SlideShare ist ein Scribd-Unternehmen logo
1 von 37
Downloaden Sie, um offline zu lesen
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
                      pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
REDAK CJA KS I            EK:
                                               0 1 -5 1 7 W a rs z a w a
                                               u l. M ic k ie w ic z a 1 8 a / 1


                                               tel. (2 2 ) 8 3 9 - 3 6 -2 6
                                               fa x (2 2 ) 8 3 9 - 6 7 - 6 1

                                               IN TE R N E T : h ttp : // w w w .p la c e t.c o m .p l
                                               e- m a il re d a k c ja @ p la c e t.c o m .p l




W y d a je m y k s i' ( k i o te m a ty c e :
•   org a n iza c ja i za rz' d z a n ie ,              •    ry n k i k a p it a 5o w e ,
•   za rz 'd z a n ie za so b a m i lu d z k im i,      •    in f o rm a t y k a w z a rz ' d z a n iu ,
•   fin a n s e ,                                       •    sp rze d a ( i d y st ry b u c ja ,
•   ra c h u n k o w o 12 ,                             •    ba nk o w o12,
•   m a rk e tin g , P R                                •    n a u c z a n ie j6 z y k ó w o b c y c h .




O d po w o 'a nia w y da w n ic tw a ta s p e c ja lizac ja s i, n ie zm ien ia . W s zys tkie ks i. /k i
p re ze ntu j. dzied zin , s ze ro ko p o j,teg o za rz.d za n ia p rzed s i, b io rstw a m i i e ko n o -
m ii. W yd aje m y w y '. c zn ie pra c e , któ re m o g 'y by b y5 zaró w n o p o d r, c zn ika m i d la
s tu d iu j. c e j m 'o d zie /y, ja k i p o dr, c znika m i- p o ra d n ika m i s 'u /.c y m i d o k s zta 'c a n iu
ka d r kiero w n ic zyc h p rze d s i, b io rstw do s to s o w u j. c yc h s w o je struk tu ry i m e to d y
za rz. d za n ia d o zm ie n ia j. cy c h s i, w a ru n kó w ry n ko w y c h .
M isja d o b ra – ja k k a/d a in n a . Ja k w i, c a tra k cy jn ie j. zre a lizo w a 5 ? Ja k p rze 'o /y 5
j. n a ko n kre tn y p ro d u kt? C o o n m a za w iera 5 i c zy m s i, ró /n i5 ? P o d s taw . s .
o c zyw i< c ie a u to rzy. P ub liku j. u na s prze d sta w ic ie le ka d ry u c ze ln i k ra jo w y c h o ra z
za gra nic zn yc h , p re ze n tu j. c y n o w o c ze s n. w ie d z, z n a jb a rd zie j po trze bn y ch k ie -
ru n kó w . S ta ra m y s i, pre zen to w a5 t, w ie d z, w s p o s ó b pro s ty i zro zum ia 'y d la
ka /d eg o w yks zta 'c o ne g o c zytelnika . W ie m y, /e prze ka zu jem y rze c zy tru dn e w i, c
ty m ba rd zie j d o k'a d a m y s tara > , a b y b y ' to j, zyk zro zum ia 'y .


? y c zy m y p rzy jem n e j le ktu ry i w ielu s u k c es ó w
Z e sp ó W y d aw n ictw a P L A C E T
Projekt ok adki: Aleksandra Olszewska




© Copyright : by Stanis aw G bi ski 2006



WYDANIE I wersja e-book, Warszawa 2006




Wszelkie prawa zastrze1one. Publikacja ani jej cz34ci nie mog by6
w 1adnej formie i za pomoc jakichkolwiek 4rodków technicznych
reprodukowane bez zgody w a4ciciela copyright.

Wydawca
Wydawnictwo PLACET
01-517 Warszawa
ul. Mickiewicza 18a/1
tel. (22) 8393626
fax. (22) 8396761
http://www.placet.com.pl
redakcja@placet.com.pl


ISBN 83-7488-015-2




Sk ad i amanie: Placet
Druk: Netpress

4
Od Autora

                  Era k amstw i tajemnic.
                  Próba jej zrozumienia.

     Zbiera em materia y z my l o napisaniu ksi ki prezentuj cej w zasa-
dzie histori" PRL. Postanowi em nawet, e zacznie si" ona w 1944 r.,
a wi"c jeszcze przed zako)czeniem II Wojny ,wiatowej i przed ostateczn
pora k Niemiec i doprowadzona zostanie do 1989 r., kiedy to w czerwcu
nast pi a ostateczna kl"ska PZPR w wyborach do Sejmu, a system socjali-
styczny, czyli w rzeczywisto ci PZPR ostatecznie rozsypa y si", chocia
partia jeszcze przez jaki czas funkcjonowa a. Istnia rz d pod kierownic-
twem Rakowskiego, a w pa acu prezydenckim rezydowa gen. Jaruzelski.
PRL jednak w praktyce ju nie by o. Jej era dobieg a oczywistego ko)ca.
     Zbiera em wi"c materia y dotycz ce lat 1944–1989. W miar" jak rós
ich stos, coraz bardziej odchodzi a mnie ochota napisania czego , co mo -
na by nazwa5 „histori ”, a narasta o we mnie przygn"bienie, niech"5 i co-
raz wyra8niejsze przekonanie, e taka ksi ka nie mia aby na razie sensu,
nie mia aby czytelników, a co wa niejsze by aby w zasadzie niemo liwa
do napisania. W ka dym razie o rozs dnej tre ci.
     W tym miejscu moje nastroje i wr"cz bolesne w tpliwo ci wymagaj
wyja nienia. Otó powodów, dla mnie samego nieoczekiwanych, a na-
prawd" niemi ych nastrojów jest kilka. Postaram si" je zaprezentowa5, bo
cho5 niemi e, maj jednak swoj wag" i warto je rozpowszechni5, a wyja-
 nienie ich jest niezb"dnym warunkiem zrozumienia dziejów PRL, z czego
jeszcze nie tak dawno i ja sam nie zdawa em sobie sprawy.
     Zaczn" od sprawy najprostszej, naj atwiejszej do zrozumienia, a tym
samym i do wyt umaczenia. Ksi ek o dziejach PRL, i powi zanych z tym
tematem, o dziejach skrajnej lewicy okre lanej najcz" ciej mianem komu-
nizmu i o stosunkach, czy te powi zaniach z Moskw , napisano ju dzie-
si tki. Nie zdawa em sobie nawet sprawy ile tego jest. S to dzie a o bardzo
                                                                         5
ró nej warto ci. I tak naprawd" jedno je tylko czy. Ich celem jest krytyka
tamtych, nawet nie tak bardzo jeszcze odleg ych lat i krytyka ideologii,
jakiej by y podporz dkowane. Przegl dn em, a cz" ciowo i przeczyta em,
kilkana cie tego rodzaju pozycji i coraz wyra8niej dr"czy a mnie my l, czy
jest rzeczywi cie sens powi"kszania tej biblioteki zatytu owanej „Dzieje
PRL”. Nabiera em przekonania, e chyba nie. Chyba, e pisz c postawi"
sobie zdecydowanie odmienne cele, od tych jakie przy wieca y dotychcza-
sowym publikacjom, a wi"c podejm" prób" obrony PRL i wykazania, e
przy wszystkich s abo ciach, pomy kach, b "dach nie by a to epoka zbrod-
nicza, czy stawiaj ca sobie za cel ostateczne zniszczenie Polski, Polaków,
polskiej kultury i tradycji. A to w a nie by o g ównym przes aniem ca ej
zapoznanej bibliografii.
     Wprawdzie nie podziela em pogl dów wi"kszo ci historyków pre-
zentuj cym cz"sto wr"cz nienawi 5 wobec tej epoki i tych, którzy j
kszta towali, ale wcale te nie mia em zamiaru wychwalania jej, chocia
cz"sto powraca em we wspomnienia do tamtych lat, i to na ogó z sympati
i z alem, e tamte lata mojej m odo ci i startu w doros o 5 min" y tak
szybko i bezpowrotnie. W sumie mia em pewno 5, e gdybym wzi si" do
pisania dziejów PRL stara bym si" by5 maksymalnie obiektywny, nie wol-
ny od krytyki, ale nie naznaczony nienawi ci .
     Takie podej cie do tematu by o jednak jednym z czo owych hamulców
przyst pienia do pracy. W odró nieniu od wi"kszo ci obecnie pisz cych
historyków dla mnie epoka PRL by a nie tylko obiektem studiów, ale okre-
sem moich w asnych, prywatnych wspomnie). Oceniaj c tamte lata, oce-
niam równie w asne ycie, a prawd" mówi c jego najpi"kniejszy okres,
oczywi cie okres m odo ci. O tych latach ycia wszyscy my l z przyjem-
no ci i ze wzruszeniem. Do tego dochodzi jeszcze jeden wa ny element.
Historycy szukaj prawdy tamtych lat w dokumentach i nie zawsze j
znajduj , lub znajduj w nich co co budzi ich w tpliwo ci. Ja prawdy
szukam przede wszystkim we w asnych wspomnieniach. Czasami porów-
nuj" je z jak dokumentacj , ale nadal my l" o swoich prze yciach,
6
o swojej ocenie, o tym, co tak, lub inaczej zwi zane jest ze mn . I dlatego
moje wra enia zdecydowanie odbiegaj od ocen wspó czesnych history-
ków. Odbiegaj wcale nie tylko dlatego, e reprezentujemy odmienne po-
gl dy polityczne, ale przede wszystkim dlatego, e ja dostrzegam co cze-
go tamci dostrzec nie mog . Otó ja bardzo wyra8nie widz", jak wiele
w historycznych dokumentach jest nieprawdy. Nie mam w tpliwo ci, e
ich autorzy najwyra8niej chcieli albo co ukry5, albo przedstawi5 inaczej,
ni by o w rzeczywisto ci. Efektem tego jest co , czego w tamtych latach
si" nie spodziewano, a obecnie wi"kszo 5 badaczy, historyków, naukow-
ców, komentatorów, literatów, szczególnie m odszych pokole), nie jest
w stanie zrozumie5. Cz" 5 dziejów PRL przedstawiana jest niezgodnie
z tym, co w rzeczywisto ci mia o miejsce, a wi"c po prostu fa szywie, nie-
prawdziwie, czasami niezrozumiale, co uzupe nione o wspó czesny ko-
mentarz czyni t" badan przesz o 5 nieraz drastycznie odleg od prawdy.
    Czytaj c czasami znakomicie napisane ksi ki, prezentuj ce PRL, nie
mog" oprze5 si" wra eniu, e nie by o intencj autora mijanie si" z prawd .
Pisa na podstawie dokumentów z tamtych lat, cz"sto opracowanych przez
czo owe instytucje pa)stwowe i partyjne, których mo na by o nie lubi5, nie
szanowa5, ale trudno by o pos dza5 o wiadome rozpowszechnianie nie-
prawdy, szczególnie w sprawach ogromnej wagi politycznej.
      Tymczasem w a ciwie w ka dej ksi ce, jaka wpad a mi w r"ce, znaj-
dowa em jednoznacznie odbiegaj ce od prawdy informacje dotycz ce
PRL. Najwi"cej tej nieprawdy by o we fragmentach dotycz cych przywód-
ców i dzia aczy Polski Ludowej. Tre 5 zawsze zale a a od lat, w których
dana ksi ka powstawa a i od pogl dów oraz celów autora tekstu. Oczywi-
 cie w ksi kach napisanych i wydanych do pocz tku dekady lat osiem-
dziesi tych przywódcy, je li nawet nie prezentowani byli jako wybitni
politycy, to co najmniej byli lud8mi uczciwymi, pe nymi dobrych intencji
i z regu y Polakami zakochanymi w swoim kraju. Dzia ali z my l o tym,
by Polska by a bezpieczna, spokojna, kierowana sprawiedliwie i pomy lnie
unika a zagro e), tak z wewn trz, jak i z zewn trz.
                                                                         7
Na przyk ad Bierut jeszcze w wiele lat po mierci, cho5 najwyra8niej
nie budzi nadmiernej sympatii, prezentowany by jako cz owiek niewy-
kszta cony, ale osobi cie uczciwy, pozbawiony samolubstwa, poczucia
wielko ci, dumy z piastowanego stanowiska, zarozumia o ci. Portret tego
samego cz owieka prezentowany w literaturze ko)cówki XX stulecia jest
zdumiewaj co odmienny. Ten sam Bierut wyst"puje tu jako zarozumialec,
cz owiek niedost"pny, nie znosz cy sprzeciwu, o wiele bardziej zwi zany
z Moskw , ni z Warszaw , ywi cy szacunek, a nawet trwog" jedynie
wobec Stalina i jego otoczenia, a ca kowicie nie zainteresowany opini
i ocenami Polaków, nawet tych najwybitniejszych. I dlatego w a nie rz dy
Bieruta prezentowane s jako rz dy potulnego wys annika Moskwy po-
zbawionego poczucia polsko ci i odpowiedzialno ci za Polsk" jako pa)-
stwo i za sytuacj" Polaków.
    Ju ten jeden przyk ad sprawia, e nie mog" zabra5 si" do pisania
o dziejach PRL. Moje ycie u o y o si" tak, e wcale nie b"d c zwolenni-
kiem, poplecznikiem czy wspó pracownikiem peerelowskiego rz du by em
obserwatorem jego dzia ania, i to zajmuj cym pozycj", z której mog em
dok adnie i z bliska dzia alno ci tej si" przygl da5.
     W tek cie, jaki w tej ksi ce zaprezentuj" czytelnikowi, nie mam za-
miaru opisywa5 swojego ycia, ale tu, we wst"pie, napisz" jak by o w rze-
czywisto ci. A by o ca kiem normalnie i bez cienia sensacji. By em repor-
terem PAP oddelegowanym do obs ugi kierownictwa kraju i partii. Zadanie
to otrzyma em wcale nie z jakich powodów politycznych, wcale nie dlate-
go, e bardziej od innych wys awia em to kierownictwo, e mia em tam
kogo , kto by mnie popiera , forowa , pcha do przodu. Najzwyczajniej
w wiecie okaza em si" by5 dobrym reporterem. Pracowa em szybko
i prawie zawsze domy la em si" czego ode mnie oczekiwali. Wcale nie
wys awia em Bieruta, ale nienajgorsz polszczyzn streszcza em co po-
wiedzia , i to tak, e moje teksty wcale nierzadko by y lepsze, ni oryginal-
na wypowied8 ówczesnego prezydenta. Zreszt Bierut to zauwa y , i kilka
razy wypowiada si" na ten temat w gronie swoich wspó pracowników, co

8
oczywi cie wystarcza o, by moja pozycja reporterska znakomicie si"
umocni a.
     Oczywi cie, w tekstach tych zawarte by y tre ci, w które sam nie wie-
rzy em, lub które by y czasami zdecydowanie odleg e od moich pogl dów.
Przypominam jednak, e tak pracowa a ca a w a ciwie prasa, i Bogiem
a prawd , tak te pracuje po dzie) dzisiejszy, cho5 dotyczy to odmiennych
tematów, idei, pogl dów i poczyna). I to samo ma miejsce wcale nie tylko
w Polsce, czy w ogóle w Europie Wschodniej. Doskonale wiem, jak
w Stanach reporterzy i tytu y, dla jakich pracuj , dbaj o mo liwie najlep-
sze stosunki z kolejnymi prezydentami, cz onkami rz du, czy Departa-
mentu Stanu.
     Tematu nie rozwijam, gdy nie mam zamiaru t umaczenia si" z czego-
kolwiek, ani tekst jaki prezentuj" nie ma na celu dokonywania analizy
 rodków masowego przekazu. Wszyscy wiecie, e nie s one wolne od
b "dów i generalnie wiadomo, na czym one polegaj . Tu zajmuj" si" b "d-
nym lub bezb "dnym relacjonowaniem historii, konkretnie historii PRL.
Przytoczy em tylko jeden przyk ad trudno ci, a by5 mo e nawet niemo no-
 ci pokazania absolutnie prawdziwej sylwetki pierwszego przywódcy Pol-
ski Ludowej.
     Gdybym dzi , wolny od kontroli w asnej redakcji, cenzury i jakiej
posiadaj cej po temu uprawnienia partii politycznej usiad do pisania
dziejów minionej epoki pokaza bym Bieruta jako cz owieka niezbyt m -
drego, niewykszta conego, raczej niepewnego siebie i na ogó sk onnego
do ust"pstw. Odnosz" wra enie, e nie wyró nia si" odwag , a wiele
z jego posuni"5 mia y w a nie na celu unikni"cie przykro ci i odpowie-
dzialno ci. Tym bardziej, e y w czasach, w których taka odpowiedzial-
no 5 mog a mie5 wr"cz tragiczne skutki, a wi"c to, co mog o tak odpo-
wiedzialno ci zagra a5 zrzuca na innych. Post"powa tak wr"cz stale, tak
w odniesieniu do spraw wielkich i rzeczywi cie powa nych, jak i drob-
nych. Dlatego tak szczególnie dba o dobre stosunki z ca ym aparatem
bezpiecze)stwa, gdy na ten naj atwiej prawie wszystko mo na by o zrzu-

                                                                        9
ci5, a równocze nie wiadome by o, e s u by te naj atwiej mog si" obro-
ni5 i na pewno nie zaatakuj prezydenta.
     Bierut nie budzi wi"c jakiego szczególnego szacunku, ale nie by te
zdecydowanie z y, gro8ny, wiadomie niszcz cy innych i ponosz cy rze-
czywist odpowiedzialno 5 za z o, jakim charakteryzowa a si" ca a epoka,
w jakiej sprawowa w adz". Gdyby kto taki, jak Bierut, zosta przywódc
kraju rzeczywi cie i autentycznie demokratycznego, jak chocia by wspó -
czesna Polska, to w najlepszym przypadku dotar by do kolejnych wybo-
rów, a potem je przegra i znalaz by si" gdzie na boku bardzo szybko za-
pomniany i nie budz cy sympatii, ani w rodkach masowego przekazu, ani
w spo ecze)stwie, ani w rodowisku, które go wylansowa o.
     Oczywi cie, tak Bieruta mo na prezentowa5 i ocenia5 dzisiaj.
W epoce, w jakiej przysz o mu dzia a5, co takiego nie by o mo liwe
i dlatego historycy oceniaj dzi Bieruta z pozycji demokratów, a wi"c
oceniaj go fa szywie, a promieniuje to na ocen" ca ej epoki. Zreszt Bierut
wcale nie jest jedyn postaci okresu PRL, któr nie jeste my dzi w stanie
oceni5 obiektywnie.
     Mo e ci" to czytelniku zdziwi, a mo e zdenerwuje, ale to samo doty-
czy Gomu ki. O tym pisz" z pewn trudno ci i z przykro ci . W ca ym
moim, ju zdecydowanie d ugim i barwnym, yciu, Gomu ka jest jedyn
polityczn postaci , która budzi a we mnie entuzjazm. Kiedy w 1956 roku
pokaza si" ponownie na scenie politycznej patrzy em na niego z wyj tko-
wym szacunkiem, z wiar , e niesie przemiany, na jakie oczekiwali my, e
poprowadzi Polsk" w kierunku demokracji, uczciwo ci, bezpiecze)stwa.
By em pewny, e dzi"ki niemu zniknie z o, nieuczciwo 5, chaos, jakie
gn"bi y Polsk" bierutowsk . Wierzy em, e sko)czy y si" rz dy bezpieki,
niesprawiedliwo 5 s dów, a nawet niekontrolowana wszechmoc partii.
     Oczywi cie moje nadzieje i oczekiwania do 5 szybko okaza y si"
p onne i bezpodstawne, a dzi , po latach wspominam Gomu k" z alem,
z przykro ci , nawet z bólem. A jednak pomimo tego oceniam go inaczej,
ni autorzy obecnie wydawanych tekstów o dziejach pierwszego etapu
10
istnienia PRL. Nie mam z udze) co do tego, e by cz owiekiem ostrym,
pozbawionym talentu jednania sobie ludzi, w szczególno ci opinii publicz-
nej, której wydawa si" nie rozumie5, nie docenia5, po prostu, któr lekce-
wa y . Post"powa i dzia a jak król epoki redniowiecza, którego w adza
pozostawa a nienaruszalna w ka dej sytuacji.
     Mia jednak szczególne zalety. By cz owiekiem osobi cie uczciwym,
gotowym do bezwzgl"dnej nawet likwidacji wszystkiego, co uwa a za
przest"pcze. Cechowa a go osobista odwaga, i to bardzo daleko posuni"ta.
Bez obaw polemizowa z radzieckimi przywódcami. Nie uznawa chyba
 adnych autorytetów. Gdyby by inteligentniejszy, lepiej wykszta cony,
wymienione cechy predestynowa yby go do postaci wielkiego przywódcy.
Niestety silna, niezmienna indywidualno 5 powodowa a, e pozosta tym,
kim by od pocz tków ywota, niewykszta conym, do 5 prymitywnym
pracownikiem fizycznym, najg "biej przekonanym, e racj" ma zawsze
i w ka dej sprawie jedynie on, e innych prawd poza tymi, w które on wie-
rzy nie ma, a je li ju ma w adz", to wszyscy we wszystkim maj wi"ty
obowi zek mu si" podporz dkowa5.
     W sumie oczywi cie nie by a to posta5 mi a, a ju z ca pewno ci
nie nadaj ca si" na przywódc" narodu i pa)stwa, co zreszt w pe ni po-
twierdzaj jego dalsze losy i generalnie jego wp yw na sytuacj" i atmosfer"
kraju. Jednak, jak przed chwil napisa em, nie by to cz owiek z y, nie-
uczciwy czy dumny ze swojej w adzy i pozycji.
     Nie mam zamiaru rozwijania oceny Gomu ki i dokonywania analizy
efektów jego poczyna), jako w adcy. Mog" jedynie doda5, e nie by a to
posta5 jednoznaczna, otoczona sympati i szacunkiem. Nie mniej trudno go
obwinia5 za wszelkie z o i s abo ci PRL i polskiego socjalizmu. A to w a nie
jest podstawowym tematem w a ciwie wszystkich wspó czesnych tekstów
dotycz cych tamtych lat. I to w a nie decyduje, e teksty te s dalekie od
obiektywizmu i nie prezentuj dziejów takimi, jakimi by y naprawd".
    Da em dwa przyk ady oceny dzia a) i postawy dwóch przywódców
tamtych lat, gdy wydaj mi si" naj atwiejsze do zrozumienia. Oczywi cie
                                                                        11
podobnych przyk adów by bym w stanie wymienia5 dziesi tki. Bardzo zbli-
 on , do tego co pisa em, by aby opowie 5 o Moczarze. Jeszcze bardziej
drastycznym by by tekst rzeczywi cie obiektywnie i bez dwuznaczno ci
prezentuj cy poczynania i cele Franciszka Szlachcica, nast"pcy Moczara, ale
cz owieka gotowego rzeczywi cie na wszystko, by zdoby5 w adz".
     Poniewa nie pisz" historii PRL, przyk ady te zacytowa em nie dla rela-
cjonowania przesz o ci, a pokazania, e by a ona rzeczywi cie niezmiernie
skomplikowana i przez wi"kszo 5 zajmuj cych si" ni obecnie historyków
i komentatorów jest niedostatecznie znana i b "dnie prezentowana, co w a-
 nie powoduje, e dzieje PRL s najcz" ciej pokazywane albo w b "dnym
 wietle, albo z komentarzem mijaj cym si" z prawd . I s dz", e potrwa to
jeszcze do 5 d ugo, do czasu, kiedy histori" zaczn pisa5 i komentowa5 po-
kolenia, nie ywi ce adnych uczu5 wobec dziejów XX stulecia, a wi"c ani
epoki tej nie s awi , ani nie widz powodów do jakiej zaciek ej krytyki, jak
to ma miejsce teraz. Teraz wzgl"dnie obiektywni s tacy, jak ja. Epoka,
o której mowa by a cz" ci ich w asnego ycia, przy czym staraj si" tak
wobec siebie, jak i wobec przesz o ci pozosta5 obiektywni.
    Pisz c o trudno ci zrozumienia i relacjonowania epoki PRL da em te-
go przyk ady dotycz ce jedynie przywódców. Mo e to sugerowa5, e naj-
wi"ksze trudno ci w zrozumieniu minionych dziesi"cioleci stwarzali ludzie
w adzy. A jednak nie jest to w pe ni prawdziwe. Te najwi"ksze trudno ci
stwarza ideologia tamtych czasów i organizacja ówczesnego ycia.
     Dzi najch"tniej i po prostu pisze si", e ideologi t by komunizm.
Tymczasem na ogó nie dostrzega si", a mo e nie akceptuje, faktu, e nie
by o jednolitej ideologii komunizmu, a to co tak nazywano by o bardzo
ró nie rozumiane, i bardzo ró nie wcielana w ycie, w poszczególnych
krajach i rejonach wiata. Komunizm w Rosji by bardzo odmienny od tego
w Chinach, chocia i w jednym w drugim kraju ideologia okre lana mia-
nem komunizmu by a s awiona.
    To samo mamy w Europie. Na wschodzie, gdzie w zasadzie komu-
nizm by ideologi w adzy, w ka dym kraju sprawowano j odmiennie.
12
Komunizm w ZSRR okre lany jest do tej pory mianem stalinizmu, pod
którym to poj"ciem rozumie si", w a ciwie powszechnie, bezwzgl"dny
terroryzm i niekontrolowan przez nikogo w adz" jednego cz owieka,
w tym konkretnym przypadku Stalina. Stalinizm wyst"powa i w innych
krajach Europy Wschodniej, z tym e w adnym z nich nie by o wodza
dysponuj cego tak w adz , jak i cechami Stalina. Reprezentuj cego
w Polsce stalinizm, Bieruta, nie mo na nawet porównywa5 ze Stalinem,
chocia by z uwagi na ich bardzo odmienne cechy i mo liwo ci. Na Stalinie
usi owali si" wzorowa5 niektórzy przywódcy Rumunii i Bu garii, ale próby
te wiadcz jedynie o ich nieudolno ci i braku talentów przywódczych. Na
W"grzech i w Czechos owacji stalinowskiemu terroryzmowi towarzyszy y,
g "boko w tych krajach zakorzenione, tradycje demokratyczne, co i w jed-
nym i w drugim kraju doprowadzi o w ostateczno ci do antykomunistycz-
nej rewolucji. Te ró nice do dzi powoduj , e system komunistyczny,
b"d cy ideologi w adzy w Europie Wschodniej, pozostaje s abo zrozu-
mia y i bardzo ró norodnie interpretowany, co powoduje, e historia tego
regionu na ogó daleka jest od prawdy tamtej epoki.
     Podobnie nadal s abo zrozumia i nieprawdziwie prezentowan pozo-
staje rola partii, które sprawowa y w adz" w ca ym wschodnim rejonie
Europy. Wynika to chocia by z tego, e poszczególne partie mia y od-
mienn technik" sprawowania w adzy. Co wi"cej szczegó y tej techniki
by y generalnie trzymane w tajemnicy, lub z ca wiadomo ci prezento-
wane publicznie k amliwie. Obecnie, kiedy technika ta znik a razem z ko-
munizmem i z partiami, rozpowszechniana w tamtych czasach nieprawda
traktowana jest jako rzeczywisto 5 wr"cz prosz ca si" o krytyk" i jako
oczywisty dowód pope nianych w tamtej epoce g upstw, przest"pstw
i czynów godz cych w ca e spo ecze)stwa. Oczywi cie g upstw i prze-
st"pstw pope niono wiele, ale najcz" ciej nie takich, o jakich czytamy
w ukazuj cych si" obecnie tekstach prezentuj cych dzieje minionej epoki.
    Jednym z najwa niejszych powodów tej odbiegaj cej od rzeczywisto-
ci prezentacji epoki „komunizmu” by wspominany fakt, e dzia ania par-
                                                                     13
tii rz dz cych by y na ogó trzymane w tajemnicy. Nigdy nie informowano
jak naprawd" pracuje i nad czym pracuje I sekretarz partii i jego najbli si,
a wi"c Biuro Polityczne, Sekretariat Partii, nie wspominaj c o Komitecie
Centralnym, który z regu y zajmowa si" akceptowaniem decyzji i wytycz-
nych I sekretarza, wi"c tego, co by o ju publicznie znane i do znudzenia
propagowane przez wszystkie rodki masowego przekazu.
      W tym wzgl"dnie zwi"z ym, i mam nadziej", nie nudnym wprowa-
dzeniu, usi owa em poinformowa5 o trudno ciach w prezentacji epoki
zwanej niezbyt precyzyjnie „epok komunizmu” i pokaza5, na czym te
trudno ci w zasadzie polega y. Temat jest oczywi cie niewyczerpany. Po-
ruszono go w wielu opracowaniach historycznych i politycznych i w a ci-
wie ka dy autor rozumia i t umaczy go inaczej. Na razie, a wi"c
w pierwszym pó wieczu od upadku komuny, wi"kszo 5 autorów, a tym
bardziej polityków, reprezentowa o pogl d, e dalecy jeste my od pe nego
rozliczenia komuny i komunistów. Byli jednak i tacy, którzy komun" bro-
nili i dostrzegali jej pozytywy. Ja z kolei nale " do tych, którzy uwa aj , e
i jedno i drugie stanowisko odbiega od prawdy. Rzeczywi cie, ca kiem
obiektywnego oblicza komunizmu jeszcze nie pokazano, tak jak nie spre-
cyzowano jednoznacznie czym by komunizm, w czym on si" przejawia
i kto w a ciwie zas u y na miano komunisty.
     Problemu tu poruszanego nie mam ju zamiaru rozwija5. S dz",
a w a ciwie jestem przekonany, e zrobi to dopiero przysz e pokolenia po-
lityków, autorów i komentatorów. Ja natomiast w dalszym ci gu tej ksi ki
proponuj" kilka opowie ci, jak to si" mówi wyj"tych z ycia, autentycznie
prawdziwych, nie atakuj cych, ale i nie broni cych tego, co okre lamy mia-
nem „komuny”. Natomiast kilka opowie ci pisanych z my l o ukazaniu
prawdy i rzeczywisto ci. W istocie to co pisz" mo na te potraktowa5 jako
powie 5 polityczno-sensacyjn . Czy to wcale nie atwe za o enie uda o si"
spe ni5 – pozostawiam ju ca kowicie do decyzji czytelnika. W tym wpro-
wadzeniu pokazuj" jedynie cele i zamiary, jakimi si" kierowa em.
                                                              Autor
14
Rozdzia 1.

         Izak Fleichfarb, vel Józef wiat o

    Stach przez chwil siedzia nieruchomo i patrzy na ok adk
tekturowej teczki, któr przed chwil po o y a na jego biurku se-
kretarka, mówi c:
     – To w a$nie papiery, które ma pan przygotowa% towarzyszowi
Bierutowi na obrady Biura na jutro rano. Nie mam poj cia o co cho-
dzi. Przerzuci am teczk zanim pan przyszed i wiem tylko, e do-
tycz one towarzysza *wiat o, który tu czasami przychodzi . Nie
lubi go, bo to wyj tkowy cham, ale czego od niego chc , nie wiem.
Pan chyba si z nim przyja+ni ?
    Stach wzruszy ramionami. Zetkn si z nim przed wojn .
Z jego m odszym bratem chodzi do szko y we Lwowie, ale
o przyja+ni mowy by% nie mo e.
   – Najwa niejsze, e teraz nie mia em z nim adnym k opotów –
u$miechn si .
    – Mam nadziej – mrukn a sekretarka, kiwn a g ow i wysz a.

    Nie otworzy teczki. Wiedzia , e trzeba j b dzie uwa nie
przeczyta%, ale wcale si do tego nie spieszy . Dok adnie wiedzia
kim jest Izak, który przechrzci si na Józefa i obra a si kiedy
u ywano jego rodowego nazwiska i imienia. Zreszt jego rodowe
nazwisko i imi nie by o powszechnie znane. Stach by przekona-
ny, e nie zna go nawet sam Bierut. Chyba jedynie szef *wiat y,
Roman Romkowski, pierwszy wiceminister bezpiecze7stwa pu-
blicznego i bezpo$redni szef Izaka–Józka. I w tym momencie Sta-
chowi przypomnia o si , e Roman te w czasach przedwojennych
                                                                15
nie nazywa si Romkowski, a jako$ inaczej. Nie by o w tpliwo$ci,
 e by 8ydem.
    Stach zacz sobie przypomina% jak zrodzi a si jego „przyja+7”
z Izakiem, cho% rzeczywistej przyja+ni nie by o. Po prostu Stach
chodzi do szko y we Lwowie, a do tej samej klasy chodzi , o bez
ma a dwadzie$cia lat m odszy od brata, Lutek Fleichfarb. Kiedy$
dwóch innych kolegów pok óci o si z Lutkiem i zacz li go la%
wrzeszcz c przy tym „bij 8yda”. Stach, który od dzieci7stwa nie
cierpia antysemityzmu, zacz go broni%, a poniewa chodzi na
kurs boksu by od tamtych lepszy i do o y im. W kilka tygodni po-
tem pokaza si we Lwowie Izak, który mieszka gdzie$ pod Tarnopo-
lem i podzi kowa Stachowi za obron brata.
    Potem nie widzieli si przez kilka lat i ponownie spotkali si
dopiero w powojennej Polsce. Stach, który powróci z Zachodu,
namówiony do tego przez stryja, z poparciem tego zacz praco-
wa% w KC PZPR i po kilku tygodniach dano mu do zrozumienia, e
jego przesz o$% bada bezpieka, bo w KC mog pracowa% wy cznie
ludzie dok adnie sprawdzeni. Stach by przekonany, e zostanie
nied ugo wyrzucony z pracy i wtedy zatelefonowa do niego Izak,
obecnie ju Józef, i powiedzia , e to on dosta polecenie sprawdze-
nia przesz o$ci Stacha.

    – Nie bój si – mówi . – Sprawa jest w moich r kach. Nic ci nie
grozi. Dam ci tak opini , e nikt ci nie ruszy. Sam Bierut b dzie
tob zachwycony.
     Stach nie wiedzia jak zareagowa%, powiedzia tylko – Dzi kuj .

    Rzeczywi$cie nie by o adnej sprawy. Z KC go nie wyrzucili,
dosta nawet podwy k i trzypokojowe mieszkanie ko o gmachu
Sejmu. Do sprawy nie wracano, tylko Bierut zapyta go kiedy$:

16
– Chyba w bezpiece nie pracujecie?
   – Oczywi$cie, e nie. Znam tam kilku oficerów i na tym si ko7-
cz moje kontakty z nimi.
   – To dobrze. Kontakty s wam potrzebne w pracy, ale nie na-
wi zujcie wspó pracy – powiedzia Bierut.
     – Chc wiedzie% co dzieje si w tym kraju, ale sam pod bokiem
nie chc mie% agentów.
    I na tym sprawa si sko7czy a. Nikt do niej nie wraca , a Stach
nie mia w tpliwo$ci, e opini o nim sprokurowa *wiat o. Nigdy
go o to zreszt nie pyta i w ogóle widywali si bardzo rzadko.
     Przez chwil czyta pierwsze strony maszynopisu z przekazanej
mu teczki. Zawiera y yciorys *wiat y. Zacz si zreszt zastana-
wia% nad tym, czy nie spreparowano go z premedytacj . Po prostu
z my$l o tym, by nie podpa$% oficerom moskiewskiego KGB.
Opuszczono bowiem trzy lata jego ycia, mi dzy 1939 a 1943 ro-
kiem, kiedy to *wiat o pracowa w jakim$ ko chozie w rejonie bia o-
stockim, gdzie go jednak po kilku miesi cach GPU aresztowa o
i z gromad innych wys a o do pracy we wschodniej Syberii. *wia-
t o opowiada o tym Stachowi, a dwa kieliszki wódki, jakie wypili
przy kolacji, rozwi za y mu j zyk, bo wyklina z nieukrywan nie-
nawi$ci .

     – Widzisz jak te sukinsyny potraktowa y polskiego komunist .
Wiedzieli doskonale, e ju jako ch opak by em cz onkiem i dzia a-
czem Komunistycznego Zwi zku M odzie y Polskiej i wkrótce
wst pi em do KPP. Nie chwali em si tym, ale przed tymi sukinsy-
nami tego nie ukrywa em. Nic jednak nie pomog o. Po prostu ze-
s ali mnie na Sybir i tam bym skona , gdyby nie Romek. Wiesz
o kim mówi . O Romkowskim. Zna mnie jeszcze przed wojn . Je+-

                                                               17
dzi po Syberii i wyszukiwa takich jak ja, by ich zabra% do Moskwy,
sk d kierowano ich do I Dywizji, któr w a$nie formowano
w Siedlcach. To by a armia Berlinga. Mnie natychmiast mianowano
oficerem politycznym, a w kilka miesi cy potem skierowano do
s u by w aparacie bezpiecze7stwa. I tak zacz em karier .
    Stach doskonale przypomina sobie, e *wiat o mówi to najwy-
ra+niej z dum . Rozgada si , i opowiada , e by wiceszefem orga-
nów UB w kilku województwach, w tym w Krakowie i w Warsza-
wie. Potem chyba zorientowa si , e powiedzia zbyt du o, bo
przez chwil milcza , nala jeszcze po kieliszku wódki, tr ci si ze
Stachem i powiedzia :
     – Wiem doskonale, e nie jeste$ komunist , tylko wuj czy stryj,
który przed wojn siedzia w sanacyjnej ciupie razem z Gomu k
i bardzo si tam zaprzyja+nili, teraz ci upchn w KC i do tego
w biurze Pierwszego. Co my$lisz i czujesz, to twoja sprawa i mnie
to nie interesuje. Ja ciebie polubi em i traktuj ci jak przyjaciela.
S dz , e i ty mnie lubisz i nie b dziesz rozpowiada co mówi em.
Stach zapewni go, e i on uwa a go za przyjaciela i s owem nie
wspomni o czym mówili. Doda nawet, e do KGB ma taki sam
stosunek jak *wiat o. I na tym w zasadzie zako7czy a si rozmowa
o przesz o$ci. O ile Stach sobie przypomina rozmowa toczy a si
w lecie, czy wczesn jesieni w 1953 r.
    – Jak niew tpliwie wiesz – mówi *wiat o – jestem zast pc Fej-
gina w X Departamencie MBP. Zajmujemy si czysto$ci kadr na
stanowiskach kierowniczych. Nawet waszych kadr, tu, w KC. Mam
ca teczk dokumentów na twój temat, ale b d+ spokojny. Nikt ich
nie dostanie. A Departament X to tak naprawd ja zorganizowa em,
a Fejgin zosta dyrektorem, bo ma poparcie Bieruta. Ale nie b dzie
d ugo. To sko7czony obuziak. On dopiero katuje aresztowanych
18
i dba o to, by jego ludzie byli tacy sami jak on. To +le si dla nich
sko7czy, tym bardziej, e nie mog ju liczy% na poparcie Berii, bo
ten zrobi wysiadk – mówi c to *wiat o z o$liwie zachichota i do-
da : – Zobaczysz jeszcze ile si u nas zmieni. I nie tylko u nas. Jesz-
cze wi cej w Moskwie. Dobrze by$ i ty o tym wiedzia , rozumia , co
si dzieje. Mo emy czasami na ten temat wymienia% informacje. Ty
mi powiesz co tam w KC, a ja ci przeka co w UB, i w Moskwie.
Bardzo ci si to przyda.
    Stach wyprostowa si , przesta czyta% i zacz sobie przypomi-
na% jak zareagowa na propozycj *wiat y. By zaszokowany, ale do
wymiany informacji nigdy nie dosz o. A teraz ju doj$% nie mog o.
*wiat y nie by o Warszawie i w ogóle w Polsce. Zapewne trzymano
go gdzie$ w Waszyngtonie i tam komu$ móg przekazywa% swoje
informacje, a Stach nie mia w tpliwo$ci, e mia ich multum i to
takich, na których Amerykanom musia o zale e% bardziej, ni jemu.
Ponownie pochyli si nad maszynopisami i czyta dalej.
    Ten fragment raportu zawiera relacj Fejgina dotycz c pobytu
obu oficerów w Berlinie. Fejgin informowa , e pojechali do NRD by
dokona% „wst pnego”, jak to okre$la , przegl du polskich kadr pra-
cuj cych w placówkach PRL, poniewa nabrali podejrze7, e w tym
$rodowisku by o sporo osób utrzymuj cych kontakty z wywiadami
zachodnimi, g ównie ameryka7skim. Oni sami nie mieli planów
powadzenia $ledztwa, a jedynie przygotowania czego$ takiego, co
kontynuowane by oby ju w Warszawie. Zreszt pod kierownic-
twem ich departamentu, jako e wi kszo$% podejrzanych nale a a
do partii, a wielu zajmowa o wysokie pozycje w aparacie admini-
stracji pa7stwowej. Trzeciego dnia pobytu w Berlinie Wschodnim,
informowa Fejgin, wybrali si na zwiedzanie Berlina. Wysiedli
z metra na nieznanej im stacji. Po wyj$ciu zobaczyli sklepy pe ne
                                                                   19
towarów. Chcieli co$ kupi% i wtedy okaza o si , e s w strefie fran-
cuskiej Berlina i tam marki wschodnie nie s wa ne. Wrócili na to
samo miejsce nast pnego dnia ju z zamiarem dokonania zakupów.
*wiat o pierwszy wszed do banku, by wymieni% nieco wschodnich
marek na zachodnie, a on sta przed wej$ciem i stara si zaobser-
wowa%, czy nie s $ledzeni. Czeka prawie godzin , ale tak d uga
nieobecno$% *wiat y zaczyna a go niepokoi% i sam wszed do banku.
Obszed wszystkie sale i korytarze, gdzie stali klienci, ale *wiat y
tam nie by o. Wróci do Berlina Wschodniego i poinformowa
o wszystkim s u by NRD. W kilkana$cie minut pojawili si ofice-
rowie bezpiecze7stwa i wywiadu NRD. Enerdowscy oficerowie
uwa ali, e polskiego funkcjonariusza „porwali” agenci zachodni,
najprawdopodobniej z wywiadu RFN, i zrobili to na polecenie
i przy pomocy agentów ameryka7skich. Ten fragment raportu Fej-
gin ko7czy stwierdzeniem, e wywiad NRD poinformowa go
pó+niej, e *wiat o zosta z Berlina Zachodniego przerzucony sa-
molotem ameryka7skich si powietrznych do Frankfurtu, a stamt d
w kilka dni potem, do USA, najprawdopodobniej do Waszyngtonu.

    Czytaj c ten fragment raportu Stach postawi na marginesie
dwa znaki zapytania. Przed dwoma dniami dotar a do niego pierw-
sza informacja o znikni ciu *wiat y. Pu kownik UB, który mu o tym
mówi , prosz c jednocze$nie o dyskrecj , twierdzi , e pieni dze
w banku zmienia Fejgin, a przed gmachem mia sta% *wiat o.
W raporcie Fejgin pisa odwrotnie. Poza tym ten e pu kownik po-
wiedzia , e s u by specjalne NRD nie przekaza y im adnej infor-
macji o losach *wiat y i w ko ach warszawskiej bezpieki i wywiadu
panowa o przekonanie, e enerdowcy nie mieli poj cia co sta o si
ze *wiat o i gdzie by . Wiadomym by o tylko, e nie ma go na tere-
nie NRD i oczywi$cie w Polsce.
20
Dalsza cz $% raportu, w ka dym razie dla Stacha, by a mniej
interesuj ca. Fejgin stara si najwyra+niej udowodni%, e *wiat o
by zaanga owanym i wiernym cz onkiem partii i zdecydowanym
zwolennikiem PRL i obecnego kierownictwa. Najlepszym i wy-
mownym dowodem by fakt, e jako wiceszef X Departamentu
MBP osobi$cie aresztowa Gomu k , Rol -8ymirskiego, Spychal-
skiego i co najmniej kilkunastu innych dygnitarzy partyjnych, zna-
nych z niech ci wobec Bieruta i przeciwników s u alczych postaw
wobec dygnitarzy Moskwy.
    Dosz o te do mnie, pisa dalej Fejgin, e *wiat o nale a do nie-
zbyt licznego grona najbardziej brutalnych oficerów bezpiecze7-
stwa, a dostanie si w jego r ce na przes uchanie by o nieszcz -
$ciem.
    W samej bezpiece dominowa o przekonanie, e inicjatorami
zn cania si nad przes uchiwanymi byli wiceminister Romkowski
i dyrektor Departamentu *ledczego Ró a7ski. *wiat o podobno
jednak by jeszcze gorszy, gdy to on w a$nie wymy$la technik
zn cania si .
     Kiedy$ przyszed do Stacha, do KC, roztrz siony oficer bezpieki
i z trudem opanowuj c si opowiada o torturowaniu przes uchi-
wanych, m czyzn i kobiet. Przez kilka, nawet kilkana$cie nocy nie
dawano im ani na chwil zasn %. Trzymano ich nago w celach zala-
nych po kolana wod . Wy amywano palce. Rozebranych sadzano
na przewróconych nogami do góry sto kach i tak siedzieli godzi-
nami, a nogi w azi y im do odbytu i rani y kiszki. Opowiadaj cy
by roztrz siony i dopiero po jakim$ czasie dowiedzia em si , e tak
maltretowano dziewczyn , któr kocha .
     Stach zaszokowany poszed z tym do Bieruta. Ten wys ucha go
bez s owa, a pierwsze pytanie jakie zada brzmia o:
                                                                21
– Czy mówi e$ o tym jeszcze komu$?
    Stach zaprzeczy . Zapewni , e rozmawia tylko z nim, ale do-
da , e ju od jakiego$ czasu dobiegaj go informacje o stosowaniu
przez nasz bezpiek bardzo brutalnych tortur. Sprawa zreszt wy-
p yn a poza resort i znana jest nie tylko w Polsce. Wolna Europa
nadawa a rozmowy z by ymi wi +niami, którzy takie tortury prze-
chodzili.
     Bierut wzruszy ramionami.
     – To oczywisty dowód, e chc nas skompromitowa% i k ami .
Nie mog uwierzy%, by polski oficer, na dodatek komunista, stoso-
wa tortury i zn ca si nad innymi. To mia o miejsce w Moskwie,
ale kiedy informacje takie dosz y do Stalina przeprowadzono czyst-
k w NKWD. Beria, cho% nie zosta zdymisjonowany, najwyra+niej
utraci poparcie i zaufanie Stalina, który wyda rozkaz, e ka dego,
kto zn ca si nad wi +niami nale y ze s u by wyrzuci% i wys a% na
prowincj , najlepiej do pracy w rolnictwie. I my b dziemy tak samo
post powa%.
    Na tym rozmowa w zasadzie si sko7czy a. W zasadzie, bo Bi-
rut napomnia , by z nikim na ten temat nie rozmawia%, a gdyby
by y jakie$ nowe informacje przekazywa% je tylko jemu.
    Stach wyszed od Bieruta speszony. Nie mia w tpliwo$ci, e
w bezpiece stosowano ohydne metody, co wa niejsze nie wierzy ,
by Bierut o tym nie wiedzia . Wiedzia , tylko wiedzie% nie chcia .
Taka by a prawda. Nie by o tu najmniejszych w tpliwo$ci.



    Tego dnia po po udniu zbiera o si Biuro Polityczne, na które
Bierut kaza wezwa% ministra Radkiewicza, jego zast pc Romkow-

22
skiego i dwóch pu kowników UB, Fejgina i Ró a7skiego. Otrzyma-
 em polecenie przygotowania streszczenia raportu Fejgina o znik-
ni ciu *wiat y.
     – Tylko nie stawiaj kropki nad i. Nie stwierdzaj, e wiemy jak
i dlaczego *wiat o znikn , bo nie mamy poj cia. A w ogóle, w tym
co powiesz, b d+ bardzo ostro ny – poucza mnie Bierut. – Nie
mam ochoty na wojn z bezpiek . Rozumiesz.

    Oczywi$cie, e rozumia em. Bierut chcia mie% spokój i udawa ,
 e o niczym nie wie.

    Stach wróci do swego gabinetu i ponownie przejrza materia y
nades ane przez Fejgina. Nie czyta zbyt uwa nie. Wiedzia ca kiem
dobrze, co tam znajdzie i nie mia w tpliwo$ci, e Fejgin pisa tak,
by samemu nie ponosi% adnej odpowiedzialno$ci, a fakt znikni cia
*wiat y przedstawia% jako efekt operacji ameryka7skiego wywiadu.
Nie mia te w tpliwo$ci, e w gruncie rzeczy tego samego chcia
Bierut, a zapewne i pozostali panowie, którzy wezm udzia w ob-
radach Biura Politycznego. To przecie by o dla wszystkich najbar-
dziej wygodne. Ca a odpowiedzialno$% spada a na Waszyngton.

     Zamiast wi c czyta% raport zacz si zastanawia% nad postaw
Bieruta. Nie po raz pierwszy przekona si , e jego szef nie by
cz owiekiem o wybuja ej inteligencji. Co wa niejsze by w podej-
mowanych dzia aniach bardzo ostro ny, a w rzeczywisto$ci w a-
$ciwie strachliwy. Szczególnie dba , by si nie narazi% przywódcom
z Moskwy, od Stalina oczywi$cie poczynaj c, a gdy ten umar jego
nast pcom. Wiedzia doskonale, e tak samo Bieruta ocenia jego
stryj, który za atwi mu prac w KC. Pocz tkowo Stach by zdumio-
ny, e zatrudniono go na tak wysokim stanowisku, i dopiero po
jakim$ czasie zrozumia , e Bierut mo e nawet nie tyle szanowa

                                                               23
jego stryja, co si go obawia . A stryj, od lat dzia acz KPP, a potem
cz onek KPZR, po wojnie nie powróci na sta e do Warszawy, cho%
cz sto si tu pokazywa . Pozosta w Moskwie, pracowa w KC
tamtejszej partii i piastowa jak $ funkcj w Wydzia em Polityki
Zagranicznej. On sam nigdy nic na ten temat nie powiedzia , ale
Stach domy$la si , e jego stryj prowadzi wydzia zajmuj cy si
partiami i krajami nale cymi do bloku radzieckiego, w tym oczy-
wi$cie i Polsk . I dlatego Bierut najwyra+niej czu mores wobec nie-
go. Wyra a si o nim w samych superlatywach i twierdzi , e od lat
byli przyjació mi, jeszcze od czasów przedwojennych, kiedy to ra-
zem siedzieli w jednej celi którego$ z sanacyjnych wi zie7.
     Stryj Stacha natomiast o Bierucie wyra a si niech tnie i najwy-
ra+niej bez sympatii. Kiedy$ nawet przy kolacji, kiedy wypili po
kieliszku wódki, powiedzia :
    – Taki g upol i s abeusz jak ten wasz Tomasz (pseudonim Bie-
ruta) nie powinien zajmowa% stanowiska szefa kraju i partii. On na
to nie ma ani si , ani wiedzy, ani odwagi – machn r k i doda : –
Zostawmy zreszt ten temat, a ty przy Bierucie uwa aj. Potrafi by%
cholernie z o$liwy, je$li chodzi o jego w asn pozycj .
    Stach nigdy nie wypytywa stryja o Bieruta, ale zacz si mu
przygl da% o wiele uwa niej, ni przedtem. I rzeczywi$cie szybko
doszed do wniosku, e intelektualnie Bierut nie reprezentowa wy-
sokiego poziomu. Prawie nic nie czyta , nawet prasy. Przegl da
jedynie streszczenia wa niejszych publikacji bie cej prasy, które
ka dego dnia przygotowywa Stach. S ucha radia i w$cieka si ,
kiedy podawano jakie$ informacje czy komentarze, które odbiera
jako krytyk w adzy. Chocia tak w radio jak i w prasie, nikt nie
$mia by wyg asza% czy publikowa% otwartej krytyki. Czasami, cho%
te rzadko, zdarza o si , e prezentowano oceny odbiegaj cymi od
24
oficjalnych, ale i w takich przypadkach nie krytykowano. Po prostu
autor jakiego$ komentarza stwierdza , e w takiej czy innej sprawie
on sam post powa by nieco odmiennie, ni w adza. To jednak wy-
starcza o, by Bierut zapluwa si ze z o$ci i z regu y poleca Stacho-
wi, by autor danego tekstu zosta ukarany, a najlepiej wyrzucony
z redakcji, w której publikowa . Stach takie polecenia za atwia
zwykle tak, e telefonowa do naczelnego danego organu, infor-
mowa o niezadowoleniu prezydenta i radzi by co najmniej przez
pó roku nie publikowano tekstów krytykowanego autora, albo
publikowano pod pseudonimem.
     Wszystkie redakcje podporz dkowywa y si sugestii przekaza-
nej z KC i do powa nej awantury nigdy jeszcze nie dosz o, a w ka -
dym razie adnego autora z pracy nie wyrzucono i nikt nie otrzy-
ma zakazu publikacji. Bierut zreszt do adnej sprawy nie powra-
ca , a zdaniem Stacha po prostu o nich zapomina .
     Obserwuj c swego szefa Stach doszed do przekonania, e ten
tak naprawd liczy si jedynie ze swoj przybran           ona, pani
Górsk , oficjalnie szefow prywatnego sekretariatu prezydenta.
Formalnie Bierut i Górska razem nie mieszkali, ale faktycznie Gór-
ska zainstalowa a si w pobli u Bieruta, w domu znajduj cym si
naprzeciwko Belwederu, gdzie Bierut urz dowa jako prezydent.
Do KC przyje d a przewa nie oko o 17,00, i tu pozostawa co naj-
mniej do pó nocy. Pocz tkowo, jeszcze za ycia Stalina, co najmniej
do tej pory w miejscach pracy pozostawali wszyscy przywódcy
rz dz cych partii komunistycznych, bowiem w nocy, w swoim biu-
rze siedzia równie Stalin i zawsze mo na si by o spodziewa%
telefonu z Moskwy. Po $mierci Stalina w miejscach urz dowania
pozostawano ju raczej z przyzwyczajenia i w przekonaniu, e tak
samo pracowa% b dzie ca y aparat kierowniczy wszystkich partii.
                                                                25
Bierut tkwi wi c w swoim gabinecie do pó nocy. Czasami
przerzuca jakie$ papiery, cho% jak Stach stwierdzi nigdy ich uwa -
nie nie czyta , a przewa nie wzywa ró nych dygnitarzy partyjnych
i rz dowych i albo poleca im sk ada% sprawozdania ze swojej pra-
cy, albo prowadzi nieko7cz ce si dyskusje, w toku których wy-
dawa przeró ne polecenia.
     Bywa o, e tacy uczestnicy nocnych spotka7 przed wyj$ciem
z KC wpadali do Stacha i skar yli si na zm czenie, ale bywa o, e
niektórzy dodawali do tego swoje komentarze, z których jedno-
znacznie wynika o, e te nocne rozmowy nie mia y adnego sensu
i nic nie wnosi y ani do dzia alno$ci partii, ani rz du.

    Posiedzenie biura zosta o zwo ane na 18,00, a wi c w nieca
godzin po przyje+dzie Bieruta z Belwederu. Z prezydentem przy-
jecha a Górska, która na ogó unika a pokazywania si w KC, a któ-
rej obecno$%, jak przypuszcza Stach, by a dowodem, e Bierut
przewidywa jakie$ k opoty i potrzebowa jej wsparcia.

     Na kilka minut przed 18,00 zacz li si zbiera% wezwani.
Spotkanie, jak wi kszo$% posiedze7 biura, odbywa o si w niewiel-
kiej salce konferencyjnej na I pi trze od strony Muzeum Narodowe-
go pomi dzy gabinetem Pierwszego, a pokojami biurowymi
sekretariatu, a wi c tymi, w których urz dowa w a$nie Stach i jego
zespó .

    Jako pierwsi pojawili si najbli si wspó pracownicy Bieruta,
Berman i Minc. W chwil po nich wbieg Radkiewicz, minister MBP
i w praktyce szef ca ej s u by bezpiecze7stwa. Najwyra+niej chcia
przyj$% przed innymi i wida% by o po jego minie, e nie by zado-
wolony z obecno$ci Bermana i Minca. Zreszt Radkiewicz, jak za-
uwa y Stach, by najwyra+niej zdenerwowany i podniecony.

26
Chwil po swoim szefie wesz a niewielka grupka przedstawicieli
MBP, w praktyce w a$ciwie ca e kierownictwo, a wi c Fejgin, Bristi-
gerowa, i jeszcze kilku dyrektorów departamentów.
     Stach usiad za stoj cym nieco z boku sto em i roz o y przed
sob dokumenty i czyste kartki do notowania przebiegu obrad, by
sporz dzi% potem protokó . W chwil potem wesz a Górska i usia-
d a za sto em, ko o Stacha. Powitali si kiwni ciem g ów i oboje
przygotowywali do notowania. W tym momencie wszed Bierut,
a z nim jeszcze trzech cz onków Biura Politycznego. Obecni, z wy-
j tkiem Górskiej i Stacha, wstali na powitanie szefa, a ten skin r k
i powiedzia :
     – Siadajcie, od razu zaczynamy. Mam tu raport Fejgina, ale nie
b dziemy go streszcza%. Mamy samego Fejgina. Lepiej niech on sam
zda nam sprawozdanie jak to by o, i co powinni$my wiedzie%.
Przede wszystkim co si tak naprawd sta o z pu kownikiem *wia-
t o. Czy wiecie, gdzie jest teraz i czego nale y oczekiwa%?
     Fejgin by najwyra+niej przygotowany na to, e otrzyma takie
polecenie, bo roz o y przed sob na stole kilka zapisanych kartek
i zacz referowa%. Na pocz tku by y fakty. Mówi po co jechali do
Berlina, jak odbywa a si podró s u bowym samochodem, gdzie
i jak wita y ich s u by enerdowskie. Podkre$la , e cala podró i jej
cele trzymane by y w tajemnicy przed administracj NRD, nawet
przed instytucjami partyjnymi, w tym równie przed KC. O tym, e
s w Berlinie i co jest celem ich wizyty wiedzia o jedynie kilku wy-
sokich rang funkcjonariuszy wywiadu i si bezpiecze7stwa NRD.
Opowiada jak znale+li si na terenie Berlina Zachodniego.
W banku, jak relacjonowa Fejgin, on poszed wymieni% pieni dze,
a *wiat o zosta przed wej$ciem do gmachu by sprawdzi%, czy nikt
ich nie $ledzi .
                                                                 27
W meldunku przes anym do KC informacja by a dok adnie
odwrotna. Tam napisano, e *wiat o poszed wymieni% pieni dze,
a Fejgin zosta przed bankiem i czeka . Stach natychmiast to zauwa-
  y , ale poniewa wszyscy milczeli i on nie poprawia mówi cego.
Uwa a zreszt , e siedzi tu wy cznie jako protokolant i nie ma ani
powodów, ani prawa do wtr cania si . Zauwa y , e Górska w tym
momencie zacz a przegl da% le ce przed ni notatki i domy$la
si , e i ona dostrzeg a ró nice w raporcie i w obecnie sk adanej
relacji. Ona jednak równie nie wtr ca a si , tylko co$ sobie zanoto-
wa a. Stach nie mia w tpliwo$ci, e po konferencji powie o tym
Bierutowi. Fejgin tymczasem od faktów przeszed do komentarzy
i zacz od g o$nego zastanawiania si nad tym, kto i dlaczego zaj
si osob *wiat y.
    – Dla mnie nie ulega w tpliwo$ci, e towarzysz podpu kownik
zosta po prostu porwany – mówi . – Innej mo liwo$ci nie ma. By
absolutnie oddany Polsce Ludowej i partii. S tu w tej sali tacy, któ-
rzy znaj go jeszcze z lat wojennych i wiedz jak bardzo by oddany
naszej idei. Udowodni to teraz w s u bie bezpiecze7stwa. Zaciekle
zwalcza takich ludzi jak Gomu ka, którzy my$leli tylko o w asnej
karierze, a w dzia alno$ci partyjnej widzieli jedynie drog do osobi-
stych sukcesów. Mówi o tym, bo ju dosz y do mnie g osy, e s
tacy, którzy pos dzaj *wiat , e sam, z w asnej woli uciek do
Niemców, albo Amerykanów.
    – Bzdura – w czy si s uchaj cy do tej chwili w ca kowitym
milczeniu Bierut. – Ja zna em *wiat jeszcze jako ch opaka w latach
przedwojennych, kiedy dzia a w Zwi zku M odzie y Komuni-
stycznej. Zawsze by dok adnie taki, jakim go prezentowa przed
chwil towarzysz Fejgin. Porwano go i obawiam si , e ju nie yje,
bo odmówi sk adania jakichkolwiek zezna7.
28
– W pe ni si z tym zgadzam – w czy si towarzysz Berman. –
I ja przypuszczam, e utracili$my oddanego komunist , i zapewne
min lata zanim poznamy jego losy, je$li kiedykolwiek w ogóle po-
znamy. Uwa am, e na razie ca            tragedi trzeba trzyma%
w najg bszej tajemnicy, by je$li *wiat o yje, nie pogarsza% jego
sytuacji.
     – *wi te s owa – przytakn Bierut. – Udajemy, e o niczym nie
wiemy i nawet gdyby zacz to o tym pisa% w zachodniej prasie,
u nas ca kowite milczenie. Wszyscy byli w tej sprawie zgodni
i Stach my$la , e konferencja zaraz si zako7czy, ale Fejgin ponow-
nie zabra g os.
    – To, e my tak wydarzenie oceniamy nie oznacza, e w tym
gronie nie mo emy dokona% analizy i ewentualnie zastanowi% si
jak dzia a%, gdyby sprawa nabra a rozg osu.
    – A nad czym mieliby$my si zastanawia%? – zapyta Bierut,
a w jego g osie brzmia o tyle zdziwienie, co i szyderstwo.
     – To proste – Fejgin dla odmiany robi wra enie pewnego sie-
bie. – My si przecie jedynie domy$lamy, co nast pi o, cho% jeste-
$my pewni, e nasze domys y s s uszne. A przecie Niemcy, a tym
bardziej Amerykanie mog publicznie og osi%, e zg osi si do nich
wy szy oficer polskiego wywiadu, a oni, by zapewni% mu bezpie-
cze7stwo, trzymaj go w odosobnieniu, poza Europ , a nawet poza
Stanami. I to mog twierdzi% przez lata, a sprawa ulegnie zapo-
mnieniu.

    – Z tego co mówicie wynika, e powinni$my jako pierwsi oskar-
 y% Zachód o porwanie naszego cz owieka – odezwa si Berman.
    – To jednak niebezpieczne. Radz poczeka% i przygotowa% si
do ostrej odpowiedzi gdyby tamci tak zrobili.

                                                               29
To stanowisko popar Bierut, a za nim oczywi$cie reszta. I tak
doszli do wniosku, e na razie milcz i czekaj . Jedna Górska po-
wiedzia a pó g osem:
    – A ja jednak s dz , e Berman ma racj . Lepiej atakowa%, ni
by% atakowanym.
    I by% mo e dyskusja sko7czy a by si na tym gdyby, milcz cy
do tej pory, Radkiewicz nie powiedzia czego$, czego nikt, w tym
gronie, nie oczekiwa :
    – Pami tajcie, e jest jeszcze jedna mo liwo$%, o której tu nie
by o mowy. Przecie *wiat móg z powodzeniem wys a% wywiad
radziecki, by na jego polecenie spenetrowa si y zachodnich s u b
wywiadowczych. Bardzo by si taka operacja radzieckim towarzy-
szom przyda a.
    Zapad o milczenie. Nikt nie protestowa , ani nie potwierdza tej
sugestii, która najwyra+niej wszystkich zbulwersowa a.
     Bierut pokr ci si niespokojnie na fotelu, odkaszln   i zapyta :
    – Stanis aw, ty co$ wiesz na ten temat? Nie wyobra am sobie
by$ co$ takiego sam wymy$li .
     Radkiewicz przecz co pokr ci g ow :
    – Oczywi$cie, e niczego sam nie wymy$li em. W ka dym razie
nie na temat dzia alno$ci radzieckich towarzyszy. Jeszcze nie zwa-
riowa em. Natomiast znam si nieco na wywiadzie, i mam za sob
kurs wywiadu, i to w a$nie radziecki. Doskonale wiem co jest ich
celem i co robi , by go osi gn %. Za jedno z najwa niejszych zada7
uwa aj mo liwie dok adne poznanie, aktualnie realizowanych
przez ameryka7skie si y specjalne, planów i poszczególnych zada7.
Jednym z takich zada7 jest zorientowanie si do czego zmierza pol-
ski wywiad i w a$nie w tym celu mo na by o podkupi% jednego
30
z czo owych polskich agentów oferuj c mu albo znaczne sumy, albo
obiecuj c urz dzi% w Stanach.
   Radkiewicz zamilk , a nikt z obecnych tematu nie podj .
Wreszcie Bierut powiedzia :
    – Ko7czymy na tym konferencj , a temat, który podj Stani-
s aw, cho% wydaje mi si nieprawdopodobny, porusz w rozmowie
z radzieckimi towarzyszami.
    Bierut wsta . Wszyscy zrobili to samo. Konferencja by a zako7-
czona. Stach patrz c po twarzach ruszaj cych do wyj$cia odnosi
wra enie, e s speszeni i zadowoleni, e nie musz kontynuowa%
poruszonego tematu.




   Przed opuszczeniem salki posiedze7 Bierut powiedzia w kie-
runku Stacha:
    – Chod+ z nami. Mam ci co$ do powiedzenia.
    Wyszli na korytarz, gdzie reszta po egna a si . Zanim jednak
rozeszli si Bierut powiedzia g o$no, by wszyscy go us yszeli:
    – Przypominam, e poruszany przez nas temat musi by%
utrzymany w ca kowitej tajemnicy. W ca kowitej – powtórzy . –
Z nikim na ten temat nie prowadzimy dyskusji. Sprawa daleka jesz-
cze od wyja$nienia.
    Stach odniós wra enie, e to ostatnie zdanie skierowane by o
do Radkiewicza. Bierut innych uwag nie mia . Do Stacha powie-
dzia :
     – Idziemy – i sam ruszy w kierunku swojego gabinetu. Za nim
sz a Górska.

                                                               31
Stach szed za nimi, ale na chwil zatrzyma go Romkowski, za-
st pca i bliski przyjaciel Radkiewicza.
    – Odnosz wra enie – powiedzia prawie szeptem – e towa-
rzysz Tomasz by zaskoczony i zdenerwowany uwag Stanis awa.
Ten zreszt niepotrzebnie wci gn w to radzieckich. Chcia bym ci
prosi%, e gdyby Tomasz w rozmowie z wami powróci do tematu
i powiedzia co$ szczególnego, by$ mnie poinformowa . Nikomu
nie powiem, e informacja pochodzi od ciebie, a ca a sprawa jest
bardzo delikatna i nie powinni$my dopu$ci% by Tomasz w zdener-
wowaniu zrobi co$, czego robi% nie nale y. B d+ pewien, e si za
tak informacj odwdzi cz .
     Nie czekaj c na odpowied+ Romkowski odwróci si i poszed
za Radkiewiczem w kierunku wyj$cia. Stach równie nie zwleka
i ruszy w kierunku oddalaj cych si Bieruta i Górskiej. Id c pomy-
$la , e jedno niezbyt przyjemne spotkanie zako7czy o si , a teraz
czeka go drugie, te zapewne niezbyt przyjemne. Mo e nawet jesz-
cze gorsze. Bierut by wyra+nie zdenerwowany, a w tym stanie by-
wa naprawd niemi y. Ca e szcz $cie, e sz a z nimi Górska. Ona
potrafi a go uspokoi% i z ni bardziej si liczy ni z kimkolwiek
innym. Tylko w Moskwie, w obecno$ci tamtejszych przywódców,
potrafi si w pe ni opanowa%.
     Bierut ze z o$ci cisn na biurko tekturowe teczki z narady
i usiad w fotelu. Wygodnie si usadowi , co najwyra+niej go uspo-
koi o i zwróci si do Górskiej:
     – Kiciu – tak mówi do niej gdy byli sami lub w towarzystwie
bliskich im osób, którym ufali. – Powiedz co robimy. Nie mo emy
tego zostawi%, szczególnie po tym, co powiedzia Radkiewicz. To
nie by przypadek. Facet jest ministrem MSW i jego najbli si wspó -
pracownicy tego s uchali. Nie by o adnej reakcji. A pami taj, e
32
dwaj jego najbli si wspó pracownicy s w afer osobi$cie wmiesza-
ni; Romkowski i Fejgin. Pierwszy da im polecenie wyjazdu do Ber-
lina, a drugi towarzyszy *wiatle i kierowa ca operacj . Radkie-
wicz uwa a, e ucieczk *wiat y mogli by% zainteresowani radziec-
cy towarzysze, a ja móg bym poda% wiele wa niejszych powodów,
dla których wi ksze korzy$ci odnie$li by w a$nie ludzie z otoczenia
Radkiewicza. Czy pojmujecie – zwróci si do nas – e gdyby im wy-
sz o jak planowali maj otwart drog do obj cia w adzy w kraju.
    Stach milcza i stara si nie okazywa% jak bardzo by zaskoczo-
ny tym, co us ysza , ale Górska si nie kr powa a.
    – Oszala e$ – powiedzia a przyciszonym g osem, ale dobitnie. –
Oni rzeczywi$cie marz o w adzy i gotowi byliby ciebie usun %.
Mo e nawet nie tyle Radkiewicz, co Moczar i Szlachcic. Ale w Mo-
skwie nie maj szans i s tego $wiadomi. Tam nie bez powodów
za atwili Beri . Wcale si nie kr powali i po prostu rozwalili go. To
pierwszy w ca ej historii ZSRR szef spraw wewn trznych, którego
to spotka o. Rozwalili, bo tak jak ty obawiali si , e po $mierci Stali-
na w a$nie te si y b d chcia y si gn % po w adz , a wi c ich samych
rozwali%. A nie mam w tpliwo$ci, e NKWD w a$nie w Radkiewi-
czu i jego sitwie widzia o sojuszników. I nie mo na teraz ich w tych
nadziejach umacnia%. Przeciwnie. Trzeba kierownictwo w Moskwie
postraszy% argumentem na ostateczne rozprawienie si z gro+nym
przeciwnikiem i zasugerowa%, e wywiad radziecki podj jakie$
operacje, które mia y skompromitowa% rz dz cych, a w a$nie
udzia w takiej aferze, jak *wiat y by by dla nich w oczach Amery-
kanów straszliwie kompromituj cy. Trzeba ich o wszystkim poin-
formowa% i delikatnie, w ca kowitym zaufaniu i w tajemnicy zwró-
ci% uwag , e nie wykluczamy udzia u ich s u b specjalnych w tej
aferze. Niech sami zastanowi si co z tym zrobi%.
                                                                    33
– Tak trzeba zrobi% – mówi a Górska, – ale jak nasi si dowiedz
o tym, e bez konsultacji z nimi powiadamia e$ Moskw , b dzie
wcale nie mniejsza awantura. Co$ ci poradz . Nie pisz listu, nie wy-
sy aj depeszy, a nawet nie dzwo7 do Chruszczowa. Jestem przeko-
nana, e ka dy z tych kana ów jest przez nasze s u by kontrolowa-
ny. Wy$lijmy do Moskwy Stacha. Ma tam w Mi dzynarodowym
Klubie Partii krewniaka.
     – Prawda? – zapyta a Stacha.
    – Mam stryja. Jeste$my w kontakcie, ale widujemy si rzadko.
Dwa, trzy razy w roku. Na ogó on wpada do mnie jak jedzie na
jak $ konferencj , przewa nie gdzie$ na Zachód, albo do Berlina.
    – Doskonale – ucieszy a si Górska. – Tym razem ty do niego
wpadniesz, a oficjalnie i formalnie towarzysz Bierut wy$le ci do
Sekretariatu KC KPZR by$ zapozna si z ich dzia alno$ci . Wyjazd,
jak og osimy, nie ma najmniejszego zwi zku z afer *wiat y. Rozu-
miesz?
   – Doskonale rozumiem, tym bardziej, e i ja z t afer nie chc
mie% cokolwiek wspólnego i oczywi$cie nie mam.
   – S yszysz Tomasz, mamy doskona e rozwi zanie. Nawet Sta-
chowi nie damy adnego pisma. Zreferuje ustnie swojemu odpo-
wiednikowi w KC KPZR, a wi c szefowi sekretariatu Chruszczowa.
Znasz go przecie Stachu?
     – Oczywi$cie. To mój podstawowy kontakt w Moskwie.
   – A wi c Tomasz, co ty na to? Mamy mo liwie najlepsze roz-
wi zanie.
     Bierut zastanawia si przez chwil , wreszcie powiedzia :
    – Zgoda. By e$ na spotkaniu biura i znasz spraw . Zreferujesz
im tak, by to nie mia o charakteru donosu. Zosta e$ wys any, bo nie
34
chcemy by sprawa rozesz a si w Polsce. I zreszt nie tylko w Pol-
sce. Rozumiesz. O uwadze Radkiewicza tylko wspomnisz, i dodasz,
 e ja j absolutnie odrzucam jako niezgodn z prawd . Liczymy na
pomoc radzieckich towarzyszy i bardzo prosimy, by nikogo, nig-
dzie i w adnej formie o tym nie informowali. Nawet w Polsce.
W ka dym razie do czasu, kiedy sprawa si wyja$ni. Ponia ?
    – Ponia – za$mia si Stach.
     – To si pakuj i mo liwie szybko wylatuj. Nawet jutro. Cze$%.
I jeszcze jedno, nie sied+ tam d ugo. Czekam i chc wiedzie% jaka
b dzie reakcja radzieckich. Powiedz im, e gdyby spraw uznali za
powa n , nawet ja w ka dej chwili mog si w Moskwie pokaza%.
     Na tym rozmowa sko7czy a si . Stach poszed do siebie i na na-
st pny dzie7 zarezerwowa w LOT bilet do Moskwy, a dalekopisem
przekaza do szefa Sekretariatu KC KPZR jednozdaniow informa-
cj : „Jutro w po udnie przylatuj lin LOT do Moskwy, by z tob
uzgodni% wspó prac naszych wydzia ów”. Niczego nie musia
dodawa% i t umaczy%, bo ju od jakiego$ czasu dogadywali si
w sprawie takiego spotkania.




                                                               35
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
                      pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .

Weitere ähnliche Inhalte

Mehr von e-booksweb.pl

ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebooke-booksweb.pl
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebooke-booksweb.pl
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebooke-booksweb.pl
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebooke-booksweb.pl
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebooke-booksweb.pl
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebooke-booksweb.pl
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebooke-booksweb.pl
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebooke-booksweb.pl
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebooke-booksweb.pl
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebooke-booksweb.pl
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebooke-booksweb.pl
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebooke-booksweb.pl
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebooke-booksweb.pl
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...e-booksweb.pl
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebooke-booksweb.pl
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebooke-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...e-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebooke-booksweb.pl
 
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebookUdręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebooke-booksweb.pl
 

Mehr von e-booksweb.pl (20)

ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebook
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
 
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebookUdręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
 
Teogonia - ebook
Teogonia - ebookTeogonia - ebook
Teogonia - ebook
 

W cieniu przywódców - Stanisław Głąbiński - ebook

  • 1.
  • 2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .
  • 3.
  • 4. REDAK CJA KS I EK: 0 1 -5 1 7 W a rs z a w a u l. M ic k ie w ic z a 1 8 a / 1 tel. (2 2 ) 8 3 9 - 3 6 -2 6 fa x (2 2 ) 8 3 9 - 6 7 - 6 1 IN TE R N E T : h ttp : // w w w .p la c e t.c o m .p l e- m a il re d a k c ja @ p la c e t.c o m .p l W y d a je m y k s i' ( k i o te m a ty c e : • org a n iza c ja i za rz' d z a n ie , • ry n k i k a p it a 5o w e , • za rz 'd z a n ie za so b a m i lu d z k im i, • in f o rm a t y k a w z a rz ' d z a n iu , • fin a n s e , • sp rze d a ( i d y st ry b u c ja , • ra c h u n k o w o 12 , • ba nk o w o12, • m a rk e tin g , P R • n a u c z a n ie j6 z y k ó w o b c y c h . O d po w o 'a nia w y da w n ic tw a ta s p e c ja lizac ja s i, n ie zm ien ia . W s zys tkie ks i. /k i p re ze ntu j. dzied zin , s ze ro ko p o j,teg o za rz.d za n ia p rzed s i, b io rstw a m i i e ko n o - m ii. W yd aje m y w y '. c zn ie pra c e , któ re m o g 'y by b y5 zaró w n o p o d r, c zn ika m i d la s tu d iu j. c e j m 'o d zie /y, ja k i p o dr, c znika m i- p o ra d n ika m i s 'u /.c y m i d o k s zta 'c a n iu ka d r kiero w n ic zyc h p rze d s i, b io rstw do s to s o w u j. c yc h s w o je struk tu ry i m e to d y za rz. d za n ia d o zm ie n ia j. cy c h s i, w a ru n kó w ry n ko w y c h . M isja d o b ra – ja k k a/d a in n a . Ja k w i, c a tra k cy jn ie j. zre a lizo w a 5 ? Ja k p rze 'o /y 5 j. n a ko n kre tn y p ro d u kt? C o o n m a za w iera 5 i c zy m s i, ró /n i5 ? P o d s taw . s . o c zyw i< c ie a u to rzy. P ub liku j. u na s prze d sta w ic ie le ka d ry u c ze ln i k ra jo w y c h o ra z za gra nic zn yc h , p re ze n tu j. c y n o w o c ze s n. w ie d z, z n a jb a rd zie j po trze bn y ch k ie - ru n kó w . S ta ra m y s i, pre zen to w a5 t, w ie d z, w s p o s ó b pro s ty i zro zum ia 'y d la ka /d eg o w yks zta 'c o ne g o c zytelnika . W ie m y, /e prze ka zu jem y rze c zy tru dn e w i, c ty m ba rd zie j d o k'a d a m y s tara > , a b y b y ' to j, zyk zro zum ia 'y . ? y c zy m y p rzy jem n e j le ktu ry i w ielu s u k c es ó w Z e sp ó W y d aw n ictw a P L A C E T
  • 5. Projekt ok adki: Aleksandra Olszewska © Copyright : by Stanis aw G bi ski 2006 WYDANIE I wersja e-book, Warszawa 2006 Wszelkie prawa zastrze1one. Publikacja ani jej cz34ci nie mog by6 w 1adnej formie i za pomoc jakichkolwiek 4rodków technicznych reprodukowane bez zgody w a4ciciela copyright. Wydawca Wydawnictwo PLACET 01-517 Warszawa ul. Mickiewicza 18a/1 tel. (22) 8393626 fax. (22) 8396761 http://www.placet.com.pl redakcja@placet.com.pl ISBN 83-7488-015-2 Sk ad i amanie: Placet Druk: Netpress 4
  • 6. Od Autora Era k amstw i tajemnic. Próba jej zrozumienia. Zbiera em materia y z my l o napisaniu ksi ki prezentuj cej w zasa- dzie histori" PRL. Postanowi em nawet, e zacznie si" ona w 1944 r., a wi"c jeszcze przed zako)czeniem II Wojny ,wiatowej i przed ostateczn pora k Niemiec i doprowadzona zostanie do 1989 r., kiedy to w czerwcu nast pi a ostateczna kl"ska PZPR w wyborach do Sejmu, a system socjali- styczny, czyli w rzeczywisto ci PZPR ostatecznie rozsypa y si", chocia partia jeszcze przez jaki czas funkcjonowa a. Istnia rz d pod kierownic- twem Rakowskiego, a w pa acu prezydenckim rezydowa gen. Jaruzelski. PRL jednak w praktyce ju nie by o. Jej era dobieg a oczywistego ko)ca. Zbiera em wi"c materia y dotycz ce lat 1944–1989. W miar" jak rós ich stos, coraz bardziej odchodzi a mnie ochota napisania czego , co mo - na by nazwa5 „histori ”, a narasta o we mnie przygn"bienie, niech"5 i co- raz wyra8niejsze przekonanie, e taka ksi ka nie mia aby na razie sensu, nie mia aby czytelników, a co wa niejsze by aby w zasadzie niemo liwa do napisania. W ka dym razie o rozs dnej tre ci. W tym miejscu moje nastroje i wr"cz bolesne w tpliwo ci wymagaj wyja nienia. Otó powodów, dla mnie samego nieoczekiwanych, a na- prawd" niemi ych nastrojów jest kilka. Postaram si" je zaprezentowa5, bo cho5 niemi e, maj jednak swoj wag" i warto je rozpowszechni5, a wyja- nienie ich jest niezb"dnym warunkiem zrozumienia dziejów PRL, z czego jeszcze nie tak dawno i ja sam nie zdawa em sobie sprawy. Zaczn" od sprawy najprostszej, naj atwiejszej do zrozumienia, a tym samym i do wyt umaczenia. Ksi ek o dziejach PRL, i powi zanych z tym tematem, o dziejach skrajnej lewicy okre lanej najcz" ciej mianem komu- nizmu i o stosunkach, czy te powi zaniach z Moskw , napisano ju dzie- si tki. Nie zdawa em sobie nawet sprawy ile tego jest. S to dzie a o bardzo 5
  • 7. ró nej warto ci. I tak naprawd" jedno je tylko czy. Ich celem jest krytyka tamtych, nawet nie tak bardzo jeszcze odleg ych lat i krytyka ideologii, jakiej by y podporz dkowane. Przegl dn em, a cz" ciowo i przeczyta em, kilkana cie tego rodzaju pozycji i coraz wyra8niej dr"czy a mnie my l, czy jest rzeczywi cie sens powi"kszania tej biblioteki zatytu owanej „Dzieje PRL”. Nabiera em przekonania, e chyba nie. Chyba, e pisz c postawi" sobie zdecydowanie odmienne cele, od tych jakie przy wieca y dotychcza- sowym publikacjom, a wi"c podejm" prób" obrony PRL i wykazania, e przy wszystkich s abo ciach, pomy kach, b "dach nie by a to epoka zbrod- nicza, czy stawiaj ca sobie za cel ostateczne zniszczenie Polski, Polaków, polskiej kultury i tradycji. A to w a nie by o g ównym przes aniem ca ej zapoznanej bibliografii. Wprawdzie nie podziela em pogl dów wi"kszo ci historyków pre- zentuj cym cz"sto wr"cz nienawi 5 wobec tej epoki i tych, którzy j kszta towali, ale wcale te nie mia em zamiaru wychwalania jej, chocia cz"sto powraca em we wspomnienia do tamtych lat, i to na ogó z sympati i z alem, e tamte lata mojej m odo ci i startu w doros o 5 min" y tak szybko i bezpowrotnie. W sumie mia em pewno 5, e gdybym wzi si" do pisania dziejów PRL stara bym si" by5 maksymalnie obiektywny, nie wol- ny od krytyki, ale nie naznaczony nienawi ci . Takie podej cie do tematu by o jednak jednym z czo owych hamulców przyst pienia do pracy. W odró nieniu od wi"kszo ci obecnie pisz cych historyków dla mnie epoka PRL by a nie tylko obiektem studiów, ale okre- sem moich w asnych, prywatnych wspomnie). Oceniaj c tamte lata, oce- niam równie w asne ycie, a prawd" mówi c jego najpi"kniejszy okres, oczywi cie okres m odo ci. O tych latach ycia wszyscy my l z przyjem- no ci i ze wzruszeniem. Do tego dochodzi jeszcze jeden wa ny element. Historycy szukaj prawdy tamtych lat w dokumentach i nie zawsze j znajduj , lub znajduj w nich co co budzi ich w tpliwo ci. Ja prawdy szukam przede wszystkim we w asnych wspomnieniach. Czasami porów- nuj" je z jak dokumentacj , ale nadal my l" o swoich prze yciach, 6
  • 8. o swojej ocenie, o tym, co tak, lub inaczej zwi zane jest ze mn . I dlatego moje wra enia zdecydowanie odbiegaj od ocen wspó czesnych history- ków. Odbiegaj wcale nie tylko dlatego, e reprezentujemy odmienne po- gl dy polityczne, ale przede wszystkim dlatego, e ja dostrzegam co cze- go tamci dostrzec nie mog . Otó ja bardzo wyra8nie widz", jak wiele w historycznych dokumentach jest nieprawdy. Nie mam w tpliwo ci, e ich autorzy najwyra8niej chcieli albo co ukry5, albo przedstawi5 inaczej, ni by o w rzeczywisto ci. Efektem tego jest co , czego w tamtych latach si" nie spodziewano, a obecnie wi"kszo 5 badaczy, historyków, naukow- ców, komentatorów, literatów, szczególnie m odszych pokole), nie jest w stanie zrozumie5. Cz" 5 dziejów PRL przedstawiana jest niezgodnie z tym, co w rzeczywisto ci mia o miejsce, a wi"c po prostu fa szywie, nie- prawdziwie, czasami niezrozumiale, co uzupe nione o wspó czesny ko- mentarz czyni t" badan przesz o 5 nieraz drastycznie odleg od prawdy. Czytaj c czasami znakomicie napisane ksi ki, prezentuj ce PRL, nie mog" oprze5 si" wra eniu, e nie by o intencj autora mijanie si" z prawd . Pisa na podstawie dokumentów z tamtych lat, cz"sto opracowanych przez czo owe instytucje pa)stwowe i partyjne, których mo na by o nie lubi5, nie szanowa5, ale trudno by o pos dza5 o wiadome rozpowszechnianie nie- prawdy, szczególnie w sprawach ogromnej wagi politycznej. Tymczasem w a ciwie w ka dej ksi ce, jaka wpad a mi w r"ce, znaj- dowa em jednoznacznie odbiegaj ce od prawdy informacje dotycz ce PRL. Najwi"cej tej nieprawdy by o we fragmentach dotycz cych przywód- ców i dzia aczy Polski Ludowej. Tre 5 zawsze zale a a od lat, w których dana ksi ka powstawa a i od pogl dów oraz celów autora tekstu. Oczywi- cie w ksi kach napisanych i wydanych do pocz tku dekady lat osiem- dziesi tych przywódcy, je li nawet nie prezentowani byli jako wybitni politycy, to co najmniej byli lud8mi uczciwymi, pe nymi dobrych intencji i z regu y Polakami zakochanymi w swoim kraju. Dzia ali z my l o tym, by Polska by a bezpieczna, spokojna, kierowana sprawiedliwie i pomy lnie unika a zagro e), tak z wewn trz, jak i z zewn trz. 7
  • 9. Na przyk ad Bierut jeszcze w wiele lat po mierci, cho5 najwyra8niej nie budzi nadmiernej sympatii, prezentowany by jako cz owiek niewy- kszta cony, ale osobi cie uczciwy, pozbawiony samolubstwa, poczucia wielko ci, dumy z piastowanego stanowiska, zarozumia o ci. Portret tego samego cz owieka prezentowany w literaturze ko)cówki XX stulecia jest zdumiewaj co odmienny. Ten sam Bierut wyst"puje tu jako zarozumialec, cz owiek niedost"pny, nie znosz cy sprzeciwu, o wiele bardziej zwi zany z Moskw , ni z Warszaw , ywi cy szacunek, a nawet trwog" jedynie wobec Stalina i jego otoczenia, a ca kowicie nie zainteresowany opini i ocenami Polaków, nawet tych najwybitniejszych. I dlatego w a nie rz dy Bieruta prezentowane s jako rz dy potulnego wys annika Moskwy po- zbawionego poczucia polsko ci i odpowiedzialno ci za Polsk" jako pa)- stwo i za sytuacj" Polaków. Ju ten jeden przyk ad sprawia, e nie mog" zabra5 si" do pisania o dziejach PRL. Moje ycie u o y o si" tak, e wcale nie b"d c zwolenni- kiem, poplecznikiem czy wspó pracownikiem peerelowskiego rz du by em obserwatorem jego dzia ania, i to zajmuj cym pozycj", z której mog em dok adnie i z bliska dzia alno ci tej si" przygl da5. W tek cie, jaki w tej ksi ce zaprezentuj" czytelnikowi, nie mam za- miaru opisywa5 swojego ycia, ale tu, we wst"pie, napisz" jak by o w rze- czywisto ci. A by o ca kiem normalnie i bez cienia sensacji. By em repor- terem PAP oddelegowanym do obs ugi kierownictwa kraju i partii. Zadanie to otrzyma em wcale nie z jakich powodów politycznych, wcale nie dlate- go, e bardziej od innych wys awia em to kierownictwo, e mia em tam kogo , kto by mnie popiera , forowa , pcha do przodu. Najzwyczajniej w wiecie okaza em si" by5 dobrym reporterem. Pracowa em szybko i prawie zawsze domy la em si" czego ode mnie oczekiwali. Wcale nie wys awia em Bieruta, ale nienajgorsz polszczyzn streszcza em co po- wiedzia , i to tak, e moje teksty wcale nierzadko by y lepsze, ni oryginal- na wypowied8 ówczesnego prezydenta. Zreszt Bierut to zauwa y , i kilka razy wypowiada si" na ten temat w gronie swoich wspó pracowników, co 8
  • 10. oczywi cie wystarcza o, by moja pozycja reporterska znakomicie si" umocni a. Oczywi cie, w tekstach tych zawarte by y tre ci, w które sam nie wie- rzy em, lub które by y czasami zdecydowanie odleg e od moich pogl dów. Przypominam jednak, e tak pracowa a ca a w a ciwie prasa, i Bogiem a prawd , tak te pracuje po dzie) dzisiejszy, cho5 dotyczy to odmiennych tematów, idei, pogl dów i poczyna). I to samo ma miejsce wcale nie tylko w Polsce, czy w ogóle w Europie Wschodniej. Doskonale wiem, jak w Stanach reporterzy i tytu y, dla jakich pracuj , dbaj o mo liwie najlep- sze stosunki z kolejnymi prezydentami, cz onkami rz du, czy Departa- mentu Stanu. Tematu nie rozwijam, gdy nie mam zamiaru t umaczenia si" z czego- kolwiek, ani tekst jaki prezentuj" nie ma na celu dokonywania analizy rodków masowego przekazu. Wszyscy wiecie, e nie s one wolne od b "dów i generalnie wiadomo, na czym one polegaj . Tu zajmuj" si" b "d- nym lub bezb "dnym relacjonowaniem historii, konkretnie historii PRL. Przytoczy em tylko jeden przyk ad trudno ci, a by5 mo e nawet niemo no- ci pokazania absolutnie prawdziwej sylwetki pierwszego przywódcy Pol- ski Ludowej. Gdybym dzi , wolny od kontroli w asnej redakcji, cenzury i jakiej posiadaj cej po temu uprawnienia partii politycznej usiad do pisania dziejów minionej epoki pokaza bym Bieruta jako cz owieka niezbyt m - drego, niewykszta conego, raczej niepewnego siebie i na ogó sk onnego do ust"pstw. Odnosz" wra enie, e nie wyró nia si" odwag , a wiele z jego posuni"5 mia y w a nie na celu unikni"cie przykro ci i odpowie- dzialno ci. Tym bardziej, e y w czasach, w których taka odpowiedzial- no 5 mog a mie5 wr"cz tragiczne skutki, a wi"c to, co mog o tak odpo- wiedzialno ci zagra a5 zrzuca na innych. Post"powa tak wr"cz stale, tak w odniesieniu do spraw wielkich i rzeczywi cie powa nych, jak i drob- nych. Dlatego tak szczególnie dba o dobre stosunki z ca ym aparatem bezpiecze)stwa, gdy na ten naj atwiej prawie wszystko mo na by o zrzu- 9
  • 11. ci5, a równocze nie wiadome by o, e s u by te naj atwiej mog si" obro- ni5 i na pewno nie zaatakuj prezydenta. Bierut nie budzi wi"c jakiego szczególnego szacunku, ale nie by te zdecydowanie z y, gro8ny, wiadomie niszcz cy innych i ponosz cy rze- czywist odpowiedzialno 5 za z o, jakim charakteryzowa a si" ca a epoka, w jakiej sprawowa w adz". Gdyby kto taki, jak Bierut, zosta przywódc kraju rzeczywi cie i autentycznie demokratycznego, jak chocia by wspó - czesna Polska, to w najlepszym przypadku dotar by do kolejnych wybo- rów, a potem je przegra i znalaz by si" gdzie na boku bardzo szybko za- pomniany i nie budz cy sympatii, ani w rodkach masowego przekazu, ani w spo ecze)stwie, ani w rodowisku, które go wylansowa o. Oczywi cie, tak Bieruta mo na prezentowa5 i ocenia5 dzisiaj. W epoce, w jakiej przysz o mu dzia a5, co takiego nie by o mo liwe i dlatego historycy oceniaj dzi Bieruta z pozycji demokratów, a wi"c oceniaj go fa szywie, a promieniuje to na ocen" ca ej epoki. Zreszt Bierut wcale nie jest jedyn postaci okresu PRL, któr nie jeste my dzi w stanie oceni5 obiektywnie. Mo e ci" to czytelniku zdziwi, a mo e zdenerwuje, ale to samo doty- czy Gomu ki. O tym pisz" z pewn trudno ci i z przykro ci . W ca ym moim, ju zdecydowanie d ugim i barwnym, yciu, Gomu ka jest jedyn polityczn postaci , która budzi a we mnie entuzjazm. Kiedy w 1956 roku pokaza si" ponownie na scenie politycznej patrzy em na niego z wyj tko- wym szacunkiem, z wiar , e niesie przemiany, na jakie oczekiwali my, e poprowadzi Polsk" w kierunku demokracji, uczciwo ci, bezpiecze)stwa. By em pewny, e dzi"ki niemu zniknie z o, nieuczciwo 5, chaos, jakie gn"bi y Polsk" bierutowsk . Wierzy em, e sko)czy y si" rz dy bezpieki, niesprawiedliwo 5 s dów, a nawet niekontrolowana wszechmoc partii. Oczywi cie moje nadzieje i oczekiwania do 5 szybko okaza y si" p onne i bezpodstawne, a dzi , po latach wspominam Gomu k" z alem, z przykro ci , nawet z bólem. A jednak pomimo tego oceniam go inaczej, ni autorzy obecnie wydawanych tekstów o dziejach pierwszego etapu 10
  • 12. istnienia PRL. Nie mam z udze) co do tego, e by cz owiekiem ostrym, pozbawionym talentu jednania sobie ludzi, w szczególno ci opinii publicz- nej, której wydawa si" nie rozumie5, nie docenia5, po prostu, któr lekce- wa y . Post"powa i dzia a jak król epoki redniowiecza, którego w adza pozostawa a nienaruszalna w ka dej sytuacji. Mia jednak szczególne zalety. By cz owiekiem osobi cie uczciwym, gotowym do bezwzgl"dnej nawet likwidacji wszystkiego, co uwa a za przest"pcze. Cechowa a go osobista odwaga, i to bardzo daleko posuni"ta. Bez obaw polemizowa z radzieckimi przywódcami. Nie uznawa chyba adnych autorytetów. Gdyby by inteligentniejszy, lepiej wykszta cony, wymienione cechy predestynowa yby go do postaci wielkiego przywódcy. Niestety silna, niezmienna indywidualno 5 powodowa a, e pozosta tym, kim by od pocz tków ywota, niewykszta conym, do 5 prymitywnym pracownikiem fizycznym, najg "biej przekonanym, e racj" ma zawsze i w ka dej sprawie jedynie on, e innych prawd poza tymi, w które on wie- rzy nie ma, a je li ju ma w adz", to wszyscy we wszystkim maj wi"ty obowi zek mu si" podporz dkowa5. W sumie oczywi cie nie by a to posta5 mi a, a ju z ca pewno ci nie nadaj ca si" na przywódc" narodu i pa)stwa, co zreszt w pe ni po- twierdzaj jego dalsze losy i generalnie jego wp yw na sytuacj" i atmosfer" kraju. Jednak, jak przed chwil napisa em, nie by to cz owiek z y, nie- uczciwy czy dumny ze swojej w adzy i pozycji. Nie mam zamiaru rozwijania oceny Gomu ki i dokonywania analizy efektów jego poczyna), jako w adcy. Mog" jedynie doda5, e nie by a to posta5 jednoznaczna, otoczona sympati i szacunkiem. Nie mniej trudno go obwinia5 za wszelkie z o i s abo ci PRL i polskiego socjalizmu. A to w a nie jest podstawowym tematem w a ciwie wszystkich wspó czesnych tekstów dotycz cych tamtych lat. I to w a nie decyduje, e teksty te s dalekie od obiektywizmu i nie prezentuj dziejów takimi, jakimi by y naprawd". Da em dwa przyk ady oceny dzia a) i postawy dwóch przywódców tamtych lat, gdy wydaj mi si" naj atwiejsze do zrozumienia. Oczywi cie 11
  • 13. podobnych przyk adów by bym w stanie wymienia5 dziesi tki. Bardzo zbli- on , do tego co pisa em, by aby opowie 5 o Moczarze. Jeszcze bardziej drastycznym by by tekst rzeczywi cie obiektywnie i bez dwuznaczno ci prezentuj cy poczynania i cele Franciszka Szlachcica, nast"pcy Moczara, ale cz owieka gotowego rzeczywi cie na wszystko, by zdoby5 w adz". Poniewa nie pisz" historii PRL, przyk ady te zacytowa em nie dla rela- cjonowania przesz o ci, a pokazania, e by a ona rzeczywi cie niezmiernie skomplikowana i przez wi"kszo 5 zajmuj cych si" ni obecnie historyków i komentatorów jest niedostatecznie znana i b "dnie prezentowana, co w a- nie powoduje, e dzieje PRL s najcz" ciej pokazywane albo w b "dnym wietle, albo z komentarzem mijaj cym si" z prawd . I s dz", e potrwa to jeszcze do 5 d ugo, do czasu, kiedy histori" zaczn pisa5 i komentowa5 po- kolenia, nie ywi ce adnych uczu5 wobec dziejów XX stulecia, a wi"c ani epoki tej nie s awi , ani nie widz powodów do jakiej zaciek ej krytyki, jak to ma miejsce teraz. Teraz wzgl"dnie obiektywni s tacy, jak ja. Epoka, o której mowa by a cz" ci ich w asnego ycia, przy czym staraj si" tak wobec siebie, jak i wobec przesz o ci pozosta5 obiektywni. Pisz c o trudno ci zrozumienia i relacjonowania epoki PRL da em te- go przyk ady dotycz ce jedynie przywódców. Mo e to sugerowa5, e naj- wi"ksze trudno ci w zrozumieniu minionych dziesi"cioleci stwarzali ludzie w adzy. A jednak nie jest to w pe ni prawdziwe. Te najwi"ksze trudno ci stwarza ideologia tamtych czasów i organizacja ówczesnego ycia. Dzi najch"tniej i po prostu pisze si", e ideologi t by komunizm. Tymczasem na ogó nie dostrzega si", a mo e nie akceptuje, faktu, e nie by o jednolitej ideologii komunizmu, a to co tak nazywano by o bardzo ró nie rozumiane, i bardzo ró nie wcielana w ycie, w poszczególnych krajach i rejonach wiata. Komunizm w Rosji by bardzo odmienny od tego w Chinach, chocia i w jednym w drugim kraju ideologia okre lana mia- nem komunizmu by a s awiona. To samo mamy w Europie. Na wschodzie, gdzie w zasadzie komu- nizm by ideologi w adzy, w ka dym kraju sprawowano j odmiennie. 12
  • 14. Komunizm w ZSRR okre lany jest do tej pory mianem stalinizmu, pod którym to poj"ciem rozumie si", w a ciwie powszechnie, bezwzgl"dny terroryzm i niekontrolowan przez nikogo w adz" jednego cz owieka, w tym konkretnym przypadku Stalina. Stalinizm wyst"powa i w innych krajach Europy Wschodniej, z tym e w adnym z nich nie by o wodza dysponuj cego tak w adz , jak i cechami Stalina. Reprezentuj cego w Polsce stalinizm, Bieruta, nie mo na nawet porównywa5 ze Stalinem, chocia by z uwagi na ich bardzo odmienne cechy i mo liwo ci. Na Stalinie usi owali si" wzorowa5 niektórzy przywódcy Rumunii i Bu garii, ale próby te wiadcz jedynie o ich nieudolno ci i braku talentów przywódczych. Na W"grzech i w Czechos owacji stalinowskiemu terroryzmowi towarzyszy y, g "boko w tych krajach zakorzenione, tradycje demokratyczne, co i w jed- nym i w drugim kraju doprowadzi o w ostateczno ci do antykomunistycz- nej rewolucji. Te ró nice do dzi powoduj , e system komunistyczny, b"d cy ideologi w adzy w Europie Wschodniej, pozostaje s abo zrozu- mia y i bardzo ró norodnie interpretowany, co powoduje, e historia tego regionu na ogó daleka jest od prawdy tamtej epoki. Podobnie nadal s abo zrozumia i nieprawdziwie prezentowan pozo- staje rola partii, które sprawowa y w adz" w ca ym wschodnim rejonie Europy. Wynika to chocia by z tego, e poszczególne partie mia y od- mienn technik" sprawowania w adzy. Co wi"cej szczegó y tej techniki by y generalnie trzymane w tajemnicy, lub z ca wiadomo ci prezento- wane publicznie k amliwie. Obecnie, kiedy technika ta znik a razem z ko- munizmem i z partiami, rozpowszechniana w tamtych czasach nieprawda traktowana jest jako rzeczywisto 5 wr"cz prosz ca si" o krytyk" i jako oczywisty dowód pope nianych w tamtej epoce g upstw, przest"pstw i czynów godz cych w ca e spo ecze)stwa. Oczywi cie g upstw i prze- st"pstw pope niono wiele, ale najcz" ciej nie takich, o jakich czytamy w ukazuj cych si" obecnie tekstach prezentuj cych dzieje minionej epoki. Jednym z najwa niejszych powodów tej odbiegaj cej od rzeczywisto- ci prezentacji epoki „komunizmu” by wspominany fakt, e dzia ania par- 13
  • 15. tii rz dz cych by y na ogó trzymane w tajemnicy. Nigdy nie informowano jak naprawd" pracuje i nad czym pracuje I sekretarz partii i jego najbli si, a wi"c Biuro Polityczne, Sekretariat Partii, nie wspominaj c o Komitecie Centralnym, który z regu y zajmowa si" akceptowaniem decyzji i wytycz- nych I sekretarza, wi"c tego, co by o ju publicznie znane i do znudzenia propagowane przez wszystkie rodki masowego przekazu. W tym wzgl"dnie zwi"z ym, i mam nadziej", nie nudnym wprowa- dzeniu, usi owa em poinformowa5 o trudno ciach w prezentacji epoki zwanej niezbyt precyzyjnie „epok komunizmu” i pokaza5, na czym te trudno ci w zasadzie polega y. Temat jest oczywi cie niewyczerpany. Po- ruszono go w wielu opracowaniach historycznych i politycznych i w a ci- wie ka dy autor rozumia i t umaczy go inaczej. Na razie, a wi"c w pierwszym pó wieczu od upadku komuny, wi"kszo 5 autorów, a tym bardziej polityków, reprezentowa o pogl d, e dalecy jeste my od pe nego rozliczenia komuny i komunistów. Byli jednak i tacy, którzy komun" bro- nili i dostrzegali jej pozytywy. Ja z kolei nale " do tych, którzy uwa aj , e i jedno i drugie stanowisko odbiega od prawdy. Rzeczywi cie, ca kiem obiektywnego oblicza komunizmu jeszcze nie pokazano, tak jak nie spre- cyzowano jednoznacznie czym by komunizm, w czym on si" przejawia i kto w a ciwie zas u y na miano komunisty. Problemu tu poruszanego nie mam ju zamiaru rozwija5. S dz", a w a ciwie jestem przekonany, e zrobi to dopiero przysz e pokolenia po- lityków, autorów i komentatorów. Ja natomiast w dalszym ci gu tej ksi ki proponuj" kilka opowie ci, jak to si" mówi wyj"tych z ycia, autentycznie prawdziwych, nie atakuj cych, ale i nie broni cych tego, co okre lamy mia- nem „komuny”. Natomiast kilka opowie ci pisanych z my l o ukazaniu prawdy i rzeczywisto ci. W istocie to co pisz" mo na te potraktowa5 jako powie 5 polityczno-sensacyjn . Czy to wcale nie atwe za o enie uda o si" spe ni5 – pozostawiam ju ca kowicie do decyzji czytelnika. W tym wpro- wadzeniu pokazuj" jedynie cele i zamiary, jakimi si" kierowa em. Autor 14
  • 16. Rozdzia 1. Izak Fleichfarb, vel Józef wiat o Stach przez chwil siedzia nieruchomo i patrzy na ok adk tekturowej teczki, któr przed chwil po o y a na jego biurku se- kretarka, mówi c: – To w a$nie papiery, które ma pan przygotowa% towarzyszowi Bierutowi na obrady Biura na jutro rano. Nie mam poj cia o co cho- dzi. Przerzuci am teczk zanim pan przyszed i wiem tylko, e do- tycz one towarzysza *wiat o, który tu czasami przychodzi . Nie lubi go, bo to wyj tkowy cham, ale czego od niego chc , nie wiem. Pan chyba si z nim przyja+ni ? Stach wzruszy ramionami. Zetkn si z nim przed wojn . Z jego m odszym bratem chodzi do szko y we Lwowie, ale o przyja+ni mowy by% nie mo e. – Najwa niejsze, e teraz nie mia em z nim adnym k opotów – u$miechn si . – Mam nadziej – mrukn a sekretarka, kiwn a g ow i wysz a. Nie otworzy teczki. Wiedzia , e trzeba j b dzie uwa nie przeczyta%, ale wcale si do tego nie spieszy . Dok adnie wiedzia kim jest Izak, który przechrzci si na Józefa i obra a si kiedy u ywano jego rodowego nazwiska i imienia. Zreszt jego rodowe nazwisko i imi nie by o powszechnie znane. Stach by przekona- ny, e nie zna go nawet sam Bierut. Chyba jedynie szef *wiat y, Roman Romkowski, pierwszy wiceminister bezpiecze7stwa pu- blicznego i bezpo$redni szef Izaka–Józka. I w tym momencie Sta- chowi przypomnia o si , e Roman te w czasach przedwojennych 15
  • 17. nie nazywa si Romkowski, a jako$ inaczej. Nie by o w tpliwo$ci, e by 8ydem. Stach zacz sobie przypomina% jak zrodzi a si jego „przyja+7” z Izakiem, cho% rzeczywistej przyja+ni nie by o. Po prostu Stach chodzi do szko y we Lwowie, a do tej samej klasy chodzi , o bez ma a dwadzie$cia lat m odszy od brata, Lutek Fleichfarb. Kiedy$ dwóch innych kolegów pok óci o si z Lutkiem i zacz li go la% wrzeszcz c przy tym „bij 8yda”. Stach, który od dzieci7stwa nie cierpia antysemityzmu, zacz go broni%, a poniewa chodzi na kurs boksu by od tamtych lepszy i do o y im. W kilka tygodni po- tem pokaza si we Lwowie Izak, który mieszka gdzie$ pod Tarnopo- lem i podzi kowa Stachowi za obron brata. Potem nie widzieli si przez kilka lat i ponownie spotkali si dopiero w powojennej Polsce. Stach, który powróci z Zachodu, namówiony do tego przez stryja, z poparciem tego zacz praco- wa% w KC PZPR i po kilku tygodniach dano mu do zrozumienia, e jego przesz o$% bada bezpieka, bo w KC mog pracowa% wy cznie ludzie dok adnie sprawdzeni. Stach by przekonany, e zostanie nied ugo wyrzucony z pracy i wtedy zatelefonowa do niego Izak, obecnie ju Józef, i powiedzia , e to on dosta polecenie sprawdze- nia przesz o$ci Stacha. – Nie bój si – mówi . – Sprawa jest w moich r kach. Nic ci nie grozi. Dam ci tak opini , e nikt ci nie ruszy. Sam Bierut b dzie tob zachwycony. Stach nie wiedzia jak zareagowa%, powiedzia tylko – Dzi kuj . Rzeczywi$cie nie by o adnej sprawy. Z KC go nie wyrzucili, dosta nawet podwy k i trzypokojowe mieszkanie ko o gmachu Sejmu. Do sprawy nie wracano, tylko Bierut zapyta go kiedy$: 16
  • 18. – Chyba w bezpiece nie pracujecie? – Oczywi$cie, e nie. Znam tam kilku oficerów i na tym si ko7- cz moje kontakty z nimi. – To dobrze. Kontakty s wam potrzebne w pracy, ale nie na- wi zujcie wspó pracy – powiedzia Bierut. – Chc wiedzie% co dzieje si w tym kraju, ale sam pod bokiem nie chc mie% agentów. I na tym sprawa si sko7czy a. Nikt do niej nie wraca , a Stach nie mia w tpliwo$ci, e opini o nim sprokurowa *wiat o. Nigdy go o to zreszt nie pyta i w ogóle widywali si bardzo rzadko. Przez chwil czyta pierwsze strony maszynopisu z przekazanej mu teczki. Zawiera y yciorys *wiat y. Zacz si zreszt zastana- wia% nad tym, czy nie spreparowano go z premedytacj . Po prostu z my$l o tym, by nie podpa$% oficerom moskiewskiego KGB. Opuszczono bowiem trzy lata jego ycia, mi dzy 1939 a 1943 ro- kiem, kiedy to *wiat o pracowa w jakim$ ko chozie w rejonie bia o- stockim, gdzie go jednak po kilku miesi cach GPU aresztowa o i z gromad innych wys a o do pracy we wschodniej Syberii. *wia- t o opowiada o tym Stachowi, a dwa kieliszki wódki, jakie wypili przy kolacji, rozwi za y mu j zyk, bo wyklina z nieukrywan nie- nawi$ci . – Widzisz jak te sukinsyny potraktowa y polskiego komunist . Wiedzieli doskonale, e ju jako ch opak by em cz onkiem i dzia a- czem Komunistycznego Zwi zku M odzie y Polskiej i wkrótce wst pi em do KPP. Nie chwali em si tym, ale przed tymi sukinsy- nami tego nie ukrywa em. Nic jednak nie pomog o. Po prostu ze- s ali mnie na Sybir i tam bym skona , gdyby nie Romek. Wiesz o kim mówi . O Romkowskim. Zna mnie jeszcze przed wojn . Je+- 17
  • 19. dzi po Syberii i wyszukiwa takich jak ja, by ich zabra% do Moskwy, sk d kierowano ich do I Dywizji, któr w a$nie formowano w Siedlcach. To by a armia Berlinga. Mnie natychmiast mianowano oficerem politycznym, a w kilka miesi cy potem skierowano do s u by w aparacie bezpiecze7stwa. I tak zacz em karier . Stach doskonale przypomina sobie, e *wiat o mówi to najwy- ra+niej z dum . Rozgada si , i opowiada , e by wiceszefem orga- nów UB w kilku województwach, w tym w Krakowie i w Warsza- wie. Potem chyba zorientowa si , e powiedzia zbyt du o, bo przez chwil milcza , nala jeszcze po kieliszku wódki, tr ci si ze Stachem i powiedzia : – Wiem doskonale, e nie jeste$ komunist , tylko wuj czy stryj, który przed wojn siedzia w sanacyjnej ciupie razem z Gomu k i bardzo si tam zaprzyja+nili, teraz ci upchn w KC i do tego w biurze Pierwszego. Co my$lisz i czujesz, to twoja sprawa i mnie to nie interesuje. Ja ciebie polubi em i traktuj ci jak przyjaciela. S dz , e i ty mnie lubisz i nie b dziesz rozpowiada co mówi em. Stach zapewni go, e i on uwa a go za przyjaciela i s owem nie wspomni o czym mówili. Doda nawet, e do KGB ma taki sam stosunek jak *wiat o. I na tym w zasadzie zako7czy a si rozmowa o przesz o$ci. O ile Stach sobie przypomina rozmowa toczy a si w lecie, czy wczesn jesieni w 1953 r. – Jak niew tpliwie wiesz – mówi *wiat o – jestem zast pc Fej- gina w X Departamencie MBP. Zajmujemy si czysto$ci kadr na stanowiskach kierowniczych. Nawet waszych kadr, tu, w KC. Mam ca teczk dokumentów na twój temat, ale b d+ spokojny. Nikt ich nie dostanie. A Departament X to tak naprawd ja zorganizowa em, a Fejgin zosta dyrektorem, bo ma poparcie Bieruta. Ale nie b dzie d ugo. To sko7czony obuziak. On dopiero katuje aresztowanych 18
  • 20. i dba o to, by jego ludzie byli tacy sami jak on. To +le si dla nich sko7czy, tym bardziej, e nie mog ju liczy% na poparcie Berii, bo ten zrobi wysiadk – mówi c to *wiat o z o$liwie zachichota i do- da : – Zobaczysz jeszcze ile si u nas zmieni. I nie tylko u nas. Jesz- cze wi cej w Moskwie. Dobrze by$ i ty o tym wiedzia , rozumia , co si dzieje. Mo emy czasami na ten temat wymienia% informacje. Ty mi powiesz co tam w KC, a ja ci przeka co w UB, i w Moskwie. Bardzo ci si to przyda. Stach wyprostowa si , przesta czyta% i zacz sobie przypomi- na% jak zareagowa na propozycj *wiat y. By zaszokowany, ale do wymiany informacji nigdy nie dosz o. A teraz ju doj$% nie mog o. *wiat y nie by o Warszawie i w ogóle w Polsce. Zapewne trzymano go gdzie$ w Waszyngtonie i tam komu$ móg przekazywa% swoje informacje, a Stach nie mia w tpliwo$ci, e mia ich multum i to takich, na których Amerykanom musia o zale e% bardziej, ni jemu. Ponownie pochyli si nad maszynopisami i czyta dalej. Ten fragment raportu zawiera relacj Fejgina dotycz c pobytu obu oficerów w Berlinie. Fejgin informowa , e pojechali do NRD by dokona% „wst pnego”, jak to okre$la , przegl du polskich kadr pra- cuj cych w placówkach PRL, poniewa nabrali podejrze7, e w tym $rodowisku by o sporo osób utrzymuj cych kontakty z wywiadami zachodnimi, g ównie ameryka7skim. Oni sami nie mieli planów powadzenia $ledztwa, a jedynie przygotowania czego$ takiego, co kontynuowane by oby ju w Warszawie. Zreszt pod kierownic- twem ich departamentu, jako e wi kszo$% podejrzanych nale a a do partii, a wielu zajmowa o wysokie pozycje w aparacie admini- stracji pa7stwowej. Trzeciego dnia pobytu w Berlinie Wschodnim, informowa Fejgin, wybrali si na zwiedzanie Berlina. Wysiedli z metra na nieznanej im stacji. Po wyj$ciu zobaczyli sklepy pe ne 19
  • 21. towarów. Chcieli co$ kupi% i wtedy okaza o si , e s w strefie fran- cuskiej Berlina i tam marki wschodnie nie s wa ne. Wrócili na to samo miejsce nast pnego dnia ju z zamiarem dokonania zakupów. *wiat o pierwszy wszed do banku, by wymieni% nieco wschodnich marek na zachodnie, a on sta przed wej$ciem i stara si zaobser- wowa%, czy nie s $ledzeni. Czeka prawie godzin , ale tak d uga nieobecno$% *wiat y zaczyna a go niepokoi% i sam wszed do banku. Obszed wszystkie sale i korytarze, gdzie stali klienci, ale *wiat y tam nie by o. Wróci do Berlina Wschodniego i poinformowa o wszystkim s u by NRD. W kilkana$cie minut pojawili si ofice- rowie bezpiecze7stwa i wywiadu NRD. Enerdowscy oficerowie uwa ali, e polskiego funkcjonariusza „porwali” agenci zachodni, najprawdopodobniej z wywiadu RFN, i zrobili to na polecenie i przy pomocy agentów ameryka7skich. Ten fragment raportu Fej- gin ko7czy stwierdzeniem, e wywiad NRD poinformowa go pó+niej, e *wiat o zosta z Berlina Zachodniego przerzucony sa- molotem ameryka7skich si powietrznych do Frankfurtu, a stamt d w kilka dni potem, do USA, najprawdopodobniej do Waszyngtonu. Czytaj c ten fragment raportu Stach postawi na marginesie dwa znaki zapytania. Przed dwoma dniami dotar a do niego pierw- sza informacja o znikni ciu *wiat y. Pu kownik UB, który mu o tym mówi , prosz c jednocze$nie o dyskrecj , twierdzi , e pieni dze w banku zmienia Fejgin, a przed gmachem mia sta% *wiat o. W raporcie Fejgin pisa odwrotnie. Poza tym ten e pu kownik po- wiedzia , e s u by specjalne NRD nie przekaza y im adnej infor- macji o losach *wiat y i w ko ach warszawskiej bezpieki i wywiadu panowa o przekonanie, e enerdowcy nie mieli poj cia co sta o si ze *wiat o i gdzie by . Wiadomym by o tylko, e nie ma go na tere- nie NRD i oczywi$cie w Polsce. 20
  • 22. Dalsza cz $% raportu, w ka dym razie dla Stacha, by a mniej interesuj ca. Fejgin stara si najwyra+niej udowodni%, e *wiat o by zaanga owanym i wiernym cz onkiem partii i zdecydowanym zwolennikiem PRL i obecnego kierownictwa. Najlepszym i wy- mownym dowodem by fakt, e jako wiceszef X Departamentu MBP osobi$cie aresztowa Gomu k , Rol -8ymirskiego, Spychal- skiego i co najmniej kilkunastu innych dygnitarzy partyjnych, zna- nych z niech ci wobec Bieruta i przeciwników s u alczych postaw wobec dygnitarzy Moskwy. Dosz o te do mnie, pisa dalej Fejgin, e *wiat o nale a do nie- zbyt licznego grona najbardziej brutalnych oficerów bezpiecze7- stwa, a dostanie si w jego r ce na przes uchanie by o nieszcz - $ciem. W samej bezpiece dominowa o przekonanie, e inicjatorami zn cania si nad przes uchiwanymi byli wiceminister Romkowski i dyrektor Departamentu *ledczego Ró a7ski. *wiat o podobno jednak by jeszcze gorszy, gdy to on w a$nie wymy$la technik zn cania si . Kiedy$ przyszed do Stacha, do KC, roztrz siony oficer bezpieki i z trudem opanowuj c si opowiada o torturowaniu przes uchi- wanych, m czyzn i kobiet. Przez kilka, nawet kilkana$cie nocy nie dawano im ani na chwil zasn %. Trzymano ich nago w celach zala- nych po kolana wod . Wy amywano palce. Rozebranych sadzano na przewróconych nogami do góry sto kach i tak siedzieli godzi- nami, a nogi w azi y im do odbytu i rani y kiszki. Opowiadaj cy by roztrz siony i dopiero po jakim$ czasie dowiedzia em si , e tak maltretowano dziewczyn , któr kocha . Stach zaszokowany poszed z tym do Bieruta. Ten wys ucha go bez s owa, a pierwsze pytanie jakie zada brzmia o: 21
  • 23. – Czy mówi e$ o tym jeszcze komu$? Stach zaprzeczy . Zapewni , e rozmawia tylko z nim, ale do- da , e ju od jakiego$ czasu dobiegaj go informacje o stosowaniu przez nasz bezpiek bardzo brutalnych tortur. Sprawa zreszt wy- p yn a poza resort i znana jest nie tylko w Polsce. Wolna Europa nadawa a rozmowy z by ymi wi +niami, którzy takie tortury prze- chodzili. Bierut wzruszy ramionami. – To oczywisty dowód, e chc nas skompromitowa% i k ami . Nie mog uwierzy%, by polski oficer, na dodatek komunista, stoso- wa tortury i zn ca si nad innymi. To mia o miejsce w Moskwie, ale kiedy informacje takie dosz y do Stalina przeprowadzono czyst- k w NKWD. Beria, cho% nie zosta zdymisjonowany, najwyra+niej utraci poparcie i zaufanie Stalina, który wyda rozkaz, e ka dego, kto zn ca si nad wi +niami nale y ze s u by wyrzuci% i wys a% na prowincj , najlepiej do pracy w rolnictwie. I my b dziemy tak samo post powa%. Na tym rozmowa w zasadzie si sko7czy a. W zasadzie, bo Bi- rut napomnia , by z nikim na ten temat nie rozmawia%, a gdyby by y jakie$ nowe informacje przekazywa% je tylko jemu. Stach wyszed od Bieruta speszony. Nie mia w tpliwo$ci, e w bezpiece stosowano ohydne metody, co wa niejsze nie wierzy , by Bierut o tym nie wiedzia . Wiedzia , tylko wiedzie% nie chcia . Taka by a prawda. Nie by o tu najmniejszych w tpliwo$ci. Tego dnia po po udniu zbiera o si Biuro Polityczne, na które Bierut kaza wezwa% ministra Radkiewicza, jego zast pc Romkow- 22
  • 24. skiego i dwóch pu kowników UB, Fejgina i Ró a7skiego. Otrzyma- em polecenie przygotowania streszczenia raportu Fejgina o znik- ni ciu *wiat y. – Tylko nie stawiaj kropki nad i. Nie stwierdzaj, e wiemy jak i dlaczego *wiat o znikn , bo nie mamy poj cia. A w ogóle, w tym co powiesz, b d+ bardzo ostro ny – poucza mnie Bierut. – Nie mam ochoty na wojn z bezpiek . Rozumiesz. Oczywi$cie, e rozumia em. Bierut chcia mie% spokój i udawa , e o niczym nie wie. Stach wróci do swego gabinetu i ponownie przejrza materia y nades ane przez Fejgina. Nie czyta zbyt uwa nie. Wiedzia ca kiem dobrze, co tam znajdzie i nie mia w tpliwo$ci, e Fejgin pisa tak, by samemu nie ponosi% adnej odpowiedzialno$ci, a fakt znikni cia *wiat y przedstawia% jako efekt operacji ameryka7skiego wywiadu. Nie mia te w tpliwo$ci, e w gruncie rzeczy tego samego chcia Bierut, a zapewne i pozostali panowie, którzy wezm udzia w ob- radach Biura Politycznego. To przecie by o dla wszystkich najbar- dziej wygodne. Ca a odpowiedzialno$% spada a na Waszyngton. Zamiast wi c czyta% raport zacz si zastanawia% nad postaw Bieruta. Nie po raz pierwszy przekona si , e jego szef nie by cz owiekiem o wybuja ej inteligencji. Co wa niejsze by w podej- mowanych dzia aniach bardzo ostro ny, a w rzeczywisto$ci w a- $ciwie strachliwy. Szczególnie dba , by si nie narazi% przywódcom z Moskwy, od Stalina oczywi$cie poczynaj c, a gdy ten umar jego nast pcom. Wiedzia doskonale, e tak samo Bieruta ocenia jego stryj, który za atwi mu prac w KC. Pocz tkowo Stach by zdumio- ny, e zatrudniono go na tak wysokim stanowisku, i dopiero po jakim$ czasie zrozumia , e Bierut mo e nawet nie tyle szanowa 23
  • 25. jego stryja, co si go obawia . A stryj, od lat dzia acz KPP, a potem cz onek KPZR, po wojnie nie powróci na sta e do Warszawy, cho% cz sto si tu pokazywa . Pozosta w Moskwie, pracowa w KC tamtejszej partii i piastowa jak $ funkcj w Wydzia em Polityki Zagranicznej. On sam nigdy nic na ten temat nie powiedzia , ale Stach domy$la si , e jego stryj prowadzi wydzia zajmuj cy si partiami i krajami nale cymi do bloku radzieckiego, w tym oczy- wi$cie i Polsk . I dlatego Bierut najwyra+niej czu mores wobec nie- go. Wyra a si o nim w samych superlatywach i twierdzi , e od lat byli przyjació mi, jeszcze od czasów przedwojennych, kiedy to ra- zem siedzieli w jednej celi którego$ z sanacyjnych wi zie7. Stryj Stacha natomiast o Bierucie wyra a si niech tnie i najwy- ra+niej bez sympatii. Kiedy$ nawet przy kolacji, kiedy wypili po kieliszku wódki, powiedzia : – Taki g upol i s abeusz jak ten wasz Tomasz (pseudonim Bie- ruta) nie powinien zajmowa% stanowiska szefa kraju i partii. On na to nie ma ani si , ani wiedzy, ani odwagi – machn r k i doda : – Zostawmy zreszt ten temat, a ty przy Bierucie uwa aj. Potrafi by% cholernie z o$liwy, je$li chodzi o jego w asn pozycj . Stach nigdy nie wypytywa stryja o Bieruta, ale zacz si mu przygl da% o wiele uwa niej, ni przedtem. I rzeczywi$cie szybko doszed do wniosku, e intelektualnie Bierut nie reprezentowa wy- sokiego poziomu. Prawie nic nie czyta , nawet prasy. Przegl da jedynie streszczenia wa niejszych publikacji bie cej prasy, które ka dego dnia przygotowywa Stach. S ucha radia i w$cieka si , kiedy podawano jakie$ informacje czy komentarze, które odbiera jako krytyk w adzy. Chocia tak w radio jak i w prasie, nikt nie $mia by wyg asza% czy publikowa% otwartej krytyki. Czasami, cho% te rzadko, zdarza o si , e prezentowano oceny odbiegaj cymi od 24
  • 26. oficjalnych, ale i w takich przypadkach nie krytykowano. Po prostu autor jakiego$ komentarza stwierdza , e w takiej czy innej sprawie on sam post powa by nieco odmiennie, ni w adza. To jednak wy- starcza o, by Bierut zapluwa si ze z o$ci i z regu y poleca Stacho- wi, by autor danego tekstu zosta ukarany, a najlepiej wyrzucony z redakcji, w której publikowa . Stach takie polecenia za atwia zwykle tak, e telefonowa do naczelnego danego organu, infor- mowa o niezadowoleniu prezydenta i radzi by co najmniej przez pó roku nie publikowano tekstów krytykowanego autora, albo publikowano pod pseudonimem. Wszystkie redakcje podporz dkowywa y si sugestii przekaza- nej z KC i do powa nej awantury nigdy jeszcze nie dosz o, a w ka - dym razie adnego autora z pracy nie wyrzucono i nikt nie otrzy- ma zakazu publikacji. Bierut zreszt do adnej sprawy nie powra- ca , a zdaniem Stacha po prostu o nich zapomina . Obserwuj c swego szefa Stach doszed do przekonania, e ten tak naprawd liczy si jedynie ze swoj przybran ona, pani Górsk , oficjalnie szefow prywatnego sekretariatu prezydenta. Formalnie Bierut i Górska razem nie mieszkali, ale faktycznie Gór- ska zainstalowa a si w pobli u Bieruta, w domu znajduj cym si naprzeciwko Belwederu, gdzie Bierut urz dowa jako prezydent. Do KC przyje d a przewa nie oko o 17,00, i tu pozostawa co naj- mniej do pó nocy. Pocz tkowo, jeszcze za ycia Stalina, co najmniej do tej pory w miejscach pracy pozostawali wszyscy przywódcy rz dz cych partii komunistycznych, bowiem w nocy, w swoim biu- rze siedzia równie Stalin i zawsze mo na si by o spodziewa% telefonu z Moskwy. Po $mierci Stalina w miejscach urz dowania pozostawano ju raczej z przyzwyczajenia i w przekonaniu, e tak samo pracowa% b dzie ca y aparat kierowniczy wszystkich partii. 25
  • 27. Bierut tkwi wi c w swoim gabinecie do pó nocy. Czasami przerzuca jakie$ papiery, cho% jak Stach stwierdzi nigdy ich uwa - nie nie czyta , a przewa nie wzywa ró nych dygnitarzy partyjnych i rz dowych i albo poleca im sk ada% sprawozdania ze swojej pra- cy, albo prowadzi nieko7cz ce si dyskusje, w toku których wy- dawa przeró ne polecenia. Bywa o, e tacy uczestnicy nocnych spotka7 przed wyj$ciem z KC wpadali do Stacha i skar yli si na zm czenie, ale bywa o, e niektórzy dodawali do tego swoje komentarze, z których jedno- znacznie wynika o, e te nocne rozmowy nie mia y adnego sensu i nic nie wnosi y ani do dzia alno$ci partii, ani rz du. Posiedzenie biura zosta o zwo ane na 18,00, a wi c w nieca godzin po przyje+dzie Bieruta z Belwederu. Z prezydentem przy- jecha a Górska, która na ogó unika a pokazywania si w KC, a któ- rej obecno$%, jak przypuszcza Stach, by a dowodem, e Bierut przewidywa jakie$ k opoty i potrzebowa jej wsparcia. Na kilka minut przed 18,00 zacz li si zbiera% wezwani. Spotkanie, jak wi kszo$% posiedze7 biura, odbywa o si w niewiel- kiej salce konferencyjnej na I pi trze od strony Muzeum Narodowe- go pomi dzy gabinetem Pierwszego, a pokojami biurowymi sekretariatu, a wi c tymi, w których urz dowa w a$nie Stach i jego zespó . Jako pierwsi pojawili si najbli si wspó pracownicy Bieruta, Berman i Minc. W chwil po nich wbieg Radkiewicz, minister MBP i w praktyce szef ca ej s u by bezpiecze7stwa. Najwyra+niej chcia przyj$% przed innymi i wida% by o po jego minie, e nie by zado- wolony z obecno$ci Bermana i Minca. Zreszt Radkiewicz, jak za- uwa y Stach, by najwyra+niej zdenerwowany i podniecony. 26
  • 28. Chwil po swoim szefie wesz a niewielka grupka przedstawicieli MBP, w praktyce w a$ciwie ca e kierownictwo, a wi c Fejgin, Bristi- gerowa, i jeszcze kilku dyrektorów departamentów. Stach usiad za stoj cym nieco z boku sto em i roz o y przed sob dokumenty i czyste kartki do notowania przebiegu obrad, by sporz dzi% potem protokó . W chwil potem wesz a Górska i usia- d a za sto em, ko o Stacha. Powitali si kiwni ciem g ów i oboje przygotowywali do notowania. W tym momencie wszed Bierut, a z nim jeszcze trzech cz onków Biura Politycznego. Obecni, z wy- j tkiem Górskiej i Stacha, wstali na powitanie szefa, a ten skin r k i powiedzia : – Siadajcie, od razu zaczynamy. Mam tu raport Fejgina, ale nie b dziemy go streszcza%. Mamy samego Fejgina. Lepiej niech on sam zda nam sprawozdanie jak to by o, i co powinni$my wiedzie%. Przede wszystkim co si tak naprawd sta o z pu kownikiem *wia- t o. Czy wiecie, gdzie jest teraz i czego nale y oczekiwa%? Fejgin by najwyra+niej przygotowany na to, e otrzyma takie polecenie, bo roz o y przed sob na stole kilka zapisanych kartek i zacz referowa%. Na pocz tku by y fakty. Mówi po co jechali do Berlina, jak odbywa a si podró s u bowym samochodem, gdzie i jak wita y ich s u by enerdowskie. Podkre$la , e cala podró i jej cele trzymane by y w tajemnicy przed administracj NRD, nawet przed instytucjami partyjnymi, w tym równie przed KC. O tym, e s w Berlinie i co jest celem ich wizyty wiedzia o jedynie kilku wy- sokich rang funkcjonariuszy wywiadu i si bezpiecze7stwa NRD. Opowiada jak znale+li si na terenie Berlina Zachodniego. W banku, jak relacjonowa Fejgin, on poszed wymieni% pieni dze, a *wiat o zosta przed wej$ciem do gmachu by sprawdzi%, czy nikt ich nie $ledzi . 27
  • 29. W meldunku przes anym do KC informacja by a dok adnie odwrotna. Tam napisano, e *wiat o poszed wymieni% pieni dze, a Fejgin zosta przed bankiem i czeka . Stach natychmiast to zauwa- y , ale poniewa wszyscy milczeli i on nie poprawia mówi cego. Uwa a zreszt , e siedzi tu wy cznie jako protokolant i nie ma ani powodów, ani prawa do wtr cania si . Zauwa y , e Górska w tym momencie zacz a przegl da% le ce przed ni notatki i domy$la si , e i ona dostrzeg a ró nice w raporcie i w obecnie sk adanej relacji. Ona jednak równie nie wtr ca a si , tylko co$ sobie zanoto- wa a. Stach nie mia w tpliwo$ci, e po konferencji powie o tym Bierutowi. Fejgin tymczasem od faktów przeszed do komentarzy i zacz od g o$nego zastanawiania si nad tym, kto i dlaczego zaj si osob *wiat y. – Dla mnie nie ulega w tpliwo$ci, e towarzysz podpu kownik zosta po prostu porwany – mówi . – Innej mo liwo$ci nie ma. By absolutnie oddany Polsce Ludowej i partii. S tu w tej sali tacy, któ- rzy znaj go jeszcze z lat wojennych i wiedz jak bardzo by oddany naszej idei. Udowodni to teraz w s u bie bezpiecze7stwa. Zaciekle zwalcza takich ludzi jak Gomu ka, którzy my$leli tylko o w asnej karierze, a w dzia alno$ci partyjnej widzieli jedynie drog do osobi- stych sukcesów. Mówi o tym, bo ju dosz y do mnie g osy, e s tacy, którzy pos dzaj *wiat , e sam, z w asnej woli uciek do Niemców, albo Amerykanów. – Bzdura – w czy si s uchaj cy do tej chwili w ca kowitym milczeniu Bierut. – Ja zna em *wiat jeszcze jako ch opaka w latach przedwojennych, kiedy dzia a w Zwi zku M odzie y Komuni- stycznej. Zawsze by dok adnie taki, jakim go prezentowa przed chwil towarzysz Fejgin. Porwano go i obawiam si , e ju nie yje, bo odmówi sk adania jakichkolwiek zezna7. 28
  • 30. – W pe ni si z tym zgadzam – w czy si towarzysz Berman. – I ja przypuszczam, e utracili$my oddanego komunist , i zapewne min lata zanim poznamy jego losy, je$li kiedykolwiek w ogóle po- znamy. Uwa am, e na razie ca tragedi trzeba trzyma% w najg bszej tajemnicy, by je$li *wiat o yje, nie pogarsza% jego sytuacji. – *wi te s owa – przytakn Bierut. – Udajemy, e o niczym nie wiemy i nawet gdyby zacz to o tym pisa% w zachodniej prasie, u nas ca kowite milczenie. Wszyscy byli w tej sprawie zgodni i Stach my$la , e konferencja zaraz si zako7czy, ale Fejgin ponow- nie zabra g os. – To, e my tak wydarzenie oceniamy nie oznacza, e w tym gronie nie mo emy dokona% analizy i ewentualnie zastanowi% si jak dzia a%, gdyby sprawa nabra a rozg osu. – A nad czym mieliby$my si zastanawia%? – zapyta Bierut, a w jego g osie brzmia o tyle zdziwienie, co i szyderstwo. – To proste – Fejgin dla odmiany robi wra enie pewnego sie- bie. – My si przecie jedynie domy$lamy, co nast pi o, cho% jeste- $my pewni, e nasze domys y s s uszne. A przecie Niemcy, a tym bardziej Amerykanie mog publicznie og osi%, e zg osi si do nich wy szy oficer polskiego wywiadu, a oni, by zapewni% mu bezpie- cze7stwo, trzymaj go w odosobnieniu, poza Europ , a nawet poza Stanami. I to mog twierdzi% przez lata, a sprawa ulegnie zapo- mnieniu. – Z tego co mówicie wynika, e powinni$my jako pierwsi oskar- y% Zachód o porwanie naszego cz owieka – odezwa si Berman. – To jednak niebezpieczne. Radz poczeka% i przygotowa% si do ostrej odpowiedzi gdyby tamci tak zrobili. 29
  • 31. To stanowisko popar Bierut, a za nim oczywi$cie reszta. I tak doszli do wniosku, e na razie milcz i czekaj . Jedna Górska po- wiedzia a pó g osem: – A ja jednak s dz , e Berman ma racj . Lepiej atakowa%, ni by% atakowanym. I by% mo e dyskusja sko7czy a by si na tym gdyby, milcz cy do tej pory, Radkiewicz nie powiedzia czego$, czego nikt, w tym gronie, nie oczekiwa : – Pami tajcie, e jest jeszcze jedna mo liwo$%, o której tu nie by o mowy. Przecie *wiat móg z powodzeniem wys a% wywiad radziecki, by na jego polecenie spenetrowa si y zachodnich s u b wywiadowczych. Bardzo by si taka operacja radzieckim towarzy- szom przyda a. Zapad o milczenie. Nikt nie protestowa , ani nie potwierdza tej sugestii, która najwyra+niej wszystkich zbulwersowa a. Bierut pokr ci si niespokojnie na fotelu, odkaszln i zapyta : – Stanis aw, ty co$ wiesz na ten temat? Nie wyobra am sobie by$ co$ takiego sam wymy$li . Radkiewicz przecz co pokr ci g ow : – Oczywi$cie, e niczego sam nie wymy$li em. W ka dym razie nie na temat dzia alno$ci radzieckich towarzyszy. Jeszcze nie zwa- riowa em. Natomiast znam si nieco na wywiadzie, i mam za sob kurs wywiadu, i to w a$nie radziecki. Doskonale wiem co jest ich celem i co robi , by go osi gn %. Za jedno z najwa niejszych zada7 uwa aj mo liwie dok adne poznanie, aktualnie realizowanych przez ameryka7skie si y specjalne, planów i poszczególnych zada7. Jednym z takich zada7 jest zorientowanie si do czego zmierza pol- ski wywiad i w a$nie w tym celu mo na by o podkupi% jednego 30
  • 32. z czo owych polskich agentów oferuj c mu albo znaczne sumy, albo obiecuj c urz dzi% w Stanach. Radkiewicz zamilk , a nikt z obecnych tematu nie podj . Wreszcie Bierut powiedzia : – Ko7czymy na tym konferencj , a temat, który podj Stani- s aw, cho% wydaje mi si nieprawdopodobny, porusz w rozmowie z radzieckimi towarzyszami. Bierut wsta . Wszyscy zrobili to samo. Konferencja by a zako7- czona. Stach patrz c po twarzach ruszaj cych do wyj$cia odnosi wra enie, e s speszeni i zadowoleni, e nie musz kontynuowa% poruszonego tematu. Przed opuszczeniem salki posiedze7 Bierut powiedzia w kie- runku Stacha: – Chod+ z nami. Mam ci co$ do powiedzenia. Wyszli na korytarz, gdzie reszta po egna a si . Zanim jednak rozeszli si Bierut powiedzia g o$no, by wszyscy go us yszeli: – Przypominam, e poruszany przez nas temat musi by% utrzymany w ca kowitej tajemnicy. W ca kowitej – powtórzy . – Z nikim na ten temat nie prowadzimy dyskusji. Sprawa daleka jesz- cze od wyja$nienia. Stach odniós wra enie, e to ostatnie zdanie skierowane by o do Radkiewicza. Bierut innych uwag nie mia . Do Stacha powie- dzia : – Idziemy – i sam ruszy w kierunku swojego gabinetu. Za nim sz a Górska. 31
  • 33. Stach szed za nimi, ale na chwil zatrzyma go Romkowski, za- st pca i bliski przyjaciel Radkiewicza. – Odnosz wra enie – powiedzia prawie szeptem – e towa- rzysz Tomasz by zaskoczony i zdenerwowany uwag Stanis awa. Ten zreszt niepotrzebnie wci gn w to radzieckich. Chcia bym ci prosi%, e gdyby Tomasz w rozmowie z wami powróci do tematu i powiedzia co$ szczególnego, by$ mnie poinformowa . Nikomu nie powiem, e informacja pochodzi od ciebie, a ca a sprawa jest bardzo delikatna i nie powinni$my dopu$ci% by Tomasz w zdener- wowaniu zrobi co$, czego robi% nie nale y. B d+ pewien, e si za tak informacj odwdzi cz . Nie czekaj c na odpowied+ Romkowski odwróci si i poszed za Radkiewiczem w kierunku wyj$cia. Stach równie nie zwleka i ruszy w kierunku oddalaj cych si Bieruta i Górskiej. Id c pomy- $la , e jedno niezbyt przyjemne spotkanie zako7czy o si , a teraz czeka go drugie, te zapewne niezbyt przyjemne. Mo e nawet jesz- cze gorsze. Bierut by wyra+nie zdenerwowany, a w tym stanie by- wa naprawd niemi y. Ca e szcz $cie, e sz a z nimi Górska. Ona potrafi a go uspokoi% i z ni bardziej si liczy ni z kimkolwiek innym. Tylko w Moskwie, w obecno$ci tamtejszych przywódców, potrafi si w pe ni opanowa%. Bierut ze z o$ci cisn na biurko tekturowe teczki z narady i usiad w fotelu. Wygodnie si usadowi , co najwyra+niej go uspo- koi o i zwróci si do Górskiej: – Kiciu – tak mówi do niej gdy byli sami lub w towarzystwie bliskich im osób, którym ufali. – Powiedz co robimy. Nie mo emy tego zostawi%, szczególnie po tym, co powiedzia Radkiewicz. To nie by przypadek. Facet jest ministrem MSW i jego najbli si wspó - pracownicy tego s uchali. Nie by o adnej reakcji. A pami taj, e 32
  • 34. dwaj jego najbli si wspó pracownicy s w afer osobi$cie wmiesza- ni; Romkowski i Fejgin. Pierwszy da im polecenie wyjazdu do Ber- lina, a drugi towarzyszy *wiatle i kierowa ca operacj . Radkie- wicz uwa a, e ucieczk *wiat y mogli by% zainteresowani radziec- cy towarzysze, a ja móg bym poda% wiele wa niejszych powodów, dla których wi ksze korzy$ci odnie$li by w a$nie ludzie z otoczenia Radkiewicza. Czy pojmujecie – zwróci si do nas – e gdyby im wy- sz o jak planowali maj otwart drog do obj cia w adzy w kraju. Stach milcza i stara si nie okazywa% jak bardzo by zaskoczo- ny tym, co us ysza , ale Górska si nie kr powa a. – Oszala e$ – powiedzia a przyciszonym g osem, ale dobitnie. – Oni rzeczywi$cie marz o w adzy i gotowi byliby ciebie usun %. Mo e nawet nie tyle Radkiewicz, co Moczar i Szlachcic. Ale w Mo- skwie nie maj szans i s tego $wiadomi. Tam nie bez powodów za atwili Beri . Wcale si nie kr powali i po prostu rozwalili go. To pierwszy w ca ej historii ZSRR szef spraw wewn trznych, którego to spotka o. Rozwalili, bo tak jak ty obawiali si , e po $mierci Stali- na w a$nie te si y b d chcia y si gn % po w adz , a wi c ich samych rozwali%. A nie mam w tpliwo$ci, e NKWD w a$nie w Radkiewi- czu i jego sitwie widzia o sojuszników. I nie mo na teraz ich w tych nadziejach umacnia%. Przeciwnie. Trzeba kierownictwo w Moskwie postraszy% argumentem na ostateczne rozprawienie si z gro+nym przeciwnikiem i zasugerowa%, e wywiad radziecki podj jakie$ operacje, które mia y skompromitowa% rz dz cych, a w a$nie udzia w takiej aferze, jak *wiat y by by dla nich w oczach Amery- kanów straszliwie kompromituj cy. Trzeba ich o wszystkim poin- formowa% i delikatnie, w ca kowitym zaufaniu i w tajemnicy zwró- ci% uwag , e nie wykluczamy udzia u ich s u b specjalnych w tej aferze. Niech sami zastanowi si co z tym zrobi%. 33
  • 35. – Tak trzeba zrobi% – mówi a Górska, – ale jak nasi si dowiedz o tym, e bez konsultacji z nimi powiadamia e$ Moskw , b dzie wcale nie mniejsza awantura. Co$ ci poradz . Nie pisz listu, nie wy- sy aj depeszy, a nawet nie dzwo7 do Chruszczowa. Jestem przeko- nana, e ka dy z tych kana ów jest przez nasze s u by kontrolowa- ny. Wy$lijmy do Moskwy Stacha. Ma tam w Mi dzynarodowym Klubie Partii krewniaka. – Prawda? – zapyta a Stacha. – Mam stryja. Jeste$my w kontakcie, ale widujemy si rzadko. Dwa, trzy razy w roku. Na ogó on wpada do mnie jak jedzie na jak $ konferencj , przewa nie gdzie$ na Zachód, albo do Berlina. – Doskonale – ucieszy a si Górska. – Tym razem ty do niego wpadniesz, a oficjalnie i formalnie towarzysz Bierut wy$le ci do Sekretariatu KC KPZR by$ zapozna si z ich dzia alno$ci . Wyjazd, jak og osimy, nie ma najmniejszego zwi zku z afer *wiat y. Rozu- miesz? – Doskonale rozumiem, tym bardziej, e i ja z t afer nie chc mie% cokolwiek wspólnego i oczywi$cie nie mam. – S yszysz Tomasz, mamy doskona e rozwi zanie. Nawet Sta- chowi nie damy adnego pisma. Zreferuje ustnie swojemu odpo- wiednikowi w KC KPZR, a wi c szefowi sekretariatu Chruszczowa. Znasz go przecie Stachu? – Oczywi$cie. To mój podstawowy kontakt w Moskwie. – A wi c Tomasz, co ty na to? Mamy mo liwie najlepsze roz- wi zanie. Bierut zastanawia si przez chwil , wreszcie powiedzia : – Zgoda. By e$ na spotkaniu biura i znasz spraw . Zreferujesz im tak, by to nie mia o charakteru donosu. Zosta e$ wys any, bo nie 34
  • 36. chcemy by sprawa rozesz a si w Polsce. I zreszt nie tylko w Pol- sce. Rozumiesz. O uwadze Radkiewicza tylko wspomnisz, i dodasz, e ja j absolutnie odrzucam jako niezgodn z prawd . Liczymy na pomoc radzieckich towarzyszy i bardzo prosimy, by nikogo, nig- dzie i w adnej formie o tym nie informowali. Nawet w Polsce. W ka dym razie do czasu, kiedy sprawa si wyja$ni. Ponia ? – Ponia – za$mia si Stach. – To si pakuj i mo liwie szybko wylatuj. Nawet jutro. Cze$%. I jeszcze jedno, nie sied+ tam d ugo. Czekam i chc wiedzie% jaka b dzie reakcja radzieckich. Powiedz im, e gdyby spraw uznali za powa n , nawet ja w ka dej chwili mog si w Moskwie pokaza%. Na tym rozmowa sko7czy a si . Stach poszed do siebie i na na- st pny dzie7 zarezerwowa w LOT bilet do Moskwy, a dalekopisem przekaza do szefa Sekretariatu KC KPZR jednozdaniow informa- cj : „Jutro w po udnie przylatuj lin LOT do Moskwy, by z tob uzgodni% wspó prac naszych wydzia ów”. Niczego nie musia dodawa% i t umaczy%, bo ju od jakiego$ czasu dogadywali si w sprawie takiego spotkania. 35
  • 37. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .