosłości Mojego postanowienia i Mojej
odpowiedzialności przed Wszechmocnym.
Wszystko zbadałem i wszystko rozważy-
łem. Ze spokojnem sumieniem wstępuję
na drogę, którą Mi wskazuje obowiązek”
[przekład za „Gazetą Lwowską”, dodatek
nadzwyczajny z 29 lipca 1914 r. – red.].
Wcześniej podobną wystawę otwarto
w Bibliotece Narodowej, a na Schallaburgu
– renesansowym zamku, godzinę jazdy od
Wiednia, będącym ważnym centrum kul-
turalnym – otwarto wystawę naukową; na
nią wskazywał rzecznik rządu. Wreszcie,
prezydent Heinz Fischer otworzył wystawę
w Bad Ischl: kurorcie, gdzie Franz Joseph
zawsze spędzał lato, także w 1914 r.
To najważniejsze ostatnio aktywności
państwa austriackiego, związane z I wojną
światową. Wcześniej, w czerwcu,
prezydent był na koncercie wiedeńskich
filharmoników w Sarajewie. A jeszcze
wcześniej miała miejsce oficjalna uroczy-
stość państwowa, w której udział wzięli
prezydent i kanclerz Werner Faymann.
Co ciekawe, pamięć o wybuchu wojny
i zamordowaniu następcy tronu oraz jego
żony połączono tu ze wspomnieniem
Berthy von Suttner, znanej wtedy pacyfist-
ki, zmarłej w Wiedniu akurat na tydzień
przed zabójstwem w Sarajewie.
Wszystko to pokazuje, moim zdaniem,
w jak bardzo zdystansowany sposób
oficjalna Austria traktuje dziś wydarzenia
sprzed stu lat. Próbuje się tu pokazać, że
obecna Republika nie ma nic wspólnego
z ówczesnymi decyzjami. Przypuszczam, że
ma to związek z polityczną ambiwalencją,
jaka dla Wiednia wiąże się z I wojną
światową: z jednej strony klęska starej
Austrii i koniec imperium, z drugiej
narodziny Republiki. Bo w Austrii recepcja
wydarzeń z lat 1914-18 została poniekąd
przysłonięta przez to, co stało się po 1918 r.:
koniec monarchii, narzucone traktaty
pokojowe, a także zakaz przyłączenia się
do Niemiec. Jego skutkiem był głęboki
i długotrwały podział w austriackim spo-
łeczeństwie. Była to też jedna z przyczyn
niemal wojny domowej w Austrii w 1934 r.
W tym sensie rok 1934 jest dziś w Austrii
datą „polityczną”. Rok 1914 – nie.
Ale na prowincji ów dystans do
wydarzeń sprzed stu lat jest mniejszy
niż w Wiedniu. Np. w landzie Tyrol
udostępniono w internecie – z inicjatywy
landowego muzeum – „Ehrenbuch”: elek-
troniczną „Księgę Honorową” z danymi
24 tys. Tyrolczyków, którzy wtedy zginęli.
Tyrolska inicjatywa jest wyjątkiem,
w innych landach tego nie było. Choć na
poziomie komunalnym powszechne jest
wracanie do I wojny: w lokalnych muzeach
otwierane są wystawy z pamiętnikami
czy listami, jakie z frontu przysyłali miesz-
kańcy danej miejscowości. I, rzecz jasna,
telewizja oraz gazety pełne są materiałów
rocznicowych.ņ
PRZEŁ. WP
STEPHAN LÖWENSTEIN jest dziennikarzem
i historykiem, korespondentem dziennika
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” w Wiedniu. Autor
pracy o oblężeniu Wiednia w 1683 r. w świetle
ówczesnych gazet.
WĘGRY:
Narodowa
katastrofa
KRISZTIÁN UNGVÁRY
Na Węgrzech pamięć o I wojnie światowej
jest zdominowana przez wspomnienie
jej skutków dla ówczesnego Królestwa
Węgier – traktatu pokojowego z Trianon.
To rozłożenie akcentów trochę przypomi-
na sytuację w Rosji, gdzie dominującą rolę
odgrywa nie I wojna światowa, lecz wyda-
rzenia późniejsze: przewrót bolszewicki,
wojna domowa i komunizm przesłaniają
katastrofę, jaką dla państwa carów była
tamta wojna.
W przypadku Węgier taką rolę odgrywa
rozkawałkowanie kraju na mocy traktatu
pokojowego: ok. 3,5 mln etnicznych
Węgrów stało się wtedy nagle mieszkań-
cami innych państw, obywatelami drugiej
kategorii. Dlatego I wojna nie znajduje
takiej recepcji w polityce historycznej ani
w pamięci zbiorowej społeczeństwa, jak
we Francji czy Wielkiej Brytanii. Można
też powiedzieć, że pamięć węgierska jest
tu diametralnie odmienna od pamięci
Serbów, dla których była to wojna koniec
końców zwycięska.
że to nacjonalizm zawiódł Europę ku
przepaści, a przezwyciężenie nacjonali-
zmu to największy sukces UE. Przy czym
I wojna zostaje tu zredukowana do frontu
zachodniego: Verdun, Somma. W zapo-
mnienie popada front wschodni, jak też
fakt, że dopiero po I wojnie światowej
narody Europy Wschodniej mogły
utworzyć własne państwa, na ruinach
monarchii niemieckiej, rosyjskiej i austro-
-węgierskiej.
Trzeba odnotować, że przed setną
rocznicą niektórzy młodsi historycy
z Niemiec, jak Thomas Weber,
próbowali kwestionować ów konsens
obowiązujący od czasów Fischera.
Odwagi dodała im słynna książka
„Lunatycy” Christophera Clarka, która
stała się w Niemczech bestsellerem.
Clark kwestionuje tezy Fischera i zdaje
się wracać do poglądu, że Europa
„ześlizgnęła się” w wojnę, a Niemcy
nie ponoszą szczególnej winy. Książka
Clarka jest też interpretowana jako
obrona idei państwa narodowego. To nie
nacjonalizmy doprowadziły do I wojny
światowej, lecz błędne decyzje polityków
– twierdzą zwolennicy Clarka – i także
dlatego błędem jest postrzeganie Unii
jako wyjścia z problemu, którego nie
było. A Niemcy nie są szczególnie
odpowiedzialne za sukces europejskiej
integracji.
Tymczasem ten ostatni pogląd
przynajmniej częściowo wywodzi się
z oceny, że Niemcy ponoszą szczególną
odpowiedzialność za załamanie europej-
skiego porządku sprzed 1914 r. Być może
wolno postawić więc tezę, że poglądy
Clarka i Webera pasują tej co bardziej
eurosceptycznej części niemieckiej opinii
publicznej.
Jednak ta dyskusja interesuje tylko
ekspertów, względnie klasę polityczną
i część świata mediów. Dla ogromnej
masy niemieckiego społeczeństwa
I wojna światowa – wojna ich pra- albo
prapradziadków – jest tak odległa, że
nawet organizowane współcześnie liczne
wystawy, książki, programy czy dyskusje
nie mogą zmienić tego powszechnego
braku zainteresowania. Zresztą także
II wojna światowa znika dziś powoli we
mgle historii. I nawet jeśli próbuje się
teraz przywołać I wojnę światową jako
nieoczekiwanie aktualną, pozostaje w tej
mgle.ņ
Przeł. WP
ALAN POSENER jest komentatorem niemieckiej
grupy medialnej „Die Welt”, zajmuje się kulturą
i historią. Pochodzi z rodziny niemiecko-
-brytyjsko-żydowsko-szkockiej. Autor książek,
m.in. biografii J.F. Kennedy’ego, F.D. Roosevelta
i W. Szekspira.
17. 17
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
Węgierska historiografia ocenia
I wojnę światową jednoznacznie: jako
narodową katastrofę. Mniej istotna jest tu
kwestia, czy była to wojna napastnicza,
czy też obronna; jej przyczyny były zbyt
złożone, aby można ją było klasyfikować
w takich kategoriach. Przecież Serbia
ze swoją polityką ponosi w oczywisty
sposób współodpowiedzialność za jej
wybuch. Z kolei mocarstwa, ogłaszając
swoje mobilizacje, doprowadziły się
nawzajem do sytuacji bez wyjścia.
Wtedy, w 1914 r., premier Węgier István
Tisza [będąc w unii z Austrią, Węgry
miały własny rząd – red.] z jednej strony
odrzucał początkowo w dyskusjach
w gabinecie opcję, aby Budapeszt przy-
łączył się do wojny. Węgierscy politycy
nie byli podżegaczami wojennymi. Ale,
z drugiej strony, gdy doszło do mobiliza-
cji i wypowiedzenia wojny Serbii, robili
wszystko, czego Wiedeń oczekiwał.
A jeśli idzie o pamięć rodzinną, to sam
na wiele sposobów jestem związany
z tą wojną. Mój pradziadek cudem
przeżył rosyjski atak 18 sierpnia 1914 r.
w rejonie Horodok-Sataniv [wtedy Galicja
wschodnia, dziś obwód chmielnicki na
Ukrainie; tego dnia w bitwie granicz-
nej armia carska niemal unicestwiła
węgierską 5. Dywizję Kawalerii – red.].
Jego brat został rozstrzelany przez
czeskich legionistów w 1919 r. Inni
krewni walczyli nad Isonzo, w Tyrolu
i Galicji. W naszej rodzinie sporo o tym
opowiadano, a dziś u mnie na ścianie
wiszą zdjęcia tych moich bliskich. ņ
PRZEŁ. WP
KRISZTIÁN UNGVÁRY jest węgierskim
historykiem, specjalizuje się w dziejach
politycznych i militarnych XX-wiecznych Węgier.
Autor książek, m.in. o oblężeniu Budapesztu
w 1944-45 r. i zajęciu Węgier przez Armię
Czerwoną w 1945 r.
ROSJA: Nowa
narracja
IWAN PRIEOBRAŻENSKI
Dla Rosjan I wojna światowa nie
odgrywa specjalnej roli, nie ma
nawet poczucia, że Rosja przegrała
tę wojnę. Traktowana jest ona raczej
jako część większej całości: zlewa
się z rewolucją bolszewicką i wojną
domową, jest postrzegana jako jeden
z etapów w sekwencji wydarzeń. Co tu
dużo mówić – pierwszy pomnik dla
rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli na
frontach I wojny światowej, powstał
w Rosji dopiero teraz – z okazji setnej jej
rocznicy.
Myśląc o I wojnie światowej, Rosjanie
być może będą w stanie przywołać dwa
symbole: ofensywę Brusiłowa z 1916 r.
i pokój brzeski z Niemcami w 1918 r.
[kończył on wojnę na froncie wschodnim
– red.]. Poza tym funkcjonuje kilka
obiegowych opinii, np. przeświadczenie,
że ofiarność rosyjskiego żołnierza
uratowała Francuzów. Istotny jest też mit
o mieszaniu się obcych sił w rosyjskie
sprawy. Ta narracja, która pojawiła się
w latach pierestrojki, stała się w społe-
czeństwie dominująca – władze lubią
podkreślać, że Trocki i Lenin byli na nie-
mieckich usługach, a reszta bolszewików
wypełniała ich rozkazy. Kreml stara się
w ten sposób porównywać rewolucję bol-
szewicką do „kolorowych rewolucji” na
obszarze posowieckim, zwracając uwagę
właśnie na aspekt zakulisowego oddzia-
ływania obcych imperiów. Wszystkie te
przewroty Moskwa krytykuje, mówiąc:
„My już mieliśmy swoje przewroty, teraz
najważniejsza jest dla nas stabilność
i bezpieczeństwo”. Kreml uważa się za
spadkobiercę Imperium Rosyjskiego
i Związku Sowieckiego, ale tego stworzo-
nego przez Stalina – a od bolszewików
i Rządu Tymczasowego, który rządził
przed nimi, zaraz po obaleniu caratu, się
odcina.
Kreml stara się więc przywrócić
Rosjanom pamięć o wojnie prowadzonej
przez carat i zbudować wokół tego
własną narrację, mówiącą o potrzebie
silnego państwa i silnej władzy. Wielu ro-
syjskich polityków uważa, że Imperium
Rosyjskie zostało wtedy zmuszone do
wzięcia udziału w wojnie [w rzeczywi-
stości car zdecydował, iż musi pomóc
braciom Serbom – red.], że armia była
źle przygotowana, a car Mikołaj II był
niezłym władcą w czasach pokoju, lecz
zawiódł w trudniejszych momentach.
Zwykli Rosjanie zaś wciąż nie
pamiętają o I wojnie światowej.
Jest ewentualnie pamięć rodzinna:
o przodkach, którzy brali w niej udział.
Większość Rosjan nie potrafiłaby
nawet podać dat granicznych tej wojny
– w przeciwieństwie do dat Wielkiej
Wojny Ojczyźnianej 1941-45. ņ
PRZEŁ. ZR
IWAN PRIEOBRAŻENSKI jest rosyjskim
politologiem i publicystą, koordynatorem
projektu Moskiewski Klub Polityczny. Pracował
w Centrum Technologii Politycznych, piśmie
„Profil” i dzienniku „Wedomosti”.
BAŁKANY: Ile
narodów, tyle wersji
EDIN RADUŠIĆ
I wojna światowa przypieczętowała na
Bałkanach upadek imperium osmańskiego,
które przez poprzednie cztery stulecia
dominowało nad regionem, oraz umożliwiła
powstanie w 1918 r. Królestwa Serbów,
Chorwatów i Słoweńców. To wspólne
państwo Słowian południowych, od 1929 r.
zwane Jugosławią, istniało aż do początku
lat 90. XX w. Przed 1989 r., w czasie rządów
Josipa Broza-Tity, to właśnie jego utworzenie
przedstawiano jako główny pozytywny efekt
I wojny światowej. Działo się tak, mimo
że już interpretacje dotyczące np. postaci
Gawriła Principa, zamachowca z Sarajewa,
różniły Boszniaków i Serbów.
O ile o II wojnie światowej komunistyczna
propaganda wspominała głównie przez
pryzmat zwycięstwa nad faszyzmem, to
„wartością” I wojny miała być walka z impe-
rializmami: osmańskim i austro-węgierskim.
Taka interpretacja historii akcentowała
głównie pozytywną rolę Serbów: nazwiskami
ich dowódców – np. Stepy Stepanovicia
czy Radomira Putnika, który w 1914 r.
zwyciężył armię austro-węgierską w bitwie
nad Kolubarą – nazywano ulice w całym
kraju. Władzy nie przeszkadzało nawet to,
że niektórzy nacjonalistyczni bohaterowie
odpowiadali za represje wobec bośniackich
Muzułmanów, których uważali za część
obcego, otomańskiego systemu władzy,
istniejącego tu przed I wojną światową
(a których od lat 70. XX w. uważano za pełno-
prawny naród jugosłowiański).
Tendencja do utożsamiania interesów
serbskich z interesami całej Jugosławii
– zrodzona jeszcze za czasów serbskiej dynastii
Karadziordzieviciów – znalazła tragiczny finał
w czasie wojen bałkańskich, które wybuchły
w 1991 r. Dopiero od niedawna historycy
zastanawiają się np. nad pozytywnym
wymiarem władzy austro-węgierskiej, sto-
sunkowo liberalnej dla mieszkańców Bośni,
Chorwacji czy Wojwodiny – i wskazują, że
w 1918 r. została ona na Bałkanach zastąpiona
przez rządy dużo bardziej opresyjne: oficjalnie
jugosłowiańskie, a w rzeczywistości serbskie.
ņ
PRZEŁ. MŻ
EDIN RADUŠIĆ jest bośniackim historykiem,
wykładowcą Uniwersytetu w Sarajewie, autorem
podręczników. Zajmuje się dziejami Bałkanów w XIX
i XX w. Przewodniczący stowarzyszenia Euroclio-HIP,
zajmującego się promowaniem nauczania historii
w szkołach Bośni.
18. 18
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
FRANCJA: Od rodzin
po komiksy
NICOLAS BEAUPRÉ
Pamięć o Wielkiej Wojnie jest we Francji
przekazywana z jednej strony w rodzinach.
Niemal w każdym domu są związane z nią
pamiątki, dokumenty – i wszystkie niosą
ogrom emocji. Bo też wojna dotknęła wtedy
bodaj wszystkie francuskie rodziny: zginęło
w niej 1,4 mln żołnierzy, a kilka milionów
zostało rannych. Z drugiej zaś strony, prócz
rodzinno-społecznego „kanału” pamięci,
jest też pamięć zinstytucjonalizowana przez
państwo. Jej najbardziej widomym przejawem
jest święto narodowe w rocznicę rozejmu
11 listopada, które wprowadzono już w 1922 r.
Niemniej, od stulecia francuska pamięć
o 1914-18 jest głównie pamięcią żałobną:
częściej wspominamy poległych niż zwy-
cięstwo. I mimo okropności lat 1939-45,
trauma Wielkiej Wojny pozostaje żywa, choć
z czasem przybiera nowe formy. I tak, od
końca lat 80. pamięć o niej na nowo odżyła,
co zbiegło się z odchodzeniem ostatnich
weteranów. Tak więc we Francji setna
rocznica wieńczy zainteresowanie Wielką
Wojną, a nie jak np. w Niemczech „odkrywa”
ją na nowo. Poza tym, pamięć o niej na
ogół jednoczy, a nie dzieli Francuzów. Co
nie znaczy, że wygasły spory, także poli-
tyczne, dotyczące wydarzeń sprzed stu lat.
W latach 90. niektóre środowiska, zwłaszcza
lewicowe i pacyfistyczne, domagały się
zbiorowej rehabilitacji żołnierzy francuskich,
których rozstrzelano wtedy pod zarzutem
dezercji i buntu. Dotąd nie doszło do takiej
zbiorowej rehabilitacji.
W tym roku w tradycyjnej defiladzie
w Paryżu 14 lipca wzięli udział przedstawicie-
le ok. 80 krajów, które brały udział w Wielkiej
Wojnie. Skrajnie prawicowy Front Narodowy
protestował, że na paradę zaproszono też
żołnierzy algierskich – choć tysiące Algier-
czyków walczyło wtedy po stronie Francji.
Nie jest to zaskakujące, wielu działaczy
Frontu czuje nostalgię za francuską Algierią.
Ale ta polemika spaliła na panewce, bo poza
skrajnymi środowiskami nikt jej nie podjął.
To, co jest dla Francji szczególne, to nie-
zliczona liczba miejsc pamięci i pomników
przypominających o Wielkiej Wojnie. Bo
przecież przez Francję przebiegała wówczas
główna linia frontu. Odróżnia to nasz kraj od
Anglii czy Niemiec. Drugą rzeczą specyficzną
dla francuskiego postrzegania 14/18 jest to,
co można nazwać pamięcią kulturową. Od
ponad dwóch dekad pojawia się na ten temat
mnóstwo filmów, książek, nawet komiksów
(we Francji pozycja komiksu jako formy
literackiej jest wyższa niż zwykle w Europie).
Ogromną popularnością cieszą się właśnie
komiksy dla dorosłych o Wielkiej Wojnie. ņ
PRZEŁ. SŁ
NICOLAS BEAUPRÉ jest historykiem
z Uniwersytetu Blaise Pascal w Clermont-Ferrand,
znawcą I wojny światowej. Autor wielu książek, m.in.
„Pisać na wojnie, pisać o wojnie. Francja–Niemcy
1914-20”.
WIELKA
BRYTANIA:
Wiek utracony
PETER CADDICK-ADAMS
Rocznica I wojny ma olbrzymie
znaczenie dla Wielkiej Brytanii. Lata
1914-18 są postrzegane jako „wielkie
wrota”, które zamknęły się dla
Brytanii za wszystkim, co wydarzyło
się wcześniej. O ile więc dla większości
Europy to okres 1939-45 rzuca wielki
cień, o tyle dla nas cień lat 1914-18 jest
większy: to „cień Sommy” [w 1916 r.
w ofensywie nad Sommą codziennie
ginęły tysiące Brytyjczyków – red.].
Przed 1914 r. Wielka Brytania
cieszyła się dobrobytem, niezmąco-
nym przez żadną większą wojnę.
Ostatnią wielką europejską bitwę
wojska brytyjskie stoczyły z Napo-
leonem w 1815 r. pod Waterloo.
A w efekcie I wojny światowej Bry-
tyjczycy stracili więcej niż na skutek
drugiej, i to w czterech sferach: życia
codziennego, ekonomii, pozycji mię-
dzynarodowej i polityki wewnętrznej.
Choć w 1918 r. Wielka Brytania była
po zwycięskiej stronie, dla niej koszt
zwycięstwa był olbrzymi: zginęło
niemal dwukrotnie więcej Brytyj-
czyków niż potem w czasie II wojny
W tym roku tradycyjne francuskie obchody 14 lipca poświęcone były 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej.
SIPA/EASTNEWS
19. 19
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
WOJNA NASZYCH PRADZIADKÓW
światowej. W prawie każdej rodzinie
ktoś był ranny lub poległ – tego nie było
przedtem ani potem.
Także koszty finansowe były ogromne. Po
raz pierwszy Wielka Brytania prowadziła
wojnę totalną, kierując na wysiłek zbrojny
wszystkie zasoby, co doprowadziło niemal
do bankructwa kraju. W efekcie wpływy
Imperium Brytyjskiego się skurczyły.
Wojna stworzyła też świadomość narodową
Kanadyjczyków, Australijczyków i Nowoze-
landczyków, którzy walczyli pod własnym
dowództwem i oczekiwali potem pełnej
niepodległości (i ją dostali). Wreszcie, wojna
zniszczyła dawny porządek społeczny, klasy
niższe przestały automatycznie szanować
klasy wyższe. Wielu mężczyzn z „nizin”
dowodziło; byli odznaczani, awansowali
(w 1918 r. aż 50 proc. brytyjskich oficerów
pochodziło z „nizin” społecznych). Władzę
zaczęto postrzegać jako płynącą ze zdolności
i kompetencji, a nie pochodzenia. Nadto
wiele kobiet zastąpiło wysłanych na front
mężczyzn, zdobyło szacunek i utrzymało się
na tych posadach również po wojnie.
Z wielu zatem powodów Wielka Brytania
już nigdy nie odzyskała pewności siebie
– jako naród i imperium. Setna rocznica
wybuchu I wojny będzie więc spojrzeniem
wstecz nie tylko na ofiary z lat 1914-18, lecz
także na utracony Wiek Imperialny, z całym
jego dobrobytem i rozwojem. ņ
PRZEŁ. PB
PETER CADDICK-ADAMS jest brytyjskim
wojskowym i historykiem, analitykiem NATO.
Doradca rządu, wykłada na Akademii Obrony
Zjednoczonego Królestwa. Autor książki „Monte
Cassino. Piekło dziesięciu armii”.
UKRAINA:
Skradziona wojna
WOŁODYMYR WIATROWYCZ
I wojna światowa była ważna w historii
Ukrainy: brały w niej udział miliony
Ukraińców, a nasze ziemie stały się jednym
z głównych teatrów walk. Przyśpieszyła
ona też proces jednoczenia się ukraińskiego
narodu – choć, nie mając własnego państwa,
walczyliśmy przeciw sobie w różnych
armiach: austro-węgierskiej i rosyjskiej
– oraz podniosła świadomość polityczną
Ukraińców i zintensyfikowała tworzenie się
ruchu narodowowyzwoleńczego. Ważnym
w tym kontekście wydarzeniem było
powołanie w 1914 r. pierwszej ukraińskiej
jednostki zbrojnej: Ukraińskich Strzelców
Siczowych przy armii Austro-Węgier.
Istotnym dla Ukrainy był też fakt, że
w rezultacie tej wojny wiedeńskie i piotro-
grodzkie imperia się rozpadły, a przed nami
zarysowała się szansa na stworzenie własnej
państwowości. I rzeczywiście, ogłoszono
powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej
oraz Zachodnioukraińskiej Republiki
Ludowej, które wkrótce się zjednoczyły. Ale
nie były one w stanie oprzeć się naporowi
bolszewików, którzy w latach 1920-21
zdławili ukraińskie państwo. Niemniej
nawet ten krótki okres niepodległości
odegrał dużą rolę dla Ukraińców.
Jednak ukraińskie społeczeństwo
niewiele wie dziś o I wojnie światowej, nie
budzi też ona szczególnego zainteresowania
naukowców czy artystów. Dlatego powie-
działbym, że I wojna to dla Ukraińców
„wojna skradziona” – w tym sensie, że
sowiecka propaganda zepchnęła ją w cień.
W ZSRR nie mówiło się o niej wiele, była
w cieniu rewolucji bolszewickiej i Wielkiej
Wojny Ojczyźnianej – wojnę z lat 1914-18
uważano za imperialistyczną, kolejną za bo-
haterską. I choć po 1991 r. zaczęto bardziej
uwypuklać uczestnictwo Ukraińców
w I wojnie światowej, wciąż jest ona nie-
porównywalnie mniej obecna w zbiorowej
świadomości niż II wojna. To odróżnia
Ukrainę od Europy Zachodniej, gdzie w nie-
których krajach I wojna uważana jest nawet
za istotniejszą.
Recepcja 14/18 jest też na Ukrainie różna
w zależności od regionu – różnica wynika
z tego, do jakiego państwa region wówczas
należał. W dawnej Galicji wojna ta wciąż
wzbudza patriotyczne uczucia – inaczej niż
na wschodzie, należącym wtedy do Rosji. ņ
PRZEŁ. ZR
WOŁODYMYR WIATROWYCZ jest od lutego 2014 r.
szefem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Wcześniej, za rządów prezydenta Juszczenki, był
szefem Archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
CZECHY:
Ferdynandomania?
JAN ADAMEC
Rezultatem I wojny światowej – bez
względu na to, jak przerażającej i krwawej
– była niepodległa Czechosłowacja:
spełnione marzenie. Pierwszy czechosło-
wacki prezydent Tomáš Masaryk opisywał
tę wojnę jako kolosalne zmagania między
siłami postępowymi i demokratycznymi
a reakcyjnymi i teokratycznymi, podczas
których Czesi i Słowacy stanęli po słusznej
stronie historii.
Gdy powstała Czechosłowacja, gloryfi-
kowano nie żołnierzy umierających dla
imperium Habsburgów w walce z Rosją,
Serbią czy Włochami, ale byłych jeńców,
którzy w Rosji i Francji sformowali Legiony
Czechosłowackie i po 1918 r. stali się
kamieniem węgielnym nowej armii czecho-
słowackiej. Choć więc dla wielu Czechów
walczących w szeregach armii Habsburgów
wojna była przegrana, to czeski naród był
zwycięzcą. Ta oficjalna i dominująca narra-
cja z lat 1918-38 została potem uzupełniona
wersją komunistyczną, która podkreślała
kapitalistyczne i imperialne siły stojące za
konfliktem. Rewolucję październikową
z 1917 r., jako inny „efekt uboczny” Wiel-
kiej Wojny, wskazywano jako wydarzenie
najważniejsze. Taka narracja dominowała
w latach 1948-89.
Po upadku komunizmu nastąpił renesans
poglądu Masaryka, ale przyjęto także rozpo-
wszechnioną w Europie opinię, że I wojna
była olbrzymią tragedią dla kontynentu.
A dziś setna rocznica zamachu w Sarajewie
i wybuchu wojny była szeroko relacjonowa-
na przez czeskie media. Otwierano wysta-
wy, w telewizji pokazano serial o Wielkiej
Wojnie. Częściowo wynika to z faktu
bliskich związków zabitego w Sarajewie
arcyksięcia z Czechami jako krajem (choć
nie z Czechami jako obywatelami): zamek
Konopiště koło Pragi był jego rezydencją.
Niektórzy komentatorzy krytykowali
nawet obchody jak zbyt „austrofilskie”,
szerzące „ferdynandomanię” i pokazujące
Austro-Węgry z pozytywną nostalgią. I taki
szczegół: dyskutowano też rolę kierowcy
arcyksięcia, Czecha Leopolda Lojka, który
przez pomyłkę wjechał prosto w ręce zama-
chowca Gawriła Principa.
Wydaje się, że rocznica wzbudza dziś
większe zainteresowanie w Czechach niż
na Słowacji. Ale dotyczy też Słowaków – nie
tylko dlatego, że 400 tys. z nich powołano
wtedy do wojska, a prawie 70 tys. zginęło,
ale także ze względu na ich rolę w procesie
tworzenia Czechosłowacji.
Na pewno też rocznica I wojny wzbudziła
zainteresowanie osobistymi historiami,
opowieściami o przodkach – zebrane relacje
są udostępniane np. na portalu Europeana
1914–1918 (europeana1914-1918.eu/sk). ņ
PRZEŁ. PB
JAN ADAMEC jest czeskim historykiem
i politologiem. Prowadzi internetowy magazyn
poświęcony „zimnej wojnie” (praguecoldwar.cz),
współpracuje z portalem Visegrad Revue
(visegradrevue.eu).
Wypowiedzi do ankiety zebrali:
PATRYCJA BUKALSKA, SZYMON ŁUCYK,
WOJCIECH PIĘCIAK, ZBIGNIEW ROKITA
I MARCIN ŻYŁA.
20. 20
tygodnik powszechny 32 | 10 sierpnia 2014
Prawda
polskich
przeżyć
Wojna widziana
nie z perspektywy wodzów
i polityków,
lecz zwykłego człowieka:
taki jest zamysł serii
wydawniczej Naczelnej Dyrekcji
Archiwów Państwowych
„Wielka Wojna – codzienność
niecodzienności”.
B
ędzie to zbiór literatury doku-
mentu osobistego, którą tworzą
pamiętniki, wspomnienia, listy,
dzienniki i autobiografie. Choć
prawda zdarzeń ustępuje w nich miejsca
prawdzie przeżyć – i na drugi plan przesu-
wa to, co jest przedmiotem zainteresowań
historyków – nie umniejsza tym wartości
przekazu. Przeciwnie: uwypukla wartość
świadectwa jednostki.
„Przygotowując do druku przechowywa-
ne w archiwach państwowych dokumenty
życiaosobistego,powstałew okresieI wojny
światowej, kierowaliśmy się przekonaniem,
że dopełnieniem pieczołowicie rekonstru-
owanej faktografii historycznej musi być
prawda o człowieku wielkiej apokalipsy,
o ludzkim losie, o ocalonych przed unice
stwieniem świadectwach przeżyć tych, któ-
rzy, niezależnie od swojej woli lub w zgo-
dziez nią,zostaliporwaniprzezwirzdarzeń”
– czytamyw przedsłowiuRadyNaukowejse-
rii w składzie: Jerzy Kochanowski, Grzegorz
Leszczyński i Grzegorz Mędykowski.
I dalej: „Listy harcerzy do matek, listy żoł-
nierzy do dzieci i żon, listy młodziutkich
sanitariuszek do rodzin i przyjaciół mówią
o czasach Wielkiej Wojny znacznie więcej,
niż eksponowane w muzeach plakaty mo-
bilizacyjne, rozkazy wojenne czy raporty
z frontu.Historiazwyklezapominao losach
tych, którzy pozostawali w domach – we
dworach,w miastach,w ubogichchałupach
wiejskich, o tych, którzy nie kierowali woj-
nami, lecz opatrywali rannych lub nosili li-
sty i rozkazy. Historia zapomina o matkach
żołnierzyi ichżonach,o kobietachprzerażo-
nych nagłością zdarzeń, zatroskanych o byt
codzienny, zdrowie i życie bliskich, o spra-
wy wielkie: naród, ojczyznę, wolność”.
Hrabina patrzy na wojnę
SerięotwieradziennikLudwikiOstrowskiej
herbu Korab. Miejsce, gdzie leżał zarządza-
ny przez nią dwór w Maluszynie – na po-
łudniu Królestwa Polskiego, niemal na sty-
ku trzech zaborów – wciąż nawiedzały cią-
gnące wojska. Zapiski dotyczące wojenne-
go wrzenia – odgłosów walk i śladów „spo-
tkań” wrogich wojsk, zbliżającej się lub od-
dalającejliniifrontu–przeplatająsięzezda-
rzeniami, które dziś można uznać za błahe,
jak wizyty sąsiadów czy przygotowania do
godnego przyjęcia oficerów, którzy mieli
stacjonować we dworze.
Z czasem głód staje się nieunikniony,
wszystkiego brakuje. Hrabina notuje, że na
święta brakło alkoholu. „Poczęstunku wód-
ką nie było, ani wina dla służących; mój za-
pas wina kaukaskiego rozdał sztab żołnie-
rzom na gwiazdkę”. Innego dnia szkicuje
działania Czerwonego Krzyża: spieszące na
ratunek rannym wozy stanęły we dworze
i... zniszczyły murawę. „Wypieszczone Jasia
trawniki zjeżdżone zupełnie”.
Ale Ostrowska jest też zatroskana spra-
wami najwyższej wagi. Gnębi ją brak zgody
narodowej, swary polityków, którzy toczą
własną wojnę, jakby nie było jej dosyć wo-
kół. Niepokoi ją brak prasy (wówczas jedy-
neźródłoinformacji).Lękasięo dziecizosta-
wione w domach przez mężczyzn powoła-
nych do wojska – o nie Ostrowska troszczy
się, zabiega o jedzenie, opał, dobry los. Nie
jest to łatwe: „Węgla nigdzie po miastach,
drzewa mało, a i to nie ma czym z lasu spro-
wadzić”, bo wojsko skonfiskowało konie.
ZEZBIORÓWARCHIWUMPAŃSTWOWEGOWŁODZI
Hrabina Ludwika Ostrowska