ORGANY WŁADYSŁAWA HASIORA NA PRZEŁĘCZY SNOZKA (pieczątka)
Hanna Faryna - Paszkiewicz, "Gdynia - port piękny i mądry", Wokół funcjonalizmu
1. fot.: joanna orlik
hanna faryna-paszkiewicz
gdynia – port
piękny i mądry
o budowaniu miasta
„Nad morze tego lata pojechaliśmy nie na Hel,
a do Orłowa… Znów było to samo miejsce, ale bez
ojca. Ta rzeczka Kacza, Kurhaus, molo, spacery
brzegiem do urwiska, gdzie las na cyplu zasłaniają-
cym Gdynię schodził, spadał aż do wody. Serce nam
się ściskało, że on nie widzi, jak ta Gdynia rośnie
z roku na rok, jaki piękny i mądry jest port, jak się
to wszystko dzieje według jego marzeń, woli, jego
jasnowidzenia. Chodziłyśmy brzegiem, żeby dojść
aż na Kamienną Górę i spojrzeć stamtąd na Gdy-
nię, która się rozrastała pod nogami coraz szerzej,
przecięta teraz prostą ulicą Świętojańską z nowo
zbudowanym kościółkiem, jasna w planie i śliczna”.
Tak pisała w pierwszym tomie swych „Wspomnień”
Monika Żeromska. Początek był jakże skromny:
jedyna ulica Wiejska (Dorfstrasse, potem Staro-
fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
wiejska) prowadziła ku morzu i postawionemu tam
w pierwszych latach XX w. drewnianemu Domowi
Kuracyjnemu (Kurhaus), który skromnym, lecz zdra-
dzającym wygodne wnętrza kształtem, zapraszał
do korzystania z nowej formy odpoczynku. Sygna-
lizował, że tu plaża jest piaszczysta, dno morza
łagodne, a tzw. łazienki dostosowane do potrzeb
4
2. kuracjuszy. Jeszcze kilka tego typu realizacji, mach i szybką decyzję. Ale początkowo miał tam być
a Gdynia niechybnie stałaby się drugim Sopotem. jedynie Tymczasowy Port Wojenny i tzw. Schronisko
fot.: joanna orlik
Jednak wraz z decyzją o budowie portu funkcje te dla Rybaków (1923). Siłą rzeczy, równolegle rosło
podjęło pobliskie Orłowo, a na półwyspie Helskim miasto. Trzeba pamiętać, że Gdynię budowała klasa
– rówieśnica Gdyni, Jurata. średnia, w znacznym stopniu złożona z napływają-
W połowie lat 20. XX w. niewielki, malowniczy cych do niej ludzi interesu. Teren, praktycznie nie
skrawek polskiego nabrzeża morskiego był więc obciążony żadną lokalną tradycją ani wytyczonymi
rozległą plażą, okoloną od południowego zachodu wcześniej ulicami, był znakomitym polem działania
wzgórzami. Jeszcze w drugiej dekadzie XX w. Gdy- dla nowoczesnej urbanistyki. I skorzystano z tej nie-
nię odwiedzali jedynie letnicy poszukujący swobody, codziennej okazji. Powstające na rajzbretach urbani-
nieskrępowania, odpoczynku w prostych warunkach. styczne plany przewidywały ściśle uporządkowane
Rejon wokół zatoki Puckiej upodobała sobie polska centrum portowego miasta: wytyczone jak pod sznu-
inteligencja. Ożywienie ruchu nasilające się w mie- rek ulice z alejami, przerywanymi reprezentacyjnymi
siącach letnich spowodowało, że podjęto pierwsze placami. Port był wcześniej. To on i jego lokalizacja
kroki zmierzające wytyczyły strategię rozwoju tego niezwykłego miasta.
Dziś wyraźnym śladem tamtych zamierzeń jest skwer
ku racjonalnemu porządkowaniu gminy. Kościuszki i handlowo-mieszkalny kręgosłup miasta:
ulica Świętojańska.
Plan dotyczył obszaru między torem kolejowym
na zachodzie, Chylońskimi Błotami od północy Fenomen Gdyni
i podnóżem Kamiennej Góry od południa. Mały Kack,
do niedawna biedna wioska rybacka, zwrócił uwagę polega na jednorodnym charakterze jej zabudowy
tych, którym wyobraźnia i intuicja podpowiadały roz- oraz na zachowaniu skali i wysokości obiektów;
5
3. nigdy drastycznie nie przekroczono funkcjonujących
tutaj norm. Gmachy, przeważnie piętrowe lub cztero-
piętrowe, ściśle wytyczające pierzeje głównych ulic,
dają mieszkańcom możliwość psychicznej akceptacji
takiej przestrzeni. Z punktu widzenia estetyki udało
się także nie dopuścić do skłócenia ze sobą dwu
podstawowych funkcji miasta: portowej i mieszkanio-
fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
wo-biurowej. Wiele z obiektów portowych w niczym
nie przypomina pozbawionych duszy magazynów,
kolosalnych betonowych silosów i elewatorów
– przeciwnie, wyobraźnia podpowiada, że są to być
może domy mieszkalne: z balkonami, rzędami okien
i pasowo kładzionym tynkiem; tak prezentowała się
np. Łuszczarnia Ryżu przy Nabrzeżu Indyjskim
(1928). Kim byli architekci, dzięki którym powstała
nowoczesna Gdynia? Po części stanowili zespół
lokalnych talentów, ale przede wszystkim projekty
zamawiano w głębi kraju, u twórców uznanych dziś
za polską czołówkę. Gdynię zbudowali więc m.in.:
Adam Ballenstedt (gmach Żeglugi Polskiej, 1929),
Stanisław Filasiewicz (Bank Polski, 1929), Konstanty
Jakimowicz (Bank Gospodarstwa Krajowego, 1928-
29), Marian Lalewicz (Zespół Dowództwa Floty i Ko-
szar Marynarki na Oksywiu i Urząd Morski, 1927 oraz
kościół Garnizonowy, 1935-39), Romuald Miller
(dworzec kolejowy, 1923-25), Roman Piotrowski
fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
(gmach ZUS-u, 1934), Julian Puterman-Sadłowski
(Urząd Pocztowo-Telegraficzny, 1930), Roman Soł-
tyński (gmach Sądu Okręgowego, 1936), Kazimierz
Tołłoczko (domy Funduszu Kwaterunku Wojskowe-
go, 1933) czy Stefan Szyller (Magazyn Polskiego
Monopolu Tytoniowego, 1931).
Osiemdziesiąt lat w dziejach europejskiego
miasta to niewiele. W przypadku Gdyni – cała jej
historia: plan zabudowy na wolnych przestrze-
niach, wybranych z powodów ekonomicznych
i strategicznych, szybka realizacja i efekt, którego
zarys nie zatarł się do dziś. Gdynia jest jedynym
miastem w Polsce, które reprezentuje tak zwarty
obraz estetyczny. W historii miejskich zespołów
jednorodnych stylowo mogą się z nią równać bodaj
tylko XVII-wieczny Zamość, Stalowa Wola z okresu
fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
tuż przed drugą wojną światową, a w powojennej
historii – Nowa Huta czy Tychy. Gdy podjęto decy-
zję o budowie Gdyni, w historii architektury powoli
przebrzmiewały już czyste formy funkcjonalizmu.
Awangardowa grupa architektów miała za sobą
najśmielsze pionierskie eksperymenty i pierwszą
falę krytyki. Nie opadł jednak
6
4. fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
entuzjazm dla form prostych
– teraz uszlachetnionych elegantszą linią i stosowa-
nymi materiałami. Odchodząc od skrajnej prostoty,
eksponowano elementy bardzo oszczędnego detalu
i faktury stosowanych wówczas z dużym upodoba-
niem, często luksusowych, kamiennych okładzin.
Chętnie wykorzystywano także bladożółte, cera-
miczne płytki, których barwę z czasem zaczęto
określać jako „kolor gdyński”. Pełne ekspresji bryły
kamienic modelowano z pomocą subtelnej, lekkiej
linii, nadając im ów charakterystyczny, opływowy
kształt, któremu wdzięku przydawały całkowicie
przeszklone naroża, falujące uskoki i lekko pod-
cięte przyziemia.
Luksusowy nurt narodzonego nieco
wcześniej funkcjonalizmu idealnie
pasował do zasobnego miasta.
Architektura Gdyni w znakomity sposób wpisała
fot.: ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
się w funkcje miasta. Styl okrętowy, stream line style,
współgrał z wielkomiejską zabudową w szczególnie
zręczny sposób. Jasny piaskowiec okładzin, biel tyn-
ków, zaokrąglone narożniki, nieprzerwanie ciągnące
się wstęgi okien, a czasem okienka okrągłe niczym
okrętowe bulaje, obłe naroża balkonów i lekkie
balustrady tarasów na dachach, półcylindryczne
nadbudówki jak mostki kapitańskie wieńczące
płaskie dachy i sterczące z nich kominy – wszystko
to nadawało i nadaje miastu oraz nabrzeżu charakter
harmonijnej całości. Także niezrealizowana Bazy-
lika Morska na Kamiennej Górze miała w zamyśle
Bohdana Pniewskiego przybrać kształt trójmasz-
towca. Zacumowane na lądzie transatlantyki, okręty
z cegły i cementu, wyrastające z trawników, daleko-
morskie statki pobudzają wyobraźnię i harmonijnie
zespalają miasto z dokami, portowymi basenami
7
5. i wychodzącymi w morze falochronami. I tak dziś zresztą z powodu biedy jej mieszkańców, nie zaś Po 1945 r. Gdynia nie utraciła swego charakte-
postrzegamy Gdynię: nowoczesne, położone nad ich pochodzenia. ru. Jej atmosfera uległa nawet pewnej intensyfikacji,
morzem duże miasto, zjednoczone ze swym sercem Cytowana na początku Monika Żeromska z wy- bo w izolowanym państwie jeszcze silniej odczuwało
– portem – żyjące w rytm nieustannego ożywienia sokości orłowskiej skarpy podziwiała budującą się się tę specyficzną łączność z innymi krajami. Nie-
i specyficznego niepokoju, wypełniającego prze- Gdynię. Naocznych świadków tych niecodziennych ustannie przecież ów powiew niedostępnego,
strzeń swoją atmosferą, typową dla miejsc leżących narodzin było więcej. Późną wiosną 1929 r. swoje wielkiego świata potwierdzały stojące daleko na re-
na styku naszego, znajomego świata z tym obcym, spostrzeżenia spisywała Maria Dąbrowska: „Nic dach, oczekujące na pozwolenie wejścia do portu,
zagranicznym, zamorskim. Jak umundurowani ka- nie da się porównać ze zdumieniem, kiedy z okna buczące we mgle, monstrualnej wielkości frachtowce
pitanowie samolotów na lotniskach podświadomie wagonu, a potem chodząc Gdynię oglądałam. czy obecność największego polskiego „pasażera”
budzą respekt, tak obecność marynarzy na ulicach Mała, nędzna wioseczka rybacka przeobraziła się m/s Batorego i nieformalnego symbolu miasta:
portów wprowadza w miejski krajobraz swoisty ro- w ogromne miasto na wskroś dzisiejsze, czy może cumującego przed kolejnymi rejsami, smukłego
mantyzm, nieuchwytny koloryt. Także niespotykane nawet jutrzejsze, w teren śmiałych eksperymentów. żaglowca, jednego z najpiękniejszych na świecie
nigdzie indziej w Polsce, egzotyczne nazewnictwo Nie ma nawet śladu z tej wąskiej uliczki o chatach – Daru Pomorza.
biur i gmachów (wspomniana Łuszczarnia Ryżu, krytych słomą, którą w roku 1921 szłam do morza. Dziś, gdy wyjazd poza granice kraju nie stanowi
Izba Arbitrażowa Bawełny, Dworzec Morski, Dom Taksówki, banki, sklepy, złote zegary na wieżach, problemu, owo nieuchwytne poczucie więzi z trudno
Marynarza Szwedzkiego) oraz nabrzeży (Amery- bloki nowoczesnych budowli, dźwignie portu, mola. osiągalną „zagranicą” osłabło. Niemniej gdyński ge-
kańskie, Indyjskie czy Angielskie), jeszcze przed W ten sposób powstawały tylko chyba na pustko- nius loci, klimat nowoczesnego miasta sprzed osiem-
wojną współtworzyło lokalny klimat, typowy tylko wiu miasta amerykańskie. A nad tym mrowiskiem, dziesięciu lat, kiedy to budowano port „piękny i mą-
dla tego miejsca. Także żadne polskie miasto prócz uparcie go nie zauważając, śpiewają jak najęte dry”, jest wyraźnie wyczuwalny. Skwer Kościuszki,
Gdyni nie miało chińskiej dzielnicy – nazwanej tak skowronki”. wiodący szeroko z rozmachem narysowaną linią
wprost do Dworca Morskiego, jest nadal nowoczesną
promenadą, otwartą drogą na szeroki świat.
W artykule wykorzystano cytaty z:
M. Żeromska, Wspomnienia, Warszawa 1993
M. Dąbrowska, Dzienniki 1914-1932, Warszawa
1988, T. I
fot.: joanna orlik
8